Mówi się, że lepiej się śmiać niż płakać. Ale co zrobić, gdy sytuacja tak bardzo wykracza poza parodię, że śmiech jest niemożliwy?
Gdy Australia płonie, świat wkrótce zakończy drugi najgorętszy rok w historii, poziom mórz się podniesie, topnienie biegunów jest gorsze niż poprzednio modelowano, a szóste masowe wymieranie nabiera tempa, rządy świata zebrały się w Madrycie na 25. Konferencji Stron Konwencji Ramowa Konwencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, zwana inaczej COP25. Co postanowili po dwóch tygodniach negocjacji? Wydali oświadczenie zatytułowane „Czas na działanie.” A oto dwie reprezentatywne decyzje dotyczące „działań”: Konferencja „Odnotowuje z zaniepokojeniem stan globalnego systemu klimatycznego” oraz „Decyduje o zorganizowaniu na swojej dwudziestej szóstej (2020 r.) i dwudziestej siódmej (2021 r.) sesji okrągłego stołu między stronami i zainteresowanymi stronami niebędącymi stronami na temat realizacji i ambicji przed 2020 r.”.
Nie mam ochoty się śmiać.
Tragiczna sytuacja nadzwyczajna zagrażająca długoterminowej żywotności środowiska Ziemi, zbiór zbliżających się katastrof, z których prawie na pewno spowodują się uchodźcy spośród niezliczonych milionów ludzi za życia wielu ludzi żyjących obecnie, a także najlepsze, co przywódcy świata kapitalistycznego mogą zrobić w na ich corocznym szczycie klimatycznym „zauważono”, że istnieje problem i że za rok będą jeszcze o tym rozmawiać.
Należy zwrócić uwagę na przedstawicieli systemu gospodarczego, który jest odpowiedzialny za globalne ocieplenie. I chociaż wszystko wskazuje na to, że nie da się zatrzymać i odwrócić globalnego ocieplenia, dopóki kapitalizm pustoszy planetę, oczywiście wszystko, co można zrobić, należy zrobić dzisiaj, ponieważ racjonalny system gospodarczy jeszcze nie istnieje.
Byliśmy już tą drogą. Rok temu podczas COP24, która odbyła się w centrum wydobycia węgla w Katowicach, w Polsce, rządy na całym świecie uzgodniły zbiór przepisów z brak prawdziwego mechanizmu egzekwowania. Rządy na całym świecie zgodziły się już wcześniej na wyznaczenie celów w zakresie ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, ale zrobią to na zasadzie dobrowolności, bez mechanizmu egzekwowania, a COP24 zakończyła się porozumieniem w sprawie wytycznych dotyczących sposobu raportowania tych celów, które również nie mają egzekwowania mechanizm. Choć było to żałosne, była to poprawa w porównaniu z COP23, kiedy uczestnicy pogratulowali sobie chęci do rozmów i zgodzili się, że porozmawiałbym jeszcze trochę. Wydali jednak kilka ładnych komunikatów prasowych.
Ustaliwszy już, że rozmawianie jest dobre, rządy światowe oświadczyły podczas COP25, która zakończyła się 15 grudnia, że rozmawianie jest rzeczywiście dobrą rzeczą i że będą robić tego częściej.
Żadnych postępów, ale było więcej miłych komunikatów prasowych
Podczas COP25 z radością wydano komunikaty prasowe, a każdy z nich stwarzał dość surrealistyczną atmosferę braku porozumienia. Na przykład strona internetowa Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu wydał zwolnienie z 13 grudnia, w którym oświadczono, że „Globalne działania na rzecz klimatu przedstawiają plan dla świata o temperaturze 1.5 stopnia”, w którym bez tchu poinformowano nas, że tak zwana inicjatywa „Ścieżki działań klimatycznych” ustanowi „działania transformacyjne i kamienie milowe”. Co właściwie udało się osiągnąć? Poza wydaniem komunikatów prasowych i zaproszeniem wszystkich do rozmów w przyszłym roku, nie wyglądałoby to na nic.
Przypomnijmy, że rządy świata zgodziły się na szczycie klimatycznym w Paryżu w 2015 r. na utrzymanie wzrostu temperatury na świecie na poziomie 1.5 stopnia Celsjusza powyżej średniej przed rewolucją przemysłową, co stanowi zmianę w stosunku do poprzedniego zobowiązania wynoszącego 2 stopnie, chociaż nie złożyły odpowiednich zobowiązań dotyczących osiągnięcia albo cel.
Celem wyznaczonym na COP25 było osiągnięcie porozumienia w sprawie programu „rynku emisji”, w ramach którego kraje mogłyby ubiegać się o kredyty na pochłaniacze dwutlenku węgla, takie jak nienaruszone lasy, oraz na projekty dotyczące energii odnawialnej, które prowadzą do redukcji emisji gazów cieplarnianych. Biedniejsze kraje będą mogły sprzedawać swoje kredyty krajom bogatym, które następnie będą mogły zaliczyć te kredyty na poczet swoich zobowiązań. Chciała tego Brazylia pod rządami neofaszystowskiego prezydenta Jaira Bolsonaro policz podwójnie jego lasy — starała się wliczać swoje lasy do swoich krajowych celów w zakresie emisji, ale także sprzedawać związane z nimi uprawnienia. Inne kraje starały się, aby dotychczasowe kredyty były wliczane do rozliczania emisji po 2020 r., co stanowiło kolejną metodę uchylania się od odpowiedzialności.
W rezultacie w Madrycie nie poczyniono żadnego postępu w kierunku sformalizowania porozumień na podstawie porozumienia paryskiego, ani w kierunku zwiększenie tych zobowiązań zgodnie z zamierzeniami umowy. W związku z tym nie poczyniono żadnych postępów w kierunku utrzymania globalnego ocieplenia na poziomie 1.5 stopnia C, co stanowi uzgodniony w Paryżu cel. Nawet gdyby wszystkie zobowiązania podjęte przez rządy świata zostały w pełni dotrzymane (obecnie jest to zjawisko dość mało prawdopodobne), globalne ocieplenie osiągnęłoby 3 stopnie.
Najwięksi producenci gazów cieplarnianych najgłośniej mówią nie
Ale nie zrzucajmy całej winy na Brazylię, tak obrzydliwą, jak jej prezydent „niech Amazonka spłonie”. Jak Democracy Now raport, ujął to zwięźle"Wiele grup społeczeństwa obywatelskiego potępiło rządy Unii Europejskiej, Australii, Kanady i Stanów Zjednoczonych za porozumienie, które wymaga znacznie mniej działań, niż jest to konieczne, aby zapobiec katastrofalnej zmianie klimatu”.
Rynki uprawnień do emisji, jeśli zostaną utworzone, byłyby farsą mającą na celu umożliwienie Globalnej Północy uchylenia się od odpowiedzialności. Jak stwierdził Asad Rehman, dyrektor wykonawczy War on Want: powiedział Democracy Now:
„[W] kapeluszu dzieje się tu teraz, że bogate kraje rozwinięte, nie tylko Stany Zjednoczone, ale Australia, Kanada, wspierane przez Unię Europejską, nie tylko nie chcą ograniczać własnych emisji, nie tylko nie chcą zapewnić finansowania, które obiecały, nie tylko nie chcę pomagać osobom najbardziej dotkniętym tą sytuacją, ale teraz chcę karty umożliwiającej wyjście z więzienia. I tym właśnie jest art. 6, rynki uprawnień do emisji, ponieważ zasadniczo mówi on: „Nie będę musiał ograniczać swoich emisji, ale mogę zapłacić komuś innemu, a ty zmniejszysz swoje emisje, a ja policzę to tak, jakby Ograniczam emisję gazów cieplarnianych”, jak gdyby istniało niekończące się magiczne pudełko zanieczyszczeń węglem, które wolno nam wytwarzać. To niemożliwe. … 10 lat temu podczas tych negocjacji pokłóciliśmy się na temat rynków emisji, a kraje rozwijające się i społeczeństwo obywatelskie całkowicie je odrzuciły. Powiedzieli, że nie zapewniają redukcji emisji. Doprowadzą do ogromnych naruszeń praw człowieka. Pozwalają na zysk prywatnym firmom, a zwykłym ludziom nic.”
Harjeet Singh, specjalista ds. zmian klimatycznych w ActionAid, powiedział w przemówieniu na COP25, że:
"Ciągłe zastraszanie tych dużych krajów czyni ten proces gorszym niż bezużytecznym. Ich znęcanie się nie ustało. Nie pozwalają nam osiągnąć żadnego postępu w tej przestrzeni. Nic nie zastąpi działania. A bogate kraje, które robią, tworzą iluzję działania samymi rozmowami. Kiedy żądamy działań, oferują raporty. Kiedy żądamy pieniędzy, oferują warsztaty.”
Być może najgorsze zastraszanie pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, które mają opuścić porozumienie paryskie w listopadzie 2020 r. Pomimo zamiaru wyjścia administracja Trumpa aktywnie interweniowała, aby chronić zanieczyszczający przemysł. USA”strat i szkód” utrudniłaby krajom rozwijającym się uzyskanie wsparcia finansowego na pokrycie kosztów, jakie poniosą w wyniku globalnego ocieplenia. W wywiadzie, Singh powiedział:
"To najgorsze, co widziałem w ciągu ostatnich 10 lat mojej obecności w negocjacjach. Nie może być gorzej. To wykręcanie rąk i zastraszanie na najwyższym szczeblu, gdzie Stany Zjednoczone, które nie realizują swoich celów w zakresie emisji, nie przekazują żadnych pieniędzy na rzecz Zielonego Funduszu Klimatycznego i nawet nie pozwalają na stworzenie systemu, który mógłby pomóc ludziom, którzy obecnie stoją w obliczu kryzysu klimatycznego . To znaczy, spójrz na śmiałość Stanów Zjednoczonych i sposób, w jaki zachowują się podczas tych negocjacji.
Obecne zobowiązania spowodowałyby, że emisje będą dwukrotnie większe niż jest to konieczne
Różnica pomiędzy znaczącymi redukcjami emisji gazów cieplarnianych niezbędnymi do osiągnięcia celów paryskich a co zostało obiecane staje się szerszy. Climate Action Tracker oblicza, że poziom emisji niezbędny do osiągnięcia celu, jakim jest ograniczenie globalnego ocieplenia do 1.5 stopnia, wymagałby, aby emisje gazów cieplarnianych być o połowę niższy tego, co zostało zadeklarowane, przy założeniu, że wszystkie zobowiązania zostaną spełnione. Aby uzasadnić to stwierdzenie konkretnymi liczbami, emisje w 2030 r. musiałyby zostać zredukowane do 26 gigaton (26 miliardów ton metrycznych) ekwiwalentu dwutlenku węgla (CO²E). Całość zobowiązań Paryża na grudzień 2019 r. skutkowałaby emisją CO²E na poziomie od 52 do 55 gigaton.
Climate Action Tracker z raportów wynika, że dokonały tego dwa kraje – Maroko i Gambia Zobowiązania paryskie wystarczające aby osiągnąć cel, jakim jest utrzymanie globalnego ocieplenia na poziomie 1.5 stopnia. Sześć krajów jest kompatybilnych z ociepleniem o 2 stopnie. Wszystkie inne są niewystarczające, wysoce niewystarczające lub krytycznie niewystarczające. Ostatnia z tych kategorii, najgorsza, ma zobowiązania paryskie, które doprowadziłyby do wzrostu temperatury o ponad 4 stopnie, a tym samym w najbardziej spektakularny sposób nie wywiązałyby się z globalnych obowiązków. Do tej kategorii zaliczają się Rosja, Arabia Saudyjska, Turcja, Stany Zjednoczone, Ukraina i Wietnam. Kilka dużych krajów, w tym Chiny i Japonia, ocenia się jako wysoce niewystarczające. Do tych po prostu niewystarczających zaliczają się Australia, Kanada, Unia Europejska, Meksyk i Nowa Zelandia.
Co to oznacza w praktyce czy to jest wg Climate Action Tracker:
„Zgodnie z obecnymi zobowiązaniami do końca stulecia świat ociepli się o 2.8°C, czyli prawie dwukrotnie więcej niż limit uzgodniony w Paryżu. Pod względem działań w świecie rzeczywistym, które doprowadziłyby do wzrostu temperatury o 3°C, rządy jeszcze bardziej oddaliły się od paryskiego limitu temperatur. „Optymistyczne” podejście do rzeczywistych działań, obejmujące dodatkowe działania planowane przez rządy, nadal ogranicza ocieplenie jedynie do 2.8°C”.
Organizacja Narodów Zjednoczonych' Raport luki w emisji 2018 powiedział, że globalne emisje gazów cieplarnianych ustanowił rekord w 2017 r 53.5 gigaton CO²E. Zgodne z Climate Action Trackerw raporcie ONZ stwierdzono: „Globalne emisje [gazów cieplarnianych] w 2030 r. muszą być o około 25% i 55% niższe niż w 2017 r., aby świat znalazł się na najtańszej ścieżce ograniczenia globalnego ocieplenia do 2°C i 1.5° odpowiednio C.” Emisje ustanowiły kolejny rekord w 2018 r. — Carbon Carbon Brief podał, że wzrost w 2018 r. o 2.7 proc najszybszy wzrost od siedmiu latS. Na rok 2019? Jeszcze wyżej, choć tempo wzrostu jest zmniejszone, mimo że emisje spowodowane wylesianiem rosną szybciej niż w poprzednich pięciu latach.
Jako dodatkową zniewagę, co najmniej w tym samym czasie wyrzucono z COP25 setki działaczy klimatycznych 42 cobecnych lub byłych pracowników przedstawicieli branży paliw kopalnych uczestniczyli w ramach oficjalnych delegacji właśnie z krajów Zatoki Perskiej. Starszy negocjator ze strony Arabii Saudyjskiej podczas COP25 jest byłym pracownikiem Aramco, gigantycznego państwowego koncernu naftowego Arabii Saudyjskiej. DeSmog ponadto donosi, że „zespół doradców” blisko powiązany z prezydentem USA Donaldem Trumpem uzyskał akredytację kilku organizacji i osób, które: promować zaprzeczanie globalnemu ociepleniu. Jedna z tych organizacji, osławiona Heartland Institute, która zapoczątkowała działalność propagandową mającą na celu zaprzeczanie niebezpieczeństwom wynikającym z palenia, była gospodarzem alternatywnej serii pogadanek na temat tego, co nazywa „urojeniami klimatycznymi”, pod takimi tytułami jak „Koszmar energii odnawialnej w Europie”.
Wiem, że nie potrzeba więcej faktów, ale tutaj jest ich więcej
Aby w dalszym ciągu zaprzeczać wszystkiemu, co dzieje się wokół nas, potrzeba szczególnego poziomu złudzeń (lub amoralnego zainteresowania zyskiem). Aby zacytować tylko kilka świeżych raportów, oto niektóre z najnowszych osiągnięć nauki o klimacie:
• Średnia temperatura kanadyjskiej Arktyki wzrosła o 2.3 stopnia C od 1948 do 2016 roku i przewiduje się, że wzrosnąć o prawie 8 stopni do końca tego stulecia. Jednym z rezultatów tego jest to, że lód morski w Od 5 r. Kanadyjski Archipelag Arktyczny zmniejszał się o 1968 procent na dekadę i oczekuje się, że przepływ lodu morskiego opuszczającego Kanadyjski Archipelag Arktyczny w kierunku bardziej południowych szerokości geograficznych, gdzie lód szybko się topi, będzie przyspieszał.
• Pokrywa lodowa Grenlandii prawie zanika 267 miliarda ton metrycznych lodu rocznie i obecnie przyczynia się do wzrostu średniego światowego poziomu morza w tempie około 0.7 milimetra rocznie.
• Topnienie wiecznej zmarzliny w całej Arktyce mógłby zwalniać szacuje się, że do atmosfery trafia rocznie od 300 do 600 milionów ton węgla netto. Mówiąc wprost, Arktyka może stać się emitentem netto gazów cieplarnianych, a nie ich magazynem.
• Arktyka jako całość nagrzewa się dwa razy szybciej jak średnia światowa, a tempo zmian jest tam szybsze niż oczekiwano.
• sześć najcieplejszych lat w historii obejmują ostatnie sześć lat (2014–2019); Rok 2019 będzie drugim najgorętszym rokiem w historii pomimo braku zjawiska El Niño, podczas którego zwykle występują najgorętsze lata.
• Co ciekawe, w 2019 r. wydano 142 ogólnokrajowe/terytorialne publikacje wszechczasów lub miesięcznie rekordowo wysoka temperaturas, przy zerowych historycznych lub miesięcznych najniższych poziomach.
Wydaje się niemal zbyteczne przytaczanie niektórych wcześniejszych badań, które zwiastują katastrofę, takich jak badania, z których wynika, że ludzkość może mieć już się zobowiązał do podniesienia się poziomu morza o 6 metrów; To masowe powodzie na wybrzeżu może nastąpić szybciej niż obecnie oczekiwano; że globalne ocieplenie przyspieszy, gdy oceany osiągną swój poziom granice remediacji; i że Ziemia już przecina wiele „granice planet”, co doprowadzi planetę „do znacznie mniej gościnnego stanu”.
Toniemy, ale kilku ludzi się wzbogaciło
Jeśli te katastrofalne przepowiednie się spełnią, nasi potomkowie raczej nie oświadczą, że radzenie sobie z ogromnymi problemami było rozsądnym kompromisem w zamian za jeden procent ich przodków, który czerpał ogromne zyski. Zachowanie przyszłej żywotności ekosystemów Ziemi na przyszłość jest ogromnym zadaniem, niemożliwym do wykonania w naszym obecnym globalnym systemie gospodarczym.
Kapitalizm wymaga niekończącego się wzrostu, a nieskończony wzrost wymaga większej produkcji. Wewnętrzna logika kapitalizmu oznacza również, że jego zachętą jest zużywanie większej ilości energii i nakładów w przypadku osiągnięcia większej wydajności – paradoks polegający na tym, że zużywa się więcej energii, a nie mniej, gdy koszty spadają. Ponieważ produkcja ma na celu prywatny zysk, a konkurencja jest nieubłagana, aby utrzymać rentowność, niezbędny jest wzrost i cięcie kosztów, a rzeczywistym celem jest ciągłe zwiększanie rentowności. Jeśli korporacja nie będzie się rozwijać, zrobi to jej konkurent i doprowadzi ją do bankructwa. Z powodu wbudowanej presji utrzymania zysków w obliczu bezlitosnej konkurencji, korporacje muszą stale obniżać koszty, nie wyłączając wynagrodzeń pracowników. Produkcja jest przenoszona do krajów o niskich płacach, w których obowiązuje mniej przepisów, co powoduje nie tylko większe zanieczyszczenie, ale także zwiększa koszty energii i dwutlenku węgla w związku z koniecznością transportu na większe odległości.
Pozostawienie kapitalizmu nienaruszonego oznacza zezwolenie „rynkom” na podejmowanie szerokiego wachlarza decyzji społecznych – a rynki to nic innego jak zbiorcze interesy najpotężniejszych przemysłowców i finansistów. Rynki te nie zapewnią nowych miejsc pracy osobom obecnie zależnym od przemysłu paliw kopalnych, zatem opór ze strony tych, którzy mogą stracić pracę bez realnej alternatywy, w naturalny sposób będzie opierał się zmianom wraz z kadrą kierowniczą przedsiębiorstw naftowych. Oznacza to również, że potężne grupy interesu mogą w dalszym ciągu narzucać politykę wrogą środowisku wyłącznie po to, aby zapewnić sobie ciągłe zyski. Choć potrzebujemy możliwie najszybszego przejścia na odnawialne źródła energii – a z pewnością tak jest – przejście to jest samo w sobie niewystarczające.
My, w rozwiniętych krajach kapitalistycznych, nie musimy jeszcze stawić czoła faktowi, że musimy zużywać mniej nie tylko dlatego, że zasoby naturalne są wykorzystywane w stopniu znacznie przekraczającym możliwości ich zastąpienia, ale także dlatego, że osiągnięcie niezbędnych redukcji emisji gazów cieplarnianych wymaga nie tylko odnawialnych źródeł energii, nie tylko więcej efektywne wykorzystanie energii, ale żebyśmy zużywali mniej energii, zwłaszcza jeśli setki milionów ludzi na Globalnym Południu mają mieć szansę na wyciągnięcie się z głębokiego ubóstwa. Niezbędny jest racjonalny, demokratyczny system gospodarczy oparty na zaspokajaniu potrzeb człowieka, który może funkcjonować w sposób stabilny lub kurczyć się wraz ze spadkiem liczby ludności. System gospodarczy nastawiony wyłącznie na ogromne zyski dla niewielkiego procenta ludzi, oparty na bezwzględnej konkurencji i wyzysku, w którym korporacje mogą przerzucać koszty swojego zachowania na społeczeństwo i środowisko, nie jest w stanie nas uratować. Niepowodzenie konkurencyjne krajów kapitalistycznych świata w znaczącym rozpoczęciu walki z globalnym ociepleniem, pomimo słyszalnych sygnałów alarmowych, jakie bije natura, pokazuje to aż nazbyt wyraźnie.
Tak zwany „zielony kapitalizm” jest przeznaczony do fail. Potrzebujemy zmiany systemu, a nie zmiany klimatu.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna