„Stopień cywilizacji społeczeństwa” – napisał rosyjski powieściopisarz Fiodor Dostojewski – „można ocenić, wchodząc do jego więzień”. Jako częsty gość w Nevadzie w ostatnich latach, często byłem zaskoczony różnorodnością kulturową i bogactwem duchowym, które można znaleźć w Las Vegas. Mimo to uważam, że Dostojewski miał rację. Dokładniejszą ocenę stopnia cywilizacji Las Vegas i szerszego społeczeństwa, którego miasto uważa za „stolicę rozrywki”, można dokonać wchodząc do cel Zakładu Karnego hrabstwa Clark, niż wchodząc na górę Stratosfera, rejs po Strip, a nawet występ Cirque du Soleil.
Byłem jednym z dwudziestu pięciu aresztowanych przez policję metropolitalną Las Vegas w bazie sił powietrznych Creech, centrum zabójstwa dokonanego przez amerykańskie siły powietrzne i CIA, około czterdziestu mil na północny zachód od miasta, 31 marca i 1 kwietnia. „Shut Down Creech” był tygodniowym zjazdem działaczy z całego kraju. Większość z nas przebywa w namiotach w prowizorycznym „Camp Justice” na pustyni po drugiej stronie autostrady od bazy, a nasze dni dyskusji, nauki, śpiewu, refleksji i opracowywania strategii przełożyły się na dramatyczną serię skoordynowanych działań, w tym teatr uliczny i blokady , co zakłóciło jak zwykle śmiercionośną działalność Creecha. Chociaż spodziewaliśmy się aresztowania, nie było to naszym pragnieniem ani celem. Po raz kolejny policja aresztowała niewłaściwe osoby, które współpracowały z przestępcami, i zabrała do miasta tych, którzy podejmowali działania mające na celu powstrzymanie trwającego przestępstwa.
Od 2009 roku odbyłem co najmniej dwie inne podróże policyjne z Creech do więzienia okręgowego pod prestiżowym adresem 330 S Casino Centre Blvd w Las Vegas, gdzie przeszedłem żmudny proces rezerwacji, pobranie odcisków palców, zrobienie zdjęć policyjnych i inne upokorzenia, zanim kilka godzin później został wyrzucony na chodnik. Tym razem jednak, po tym jak moi przyjaciele i towarzysze zostali wypuszczeni jeden po drugim, ja pozostałem w tyle. Przez następne cztery dni trzymano mnie w areszcie nie z powodu udziału w dzisiejszym proteście, ale na podstawie nakazu sądowego z powodu niezapłaconej mandatu drogowego.
Zostałem aresztowany rok wcześniej podczas innego protestu w Creech i postawiono mi zarzut wykroczenia polegającego na utrudnianiu ruchu i wypuszczono mnie wraz z 30 innymi osobami po naszej obietnicy powrotu na proces. Kilka tygodni później zarzuty postawione dziesięciu z nas zostały zredukowane do przestępstwa drogowego polegającego na „pieszym zamawiającym przejazd lub załatwienie sprawy na jezdni” i nałożono na nas grzywnę w wysokości 98 dolarów bez wyraźnego sposobu na przyznanie się do niewinności. Podczas gdy ci, którzy ostatecznie stanęli przed sądem na podstawie pierwotnych zarzutów, zostali uznani za niewinnych lub ich zarzuty oddalino, wszystkim z nas, należącym do „klubu autostopowiczów”, różne próby rozpatrzenia naszych spraw zawiodły. „Jak mogę zakwestionować ten bilet?” Zapytałem urzędnika w Sądzie Sprawiedliwości (sic!) w Las Vegas. „Nie kwestionujesz tego” – brzmiała odpowiedź. „PŁACISZ”. W Las Vegas łatwiej jest nie przyznać się do przestępstwa z użyciem przemocy, niż zakwestionować mandat drogowy.
W odpowiednim czasie dostałem pocztą błyszczącą kartkę pocztową z kolorowym zdjęciem sprawcy zakutego w kajdanki przed radiowozem policji miejskiej, ze sprytnym ostrzeżeniem „Zapłać bilet, unikaj klikania”. Ten obraz, to też może być znaleziono na stronie internetowej sądu pojawiła się groźba: „Sąd Sprawiedliwości Miejskiej w Las Vegas wyda nakazy aresztowania w przypadku wszystkich niezapłaconych mandatów drogowych. Do wszystkich biletów, które uzyskają status warrantu, zostanie doliczona dodatkowa opłata za wydanie nakazu w wysokości 150 USD oraz opłata za opóźnienie w wysokości 100 USD. Oprócz opłat i kar nakazowych wszystkie niezapłacone mandaty drogowe zostaną zgłoszone krajowym agencjom sporządzającym raporty kredytowe. Przeszukanie mojej sprawy na stronie internetowej sądu wykazało, że zostałem obciążony kosztami własnego nakazu sądowego oraz inną „opłatą za przestrzeganie przepisów”, najwyraźniej związaną z skierowaniem mojego konta do agencji windykacyjnej, co podniosło mój rachunek do 348 dolarów.
Te rosnące kary i brak dostępu do sądów oraz telefony, które zaczęły napływać od agencji windykacyjnej, trochę mnie zaniepokoiły, ale wskazują na większy problem systemowy. Niezależnie od deklaracji misji Trybunału Sprawiedliwości w Las Vegas („Wizja Trybunału Sprawiedliwości w Las Vegas polega na maksymalizacji dostępu do wymiaru sprawiedliwości w celu osiągnięcia najwyższego możliwego poziomu zaufania publicznego”), niezależnie od tych praktyk i im podobnych w sądach na całym świecie kraju są nielegalne.
Marcowy 16, 2016, "Drogi współpracowniku" w piśmie Biura ds. Dostępu do Sprawiedliwości Departamentu Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych, Wydział Praw Obywatelskich, skierowanym do sądów stanowych i lokalnych, stwierdza się: „W ostatnich latach wzrosło zainteresowanie nielegalnym egzekwowaniem grzywien i opłat w niektórych jurysdykcjach w całym kraju — często w odniesieniu do osób oskarżonych o wykroczenia, quasi-karne naruszenia rozporządzeń lub wykroczenia cywilne. Zazwyczaj w takich sprawach sądy nie skazują oskarżonych na karę pozbawienia wolności; kary pieniężne są normą. Jednak szkody spowodowane nielegalnymi praktykami w tych jurysdykcjach mogą być głębokie. Osoby fizyczne mogą stawić czoła rosnącemu zadłużeniu; grozić wielokrotnym, niepotrzebnym pozbawieniem wolności za niepłacenie, mimo że nie stanowi to zagrożenia dla społeczności; stracić pracę; i wpaść w pułapkę cykli ubóstwa, z których prawie nie da się uciec. Co więcej, poza tym, że są niezgodne z prawem, w zakresie, w jakim praktyki te nie są nastawione na poprawę bezpieczeństwa publicznego, ale raczej na zwiększenie dochodów, mogą podać w wątpliwość bezstronność trybunału i podważyć zaufanie między samorządami lokalnymi a ich wyborcami”.
W piśmie tym przytacza się orzeczenie Sądu Najwyższego, zgodnie z którym zasady należytego procesu i równej ochrony zawarte w Czternastej Poprawce zabraniają „karania osoby za jej ubóstwo” i ponadto nalega, aby „wykorzystywanie nakazów aresztowania jako środka windykacji długów, a nie w odpowiedzi na potrzeb bezpieczeństwa publicznego, stwarza niepotrzebne ryzyko naruszenia konstytucyjnych praw jednostki. Nakazy niezapłacenia nie mogą być wydawane bez odpowiedniego powiadomienia oskarżonego, rozprawy, podczas której oceniana jest zdolność oskarżonego do zapłaty i zapewnienia innych podstawowych zabezpieczeń proceduralnych. […] Kiedy ludzie są aresztowani i przetrzymywani na podstawie tych nakazów, skutkiem jest niezgodne z konstytucją pozbawienie wolności”.
Jakimś cudem notatka nie dotarła do Las Vegas. Chociaż statystyki nie są dostępne, podczas tego długiego weekendu nie byłem jedynym więźniem więzienia w hrabstwie Clark, który został zamknięty wyłącznie za niepłacenie grzywien za drobne wykroczenia.
Żałosne warunki i okrucieństwo panujące w tym więzieniu są nie do przesady i są równie ekstrawaganckie jak pokazy w kasynach i hotelach w mieście. Dopiero ponad osiem godzin po aresztowaniu wreszcie wyciągnięto mnie z kajdan. Było nas pełno, tylko na stojąco, ponad czterdzieści osób w małej celi przez pierwsze godziny w łańcuchach.
Niedługo po moim przybyciu, gdy strażnik otworzył drzwi, aby wepchnąć kolejnego więźnia, bardzo drobny młody człowiek przesunął się do przodu i desperacko próbował wyjaśnić, że cierpi na atak lęku i potrzebuje powietrza. Nie słuchając, strażnik próbował zatrzasnąć drzwi temu młodemu mężczyźnie, który wszedł w framugę drzwi. Następnie strażnik chwycił młodego mężczyznę, rzucił go na podłogę w korytarzu i choć ręce miał skute w pasie i nie mógł oddać ciosu, co najmniej pięciu strażników, wszyscy więksi od niego, wszyscy opierali się kolanami na jego ciele i bili go pięściami. Kiedy ostatni raz go widziałem, miał zakrwawioną twarz i odwożono go na kołach, z nadgarstkami i kostkami przykutymi łańcuchami do krzesła przytrzymującego. Była to reakcja strażników na normalną ludzką reakcję na nieludzką sytuację, a osoby cierpiące na choroby psychiczne lub skutki odstawienia były traktowane nie mniej surowo.
Jak w jakiejś dziwacznej grze planszowej, my, więźniowie, w niewytłumaczalny sposób byliśmy przenoszeni z celi do zatłoczonej celi o każdej porze. Czasami więzień dopiero co przybywał, zanim wywołano jego nazwisko w celu wykonania kolejnego ruchu. Czasami strażnicy chodzili od celi do celi, wykrzykując imię kogoś, kogo w jakiś sposób zgubili. Niektórzy współwięźniowie upierali się, że przebywają w tym samym miejscu od wielu dni i martwili się, że oni również się zgubili. Strażnicy nieustannie podawali sprzeczne i błędne „informacje”, na przykład o tym, kiedy dotrzemy do sądu lub kiedy zostaniemy przeniesieni do bardziej przestronnych i wygodnych kwater na piętrze. Niektórzy strażnicy, nie powstrzymywani brakiem uprawnień, hojnie udzielali porad prawnych osobom przygotowującym się do spotkania z sędzią. Później dowiedziałem się, że moi przyjaciele na zewnątrz również zostali wprowadzeni w błąd przez pracowników więzienia, którzy próbowali mnie śledzić.
Przybyłem do więzienia wcześnie rano Piątek i był przetrzymywany w tych celach do czasu Poniedziałek rano o godz 3 godz. Posiłki były niezadowalające pod względem odżywczym i estetycznym, ale także podawane o 3 rano, 9:3 i XNUMX:XNUMX, nie służyło nawet do zaznaczania upływu czasu w tym lochu bez okien i gdzie światła nigdy nie przygasały. Komórki te różniły się wielkością, a liczba ciał zmieniała się z godziny na godzinę. Pod ścianami stały wąskie ławki, na których kilka osób mogło się położyć i zdrzemnąć, ale większość z nas miała szczęście, gdy było wystarczająco dużo miejsca, aby wyciągnąć się bez koca na zimnej, brudnej betonowej podłodze. W każdej celi znajdowała się otwarta toaleta – aby skorzystać z papieru toaletowego, trzeba było znaleźć i obudzić więźnia, który przywłaszczył sobie zwój jako poduszkę. Kilka godzin po mojej trzeciej nocy na betonie w końcu zabrano mnie na górę, dano mi ubranie na zmianę i koc, a także pokazano mi łóżko w dość cichym i prawie czystym dormitorium dla około 80 mężczyzn.
Około 10 w poniedziałek ponownie zostałem przykuty łańcuchem i poprowadzony szeregiem tuneli i wind do sądu ds. ruchu drogowego. Było nas w tej grupie około 30 osób, a nie wszyscy, którzy zostali skazani w weekend za niezapłacone opłaty drogowe. Każda sprawa była rozstrzygana przez sędziego w ciągu kilku sekund, a żadnemu oskarżonemu nie wolno było powiedzieć nic poza potwierdzeniem swojej tożsamości po usłyszeniu jego nazwiska. Większość grzywien i dodatkowych opłat nałożonych na tych mężczyzn i kobiety opiewała na wiele tysięcy dolarów. Opierając się na nieformalnej formule dolarów za dzień przebywania w areszcie, sędzia obniżył część należnych kar i wypuścił większość więźniów pod groźbą, że jeśli pozostała część nie zostanie zapłacona W ciągu 30 dni, doliczono by więcej kosztów, wydanoby nowy nakaz i cykl zostałby powtórzony.
Żadnemu z nas w sądzie ds. ruchu drogowego tego ranka nie zapewniono „przesłuchania, podczas którego oceniana jest zdolność oskarżonego do zapłaty”, czego wymaga prawo, przed umieszczeniem nas w więzieniu. Niewielu z nas, jeśli w ogóle, zostało uznanych za winnych w drodze jakiegokolwiek procesu sądowego, zanim w ogóle zostali ukarani grzywną. Jedynym zmartwieniem tego „sądu” była windykacja długów, a nie wina czy niewinność. To, co wydarzyło się tego ranka w sądzie, można nazwać „sprawiedliwością karną” tylko dlatego, że to, co zrobił nam sąd, było przestępstwem. To, co nas spotkało, to atak gangsterów ubranych w policyjne mundury i szaty sędziowskie, nie w imię sprawiedliwości, ale w celu utrzymania infrastruktury obywatelskiej za błyszczącą fasadą Las Vegas, z dolarami wyciskanymi z najbiedniejszych obywateli.
Dzięki temu doświadczeniu poznałem wielu ciekawych ludzi, głównie młodych, czarnoskórych mężczyzn. Kilku z nich trafiło do więzienia za rzekome przestępstwa, ale wielu z nich wydawało się być uwikłanych w tę samą aferę windykacyjną co ja. Rozmowy telefoniczne z telefonów znajdujących się w celach były w większości gorączkowymi prośbami do rodziny i przyjaciół o pieniądze na opłacenie grzywny lub kaucję, która umożliwiłaby im zwolnienie. O ile nie mieli na sobie odznak i kluczy, w więzieniu hrabstwa Clark spotkałem nikogo, kogo obawiałbym się jako zagrożenie dla siebie lub bezpieczeństwa publicznego.
Jeśli machinacje Trybunału Sprawiedliwości w Las Vegas nie dotyczą sprawiedliwości, drony kontrolowane z oddalonej o 40 mil bazy sił powietrznych Creech nie mają też na celu obrony. Zdalną kontrolą i często pod najbardziej podejrzanymi rozkazami CIA personel wojskowy w Creech zabija podejrzanych wrogów z dala od pól bitwy, w oparciu o niepotwierdzone zarzuty lub „wzorce zachowania”, często spalając ich rodziny lub nieznajomych, którzy mieli nieszczęście być blisko. Nie powinno dziwić, że rząd, który w odległych miejscach wykonuje egzekucje na podejrzanych, czasem nawet na własnych obywatelach, bez procesu, będzie także więził w odległych miejscach swoich najbiedniejszych ludzi, bez należytego procesu.
Wśród tych, którzy stanęli ze mną w sądzie drogowym tego ranka, mój dług w wysokości 348 dolarów był jednym z najmniejszych, a sędzia w trybie doraźnym skazał mnie na karę pozbawienia wolności, uznając moje cztery dni więzienia za zmazanie wszystkich moich grzywien i dodatkowych kosztów. Nie pozwolono mi nawet wyjaśnić, że nigdy nie prosiłem o przejazd jezdnią. Chociaż sędzia stwierdził, że mogę wyjść na wolność, biurokracja więzienia potrzebowała kolejnych 12 godzin, aby mnie wypuścić. To było po 10:30 Poniedziałek wieczorem, kiedy wreszcie zwrócono mi ubranie i wysłano mnie długim tunelem prowadzącym z więzienia do jasnych świateł centrum Las Vegas, na chodnik i w objęcia wiernych przyjaciół, którzy czuwali nade mną przez cały czas moje uwięzienie.
Opuściłem więzienie hrabstwa Clark wyczerpany i szczęśliwy, że wyszedłem, ale także wdzięczny za gościnność i cierpliwą wytrzymałość tych, którzy przez kilka dni dzielili ze mną swoją trudną, ograniczoną przestrzeń. Odwiedzanie miejsc, w których inni dobrzy ludzie nie mają innego wyboru, jak tylko zamieszkać, jest trudnym, ale cennym przywilejem dla tego białego mężczyzny w średnim wieku.
Ten sam dramat rozgrywa się w więzieniach i na salach sądowych w całych Stanach Zjednoczonych – kraju, w którym więzi się więcej obywateli niż w jakimkolwiek innym kraju. Ponieważ ponad 95% zarzutów karnych jest obecnie rozstrzyganych w drodze ugody, zamiast trafiać na proces, wielu oskarżonych zostaje skazanych i osadzonych na lata, mając niewiele więcej na drodze do należytego procesu, niż to, na co mnie stać dzięki mojemu małemu, zmyślonemu biletowi autostopu .
Nie jest jasne, czy to, co przydarzyło mi się 4 kwietnia w Sądzie Sprawiedliwości w Las Vegas, było wyrokiem skazującym w sensie ściśle prawnym, ale to, co się tam wydarzyło, z pewnością pogłębiło moje przekonanie, że tak zwana wojna z terroryzmem to tylko jeden front zaciekłej wojny na biednych i na ludziach o czarnej i brązowej skórze, zarówno w kraju, jak i za granicą. To przekonanie zaprowadzi mnie z powrotem do Creech i innych baz dronów, do miejsc docelowych ich rakiet Hellfire, kiedy tylko będę mógł, a jeśli zajdzie taka potrzeba, z powrotem do Zakładu Karnego hrabstwa Clark.
Czerpiąc z tych powiązań, Voices for Creative Nonviolence organizuje więzienie „NIE Thomson”. Spacer po uwolnieniu z więzienia”, 150 mil z Chicago do Thomson w stanie Illinois May 28-czerwiec 11. To właśnie w Thomson rząd federalny wkrótce otworzy nowe „super-maksymalne” więzienie, w którym ma przebywać do 1,900 więźniów w warunkach odosobnienia, które społeczność międzynarodowa potępiła jako równoznaczne z torturami. Dołącz do nas, jeśli możesz.
Brian Terrell mieszka w Iowa i jest współkoordynatorem Voices for Creative Nonviolence. W ostatnich latach trzykrotnie odwiedził Afganistan i spędził ponad sześć miesięcy w więzieniu za protesty przeciwko bazom dronów. Więcej informacji e-mail [email chroniony].
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna
2 Komentarze
Chris Hedges mówił także o pułapkach zadłużenia i pozbawienia wolności, które obecnie stanowią główny element amerykańskiego systemu więziennictwa, który w dużej mierze funkcjonuje jako okrutny system magazynowania biednych osób kolorowych. Ten artykuł potwierdza to wszystko na podstawie dowodów z pierwszej ręki. Dostojewski miał rację – podobnie jak Eugene Debs, który powiedział, że nikt w Ameryce nie jest wolny, dopóki kraj zamyka ludzi w więzieniach. Nie mamy wolności i cennej małej cywilizacji.
Domyślam się – poza ciągłym pobiciem fizycznym – że arbitralność poleceń, dezinformacja i ciągłe przemieszczanie ludzi są działaniami zamierzonymi, wynikającymi z „szkolenia” strażników.
Wiem, że pracując w amerykańskim ruchu robotniczym, takie działania są normalną częścią miejsca pracy. Często są zatrudniani przez działy kadr i konsultantów ds. łamania strajków podczas sporów.
Oczywiście cierpi na tym jakość produktów i pracy, ale najważniejsze jest utrzymanie kontroli, co jest główną cechą społeczeństwa totalitarnego.
Uderzyło mnie również, że znakomity raport Terrella mówi o „podstawowym” więzieniu okręgowym. Wyobraźcie sobie tylko, jak brutalność i arbitralne zachowanie wzrastają geometrycznie w więzieniach, aż do „super-maxów”, z których każde jest ośrodkiem tortur i niczym więcej.
Takie jest „życie” w najbardziej uwięzionym narodzie w historii ludzkości, podczas gdy nas, na zewnątrz, trawi chleb i cyrk, łącznie z tym, co nazywa się wyborami. Żyję marzeniem.