Wielka debata na temat Afganistanu w Waszyngtonie nie dotyczy tego, czy potrzeba więcej żołnierzy, ale tego, kim powinni być: Amerykanie czy Afgańczycy – my czy oni. Po spędzeniu czasu w Afganistanie i zobaczeniu, jak się sprawy mają, nie stawiałbym na nich.
Szczerze mówiąc, też bym na Nas nie stawiał. W ciągu ośmiu lat żołnierze amerykańscy wyczerpali swoje powitanie. Już sama ich obecność budzi sprzeciw, ale to już inna historia. To o nich – Afgańczykach – chcę porozmawiać.
Afgańczycy to Afgańczycy. Mają własną historię, własną kulturę, swoje zwyczajowe sposoby myślenia i zachowania, a wszystko to komplikuje współczesne doświadczenie dziesięcioleci wojen, wysiedleń, skrajnej biedy i nieustannej ingerencji obcych rządów, bliskich i dalekich – w tym Stanów Zjednoczonych. był najpotężniejszy i najtrwalszy. Afgańczycy nie myślą i nie zachowują się jak Amerykanie. Jednak Amerykanie u władzy nie chcą pojąć tego niewygodnego punktu.
W upalne lato pojechałem na pola szkoleniowe w pobliżu Kabulu, gdzie poddawani są rekruci armii afgańskiej i szybko stało się jasne, co ginie w tłumaczeniu. Nasi trenerzy, żołnierze Gwardii Narodowej stanu Illinois, wykazali się mistrzostwem. Profesjonaliści i wysoko wykwalifikowani, byli zaangażowani w realizację swojej misji i dobrze ją wykonali. Byli to także duzi, silni, zakamuflowani, w bojowych butach, olbrzymii Amerykanie, których ciała były spuchnięte od kamizelek kuloodpornych i chłostane nożami, pistoletami i Bóg jeden wie czym jeszcze. Każdy Amerykanin mógłby być dumny ze swojego zaangażowania w trudne obowiązki.
W porównaniu z tym Afgańczycy byli wątli: setki małych Dawidów i przetrenowanych amerykańskich Goliatów, którzy ich szkolili. Należy pamiętać: afgańscy rekruci pochodzą ze świata skrajnej biedy. Są niemal jednakowo niedożywione i mają niedowagę. Wiele z nich nie jest większych ode mnie (5 cm i jest szczupłych), a niektóre prawdopodobnie niewiele silniejsze. Podobnie jak ja, wiele z nich ugina się pod ciężarem standardowej marynarki.
Ich amerykańscy trenerzy mówili o „niedoborze siły górnej części ciała” i zalecali pompki, ponieważ ich uczestnicy uginają się pod plecakami wypełnionymi 50-funtowymi sprzętem i amunicją, które mają ze sobą nosić. Cały ten materiał musi wydawać się absurdalny ludziom, których ojcowie i bracia, ubrani jedynie w stare bawełniane koszule i luźne spodnie codziennego użytku i noszący zniszczone rosyjskie karabiny Kałasznikow, pokonali Armię Czerwoną dwie dekady temu. Amerykańscy trenerzy dziwią się, że wolni od ciężkiego sprzętu i mundurów afgańscy żołnierze mogą biegać po górach przez cały dzień – co faktycznie robią partyzanci talibscy ze świetnym skutkiem – ale armia amerykańska jest zdeterminowana wyszkolić ich do innego stylu wojny.
Mimo to nowi rekruci wyruszają na trening w palącym upale w tym kamienistym pustynnym krajobrazie, nosząc pod ciężkimi mundurami eleganckie stroje rozgrzewkowe w kolorze czerwonym, zielonym i czarnym, które mają zachęcić ich do ćwiczeń poza służbą. Amerykańscy trenerzy przyznają, że rekruci regularnie noszą cała kolekcja natychmiast zabierają sprzęt w obawie, że ktoś ukradnie wszystko, co zostało w koszarach, ale dla nich przesadne ubieranie się jest oznaką tego, jak bardzo Afgańczycy kochają wojsko. Moja własna lektura, oparta na obserwacjach życia Afgańczyków podczas lat spędzonych w tym kraju, jest następująca: jest to oznaka tego, jak mało ufają sobie nawzajem lub Amerykanom, którzy dali im odlotowe garnitury. Myślę, że wskazuje to również na coś oczywistego: że ci zubożeni mężczyźni w kraju bez pracy wstąpili do Afgańskiej Armii Narodowej, aby uzyskać to, co mogą z niej wyciągnąć (i zatrzymać lub sprzedać) – i to nie obejmuje demokracji ani chwały.
W toczącej się obecnie w Waszyngtonie debacie politycznej na temat wojny w Afganistanie przewodniczący Senackiej Komisji ds. Sił Zbrojnych Carl Levin chce, aby Afgańczycy bronili swojego kraju. Senator John McCain, czołowy Republikanin w komisji, zgadza się z tym, ale twierdzi, że potrzebna jest jeszcze większa pomoc ze strony jeszcze większej liczby Amerykanów. Wspólna płaszczyzna – święte terytorium, na które poluje prezydent Obama – jest taka, że cokolwiek by się nie wydarzyło, Stany Zjednoczone muszą przyspieszyć szkolenie „afgańskich sił bezpieczeństwa”.
Amerykańscy planiści wojskowi i decydenci już postępują tak, jak gdyby po odpowiednim przeszkoleniu Afgańczyków można było przekształcić w model w zmniejszonej skali, nakręcanych amerykańskich żołnierzy piechoty morskiej. To się nie stanie. Nie teraz. Nie zawsze. Nieważne, ilu naszych przywódców się z tym zgodzi musi się dzieje — i to coraz szybciej.
„Podstawowe szkolenie wojownika”
Kim więc są te siły bezpieczeństwa? Należą do nich Afgańska Armia Narodowa (ANA) i Afgańska Policja Narodowa (ANP). Siły międzynarodowe i prywatni wykonawcy szkolą dla nich obu afgańskich rekrutów od 2001 roku. W rzeczywistości determinacja zachodnich planistów wojskowych w stworzeniu narodowej armii i policji była tak wielka, że wydaje się, że niektórzy przez lata ukrywali raporty Kanadyjczyków żołnierze, którzy świadkiem członkowie afgańskich sił bezpieczeństwa zajmujący się dość powszechną rozrywką, jaką jest sodomia z młodymi chłopcami.
Aktualne szkolenia i mentoring zapewniają Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, Kanada, Rumunia, Polska, Mongolia, Nowa Zelandia i Australia, a także prywatni kontrahenci nastawiony na zysk MPRI, KBR (dawniej oddział Halliburton), Wyspa, Paravant i RONKO.
Niemal osiem lat od rozpoczęcia procesu „mentoringu” funkcjonariusze m.in Raport Centrum Szkolenia Wojskowego w Kabulu że armia liczy obecnie od 88,000 92,000 do 28,800 2011 żołnierzy, w zależności od tego, z kim rozmawiasz; a według „broku informacyjnego” Centrum Szkolenia Wojskowego w Kabulu, w ramach podstawowego kursu szkoleniowego finansowanego i prowadzonego przez Amerykanów, zwanego „Podstawowym szkoleniem wojowników”, co roku kształci się 134,000 200,000 nowych żołnierzy. Obecnie przewidywana „końcowa siła” ANA, która ma zostać osiągnięta w grudniu XNUMX r., wynosi XNUMX XNUMX mężczyzn; ale afgańscy oficerowie powiedzieli mi, że planują liczebność XNUMX XNUMX żołnierzy, podczas gdy… Prasa zachodnia często jako ostateczną liczbę podaje 240,000 XNUMX.
Liczba 400,000 jest często wymieniany jako rzekomy ostateczny limit sił połączonych sił bezpieczeństwa — armię liczącą 240,000 XNUMX żołnierzy oraz policja licząca 160,000 250,000 ludzi. Jednak urzędnicy afgańskiej policji krajowej również mówią o znacznie bardziej zawyżonej liczbie, XNUMX XNUMX, i twierdzą, że 149,000 mężczyzn zostali już przeszkoleni. Szkolenie policji zawsze okazywało się jednak problematyczne, częściowo dlatego, że od początku europejscy sojusznicy zasadniczo nie zgadzali się z administracją Busha co do roli afgańskiej policji. Niemcy rozpoczęły szkolenie tego, co uważały za nieuzbrojoną siłę, która miałaby kierować ruchem, odstraszać przestępczość i utrzymywać porządek obywatelski z korzyścią dla ludności cywilnej. Stany Zjednoczone przejęły władzę w 2003 r., przekazały zadanie prywatnemu, nastawionemu na zysk wykonawcy wojskowemu, DynCorpi przystąpił do tworzenia ciężko uzbrojonych, niezdyscyplinowanych i całkowicie sprzedajnych sił paramilitarnych, którymi Kabulis pogardzał i których obawiali się afgańscy cywile na wsi.
Wbrew temu powszechnemu poglądowi opinii publicznej afgański dowódca ANP zapewnił mnie, że obecnie policja jest szkolona jako policja, a nie jako paramilitarna jednostka pomocnicza ANA. „Ale policja w Afganistanie jest inna” – powiedział, ponieważ policja działa w strefach aktywnych działań wojennych.
Waszyngton wysyła mieszane sygnały na ten temat. Przerzuca odpowiedzialność za ANP na prywatnego wykonawcę, który zatrudnia jako mentorów emerytowanych amerykańskich funkcjonariuszy organów ścigania – żołnierza stanu Kentucky, stróża prawa z hrabstwa Teksas, policjanta z Północnej Karoliny i tak dalej. Jednak decydenci w Waszyngtonie nadal łączą policję z armią jako „afgańskie siły bezpieczeństwa” – najbardziej podstawowym stopniem policji jest „żołnierz” – w wyniku fuzji, która musi mieć wpływ na to, co DynCorp uwzględnia w swoim programie szkolenia. Na obozie szkoleniowym Afgańskiej Policji Narodowej pod Kabulem obserwowałem oddział stażystów, którzy uczyli się (niechętnie), jak reagować na zasadzkę na pełną skalę. Chociaż byli uzbrojeni tylko w czerwone gumowe kałasznikowy, ćwiczenie to wydało mi się bardzo podobne do manewrów wojskowych, których byłem świadkiem na obozie szkoleniowym.
Podobnie jak szkolenie armii, także szkolenie policji zostało przyspieszone kilka miesięcy temu, aby zapewnić „bezpieczeństwo” w okresie poprzedzającym wybory prezydenckie. Mając to na uwadze, mentorzy DynCorp skrócili podstawowy kurs szkolenia policji z ośmiu do trzech, po czym policję wysłano do wiosek w całym kraju, w tym do obszarów kontrolowanych przez talibów. Po wyborach pozostali przy życiu „żołnierze” policji z krótkiego kursu mieli zostać sprowadzeni z powrotem do Kabulu na resztę podstawowego programu szkolenia. Nie ma jeszcze informacji, ilu wróciło.
Musisz się zastanowić, czy jest sens spieszyć się z tym na wpół upieczonym produktem. Jak byś się czuł, gdyby po trzech tygodniach szkolenia policja w Twojej okolicy została wypuszczona na wolność i ciężko uzbrojona? A jak byś się czuł, gdybyś przeszedł trzytygodniowe szkolenie z gumowym pistoletem, a następnie został wysłany z prawdziwym, by bronić swojego kraju?
Szkolenie sił bezpieczeństwa nie jest tanie. Dotychczasowy szacunkowy koszt szkolenia i mentoringu policji od 2001 r. wynosi co najmniej 10 miliardów dolarów. Wszelkie wiarygodne dane dotyczące kosztów szkolenia i mentoringu armii afgańskiej od 2001 r. są tak samo niewidoczne jak sama armia. Ale obecnie USA spędza około 4 miliardów dolarów miesięcznie na operacje wojskowe w Afganistanie.
Niewidzialni ludzie
Co jest do pokazania po tym niezwykle kosztownym szkoleniu? Chociaż w Waszyngtonie mogą mówić o 90,000 XNUMX żołnierzy w Afgańskiej Armii Narodowej nikt nie zgłosił, że faktycznie widział taką armię gdziekolwiek w Afganistanie. Kiedy w lipcu 4,000 amerykańskich żołnierzy piechoty morskiej zostało wysłanych do prowincji Helmand, aby stawić czoła talibom w miejscu uważanym za jeden z jej bastionów, towarzyszyło im jedynie około 600 afgańskich sił bezpieczeństwa, z których część stanowiła policja. Dlaczego, można zapytać, ANA, licząca 90,000 XNUMX osób po ośmiu latach szkolenia i mentoringu, nie poradziła sobie samodzielnie z Helmandem? Nie przedstawiono żadnych wyjaśnień. Oficerowie amerykańscy i NATO często narzekają, że jednostki armii afgańskiej po prostu nie są gotowe do „niezależnego działania”, ale nikt nigdy nie odpowiada na proste pytanie: gdzie one są?
Z mojego wywnioskowanego wniosku wynika, że taka armia po prostu nie istnieje. Może być prawdą, że afgańscy mężczyźni przeszli jakąś wersję „podstawowego szkolenia wojowników” 90,000 2002 lub więcej razy. Kiedy uczyłem w Afganistanie od 2006 do XNUMX roku, znałem mężczyzn, którzy wielokrotnie przechodzili szkolenie ANA, aby dostać obiecanego kałasznikowa i wynagrodzenie. Potem wracali na jakiś czas do domu i często wracali kilka tygodni później, aby ponownie zaciągnąć się pod innym nazwiskiem.
W kraju, w którym 40% mężczyzn jest bezrobotnych, dołączenie do ANA na 10 tygodni to najlepsza gra w mieście. Za każdym razem, gdy mężczyzna w rodzinie wraca do podstawowego szkolenia, zmniejsza to ubóstwo wielu rodzin, ale jest to niepotrzebnie skomplikowany sposób na niezamierzone dostarczenie tak minimalnej pomocy humanitarnej. Niektórzy z tych krążących żołnierzy starzeją się mudżahedini – islamistycznych fundamentalistów, którym Stany Zjednoczone zapłaciły kiedyś za walkę z Sowietami – a wielu z nich to niewątpliwie Talibowie.
Amerykańscy trenerzy uważnie zauważyli fakt, że kiedy żołnierze ANA po podstawowym szkoleniu otrzymywali urlop, aby mogli wrócić do domu z wynagrodzeniem, na ogół nie wracali. Aby udaremnić oszustwa związane z wypłatami wynagrodzeń i zmniejszyć gwałtownie rosnącą liczbę dezercji, opracowano niedawno system przekazów pieniężnych, który umożliwia żołnierzom wysyłanie zarobków do domu bez konieczności opuszczania bazy. Brzmi to jak dobry pomysł, ale jak wiele kosztownych amerykańskich rozwiązań problemów afgańskich, mija się z sednem. Żołnierz chce przelać do domu nie tylko pieniądze, ale także siebie.
Na początku tego roku amerykański program szkoleniowy stał się nieco bardziej przekonujący wraz z wprowadzeniem wyprodukowanej w USA broni, karabinu M-16, który wprowadzono w ciągu ponad czterech miesięcy w celu zastąpienia czcigodnego Kałasznikowa. Nawet amerykańscy trenerzy przyznają, że w Afganistanie Kałasznikow jest właściwie bronią lepszą. Lekki i dokładny, nie wymaga czyszczenia nawet w pyle wysokiej pustyni i każdy mężczyzna i chłopiec już to dobrze zna. Z drugiej strony dziwny i wrażliwy M-16 może być dokładniejszy na nieco większych dystansach, ale tylko wtedy, gdy żołnierz potrafi utrzymać go w czystości, jednocześnie regulując i ponownie ustawiając jego notorycznie czuły celownik. Walczący żołnierze ANA mogą nie przejść pomyślnie tego testu, ale teraz, gdy armia amerykańska hojnie przekazała Afgańczykom swoje stare M-16, może kupić nowe na koszt podatnika, a perspektywa z pewnością uraduje serce każdego producenta broni . (Nawiasem mówiąc, należą się podziękowania Gwardii Narodowej stanu Illinois za ryzykowanie życia, aby umożliwić korporacjom tak wysokie zyski.)
Jeśli chodzi o policję, szkolenia finansowane przez USA oferują podobne drzwi obrotowe. Jednak w Afganistanie bycie policjantem jest o wiele bardziej niebezpieczne niż żołnierzem. Podczas gdy żołnierze na patrolu mogą się wymknąć, policjanci utknięci na swoich posterunkach giną niemal codziennie. Przydzielani w małych ilościach do personelu komisariatów policji w małych miasteczkach lub punktów kontrolnych na autostradach, służą bojownikom talibskim. Jako przedstawiciele obecnie całkowicie zdyskredytowanego rządu prezydenta Hamida Karzaja, nieszczęsna policja staje się wygodnym, symbolicznym celem. Brytyjscy dowódcy w prowincji Helmand szacunkowa że 60% afgańskiej policji bierze narkotyki – i nic dziwnego, dlaczego.
W pasztuńskich prowincjach południowego Afganistanu, gdzie talibowie są silni, rekrutacja mężczyzn do afgańskiej policji narodowej stanowi „problem”, jak powiedział mi dowódca ANP. W związku z tym do utrzymania porządku na terytorium Pasztunów wysyłani są stażyści policji niebędący Pasztunami, pochodzący z Hazara, Tadżykistanu, Uzbekistanu lub innego pochodzenia etnicznego. Równie dobrze mogliby malować cele na czołach. Według doniesień policja, która towarzyszyła amerykańskiej piechoty morskiej w drodze do prowincji Helmand, odmówiła pozostawienia ciężko uzbrojonych mentorów, aby zajęli stanowiska samobójcze w prowincjonalnych wioskach. Część żołnierzy policji i wojska, pytana przez reporterów, twierdziła, że „odwiedza” prowincję Helmand tylko w celach informacyjnych "wakacje."
Dzień szkolenia
W wielu okręgach policja uzupełniła ostatnio swoje niskie pensje i okazała lojalność lokalnym watażkom, wpychając urny wyborcze na prezydenta Karzaja w wyborach prezydenckich. Weźcie pod uwagę to jeszcze jedną wskazówkę – jak ucieczkę tego wielkiego islamistycznego fundamentalisty mudżahedini sponsorowanych przez USA sojuszników o charakterze antyradzieckim Święta wojna XX wieku, którzy obecnie walczą z talibami – że żadna ilość amerykańskich szkoleń, mentoringu ani gotówki nie zadecyduje o tym, o kogo lub o co Afgańczycy będą walczyć, jeśli w ogóle będą walczyć.
Afgańczycy to wojownicy znani na całym świecie, po części dlatego, że mają talent do przeciągania na zwycięską stronę i są gotowi chętnie zmieniać strony, dopóki nie zrobią tego dobrze. Uznając, że Afgańczycy popierają zwycięzcę, amerykańscy stratedzy wojskowi opierają się obecnie na strategii przeciwdziałania powstańcom, która ma na celu „oczyszczenie, utrzymanie i budowanie” – to znaczy utrzymanie się na tyle długo, aby przekonać Afgańczyków. Ale jest już za późno, żeby to zadziałało. Obecnie pozostające w pobliżu wojska amerykańskie coraz bardziej przypominają obcą armię okupacyjną, a dla talibów – cele.
Ostatnio Karen DeYoung zauważyć Washington Post że talibowie regularnie stosują obecnie bardzo wyrafinowane techniki wojskowe – „jakby powstańcy uczęszczali do czegoś na kształt szkoły Rangerów armii amerykańskiej, która uczy żołnierzy, jak walczyć w małych grupach w surowych warunkach”. Oczywiście niektórzy z nich uczestniczyli w sesjach szkoleniowych, które uczą ich walki w „surowych warunkach”, prawdopodobnie raz po raz. Gdybyś był talibem, czy nie zapoznałbyś się ze szkoleniami oferowanymi Afgańczykom po drugiej stronie? I czy nie zrobiłbyś tego więcej niż raz, gdybyś za każdym razem mógł dobrze zarabiać?
Takie szkolenie z pewnością się przyda – tak jak być może przydało się talibskiemu policjantowi, który w zeszłym tygodniu Zetknął się ośmiu innych towarzyszy na swoim posterunku policji w prowincji Kunduz w północnym Afganistanie i przekazał go talibom. Z drugiej strony takie szkolenie może być zabójcze dla amerykańskich trenerów. Weźmy przypadek amerykańskiego trenera, który był postrzelony i ranny w tym samym tygodniu przez jednego ze swoich stażystów. Według doniesień powstał spór, ponieważ trener pił wodę „w obecności miejscowych”, podczas gdy uczestnicy pościli z okazji muzułmańskiego świętego miesiąca Ramazan.
Nawiasem mówiąc, istnieje wiele dowodów na to, że bojownicy talibscy radzą sobie dobrze, walcząc zaciekle i dobrze, bez specjalnego szkolenia ANA i ANP. Dlaczego afgańscy talibowie wydają się tak odważni i skuteczni, podczas gdy afgańska policja narodowa jest tak ponuro skorumpowana, a Afgańska Armia Narodowa to porażka?
Kiedy w lipcu odwiedzałem bazy i poligony, słyszałem, jak niektórzy amerykańscy trenerzy opisywali swoich afgańskich stażystów tymi samymi rasistowskimi określeniami, które kiedyś zastosowano do afrykańskich niewolników w USA: leniwi, nieodpowiedzialni, głupi, dziecinni i tak dalej. Tak w oczach Amerykanów wygląda afgański opór, unikanie i sabotaż. Talibowie walczą o coś, w co wierzą – że ich kraj powinien zostać uwolniony spod obcej okupacji. „Nasi” Afgańczycy próbują sobie poradzić.
Jednak jedna niesamowita rzecz przytrafia się stażystom ANA, którzy wytrzymują całe 10 tygodni podstawowego szkolenia. Ich drobne ciała zaczynają się trochę wypełniać. Zyskują więcej energii i lepszy nastrój — a wszystko dlatego, że po raz pierwszy w życiu mają wystarczającą ilość pożywnego jedzenia.
Niezależnie od lepszego odżywiania – senatorowie Levin, senator McCain – „nasi” Afgańczycy nigdy nie będą walczyć w amerykańskiej sprawie, z amerykańskimi oddziałami lub bez nich, tak jak sobie wyobrażamy, że powinni. Nigdy nie będą walczyć z energią talibów o rząd krajowy, który zainstalowaliśmy wbrew woli Afganistanu, a następnie utworzyliśmy go niedawno, aby ukraść kolejne wybory, a teraz wydaje się, że mamy zamiar ratyfikować jego urząd, pomimo niepodważalnych dowodów rażącego oszustwa. Dlaczego powinni? Nawet jeśli Stanom Zjednoczonym udałoby się pozyskać ich umysły, ich serca nie są w tym zaangażowane.
Jedno małe ostrzeżenie: nie bierz braku bezpieczeństwa afgańskich sił bezpieczeństwa jako argumentu za wysłaniem jeszcze większej liczby żołnierzy amerykańskich do Afganistanu. Agresywni Amerykanie (obecnie 68,000 XNUMX) prawdopodobnie odniosą jeszcze mniejszy sukces niż niechętne siły afgańskie. Afgańczycy chcą pokoju, ale kharadżi (zagraniczne) oddziały (100,000 XNUMX, jeśli uwzględni się sojuszników USA w NATO) niosą śmierć i zniszczenie, gdziekolwiek się pojawią. Zamiast tego pomyśl o tym, co mogłeś wygrać – i nadal mógłbyś wygrać – gdybyś wydał wszystkie te miliardy wojskowe na żywność. A może rolnictwo. Albo służba zdrowia. Albo cywilna grupa zawodowa. Czy teraz jest już na to za późno?
Autorką jest Anna Jones Kabul zimą (Metropolitan, 2006) i często pisze o Afganistanie dla TomDispatch i the Nation. Wojna się nie kończy, kiedy się skończy, jej nowa książka o wpływie wojny na kobiety, ukaże się w przyszłym roku.
[Ten artykuł ukazał się po raz pierwszy w dniu Tomdispatch.com, blog internetowy Nation Institute, który oferuje stały dopływ alternatywnych źródeł, wiadomości i opinii Toma Engelhardta, wieloletniego redaktora działu wydawniczego, Współzałożyciel Projekt Imperium Amerykańskiego, Autor Koniec kultury zwycięstwai redaktor Świat według Tomdispatcha: Ameryka w nowej epoce imperium.]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna