„Coś się tu dzieje, ale nie jest do końca jasne” (Stephen Stills): recenzja Radykalna lewica w Ameryce Łacińskiej: wyzwania i złożoność władzy politycznej w XXI wieku, pod redakcją Steve’a Ellnera (Rowman i Littlefield, 2014) oraz Stworzyliśmy Chaveza: historię ludową rewolucji wenezuelskiej autorstwa George'a Ciccariello-Mahera (Duke University Press, 2013).
Recenzja: Kim Scipes
Bliski Wschód w płomieniach, NATO próbujące rozpocząć III wojnę światową na Ukrainie, podczas gdy gospodarka Unii Europejskiej znajduje się w stagnacji, Afryka rozdarta wojnami na niskim szczeblu i Chiny ponownie w asertywny sposób wkraczające na arenę światową – jest jeden region świata stosunkowo spokojnie: Ameryka Południowa. (Ups, Obama właśnie to zawalił, ogłaszając Wenezuelę „zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego” Stanów Zjednoczonych. Ale nieważne.) Jednak w tym regionie mają miejsce niektóre z najbardziej interesujących i dalekosiężnych zmian na świecie. Te dwie książki stanowią doskonałe wprowadzenie do zrozumienia bieżącego rozwoju sytuacji w regionie.
Radykalna Lewica Ameryki Łacińskiej pod redakcją Steve'a Ellnera to zbiór artykułów analizujących rozwój sytuacji, zwłaszcza w Boliwii, Ekwadorze i Wenezueli. Czy to jest socjalizm, czy jest to antyneoliberalizm, czy jest to socjaldemokracja: co to jest? Według Rogera Burbacha „w Ameryce Łacińskiej dzieje się coś nowego. Hegemonia Stanów Zjednoczonych słabnie, podczas gdy nowy porządek stara się narodzić”. Twierdzi, że jest to dążenie do socjalistycznej utopii.
Ta grupa bardzo doświadczonych latynoamerykanistów dysponuje narzędziami i wiedzą, które pozwalają na niezwykle jasne zrozumienie tego, co się dzieje, i dobrze to przekazują. Różni się to od wysiłków zmierzających do ustanowienia socjalizmu w XX wieku na półkuli, czy to na Kubie, w Chile, czy w Nikaragui. Jest to bardzo złożone i nie ma prostych odpowiedzi. Różni się ono znacznie od tradycyjnego marksistowskiego poglądu na konieczność przywództwa proletariatu przemysłowego i jest bardzo niejednorodne. Oznacza to, że nie ma prostych odpowiedzi.
Jedną z kwestii omawianych w całym tomie jest odrzucenie rozróżnienia między tymi krajami na „dobrą lewicę” i „złą lewicę”, co jest argumentem wysuniętym przez konserwatywnego meksykańskiego intelektualistę Jorge Castañedę. Jest to próba oddzielenia rządów Boliwii, Ekwadoru i Wenezueli od rządów Brazylii i Chile. Po pierwsze, jak pokazano w licznych artykułach w tym zbiorze, jest on zbyt uproszczony, aby zrozumieć, co się dzieje. I jak pokazują różni autorzy, jest to błędne podejście.
Zbiór ten z pewnością podważa pogląd, że istnieje jedno wspólne podejście do tworzenia zmian społecznych w regionie lub że istnieją proste odpowiedzi. Autorzy ci krytycznie przyglądają się swoim krajom i starają się wyjaśnić poruszane zawiłości, jednocześnie przyznając uznanie innowacyjnym inicjatywom i wskazując, gdzie proces zmian jest ograniczony lub ulega krótkotrwałym zmianom. Jak pisze Steve Ellner we wstępie: „Rozdziały tej książki skupiają się na charakterystycznych cechach i wyzwaniach stojących przed latynoską radykalną lewicą u władzy w XXI wieku. Podstawową tezą książki jest to, że przeszkody i zawiłości wynikające z tych doświadczeń różnią się ilościowo i jakościowo od dwudziestowiecznych przypadków rządów lewicowych”.
William I. Robinson w swoim Forward argumentuje, jak ważne jest zrozumienie tego, co dzieje się obecnie w Ameryce Łacińskiej: „Każdy, kto chce zrozumieć perspektywy i złożoność projektów transformacyjnych w epoce globalnego kapitalizmu, będzie musiał przyjrzeć się doświadczenia radykalnej lewicy w Ameryce Łacińskiej XXI wieku”. Mówi o globalnej rewolcie mającej miejsce na całej planecie, ale przyznaje, że „globalna rewolta nie poruszyła jeszcze kwestii władzy politycznej”. Ta słabość jest krytyczna: „Nie ma prawdziwych projektów emancypacyjnych bez zajęcia się kwestią władzy politycznej”. Przypadki omówione w tym tomie – przede wszystkim Wenezuela, Boliwia i Ekwador, ale także Nikaragua, Salwador i Kuba – „choć są grupą heterodoksyjną, to właśnie te kraje, w których lewica sprawuje władzę polityczną lub przynajmniej próbuje przekazać popularny projekt ze strony państwa”. Robinson – sam bardzo doświadczony i wieloletni obserwator w Ameryce Łacińskiej – pisze: „Z polityki nowej radykalnej lewicy w Ameryce Łacińskiej staje się dla mnie jasne, że awangardowość i horyzontalizm to bliźniacze pułapki”, ale następnie wyjaśnia, aby sprzeciwiają się dychotomicznemu myśleniu, w którym problemem jest podejście „albo/albo”, i że powinniśmy podchodzić do niego w sposób „i/ale”. (Ellner w poprzedniej książce Rethinking Venezuelan Politics omówił interakcje zarówno wertykalne – między państwem a społeczeństwem – jak i poziome pomiędzy ruchami i ich interakcjami).
Tom ten jest doskonałym miejscem na rozpoczęcie — a jego dodatkową zaletą jest to, że autorzy wiedzą, że inne przypadki mają miejsce w tym samym czasie, zatem istnieje świadomość porównawcza, która sprawia, że większość tych artykułów jest jeszcze bardziej wartościowa niż tylko bezpośrednio poruszany temat.
Książkę rozpoczynają książki Rogera Burbacha „Turbulent Transitions radykalnej lewicy”, „Krótkie hipotezy o państwie, demokracji i rewolucji w Ameryce Łacińskiej dzisiaj” Diany Raby oraz „Konflikt instytucjonalny i rewolucja boliwariańska: negocjacje wenezuelskie w sprawie wolnego handlu” Marcela Nelsona Obszar Ameryk”, starając się nadać całemu tomowi „Tło teoretyczne, historyczne i międzynarodowe”.
Raby argumentuje znaczenie kontroli państwa, w szczególności rzucając wyzwanie obecnie modnym teoriom autonomistycznym: „państwo – państwo zrewolucjonizowane… jest niezbędne dla każdego prawdziwie transformacyjnego (tj. socjalistycznego) projektu. Tylko państwo rewolucyjne, dysponujące siłą wynikającą z masowego poparcia społecznego, kontroli kluczowych sektorów gospodarki i rewolucyjnych sił zbrojnych, może odzyskać sferę publiczną i zwalczyć globalną tyranię niepohamowanej merkantylizacji i ochrony sfery ekonomii społecznej, sprawiedliwości społecznej i ludu. moc."
Nelson wnosi wkład, który jest bardzo ważny i ma znacznie więcej niż tylko Amerykę Łacińską. Opierając się na teoretycznej pracy Nicosa Polantzasa na temat państwa, Nelson argumentuje, że państwo nie jest rzeczą, na przykład czymś, co można zdobyć, ale polem walki obejmującym wiele różnych relacji i sił. Oznacza to, że samo to, że ktoś zdobędzie stanowisko głowy państwa, nie oznacza, że każda inna część państwa automatycznie ustawi się w szeregu i pójdzie za przywódcą. (Pomaga nam to zrozumieć różnice między postępowymi burmistrzami w USA a na przykład policją.) Co to znaczy, że każdą część aparatu państwowego należy pozyskać dla strony postępowej i nie można zakładać, że każda zmieni się automatycznie po prostu bo ktoś wygrał wybory.
Następnie książka przechodzi do omówienia „Radykalnej lewicy u władzy w Wenezueli, Boliwii i Ekwadorze XXI wieku”. Obejmuje to rozdział Steve'a Ellnera na temat „Różnorodność społeczna i polityczna oraz demokratyczna droga do zmian w Wenezueli”, Federico Fuentesa „„Zły lewicowy rząd” kontra „dobre lewicowe ruchy społeczne”? Twórcze napięcia w procesie zmian w Boliwii” oraz „Rafael Correa i ruchy społeczne w Ekwadorze” Marca Beckera. Oprócz doskonałych dyskusji na temat każdego z tych trzech krajów i ich bieżących zmagań politycznych, jedną z najważniejszych rzeczy przedstawionych w tych sekcjach jest konieczność, aby wybrani postępowi przywódcy nie porzucali ani nie zwracali się przeciwko lewicowym siłom, które objęły władzę – w przypadku przywódcy zostaną zaatakowani przez prawicę, bez sił lewicowych, kto ich będzie bronił? Innymi słowy, choć niedorzecznością jest wierzyć, że między postępowymi wybranymi urzędnikami a postępowymi siłami społecznymi, kiedy „lewica” dotrze do władzy, wszystko będzie już w porządku i spokoju, jest to ważne ostrzeżenie dla postępowych urzędników o konieczności zawsze pamiętania, kim są ich strategiczni sojusznicy.
Następna sekcja to „Wpływy radykalnej lewicy XXI wieku w Nikaragui, Salwadorze i na Kubie”. Obejmuje to artykuł Héctora Perli Jr. i Héctora M. Cruz-Feliciano zatytułowany „Droga dwudziestego pierwszego wieku do socjalizmu w Salwadorze i Nikaragui: zrozumienie pozornych paradoksów”. Następnie następuje bardzo interesujący rozdział zatytułowany „Nowy socjalizm Kuby: różne wizje kształtujące obecne zmiany” autorstwa Camili Piñeiro Harnecker. To ostatnie jest szczególnie interesujące w świetle zmian zachodzących obecnie na Kubie, a Piñeiro Harnecker umiejętnie omawia różne aspekty zakresu myślenia zachodzącego wśród Kubańczyków.
Ostatnia sekcja dotyczy „Gospodarki, społeczeństwa i mediów”. Thomas Purcell pisze w artykule „Ekonomia polityczna społecznych przedsiębiorstw produkcyjnych w Wenezueli”, w którym omawia wysiłki mające na celu zmniejszenie zależności gospodarki Wenezueli od ropy. George Ciccariello-Maher pisze na temat „Momenty konstytucyjne, procesy konstytucyjne: ruchy społeczne i nowa lewica Ameryki Łacińskiej” i stara się „unikać fetyszyzacji władzy konstytucyjnej od dołu lub ukonstytuowanej władzy państwa, skupiając się zamiast tego na dynamicznej wzajemnej zależności między dwa." Następnie następuje artykuł Kevina Younga „The Good, the Bad, and the Benevolent Interventionist: US Press and Intellectual Distortions of the Latin American Left”.
Następnie następuje publikacja redaktora Steve’a Ellnera „Obserwacje końcowe: Radykalna lewica XXI wieku i droga do zmian w Ameryce Łacińskiej”. W ten sposób Ellner podsumowuje zmiany zachodzące – zwłaszcza w Boliwii, Ekwadorze i Wenezueli – zauważając, że ma na nie wpływ „identyfikacja z tradycją i nacjonalizmem Ameryki Łacińskiej, nawet jeśli sposób myślenia jej przywódców jest również zakorzeniony w marksizmie”.
Mając ten szerszy kontekst, jaki zapewnia zbiór Radykalnej Lewicy z Ameryki Łacińskiej, możemy szczegółowo zagłębić się w jeden przypadek, Wenezuelę. W książce We Created Chávez: A People's History of the Venezuelan Revolution George Ciccariello-Maher staje za retoryką – zarówno lewicową, jak i prawicową – próbując zrozumieć rozwój sytuacji w Wenezueli.
Na znaczną część najnowszej historii Wenezueli spojrzano przez pryzmat zmarłego prezydenta Hugo Cháveza. Chávez, postępowy, były przywódca wojskowy, został demokratycznie wybrany na prezydenta w 1998 r. i objął urząd w następnym roku. Ale próba zamachu stanu w kwietniu 2002 r. – podczas której Chávez został usunięty ze stanowiska i przetrzymywany przez prawicowych puczystów do czasu uwolnienia w wyniku buntu mieszkańców Caracas i lojalnych sił zbrojnych – oraz niesamowity film o zamachu stanu w irlandzkim filmie program „Rewolucja nie będzie transmitowana w telewizji” zwrócił uwagę świata na Cháveza.
Wytwórnia filmowa przebywała w Wenezueli, próbując zrozumieć Cháveza i to, co działo się w kraju, a podczas zamachu stanu znalazła się w Pałacu Narodowym „Miraflores” i mimo że nie wiedziała, czy w ogóle przeżyją, nie przestawała pracować kamerami. Pokazanie Chaveza jako bardzo charyzmatycznego i popularnego prezydenta, silnie wspieranego przez biednych i tradycyjnie pozbawionych praw wyborczych w kraju przed zamachem stanu, a następnie pokazanie zamachu stanu od środka Miraflores – a także ukazanie arogancji przywódców zamachu stanu podczas ich krótkiej „momentu” w słońcu” – a następnie powrót Cháveza do Miraflores, film przedstawił światu tego rewolucjonistę.
Chávez nadal robił postępy, przechodząc od ograniczonej do bardziej radykalnej wizji tego, co można zrobić w Wenezueli – opartej na radykalnych ideach popularnej, oddolnej demokracji – ostatecznie w połowie pierwszej dekady XXI wieku przedstawiając koncepcję „socjalizmu XXI wieku” . A jego chęć rzucenia wyzwania Imperium Amerykańskiemu przyniosła mu wielu zwolenników zarówno z zewnątrz, jak i z kraju.
Ciccariello-Maher stara się zrozumieć, co kryje się za Chávezem: jak wyjaśnił jednemu z rozmówców, który zapytał, dlaczego tam był: „Zaczęliśmy rozumieć kolektywy rewolucyjne, które stanowią najbardziej radykalne zaplecze wenezuelskiego Hugo Cháveza, zrozumieć ich wizję polityczną i ich często napięty związek z procesami transformacji politycznej znanymi jako rewolucja boliwariańska”.
Aby zatem zrozumieć tę książkę, musimy przyznać, że nie dotyczy ona Cháveza.
O kim więc jest ta książka? Książka jest o „ludziach”, ale nie o byle kim. Opierając się na pismach argentyńsko-meksykańskiego filozofa wyzwolenia Enrique Dussela, „pueblo w Ameryce Łacińskiej jest zamiast tego kategorią zarówno zerwania, jak i walki, momentem walki, w którym interweniują uciskani w ramach panującego porządku społecznego i ci wykluczeni z niego przekształcić system, w którym represjonowana część społeczności wypowiada się w imieniu i próbuje radykalnie zmienić całość” (podkreślenie w oryginale). Innymi słowy, niezależnie od tego, czy są włączeni do systemu, czy też z niego wykluczeni, autorka koncentruje się na tych, którzy byli uciskani, a którzy przeciwstawili się transformacji systemu: oddaje cześć nie tym, którzy są uciskani, ale tym, którzy wybrali walkę.
Aby to jednak zrozumieć, Ciccariello-Maher przedstawia bardzo wyrafinowane rozumienie wenezuelskiego „procesu”: „celem jest tutaj uniknięcie podwójnych niebezpieczeństw, które nękają współczesne dyskusje na temat rewolucyjnych zmian, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej: tendencji do fetyszyzowania państwa , władza oficjalna i jej instytucje oraz przeciwstawna tendencja do fetyszyzowania antywładzy”.
Ciccariello-Maher opowiada historię – właściwie jest ich wiele – walki ludzi z uciskiem, sięgającą 1958 roku i końca ostatniej dyktatury w Wenezueli. Opowiada o walce partyzanckiej, kiedy ludzie wyruszali na wzgórza i zaułki miast, aby walczyć. Chociaż to się nie udało, ludzie wyciągnęli wnioski z tych doświadczeń, a następnie wrócili do barrios i ponownie nawiązali kontakt z tamtejszymi ludźmi, chociaż niektórzy kontynuowali operacje wojskowe. Przez lata przeżyli straszliwe represje policyjne – represje nie ograniczają się tylko do dyktatur. Mówi o dzielnicy 23 de Enero (23 stycznia) w zachodniej części Caracas i centrum organizacyjnym.
Autor opowiada o ekonomicznej dewaluacji boliwara w 1983 roku. Rząd zwrócił się o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego: „W miarę pogłębiania się kryzysu makroekonomicznego rząd Wenezueli reagował w coraz bardziej rygorystycznych neoliberalnych warunkach Międzynarodowego Funduszu Walutowego i zarówno pod względem zdolności, jak i chęci zapewnienia ludności w okresie swobodnego spadku, kraj stał się prawdziwą beczką ognia oporu”. Rząd odpowiedział na ten opór powszechnymi represjami w porównaniu z represjami ukierunkowanymi, jakie zastosował wobec partyzantów. Ostatecznie jednak „ta szeroka ofensywa przeciwko masom popchnęła mieszkańców dzielnicy w kierunku nowych form organizacyjnych zorientowanych wokół samorządu, eliminacji handlu narkotykami i zbrojnej samoobrony… co pozostaje kluczowe dla rewolucji boliwariańskiej”.
Prowadzi to do sedna wenezuelskiego procesu rewolucyjnego w jego rozwoju, „proceso”. Faktem jest, że rewolucjoniści, jak i prawdopodobnie większość działaczy, nie ufają państwu, a mimo to wspierają Cháveza. Jak można to wyjaśnić? Istnieje także różnica między teraźniejszością a przyszłością: rozróżnienie między Chávezem jako głową państwa a procesem. W pierwszym przypadku Chávez zyskał ich osobiste poparcie, choć niekoniecznie dotyczy to jego otoczenia. Jednak to zaufanie nie jest czekiem in blanco: proces jest ważniejszy niż jednostka. Innymi słowy, kiedy Chávez działa stopniowo, wspierają go; gdy zachowuje się reakcyjnie, rzucają wyzwanie jemu i aparatowi państwowemu w ogóle: drugie stanowisko „zachowuje możliwość zdecydowanego wyjścia poza prezydenta, jeśli wymagają tego warunki”.
Jednak próbując zrozumieć rozwój procesu, Ciccariello-Maher dezorientuje „tradycyjną” historię Cháveza i jego dojścia do władzy: zamiast skupić się na próbie zamachu stanu dokonanej przez Cháveza w 1992 r., a następnie przejść do jego wyboru na prezydenta w Niniejsza relacja skupia się najpierw na „Caracazo”, powstaniu miejskim, którego centrum znajdowało się w Caracas, które wybuchło w lutym 1998 r. Był to czas, „jeden z rzadkich i wybuchowych przypadków, w których siła ludu jawi się jako decydujący aktor, ” i argumentuje, że lata 1989 i 1992 wyrosły z wydarzeń z 1998 r. Ponadto widzi kolejny kluczowy moment, kiedy masy mieszkańców Caracas wyszły ze swoich chat, aby zebrać się w Miraflores i zażądać powrotu Cháveza, unieważniając próbę zamachu stanu, w dniu 1989 kwietnia 13 roku.
A dzięki wsparciu ludzi – jak szybko zrozumiałem podczas krótkiej podróży do Wenezueli w 2006 roku, że Chávez nie miał organizacji, która by zgromadziła tych ludzi, aby poparli prezydenta – Chávez nie tylko sam stał się bardziej radykalny, ale także zintensyfikowało proceso, ale proces ten był w stanie przeciwstawić się sabotażowi gospodarczemu elit na przełomie 2002 i 2003 r., który groził podważeniem wszystkiego, co zostało zrobione. I że proces ten postępuje aż do chwili obecnej.
To właśnie uznanie – że to el pueblo jest sercem procesu rewolucyjnego, a nie wybrany przywódca, nawet nie tak charyzmatyczny jak Hugo Chavez – sprawia, że relacja Ciccariello-Mahera jest tak ważna. Jest to niezwykle inspirująca relacja, która nabrała jeszcze większego znaczenia po śmierci Cháveza w marcu 2013 r.: rozumiejąc rolę zmobilizowanych ludzi w procesie, można byłoby wiedzieć, że proceso nie było zależne od Cháveza i będzie kontynuowane, choć oczywiste jest, że ktokolwiek zastąpi Cháveza, przyspieszy lub przeszkodzi temu procesowi.
Istnieje ograniczenie, które należy skomentować: pomimo doskonałej relacji opracowanej przez autora i wydaje się, że ma ona zastosowanie w wielu dzielnicach otaczających Caracas, po prostu nie da się określić, jak powszechne jest to zjawisko w całym kraju. Niektórzy mogą to uznać za „małe ziemniaki”, ale Wenezuela to coś więcej niż tylko Caracas, stolica, chociaż jest to największe skupisko miejskie. Czy te projekty, tak dobrze wyjaśnione przez Ciccariello-Mahera, są powszechne w całej pozostałej części kraju, a zwłaszcza w innych dużych miastach?
Poruszenie tej kwestii jest istotne, gdyż opozycja w Wenezueli sprzeciwiała się „Chavismo”, ideologii oficjalnie ustanowionej przez Hugo Cháveza i rzucała jej wyzwanie, czasem skuteczniej, czasem mniej, ale wciąż dość konsekwentnie. Opozycja ta jest prowadzona przez członków elit, ale rozciąga się przynajmniej w pewnym stopniu na wyższe szczeble wojska i z pewnością obejmuje studentów, którzy pozostali w tradycyjnym, prywatnym systemie szkolnictwa wyższego – a ponieważ rząd nie był w stanie przezwyciężyć przestępczość lub obalenie interesów handlowych, które często ograniczały towary na półkach sklepów, zyskało pewne poparcie wśród ludzi pracy i biednych. Ponadto wiemy, że rząd Stanów Zjednoczonych od dawna wspiera opozycję, dając jej znacznie większą władzę i potencjał, niż mógłby zdobyć samodzielnie.
Jedną z rzeczy, których nauczył się Chávez i jego sojusznicy, jest potrzeba wykorzystania aparatu państwowego do przekazania władzy w dół, w stronę mas. Projekt rad gmin i wsparcia radykalnego związkowca – szkolenia „zwykłych” ludzi w zakresie podejmowania decyzji i przejmowania władzy nad swoim zbiorowym życiem – jest przedłużeniem procesu. Bazując na tym, co zostało wcześniej zrobione, napawa mnie nadzieją, że opozycję uda się utrzymać na marginesie, a Orła przed wylądowaniem w Wenezueli.
-
Krótko mówiąc, dwa doskonałe tomy, które pomogą nam zrozumieć, co dzieje się w Ameryce Łacińskiej, przy czym najwięcej uwagi poświęcono Ameryce Południowej. Myślę, że są to niezbędne zasoby i myślę, że dają wiele do myślenia tym z nas, którzy są aktywni politycznie – nie tylko na temat rozwoju wydarzeń „tam”, ale także „tutaj”.
Doktor Kim Scipes jest profesorem socjologii na Uniwersytecie Purdue North Central w Westville, IN i wieloletnim działaczem politycznym. Jest także autorem książek KMU: Budowanie autentycznego związku zawodowego na Filipinach, 1980-1994 oraz Tajnej wojny AFL-CIO przeciwko pracownikom z krajów rozwijających się: solidarność czy sabotaż? Obecnie rozpowszechnia wśród wydawców propozycję książki zatytułowanej wstępnie „Straczka klas, biała supremacja i Chicago Proletarians in Steel and Meatpacking, 1933-1955”. Można się z nim skontaktować poprzez jego stronę internetową: http://faculty.pnc.edu/kscipes.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna