Wprowadzenie
Ruch związkowy przeżywa kryzys. Jest to kryzys, którego ilustracją są fakty dotyczące gwałtownego spadku liczby członków oraz spadku siły rokowań zbiorowych i wpływów w sferze politycznej. Jak
Zrozumienie kryzysu związkowego
W przedmowie do niedawnej publikacji długoletni działacz związkowy Dan Gallin wyjaśnia „częściowe prawdy” i „częściowe spostrzeżenia”, które leżą u podstaw teorii, że obecny kryzys w ruchu związkowym rozpoczął się w latach 1980. i 1990. XX wieku wraz z „kryzysem gospodarczym” , społeczne i… polityczne skutki globalizacji”. Twierdzi, że „dzisiejszy kryzys ruchu związkowego jest w rzeczywistości wynikiem większego kryzysu szerzej rozumianego ruchu robotniczego, który rozpoczął się znacznie wcześniej, na długo przed nadejściem globalizacji”.
Gallin argumentuje, że zadowalające zrozumienie obecnego kryzysu musi sięgać co najmniej do powstania faszyzmu w latach trzydziestych XX wieku, kiedy „całe pokolenie działaczy związkowych, najlepszych ludzi, zniknęło w obozach koncentracyjnych, podczas wojny lub nie przybyło wrócił z wygnania.” Po wojnie ruch robotniczy odrodził się „pozornie silny”. Wyjaśnia, że „wszystkie demokratyczne rządy w okresie powojennym
Dotarcie do sedna problemu Gallin wyjaśnia, że „u podstaw utraty władzy i autorytetu [ruchów robotniczych] leży kryzys tożsamości i orientacji”. Łącząc się z globalnym ruchem na rzecz sprawiedliwości, Gallin stwierdza, że „potrzeba chwili stanowi poważne wyzwanie dla globalnego kapitału transnarodowego i ukształtowanego przez niego porządku świata”. Ale słusznie dodaje, że „nie można podjąć takiego wyzwania, jeśli ruch nie odzyska wspólnej tożsamości opartej na alternatywnej wizji społeczeństwa”.
Oczywiście tradycyjną alternatywną wizją propagowaną przez ruch robotniczy był socjalizm, ale jak zauważa Gallin, „socjalizm również przechodzi kryzys, a jest to kryzys znaczenia socjalizmu”. Kontynuuje tę kwestię, doradzając, że „musimy na nowo zdefiniować socjalizm, aby stał się on ponownie rozpoznawalny jako polityka, która jest w naturalny sposób nasza, polityka historycznego ruchu robotniczego – rozpoznawalna i akceptowalna nawet przez tych, którzy odrzucili, nie bez powodu, zniszczone towarów sprzedawanych pod tą etykietą.”
Podsumowując swoją argumentację, Gallin przedstawia wyzwanie stojące przed działaczami ruchu robotniczego na całym świecie –
Ci, którzy opracowują koncepcje… globalnego ruchu na rzecz sprawiedliwości, dążą do odbudowania ruchu robotniczego o wspólnej tożsamości i wspólnych wartościach – a nie o najniższym wspólnym mianowniku, jak to mamy dzisiaj, a ten ruch w obecnej postaci może jedynie stracić. Oprócz najmniejszego wspólnego mianownika potrzebujemy alternatywnego wyjaśnienia świata, alternatywnych celów dla społeczeństwa i programu, jak to osiągnąć, pod którym wszyscy mogliby się podpisać. Nowy międzynarodowy ruch robotniczy, uzbrojony w poczucie szerszej misji społecznej, może stać się rdzeniem globalnego sojuszu obejmującego wszystkie inne ruchy społeczne, które podzielają ten sam program. Taki ruch może zmienić świat. Może to być znowu ruch wyzwolenia ludzkości, który rozpoczął sto pięćdziesiąt lat temu.
Przezwyciężanie kryzysu tożsamości
Na nieszczęście dla klasy robotniczej niewielu ludzi w ruchu robotniczym, ruchu antykapitalistycznym i szerzej rozumianym ruchu na rzecz sprawiedliwości na świecie stanęło na wysokości zadania Gallina. Wydaje się, że kierownictwo ruchu robotniczego zaakceptowało fakt, że socjalizm okazał się złym pomysłem i zaakceptowało doktrynę TINA Margaret Thatchers – "nie ma alternatywy" – uciekanie się do prób wykorzystania jak najlepszych warunków w kapitalizmie. Wydaje się, że stara lewica rewolucyjna nie jest w stanie wyciągnąć żadnych wniosków z lat 20th Century, nadal dogmatycznie utrzymując zwykłe linie, które w naturalny sposób skutkują stagnacją i izolacją. A nowo utworzone Światowe Forum Społeczne wydaje się zadowolić po prostu stwierdzeniem: „inny świat jest możliwy”, nie czując szczególnej potrzeby wyjaśniania, jak mogłaby wyglądać gospodarka tego innego świata.
Ważnym wyjątkiem od tej reguły są prace radykalnych ekonomistów Michaela Alberta i Robina Hahnela. Podejmując wyzwanie Gallina, Albert i Hahnel najpierw zwracają uwagę, że „ponieważ przywódcy sowieccy, chińscy i wschodnioeuropejscy wszyscy nazywali swoje kraje „socjalistycznymi” i ponieważ Henry Kissinger… i „New York Times” wszyscy nazywali je „socjalistycznymi”, a prawie wszyscy zachodni marksiści nazywając je „socjalistycznymi”, kraje te musiały mieć gospodarki ucieleśniające zasady socjalistyczne”. Następnie Albert i Hanhel przedstawiają logiczny wniosek wynikający z tego światopoglądu w następujący sposób: „Kryzys tych gospodarek wskazuje zatem, że wartości socjalistyczne – jedyna alternatywa dla wartości kapitalistycznych – są odrzucane”.
Jednakże dalej podkreślają, że „wartości socjalistyczne – zakładając, że przez to rozumiemy egalitarny i partycypacyjny wartości – nigdy nie charakteryzowały żadnego z tych krajów.” Rozbijając ten standardowy światopogląd, ostrzegają, że „Jeśli nie zdamy sobie z tego sprawy, nie będziemy w stanie zrozumieć korzeni ich obecnego kryzysu ani alternatywnych możliwości”. Pomagając wyjaśnić „orwellowską semantykę Albert i Hahnel cytują światowej sławy intelektualistę Noama Chomsky'ego, który wyjaśnia sytuację w następujący sposób:
„oba główne światowe systemy propagandowe określiły to zniszczenie elementów socjalistycznych jako zwycięstwo socjalizmu. Dla zachodniego kapitalizmu celem jest zniesławienie socjalizmu poprzez kojarzenie go z
Jeśli zatem Związek Radziecki
Albert i Hahnel wywodzą korzenie ekonomii koordynacyjnej z „słabościami marksistowskich ram teoretycznych”, które przejawiały się w rzeczywistości „antyegalitarnych i antypartycypacyjnych nastrojów przywódców rewolucji rosyjskich”. Wzmacniając swoją argumentację, Albert i Hahnel zapożyczają kolejny cytat z Chomsky’ego, który stwierdza, że „szczególnie od 1917 r. marksizm – a ściślej marksizm-leninizm – stał się, jak przewidywał Bakunin, ideologią «nowej klasy» rewolucyjnej inteligencji, która wyzyskuje popularne rewolucyjne walki o przejęcie władzy państwowej…” Chomsky kontynuuje tę kwestię, dodając, że „[nowa klasa] przystąpi do narzucania surowych i autorytarnych rządów w celu zniszczenia instytucji socjalistycznych, tak jak Lenin i Trocki niszczyli rady fabryczne i rady. Zrobią także to, co im może podważyć i zniszczyć ruchy w kierunku autentycznego socjalizmu gdzie indziej, choćby ze względu na zagrożenie ideologiczne”… i konkluduje, że „ten dwutorowy atak ideologiczny, w połączeniu z innymi środkami dostępnymi osobom posiadającym prawdziwą władzę, zadał poważny cios libertariańsko-socjalistycznym prądom które kiedyś miały znaczną witalność…”
Chociaż niewielu socjalistów ma obecnie coś pozytywnego do powiedzenia na temat Stalina, wielu trockistów nadal twierdzi, że przywódcy bolszewiccy zostali zmuszeni do demontażu samorządu robotniczego i wprowadzenia rządów autorytarnych z powodu czynników zewnętrznych, takich jak wojna domowa. Jednakże Albert i Hahnel chętnie zwracają uwagę, że sam Trocki nie zajmował takiego stanowiska, stwierdzając zamiast tego, że:
„Uważam, że gdyby wojna domowa nie ograbiła naszych organów gospodarczych ze wszystkiego, co najsilniejsze, najbardziej niezależne, najbardziej obdarzone inicjatywą, niewątpliwie weszlibyśmy na drogę jednoosobowego zarządzania znacznie wcześniej i znacznie mniej boleśnie”.
Wraz z wieloma innymi Albert i Hahnel dochodzą do wniosku, że tylko ideologicznie ślepi mogą przeoczyć – „Trocki nie przystąpił niechętnie do struktur koordynacyjnych z konieczności wymuszonej wojną domową, jak utrzymują apologeci, ale dlatego, że je wolał”.
W innym artykule Albert i Hahnel pytają: „… co jest złego w pierwotnej wizji socjalistycznej? Dlaczego pracownicy różnych przedsiębiorstw i branż oraz konsumenci w różnych dzielnicach i regionach nie mogą sami koordynować swoich wspólnych wysiłków – świadomie, demokratycznie, sprawiedliwie i wydajnie?" Kontynuują: „Prosta prawda jest taka, że socjalizmu w jego pierwotnej postaci nigdy nie próbowano, ale nie dlatego, że jest niemożliwy”.
Jednak Albert i Hahnel nie pozostają bezkrytyczni wobec pierwotnego socjalizmu – „Wiemy, że komuniści radni, syndykaliści, anarchiści i socjaliści gildii nie zdołali sformułować spójnego, teoretycznego modelu wyjaśniającego, jak taki system mógłby działać”. Dodają dalej, że –
Nasi poprzednicy często dokonywali poruszających porównań zalet libertariańskiej, nierynkowej, socjalistycznej alternatywy w porównaniu z kapitalizmem i autorytarnym planowaniem. Zbyt często jednak nie odpowiadali na trudne pytania dotyczące tego, w jaki sposób zostaną podjęte niezbędne decyzje, dlaczego ich procedury zaowocują spójnym planem lub dlaczego wynik będzie skuteczny.
Zajmując się tymi słabościami pierwotnej wizji socjalistycznej, Albert i Hahnel opracowali następnie nowy model gospodarczy zwany ekonomią partycypacyjną, w skrócie ParEcon.
ParEcon – nowa długoterminowa wizja Ruchu Pracy
W swoim znakomitym eseju – Ekonomia partycypacyjna a samoemancypacja klasy robotniczej – Tom Wetzel stwierdza, że „Ekonomia partycypacyjna jest próbą odpowiedzi na podstawowe pytania, na które musi odpowiedzieć każdy realny program gospodarczy” oraz „próbą prostego określenia struktury ekonomicznej , ramy, które umożliwią ludziom kontrolowanie własnego życia i kontynuowanie życia według własnego uznania, w oparciu o ich emancypację od ucisku klasowego”. (Poniżej znajduje się jedynie krótkie wprowadzenie do ParEcon. Aby zapoznać się z kompleksowym opisem konta, odwiedź stronę https://znetwork.org/znet/topics/parecon)
Rady Pracowników i Konsumentów
Przede wszystkim musimy wiedzieć, jakie są podstawowe instytucje tworzące Ekonomię Partycypacyjną. W tym miejscu Michael Albert wskazuje, że „historycznie rzecz biorąc, kiedy pracownicy i konsumenci próbowali przejąć kontrolę nad własnym życiem, niezmiennie tworzyli w tym celu rady pracowników i konsumentów”. Utworzenie tych nowych instytucji gospodarczych ma wiele możliwych konsekwencji dla systemu gospodarczego jako całości. Może na przykład wyeliminować własność prywatną i zinstytucjonalizować samorządność. Tak właśnie jest w przypadku Gospodarki Partycypacyjnej.
Własność?
W ParEconie zniknęła prywatna własność instytucji gospodarczych. Rady pracowników i konsumentów „… po prostu usunęłyby własność środków produkcji ze względów ekonomicznych. Własność w postaci środków produkcji stałaby się niczym”. Dzieje się tak, ponieważ „historycznie rzecz biorąc, posiadanie tych środków przez kilku członków społeczeństwa środków produkcji, decydowania o ich wykorzystaniu oraz dysponowania wytworzoną przez siebie produkcją i dochodami, oznaczało, że ta uprzywilejowana grupa zawsze miała więcej bogactwa, większe dochody i większą siłę ekonomiczną niż inne osoby w społeczeństwie”.
Zatem, aby przezwyciężyć tę historyczną niesprawiedliwość, w gospodarce partycypacyjnej „nikt nie jest właścicielem środków produkcji, z których wynikają jakiekolwiek prawa, obowiązki, bogactwo lub dochody inne niż to, na co gwarantuje reszta gospodarki” niego lub ją.” Oraz „Nikt nie ma majątku, dochodów ani wpływów ekonomicznych innych niż te, które posiada ktoś inny ze względu na inną własność środków produkcji”
Samozarządzanie
Co należy rozumieć przez samozarządzanie? Tom Wetzel ładnie uchwycił esencję w następujący sposób:
„Wszyscy mamy zdolność przewidywania możliwych kierunków działań w przyszłości, wymyślania kroków prowadzących do realizacji naszych celów, rozwijania umiejętności wykonywania działań niezbędnych do realizacji naszych celów, tworzenia planów działania i ich realizacji pod naszą własną kontrolą. To jest samozarządzanie.”
To wiara w takie uczucia leży u podstaw zaangażowania narodów, przeszłych i obecnych, w walkę z uciskiem klasy kapitalistów i koordynatorów oraz o wolność gospodarczą poprzez samorządność pracowniczą. Jednakże deklarowanie tak ładnie brzmiących nastrojów nie gwarantuje wolności od ucisku klasowego. Jak już zauważono – „To prawda, musimy opowiadać się za pięknymi wartościami, ale musimy także opowiadać się za zestawem instytucji, które mogą urzeczywistnić nasze wartości bez uszczerbku dla sukcesu gospodarczego”.
Zanim przejdę do opisu takich instytucji, chciałbym pokrótce poruszyć kwestię samorządności i sukcesu gospodarczego. Wiele osób postrzega samozarządzanie jako „kompromisowanie sukcesu gospodarczego”. Wiele osób postrzega korzyści wynikające z samorządności jako rodzaj kompromisu z efektywnością ekonomiczną. Ale jak zauważa Robin Hahnel –
Istnieje obszerna literatura dokumentująca zalety zarządzania pracownikami. Dowody są przytłaczające, że ludzie, którzy mają coś do powiedzenia i mają udział w tym, jak pracują, nie tylko uważają pracę za przyjemniejszą, ale są także bardziej produktywni i wydajni”.
Zatem w tym momencie widzimy, że podstawowe instytucje tworzące Ekonomię Partycypacyjną są mniej więcej takie same, jak te, które przewidywali i na których kierowali się w przeszłości „autentyczni socjaliści”, o których wspominaliśmy wcześniej. Albert zwraca jednak również uwagę, że „w ParEconie, chociaż rady pracowników i konsumentów są zasadniczo podobne do tych, które w przeszłości pojawiały się w wyniku walk w przeszłości, istnieje dodatkowe zaangażowanie w samorządność”. Jak zobaczymy, to dodatkowe zaangażowanie w samorządność działa również jako instytucjonalna bariera dla dominacji klasy koordynatorów w dzisiejszych walkach antykapitalistycznych i w społeczeństwie postkapitalistycznym.
Proporcjonalna władza decyzyjna
W partycypacyjnym systemie gospodarczym „Każdy może ubiegać się o członkostwo w wybranej przez siebie radzie lub utworzyć nową radę pracowniczą, z kim chce”. Jednakże, gdy członek rady zostanie członkiem rady, głos nie każdego musi mieć taką samą wagę przy każdym podejmowaniu decyzji. Zamiast tego „Każda osoba będzie miała taki poziom wpływu, który nie będzie naruszał praw innych osób do posiadania tego samego poziomu wpływu. Wszyscy będziemy wpływać na decyzje proporcjonalnie do tego, jak one na nas wpływają”
Widzimy więc, że samorządność w gospodarce partycypacyjnej nabiera specyficznej cechy, w której każda jednostka ma uprawnienia na odpowiednim poziomie. Nikt nie ma większego lub mniejszego wpływu na decyzję, niż powinien, a wszyscy mogą wnieść sprawiedliwy wkład w proces decyzyjny.
Zrównoważone kompleksy zawodowe
Wszystkie systemy gospodarcze potrzebują ludzi do wykonywania pracy, a wszystkie miejsca pracy mają tendencję do organizowania tej pracy w dobrze określone pakiety zadań, które powszechnie nazywamy „pracami”. Jednakże różne systemy gospodarcze organizują miejsca pracy na różne sposoby.
Na przykład w społeczeństwie klasowym zadania składające się na różne stanowiska pracy będą zorganizowane w taki sposób, aby zachować strukturę hierarchiczną. Konkretnie oznacza to, że osoby znajdujące się na szczycie hierarchii (klasa koordynatorów) będą miały stanowiska składające się z zadań wzmacniających, podczas gdy osoby znajdujące się na dole hierarchii (klasa robotnicza) będą miały stanowiska składające się z zadań osłabiających pozycję. .
Takie podejście do konceptualizacji i organizacji pracy w miejscu pracy jest czasami określane jako „korporacyjny podział pracy”. Korporacyjny podział pracy jest cechą instytucjonalną występującą zarówno w gospodarce kapitalistycznej, jak i w gospodarce koordynacyjnej, i jest to cecha instytucjonalna, która systematycznie utrzymuje hierarchię w miejscu pracy, jednocześnie podważając samorządność. Sprawa staje się jasna, gdy pytamy – „Jeśli chcemy, aby każdy miał równe szanse uczestniczenia w podejmowaniu decyzji gospodarczych – jeśli chcemy zapewnić, że formalny prawo do udziału przekłada się na skuteczny prawo do uczestnictwa – czy nie wymaga to równoważenia pracy w celu wzmocnienia pozycji?”
Dlatego odrzucamy korporacyjny podział pracy jako niezgodny z samorządnością i „Staramy się rozszerzyć spostrzeżenia Williama Morrisa, znanego dziewiętnastowiecznego artysty i autora słów, który zauważył, że w lepszej przyszłości nie będziemy mogli mieć taki sam podział pracy jak obecnie.” Ale jaka jest alternatywa? „Zamiast łączyć zadania w taki sposób, aby niektóre zawody dawały dużą siłę, a inne okropnie ogłupiające, niektóre zawody przekazują wiedzę i autorytet, podczas gdy inne jedynie ogłupianie i posłuszeństwo, a osoby wykonujące niektóre prace rządzą jako klasa koordynatorów, zdobywając dla siebie większe dochody i wpływy podczas gdy ci, którzy wykonują bardziej niewdzięczną pracę, są posłuszni jak tradycyjna klasa robotnicza, podporządkowana pod względem wpływów i dochodów – ParEcon twierdzi, że uczyńmy każdy zawód porównywalnym do wszystkich innych pod względem jakości życia, a co ważniejsze, pod względem wzmocnienia pozycji… Od korporacyjnego podziału pracy, który chroni klasę koordynatorów ponad pracownikami, przechodzimy do bezklasowego podziału pracy, który podnosi wszystkich pracowników do ich najpełniejszego potencjału”.
Stworzenie bezklasowego podziału pracy osiąga się poprzez zastąpienie starego korporacyjnego podziału pracy nową cechą instytucjonalną zwaną „zrównoważonymi kompleksami pracy”. Jak zauważył Tom Wetzel, oznaczałoby to, że „miejsca pracy będą systematycznie przeprojektowywane w całej gospodarce… my natomiast projektujemy na nowo miejsca pracy w taki sposób, aby znajdowały się w równowadze pomiędzy umiejętnościami i pracą projektową z jednej strony a wykonywaniem praca fizyczna jest mniej pożądaną lub mniej wzmacniającą pracą”. Co istotne, dodaje, że „Systematycznie zmieniamy także system edukacji, aby demokratyzować dostęp do wiedzy specjalistycznej i informacji oraz szkoleń, integrujemy to z samym systemem produkcji”.
Planowanie partycypacyjne
Oprócz przeprojektowania miejsc pracy, aby ułatwić znaczące samozarządzanie, musimy także zlikwidować rynki jako sposób alokacji towarów i usług. Dzieje się tak dlatego, że podobnie jak korporacyjny podział pracy, rynki niszczą samorządność – „Dzieje się tak nie tylko z powodu dysproporcji w zamożności przekładających się na rozbieżną władzę, ale także dlatego, że konkurencja rynkowa zmusza nawet zakłady pracy z siedzibą w samorządach do cięcia kosztów i poszukiwania udziału w rynku niezależnie od następujące konsekwencje.” Ekonomiści neoklasyczni twierdzą, że rynki są najsprawiedliwszym i najskuteczniejszym sposobem alokacji towarów i usług, ale jak powiedział Tom Wetzel – „to zwykła propaganda; rynek jest w rzeczywistości systemem alokacji zasobów przez nagą siłę gospodarczą”. Na krótkich rynkach zmusza się ludzi do konkurowania nawet wtedy, gdy chcą współpracować – co skutkuje antyspołeczną działalnością gospodarczą.
Tradycyjną lewicową alternatywą dla rynków jest centralne planowanie. Ale jak zauważył Robin Hahnel, „chociaż fatalną wadą kapitalizmu jest jego aspołeczne nastawienie, fatalną wadą centralnego planowania jest jego antydemokratyczne nastawienie”. Zwolennicy postrzegają centralne planowanie jako ważny element demokratycznej i bezklasowej gospodarki. Ponieważ jednak ta niewielka mniejszość planistów w centrum (klasa koordynatorów) monopolizuje i kontroluje ważne informacje, poziom powszechnego i znaczącego udziału w podejmowaniu decyzji jest wysoce wątpliwy. Jasne jest jednak, że z powodu koncentracji informacji i władzy w centrum (wynikającej z ciągłego stosowania korporacyjnego podziału pracy) centralne planowanie nigdy nie może doprowadzić do gospodarki bezklasowej i jest instytucjonalnie przeciwne samorządności pracowników i konsumentów .
Jako alternatywę zarówno dla rynku, jak i centralnego planowania, zwolennicy ekonomii partycypacyjnej proponują system alokacji zwany „planowaniem partycypacyjnym”. „Mówimy, że alternatywą jest bezpośrednie utworzenie planu przez całą populację” oraz że „system edukacji i dostępność informacji powinny to ułatwić”.
Na pierwszy rzut oka planowanie partycypacyjne może brzmieć jak koszmar – niekończące się spotkania na dużą skalę skutkujące chaosem i stagnacją. Jednak, jak zauważył Robin Hahnel – „Wiele z zalecanych przez nas procedur motywowanych było właśnie tym, aby uniknąć pułapek wynikających z naiwnego złudzenia, że «ludzie» mogą podejmować wszystkie decyzje gospodarcze, które ich dotyczą, podczas «jednego wielkiego spotkania»”.
Jak się okazuje, podstawowa procedura planowania jest koncepcyjnie dość prosta. Uczestnikami procedury planowania są rady i federacje pracowników, rady i federacje konsumentów oraz Rada ds. Ułatwień Iteracji („IFB – grupa pracowników, która dostarcza informacji uczestnikom planowania partycypacyjnego dla każdej iteracji lub rundy planowania proces"). Te instytucje gospodarcze współdziałają w ramach procedury planowania, którą można podzielić na następujące 4 etapy:
„IFB ogłasza tak zwane „ceny orientacyjne” („ceny wskazujące koszty społeczne i korzyści związane z użytkowaniem towarów i usług”) za wszystkie towary i usługi końcowe, dobra kapitałowe, zasoby naturalne i kategorie pracy”.
„Rady i federacje konsumentów odpowiadają propozycjami konsumpcji. Rady i federacje pracowników odpowiadają propozycjami produkcji”.
„Następnie IFB oblicza nadwyżkę popytu lub podaży na każde końcowe dobro i usługę, dobro kapitałowe, zasób naturalny i kategorię pracy, a następnie dostosowuje orientacyjną cenę danego dobra w górę lub w dół w świetle nadwyżki popytu lub podaży. "
4. „Stosując nowe ceny orientacyjne, rady i federacje konsumentów i pracowników weryfikują i ponownie przedkładają swoje propozycje”.
„Proces planowania [który jest częścią kompleksu zrównoważonej pracy każdego człowieka] trwa do momentu, gdy nie będzie już nadmiernego popytu na jakiekolwiek towary i kategorie pracy, jakiekolwiek podstawowe nakłady lub jakikolwiek kapitał, innymi słowy, dopóki nie zostanie osiągnięty wykonalny plan .”
Zapłata za trud i poświęcenie
Jak już widzieliśmy, w gospodarce partycypacyjnej nie istnieje już prywatna własność instytucji gospodarczych. Oznacza to, że nie można już nagradzać ludzi za samo posiadanie miejsca pracy. Jednakże usunięcie tych niesprawiedliwych kryteriów wynagrodzeń prowadzi nas do pytania – jakimi alternatywnymi kryteriami nagradzamy ludzi w gospodarce partycypacyjnej?
Albert i Hahnel proponują tutaj wysiłek i poświęcenie jako moralnie uzasadnione kryteria wynagrodzenia –
„Jeśli pracujesz dłużej i robisz to efektywnie, masz prawo do większej ilości produktu społecznego. Jeśli pracujesz intensywniej, do celów społecznie użytecznych, znowu masz prawo do większego produktu społecznego. Jeśli pracujesz w bardziej uciążliwym lub zadania niebezpieczne lub nudne, ale nadal uzasadnione społecznie, znowu masz prawo do bardziej społecznego produktu”.
Tradycyjnie lewica proponowała „każdemu według jego potrzeb” jako maksymę dotyczącą nagradzania ludzi za podjętą pracę. Jednak Albert i Hahnel uważają, że maksyma ta ma więcej wspólnego ze współczuciem i człowieczeństwem niż ze sprawiedliwością ekonomiczną –
„Chociaż uważam, że sprawiedliwość wymaga wynagradzania ludzi stosownie do poniesionego przez nich poświęcenia, wydaje mi się, że to nasze człowieczeństwo zmusza nas do niesienia pomocy potrzebującym”.
Zatem gospodarka partycypacyjna byłaby współczująca w tym sensie, że zapewniałaby pomoc potrzebującym, ale byłaby sprawiedliwa w tym sensie, że wynagradza pracę opartą na wysiłku i poświęceniu.
Organizacja na rzecz Rewitalizacji
Pomimo swojej atrakcyjności jako nowej długoterminowej wizji ruchu robotniczego, ParEcon może wydawać się milion mil od rzeczywistości, z którą borykają się działacze związkowi w ich codziennej walce o godziwe warunki pracy. Nawet dla najbardziej zaangażowanych działaczy związkowych, całkowicie przekonanych do ParEconu, przepaść pomiędzy globalnym kapitalizmem a międzynarodową ekonomią partycypacyjną może wydawać się nie do pokonania. Jak skomentował Robin Hahnel: „Gdybym dał pięciocentówkę za każdą osobę, która powiedziała mi, jak bardzo podoba jej się ten pomysł, ale nie wyobraża sobie sposobu, jak dotrzeć tam, gdzie jesteśmy dzisiaj, byłbym już na emeryturze”.
Rozwiązując ten problem, Albert i Hahnel przedstawili szereg sugestii dotyczących tego, co może obejmować program na „dziś”, a który ma na celu skierowanie nas w stronę gospodarki partycypacyjnej „jutro”. Na przykład Michael Albert wyjaśnia, że „walka o wyższe płace nie będzie celem samym w sobie – ale będzie miała na celu podniesienie świadomości społecznej na temat zasadności i wykonalności późniejszego ustanowienia systemu wynagradzania za wysiłek i poświęcenie. Będzie dążyć do osiągnięcia wyższych płace teraz, a także informować i wzbogacać środki i pragnienia zdobycia pełnego kapitału później”. Albo jak „walka o lepsze warunki pracy nie będzie celem samym w sobie, ale będzie miała na celu podniesienie świadomości społecznej na temat zasadności i wykonalności późniejszego tworzenia zrównoważonych kompleksów stanowisk pracy. Może poszukiwać nowych form odpowiedzialności, transferu informacji, podziału pracy, wszyscy zmierzają w stronę bezklasowej organizacji miejsca pracy”.
Są to przykłady tego, co Albert nazywa „niereformistycznymi walkami o reformy”, co oznacza, że działacze związkowi organizujący się na rzecz nowej gospodarki „nie będą zakładać, że istniejące definiujące cechy społeczne będą trwać wiecznie, ale będą szukać reform, które poprawią obecne życie ludzi, ponieważ częścią procesu całkowitego zastąpienia tych cech definiujących w przyszłości.”
Michael Albert zaproponował nawet partycypacyjny program gospodarczy, który obejmuje odważny zestaw żądań mających na celu „zaspokojenie bieżących potrzeb ludzi”, „pobudzanie do podnoszenia świadomości parecon”, „umacnianie ludzi do poszukiwania jeszcze większych korzyści” i „mobilizowanie ludzi do wygrywania” szukał zysków i jednocześnie rozwijał obejmujący szerszy program, którego jest częścią”. Żądania obejmują „skrócenie czasu pracy o jedną czwartą dla wszystkich oraz równoległy spadek o jedną czwartą wynagrodzeń i dochodów z premii dla osób o najwyższych dochodach w społeczeństwie” oraz „brak zmian w całkowitych dochodach średniej połowy społeczeństwa oraz podniesienie o jedną czwartą całkowitego dochodu z wynagrodzeń dla najniższej ćwiartki społeczeństwa”.
Zanim jednak to wszystko będzie mogło nastąpić, związki zawodowe muszą stać się wewnętrznie bardziej demokratyczne. Robin Hahnel napisał, że – „… zamiast pozostawać w tyle za całym społeczeństwem w budowaniu kultury demokracji uczestniczącej, zamiast naśladować hierarchiczne, autorytarne praktyki swoich korporacyjnych wrogów, związki zawodowe muszą szukać sposobów symulowania uczestnictwa swoich członków. Hahnel kontynuuje, ostrzegając, że „… tak długo, jak zakorzenieni przywódcy związkowi będą dyktować politykę i decydować, kiedy one uzna za wygodne zmobilizowanie członków do poparcia ich kampanii, uczestnictwo członków będzie w dalszym ciągu zanikać, a związki zawodowe będą w dalszym ciągu tracić na znaczeniu w życiu kurczącej się mniejszości […] pracowników będących członkami związku”.
Wnioski
Opierając się na spostrzeżeniach niewielkiej liczby myślicieli radykalnie postępowych, argumentowałem, że obecny kryzys związkowy jest zasadniczo kryzysem tożsamości. Jednakże, jak widzieliśmy, jest to kryzys będący wynikiem wywołanego propagandą niejasnego myślenia o znaczeniu socjalizmu i jego krótkiej historii. Widzieliśmy, że to, co przez cały XX wiek nazywano socjalizmem, bardziej właściwie można nazwać ekonomią koordynatorów. Zrozumienie tego pomaga nam zdać sobie sprawę, że upadek systemów „socjalistycznych” w latach 20. i 1980. nie odzwierciedla ważności autentycznego socjalizmu jako alternatywy dla kapitalizmu.
Wracając do tradycji autentycznego socjalizmu i opierając się na niej, ruch robotniczy ma teraz do rozważenia nowy model gospodarczy zwany ekonomią partycypacyjną. Przedstawiłem podstawowe cechy instytucjonalne ParEcon i odniosłem się do niektórych strategicznych obaw związanych z transformacją gospodarczą. Poruszyliśmy także kwestię wstępnych prac nad reformami wewnętrznymi, które uczynią ze związków zawodowych awangardę demokracji uczestniczącej w społeczeństwie, zanim zacznie się prawdziwe dzieło rewitalizacji.
Aby tak się stało, konieczne będzie najpierw utworzenie pewnego rodzaju obiektu sieciowego dla działaczy związkowych zainteresowanych rozwojem projektów mających na celu promowanie demokracji uczestniczącej w ruchu związkowym i ekonomii uczestniczącej w miejscu pracy (na przykład taki placówki przejdź do zakładki „Projekt Partycypacyjnego Ruchu Związków Zawodowych” na stronie „Projekty” pod adresem http://www.ppsuk.org.uk)
Łącznie ta wiedza, wizja i strategia stanowią podstawowe ramy organizacyjne dla rewitalizacji związków zawodowych. Oznacza całkowitą zmianę kierunku ruchu związkowego – zmianę, która nastąpi jedynie w wyniku znacznej presji i poważnego zorganizowania. Nie jest to w żadnym wypadku program kompletny. Wymaga to wielu dalszych dyskusji. Jednak podstawowy kierunek już istnieje i dyskusje mogą teraz toczyć się w realiach organizowania, a nie w abstrakcji teorii.
Referencje:
Przyszłość zorganizowanej pracy (Gallin)
Patrząc w przyszłość – ekonomia uczestnicząca w XXI wieku (Albert i Hahnel)
Socjalizm taki, jaki zawsze miał być (Albert i Hahnel)
Urzeczywistnienie nadziei (Albert)
ParEcon-Życie po kapitalizmie (Albert)
Libcom czy Parecon? (Wetzel)
Urzeczywistnienie nadziei (Albert)
Sprawiedliwość gospodarcza i demokracja (Hahnel)
Urzeczywistnienie nadziei (Albert)
Sprawiedliwość gospodarcza i demokracja (Hahnel)
Urzeczywistnienie nadziei (Albert)
Sprawiedliwość gospodarcza i demokracja (Hahnel)
Urzeczywistnienie nadziei (Albert)
Ekonomia uczestnicząca i samoemancypacja klasy robotniczej (Wetzel)
Urzeczywistnienie nadziei (Albert)
Ekonomia uczestnicząca i samoemancypacja klasy robotniczej (Wetzel)
Sprawiedliwość gospodarcza i demokracja (Hahnel)
Ekonomia uczestnicząca i samoemancypacja klasy robotniczej (Wetzel)
Patrząc w przyszłość – ekonomia uczestnicząca w XXI wieku (Albert i Hahnel)
Sprawiedliwość gospodarcza i demokracja (Hahnel)
Patrząc w przyszłość – ekonomia uczestnicząca w XXI wieku (Albert i Hahnel)
Urzeczywistnienie nadziei (Albert)
Sprawiedliwość gospodarcza i demokracja (Hahnel)
Sprawiedliwość gospodarcza i demokracja (Hahnel)
Urzeczywistnienie nadziei (Albert)
Moving Forward – Program na rzecz Gospodarki Partycypacyjnej (Albert)
Sprawiedliwość gospodarcza i demokracja (Hahnel)
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna