Czy to możliwe zdarza się tutaj?
To pytanie krąży teraz, gdy Donald Trump, natywista, podburzający motłoch ksenofob i miliarder, grozi zdobyciem nominacji Republikanów na prezydenta Stanów Zjednoczonych – a jest to pytanie, które nie jest zadawane tylko przez lewicę. Został podniesiony przez a New York Times redakcyjny, w którym utrzymywano, że Trump doprowadził Partię Republikańską „na skraj faszyzmu” oraz przez republikanów, począwszy od neokonserwatywnego eksperta Maxa Boota po centrowego byłego gubernatora Wirginii Jima Gilmore’a. Konserwatywny Czasy felietonista Ross Douthat był dość typowy w artykule zatytułowanym „Czy Donald Trump jest faszystą?Chociaż przyznał, że Donald może nie być Adolfem Hitlerem ani Benito Mussolinim, dodał: „Wydaje się uczciwe stwierdzenie, że w spektrum politycznym jest mu bliżej strefy „protofaszystowskiej” niż przeciętny amerykański konserwatysta lub jego niedawni poprzednicy w prawicowym populizmie”.
Do figurek od komiksu Louisa CK do prawicowego komentatora Glenna Becka, dokonywanie bezpośrednich porównań Hitlera do Trumpa stało się obecnie modą. Muszę jednak przyznać, że określenie „protofaszystowskie” brzmi dla mnie całkiem trafnie. Z pewnością dojście do władzy Trumpa zwróciło na to uwagę wielu wyborców – pytanie brzmi, czy potentat na rynku nieruchomości (który ostatnio jeszcze bardziej zamieszał, retweeting cytat włoskiego faszystowskiego dyktatora Benito Mussoliniego) mógłby sklecić wystarczającą koalicję nacjonalistów, Angry White Men, „słabo wyedukowany” zwolennicy klasy robotniczej, niezadowolona prawica religijna, islamofobowie, nękający imigrantów i inni, którzy wezmą symboliczne widły w listopadowym marszu do zwycięstwa.
Jeśli rzeczywiście Trump jest zwykłym „protofaszystą”, to jakie, jeśli w ogóle, składniki są nadal potrzebne do wyłonienia się autentycznego amerykańskiego ruchu faszystowskiego XXI wieku? Zastanawiając się nad tym pytaniem, przeczytałem niedawno książkę Richarda J. Evansa pt. Nadejście Trzeciej Rzeszy. Obejmuje okres od 1871 do 1933 roku i opisuje w niezwykle bolesnych szczegółach rozwój i rozwój partii nazistowskiej. Jeśli zdecydujesz się przeczytać tę książkę, spróbuj zrobić to samo, co ja: w dwóch kolumnach wypisz w swojej głowie listę podobieństw i różnic między dzisiejszymi Stanami Zjednoczonymi a Niemcami weimarskimi w latach dwudziestych i wczesnych trzydziestych XX wieku.
W tym nerwowym momencie w Ameryce podobieństwa oczywiście rzucają się w oczy. Tak jak Trump wielokrotnie obiecuje przywrócenie amerykańskiej wielkości, tak Hitler obiecał pomścić upokorzenie Niemiec podczas I wojny światowej. Trump nalegał, aby jego zwolennicy, zwłaszcza biała klasa robotnicza, aby za swoje problemy obwiniali meksykańskich imigrantów i muzułmanów, tak Hitler wywołał anty- Napar semicki. Podczas gdy Trump – jak na ironię, jak na miliardera – atakuje Wall Street i korporacyjnych lobbystów za manipulowanie gospodarką i robienie z polityków marionetek, tak Hitler poskarżył się Wall Street i londyńskiemu City oraz ich lokalnym sojusznikom w Niemczech za obciążanie jego kraju z ogromnym długiem odszkodowawczym narzuconym po I wojnie światowej na mocy traktatu wersalskiego i za wspieranie nieudolnych centroprawicowych partii Republiki Weimarskiej. (Pomyśl o dzisiejszej Partii Republikańskiej). Podobnie jak w przypadku komentarzy Trumpa dotyczących Chin i jego gróźb zamordowania krewnych islamistycznych terrorystów podczas przejmowania irackich rezerw ropy naftowej, Hitler również odwoływał się do atawistycznego, lekkomyślnego rodzaju ultranacjonalizmu.
Towarzystwo Drugiej Poprawki
Ale nie zapominaj o różnicach, które są nie mniej oczywiste. Stany Zjednoczone mają długą tradycję demokratycznego republikanizmu, której nie miały Niemcy w latach dwudziestych XX wieku. Gospodarka ostatniego superpotęgi na świecie, która w 1920 roku pogrążyła się w niemal depresji, jest nieporównywalnie zbyt silna, aby można ją było umieścić w tej samej kategorii, co nękana hiperinflacją niemiecka tamtej epoki.
Istnieje jednak inna różnica między Donaldem Trumpem z 2016 r. a Adolfem Hitlerem z 1921 r. (kiedy objął kierownictwo raczkującej Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej), która przyćmiewa resztę. Hitler od początku miał poparcie brutalnego, bandyckiego zbrojnego skrzydła paramilitarnego, osławionego Sturmabteilung (SA), Oddział Szturmowy (lub szturmowcy). SA, znana również jako Brązowe Koszule, często stosowała przemoc wobec swoich przeciwników na ulicach niemieckich miast, a sama jej obecność zastraszała Niemców ze wszystkich stron spektrum politycznego.
I to dało mi do myślenia. Czy byłoby możliwe, aby Donald Trump lub inna postać podobna do Trumpa zbudowała własne uzbrojone grono zwolenników? Co przerażające, odpowiedź brzmi z pewnością: tak. A może nawet nie będzie to takie trudne.
Wytrzymaj ze mną chwilę. W 2010 roku w Aleksandrii w Wirginii radykalni zwolennicy prawa do noszenia broni zawartego w Drugiej Poprawce, wspierani przez rażące przepisy Wirginii dotyczące zakazu noszenia broni, zorganizowali wiec w sprawie przywrócenia konstytucji w parku Fort Hunt nad rzeką Potomac — i przyszedł uzbrojony. Nawiasem mówiąc, wydarzenie to zaplanowano na 19 kwietnia, w rocznicę zamachu bombowego dokonanego przez Timothy'ego McVeigha na budynek federalny w Oklahoma City w 1995 roku. Mieszkałem wówczas mniej więcej milę od tego parku i wyczuwalne było połączenie strachu, złości i wstrętu, że taka demonstracja polityczna z pokazem broni mogła odbyć się w wirtualnym cieniu Kapitolu.
Co prawda tylko ok 50 uzbrojonych ludzi wzięło udział, chociaż 2,000 innych wzięło udział w nieuzbrojonym, równoległym wiecu w Waszyngtonie, gdzie noszenie broni jest zabronione. Pomyśl, o ile więcej mogłoby się dzisiaj pojawić w kraju, w którym było ich już wielu zbrojne wiece i demonstracje przez działaczy Drugiej Poprawki, a w 2016 r., dzięki skutecznemu lobbingowi Krajowego Stowarzyszenia Strzeleckiego (NRA), większość stanów przyjęła pełne lub częściowe przepisy dotyczące otwartego noszenia broni. Tymczasem, wszystkie 50 stanów obecnie obowiązują przepisy dotyczące noszenia ukrytego pistoletu, co oznacza, że pakowanie pistoletu jest zgodne z prawem w większości miejsc publicznych innych niż Waszyngton
Wyobraźmy sobie więc przez chwilę taki scenariusz: Donald Trump (lub przyszły demagog w stylu Trumpa) ogłasza, że zwołuje wiec w stanie, w którym dozwolone jest noszenie otwartego bagażu – powiedzmy w Dallas, na stadionie AT&T Cowboys – i dodaje, że chce, aby jego zwolennicy przybyli uzbrojeni. (Trump tak głośno się bronił interpretacja Drugiej Poprawki przez NRA w sezonie podstawowym oraz na jego stronie internetowej jest tam panel zatytułowany „Ochrona naszej drugiej poprawki sprawi, że Ameryka znów będzie wielka”) Prawo Teksasu, udział w takim wiecu uzbrojonych w broń półautomatyczną byłby całkowicie legalny. A tam, na podium, spoglądając ponad koroną uzbrojonych bojowników, stał Donald, uśmiechając się szeroko.
Nie trzeba wiele, aby wyobrazić sobie natychmiastową reakcję, jaką by to wywołało, od niemal apoplektycznych gadających głów telewizyjnych po zjadliwe artykuły redakcyjne w gazetach New York Times i innych gazetach do potępień ze strony polityków liberalnych i umiarkowanych, zwłaszcza tych z obszarów miejskich. Ale łatwo też sobie wyobrazić jadowitą pogardę Trumpa wobec naiwnych, podczas gdy ulubieni Republikanie z NRA narzekali na Trumpa, ale bronili jego prawa do zorganizowania takiego wydarzenia.
Wyobraźcie sobie zatem, że powtórzył to wydarzenie na innych stadionach, powiedzmy w Denver, Phoenix, Indianapolis i Miami, a następnie ogłosił, że zakłada Towarzystwo Drugiej Poprawki Donalda Trumpa? Mógłby nawet wydawać specjalnie zaprojektowane czapki z daszkiem z wytłoczonym imieniem. Jak daleko moglibyśmy wówczas być od zbrojnych marszów nowej organizacji na ulicach amerykańskich miast, której nazwa oczywiście wkrótce zostanie skrócona do Towarzystwa Trump SA (od Drugiej Poprawki)?
Niektórym może to brzmieć jak dziwaczny scenariusz bliski zagłady. („Tutaj to nie może się zdarzyć”). Jednak rozwój wydarzeń w tym kraju w ostatnich latach sugeruje, że droga jest otwarta dla właśnie takiej możliwości i że pytanie brzmi mniej „czy” niż „kiedy”. Potencjalnie powstają już podstawy pod budowę. Według Najnowszy raport z Centrum Prawa Południowego Ubóstwa (SPLC) w 2015 r. odnotowano znaczny wzrost liczby grup nienawiści w tym kraju, przy czym liczba bojówek i antyrządowych grup „patriotów” wzrosła w zeszłym roku z 874 do 998, po gwałtownym spadku w dwóch poprzednich. Tych, twierdzi SPLCco najmniej 276 stanowiło antyrządowe „milicje”. Dodaje: „Na ogół takie grupy określają siebie jako przeciwne ‚Nowemu Porządkowi Świata’, uprawiają bezpodstawne teorie spiskowe albo popierają skrajne doktryny antyrządowe lub się ich trzymają”.
Na początku stycznia naród oglądaliśmy w szoku, gdy grupa „dziesiątek białych, uzbrojonych amerykańskich bojowników szturmem wdarła się do federalnego ostoi dzikiej przyrody w Oregonie, próbując zająć„ zdecydowane stanowisko ” przeciwko „tyranii” rządu federalnego”. Akcja ta wstrząsnęła milicją i grupami „patriotami” w całym kraju, podczas gdy, co dziwne, media głównego nurtu niechętnie stosowały oczywiste słowo – „terroryzm” – w odniesieniu do tej zbrojnej rebelii radykałów politycznych pod przewodnictwem synów farmera z Nevady Clivena Bundy. (Juliette Kayyem, ekspertka ds. terroryzmu z Harvardu i była zastępczyni sekretarza bezpieczeństwa wewnętrznego, stanowiła rzadki wyjątek w pisanie dla CNN: „Ciężko uzbrojeni mężczyźni nawołują innych, aby przyszli wesprzeć ich sprawę i w jakiś sposób twierdzą, że chociaż będą pokojowi, „obronią się” za wszelką cenę, są – pod każdą definicją – krajowymi terrorystami).
Okupacja została ostatecznie stłumiona, ale w obecnej przegrzanej atmosferze należy spodziewać się innych prowokacyjnych działań ze strony niektórych z ponad 200 bojówek zidentyfikowanych przez SPLC. Choć sam Trump wyraził lekką dezaprobatę milicji z Oregonu, wzywający do „prawa i porządku”, Gerald DeLemus, współprzewodniczący stowarzyszenia Veterans for Trump w New Hampshire, chwalony tę akcję jako „wielki sukces”, podkreślając w wywiad z Reutersem, że sprawa milicji była „pokojowa” i „sprawiedliwa konstytucyjnie”. Był później aresztowany „jako „przywódcę średniego szczebla” i organizatora spisku mającego na celu rekrutację, organizowanie, szkolenie i zapewnianie wsparcia uzbrojonym mężczyznom i innym zwolennikom farmera Clivena Bundy’ego”.
Trump oczywiście wielokrotnie igrał z ogniem, jeśli chodzi o przemoc, zastraszanie oraz rolę zwolenników białej supremacji, radykalnej prawicy i innych. Jego żarliwa odmowa natychmiastowego odłączenia się od Davida Duke'a i Ku Klux Klanu w przeddzień prawyborów w Superwtorek na Dalekim Południu została powszechnie potępiona nawet przez urzędników republikańskich. Ale przynajmniej w jednym przypadku prawdziwy neonazista Mateusza Heimbacha, lider Tradycjonalistyczna Partia Robotnicza, użył siły fizycznej wobec protestujących na wiecu Trumpa w Louisville.
Wyjątkowo amerykański faszyzm
Jakkolwiek karygodne igraszki Trumpa ze skrajną prawicą mogą być i jakkolwiek niepokojące są działania takich osobistości jak Heimbach, wciąż jesteśmy o krok od narodzin prawdziwego narodowego ruchu faszystowskiego, nawet jeśli CzasyRoger Cohen potrafi już pisać felieton nagłówek „Ameryka Weimara Trumpa”. („Witajcie w Ameryce Weimaru: w piwiarniach robi się niespokojnie. Ludzie jak zwykle mają dość polityki. Chcą szczerej rozmowy. Chcą odpowiedzi.”) Jak dotąd Trump nie próbował wtopić swoich skrajnie prawicowych sojuszników w prawdziwym ruchem – chociaż zaczął używać terminu „ruch” – lub partią, ani też nie podjął żadnego rzeczywistego wysiłku, aby zjednoczyć posiadających broń prawicowych bojowników w kraju pod swoją własną wersją SA. I może nigdy tego nie zrobić.
Należy także pamiętać, że ruch faszystowski w stylu amerykańskim nie byłby dokładną kopią modelu niemieckiego czy włoskiego, ani nawet partii budujących obecnie ruchy skrajnie prawicowe w Francja, Węgry, Grecja, i gdziekolwiek. Nie kopiowałoby też protofaszystowskiej koalicji ultranacjonalistów i fanatyków religijnych, do której zabiegali Rosjanin Władimir Putin. Byłoby to niewątpliwie dzieło wyjątkowo amerykańskie.
Chociaż Trumpowi udało się zebrać odmienne elementy tego, jak mógłby z grubsza wyglądać amerykański ruch faszystowski, ostatecznie może nie być właściwym posłańcem jego rozwoju ani nie może to być właściwy moment na jego pełny rozwój . Między innymi, aby taki ruch i towarzyszące mu uzbrojone bojówki połączyły się, może być potrzebny kolejny krach gospodarczy w stylu lat 2007/2008, kryzys wystarczająco długi i głęboki, aby taki ruch mógł wykorzystać moment. W takim przypadku oczywiście możliwe jest również, że lewicowiec lub socjalista w stylu Berniego Sandersa – a może sam Sanders – pojawi się, aby uchwycić wynikające z tego niepokoje polityczne i gospodarcze w zupełnie inny sposób. Jednak w „Ameryce Donalda” nie należy wykluczać pojawienia się jeszcze potężniejszej i groźnej postaci przypominającej Trumpa, nieobciążonej jego błazenską osobowością, Uniwersytetem Trumpa i resztą bagażu miliardera.
Niezależnie od tego, czy Donald Trump zdobędzie nominację Republikanów, czy zostanie wybrany na prezydenta, dla członków jego oddolnej koalicji z pewnością pokazał, co tu naprawdę może się wydarzyć.
Bob Dreyfuss, niezależny dziennikarz pracujący w Nowym Jorku i Cape May w stanie New Jersey, specjalizuje się w pisaniu o polityce i bezpieczeństwie narodowym. Pisał szeroko dla Naród, Rolling StoneThe Amerykańska perspektywa, Mother JonesThe Nowa Republikai inne czasopisma. Jest autorem Gra diabła: jak Stany Zjednoczone pomogły uwolnić fundamentalistyczny islam.
Artykuł ten pojawił się po raz pierwszy na TomDispatch.com, blogu internetowym Nation Institute, który oferuje stały dopływ alternatywnych źródeł, wiadomości i opinii autorstwa Toma Engelhardta, wieloletniego redaktora działu wydawniczego, współzałożyciela American Empire Project, autora książki Koniec kultury zwycięstwajak z powieści, Ostatnie dni wydawnictwa. Jego najnowsza książka to Shadow Government: Surveillance, Secret Wars i globalne państwo bezpieczeństwa w świecie pojedynczej supermocy (Książki Haymarket).
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna