JUAN GONZALEZ: Resztę godziny spędzamy z jednym z najbardziej uznanych pisarzy Ameryki Łacińskiej: Eduardo Galeano. Jego dzieła, od trylogii Pamięć ognia po klasyczne Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej, to wyjątkowe połączenie historii, fikcji, dziennikarstwa i analizy politycznej. Jego książki zostały przetłumaczone na ponad 20 języków. Urodzony w Urugwaju w 1940 roku Eduardo Galeano zaczął pisać artykuły do gazet jako nastolatek. Choć jego marzeniem było zostać piłkarzem, w wieku 20 lat został redaktorem naczelnym LaMarcha. Kilka lat później objął najwyższe stanowisko w dzienniku „Epocha” wydawanym w Montevideo. W wieku 31 lat Galeano napisał swoją najsłynniejszą książkę Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej: pięć wieków grabieży kontynentu.
AMY GOODMAN: Po wojskowym zamachu stanu w Urugwaju w 1973 r. Galeano został uwięziony i zmuszony do opuszczenia kraju. Osiadł w Argentynie, gdzie założył i redagował magazyn kulturalny Crisis. Po wojskowym zamachu stanu w 76 r. nazwisko Galeano zostało wpisane na listę skazanych przez szwadron śmierci. Przeniósł się do Hiszpanii, gdzie rozpoczął swoje klasyczne dzieło Pamięć ognia, trzytomową opowieść o historii Ameryki Północnej i Południowej. W końcu wrócił do rodzinnego Urugwaju, gdzie obecnie mieszka. Jego najnowsza książka nosi tytuł Voices of Time: A Life in Stories.
Eduardo Galeano dołącza do nas na resztę godziny w naszym studiu Firehouse. Witamy w Demokracji Teraz!
EDUARDO GALEANO: Witam. Witaj, Amy.
AMY GOODMAN: Bardzo dobrze, że jesteś z nami. Zacznijmy od miejsca, w którym skończyliśmy w nagłówkach gazet, a to jest kwestia imigracji. Jak Pan widzi, patrząc z południa na Stany Zjednoczone na północy, kwestię muru, kwestię traktowania imigrantów w tym kraju?
EDUARDO GALEANO: To smutna historia. Codzienna smutna historia. Zastanawiam się, czy nasze czasy zostaną zapamiętane jako okres, straszny okres w historii ludzkości, w którym pieniądze mogły swobodnie przepływać, wracać, wracać i odchodzić. Ale ludzie nie.
AMY GOODMAN: Na temat imigracji napisałeś w swojej nowej książce Voices of Time.
EDUARDO GALEANO: Tak. Jest kilka historii na ten temat.
AMY GOODMAN: Czy mógłbyś przeczytać fragment?
EDUARDO GALEANO: Jeden z nich, dość krótki. To dokument dotyczący historii. Naukowy. Czysta Nauka. Cel. Panuje tu religia obiektywizmu, więc ją szanuję. I to jest – zobaczysz, zobaczysz. „Krzysztof Kolumb nie mógł odkryć Ameryki, bo nie miał wizy ani nawet paszportu.
„Pedro Alvares Cabral nie mógł zejść z łodzi w Brazylii, ponieważ mógł być zakażony ospą, odrą, grypą lub inną obcą zarazą.
„Hernan Cortes i Francisco Pizarro nawet nie rozpoczęli podboju Meksyku i Peru, ponieważ nie mieli dokumentów roboczych.
„Pedro de Alvarado został wydalony z Gwatemali, a Pedro de Valdivia nie mógł nawet wjechać do Chile, ponieważ nie przedstawili dowodu czystej kartoteki.
„A pielgrzymi Mayflower zostali odesłani z powrotem do morza z wybrzeża Massachusetts: limity imigracyjne były pełne”.
AMY GOODMAN: Eduardo Galeano, czytając swoją nową książkę Voices of Time: A Life in Stories. Wrócimy do niego za minutę.
[złamać]
AMY GOODMAN: Nasz gość, Eduardo Galeano, jeden z najsłynniejszych pisarzy na kontynencie, urodzony w Urugwaju w 1940 roku, więziony, zmuszony do opuszczenia kraju po tamtejszym zamachu stanu, autor wielu książek. Jego klasyk „Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej” i najnowszy „Głosy czasu: historie z życia”. Juana?
JUAN GONZALEZ: Chciałbym cię zapytać. Oczywiście przez te dziesięciolecia obejmowałeś ogromne zmiany, które zachodziły w Ameryce Łacińskiej. Sam byłeś więziony podczas dyktatury wojskowej w Urugwaju. Znacie bezpośrednio problemy Operacji Condor i inny terror, który szerzył się na kontynencie w tamtych latach. A teraz w wielu z tych krajów zachodzą ogromne zmiany, jeśli nie gospodarcze, to z pewnością polityczne. Czy Twoje poczucie tego, jak zmienia się Ameryka Łacińska lub jak zmieniała się w ciągu ostatnich dziesięcioleci?
EDUARDO GALEANO: Tak, myślę, że wszystkie te ostatnie wydarzenia, wybory wygrane przez siły postępowe i wiele różnych posunięć przypominają coś, co postępuje i wyraża potrzebę, wolę zmian, ale dźwigamy na sobie bardzo duży ciężar plecami, co nazywam „tradycyjną kulturą impotencji”, co jest czymś, co cię potępia, skazuje na wieczne kalectwo, bo istnieje kulturowe powiedzenie i powtarzanie: „Nie możesz”. Nie możesz chodzić o własnych nogach. Nie jesteś w stanie myśleć własną głową. Nie możesz czuć własnym sercem, więc musisz kupować nogi, serce, umysł, na zewnątrz, jako produkty z importu. Myślę, że to nasz najgorszy wróg.
JUAN GONZALEZ: Duża część Twoich tekstów dotyczy pamięci. Mówisz o wielkim problemie amnezji w Ameryce Łacińskiej. Czy mógłbyś o tym trochę porozmawiać?
EDUARDO GALEANO: Tak. Zabronione jest pamiętanie. Wiesz, nie kocham przeszłości. Na przykład jestem bardzo złym gościem w muzeach, bo szybko się nudzę, a zawsze wolę życie na żywo i współczesność. Ale nie ma granicy między przeszłością a teraźniejszością, kiedy możesz ponownie odwiedzić przeszłość i ożywić ją. A wtedy dobrym lustrem byłoby spojrzeć na siebie i zrozumieć. Być może pomogłoby to zrozumieć twoją obecną rzeczywistość, twoją obecną rzeczywistość. Jeśli nie wiesz, skąd pochodzisz, bardzo trudno będzie zrozumieć, dokąd zmierzasz.
AMY GOODMAN: Eduardo Galeano, przemawiałeś na Światowym Forum Społecznym w Brazylii i 15 lutego 2003 roku, w przededniu amerykańskiej inwazji na Irak, poprosiliśmy cię o złożenie oświadczenia dla wszystkich, że zatytułowałeś „Aby powiedzieć nie. ” O co ci chodziło?
EDUARDO GALEANO: Tak, to prawda. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba powiedziałem, że to była zbrodnicza wojna w poszukiwaniu ropy, że jeśli – nie pamiętam dokładnie, ale to byłoby tak, jakby powiedzieć: no cóż, jeśli Irak będzie produkował pomidory lub marchewkę, to nikt zaatakowałby go. Kraj został najechany z innych, niewyznanych powodów. Alibi było wówczas takie, że Irak stanowi zagrożenie dla ludzkości, broń masowego rażenia, rzekomy współudział lub udział Saddama Husajna w ataku z 11 września.
Moja mama zwykła mawiać – żeby mi powiedzieć, kiedy byłam dzieckiem, małym dzieckiem: „Kłamstwa mają krótkie nogi”. Biedna mama. Myliła się. Kłamstwa mają bardzo, bardzo długie nogi i biegną szybko, bardzo szybko, szybciej niż kłamcy. Bo potem w Stanach Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii, wszędzie oficjalnie uznano, że to nieprawda, że to wymysł, że nie istnieje broń masowego rażenia i że Saddam Husajn nie ma nic wspólnego z Tragedia w Bliźniaczych Wieżach. Tak czy inaczej, wielu ludzi nadal wierzy, że to prawda i stwierdza, że może to być dobre wyjaśnienie tej absurdalnej wojny. Mniej więcej to było coś takiego.
AMY GOODMAN: Czy uważasz, że sprawiedliwe jest stwierdzenie, że Irak ocalił Amerykę Łacińską, że w związku z uwagą prezydenta Busha skupioną na Iraku widzimy, że Ameryka Łacińska zmierza w zupełnie innym kierunku?
EDUARDO GALEANO: Nikt nie mówi, co? Myślę, że to prawda, gdy prezydent Bush mówi nam każdego dnia, że grozi nam wysokie ryzyko ataku terrorystycznego. To prawda. A terroryzm wywołał wojnę w Iraku i być może – dziś lub jutro, nie wiem – zaatakują jakiś kraj Ameryki Łacińskiej. To tradycja terrorystycznej, imperialistycznej potęgi na świecie. Kto wie? Nie jesteśmy bezpieczni. Nie jesteś bezpieczny. Nikt nie jest bezpieczny przed możliwym atakiem tej machiny wojennej, tej wielkiej konstrukcji, którą zbudowaliśmy – oni zbudowali w wymiarze globalnym. Te 2,600 milionów dolarów wydawane każdego dnia na zabijanie innych ludzi, ta machina zabijania ludzi, pożerająca światowe zasoby, zjadająca światowe zasoby każdego dnia. Zatem jest to rzeczywiście struktura terrorystyczna i jesteśmy w niebezpieczeństwie, więc myślę, że prezydent Bush ma rację. Grozi nam zagrożenie terrorystyczne.
JUAN GONZALEZ: Wydaje mi się, że jedną z ogromnych zmian w Ameryce Łacińskiej był, szczególnie w ciągu ostatniej dekady lub dwóch, rodzaj wzrostu żądań praw ludności tubylczej, czy to w Chiapas w Meksyku, czy w Evo Morales i co dzieje się w Ekwadorze. Twoje poczucie tego jest długie — bo o tym pisałeś. Pisałeś o tym w „Open Veins of Latin America”, jak rdzenni mieszkańcy Ameryki Łacińskiej, przez tak długi czas uciskani i uciskani przez mulatów czy białe elity tych krajów, i jak ta zmiana wpływa na kontynent.
EDUARDO GALEANO: Jedna z najstarszych tradycji w Ameryce, w całej Ameryce, bo my też jesteśmy Ameryką. Nazwa „Ameryka” została porwana przez Stany Zjednoczone. Naprawdę jesteśmy częścią Ameryki, prawda? I tak we wszystkich trzech Amerykach, od północy po południe, od Alaski po Chile, jedną z najpiękniejszych tradycji jest identyczność słowa z faktem w tradycji indyjskiej. Mam na myśli sakralną naturę, sakralny charakter słowa, języka. I jest to coś, co nie jest tak częste w dominujących kulturach, a jednak podtrzymują to przy życiu, tę wiarę w słowa, w świętą moc słów.
Boliwia ma obecnie indyjskiego prezydenta Evo Moralesa. Na początku był to skandal. Evo Morales, prezydent Indii i Hindus, który nie wstydził się tego, kim jest. Najpierw skandal. Skandalem byłby fakt, że Boliwii zajęło dwa stulecia uświadomienie sobie, że jest to kraj z przewagą ludności indyjskiej i byłoby zupełnie normalne, że ma indyjskiego prezydenta jako Evo Moralesa. Ale to był pierwszy skandal.
Teraz mamy drugi, a drugi skandal wynika z głębokiego szacunku, jaki Evo Morales darzy indyjską tradycję przywiązania do słów. Dlaczego tak wiele osób jest na niego złych? Ponieważ znacjonalizował ropę i gaz. Otóż to. Zrobił to, co obiecał, co jest grzechem głównym z punktu widzenia systemu opartego na kłamstwach, który uczy cię kłamać każdego dnia i każdej nocy, nawet gdy śnisz lub masz koszmary.
AMY GOODMAN: A twoja ocena, Eduardo Galeano, prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza i tej gigantycznej walki, jaką toczy z prezydentem Stanów Zjednoczonych, prezydentem Bushem?
EDUARDO GALEANO: Co o tym myślę? Nie, myślę, że Chavez jest demonizowany. To znaczy, jest jednym z demonów. Nie wiem, czy jutro będzie demonem, czy nie, ale obecnie jest dobrym demonem, przydatnym dla międzynarodowej machiny wojennej, która zawsze jest głodna demonów. To znaczy, potrzebują demonów, aby usprawiedliwić fakt, że świat wydaje fortuny na przemysł zbrojeniowy. Zatem broń potrzebuje wojen, a wojny potrzebują alibi, a alibi to demony, siły zła, które są naszym codziennym zagrożeniem. I tak wymyślili, że Chavez może stanowić zagrożenie dla ludzkości, że jest tyranem i despotycznym dyktatorem. Wygrał osiem wyborów. To dziwne, będąc dyktatorem, wygrać osiem czystych wyborów.
Byłem międzynarodowym obserwatorem w tym plebiscycie, w którym brał udział – nie pamiętam teraz, ale jakieś kilka lat temu – co było czymś zupełnie wyjątkowym w historii ludzkości. Być może był to pierwszy raz, kiedy prezydent powiedział ludziom: „Oto moje stanowisko i moja praca. Jeśli uznacie, że nie jestem dobrym prezydentem, odejdę” – a ludzie głosowali za utrzymaniem go przy władzy. Jimmy Carter był także obserwatorem międzynarodowym. Pracowaliśmy razem – i Gaviria – i była jednomyślność, pewność, że to były czyste wybory. W takim razie nigdy nie widziałem tak wiele razy tak demokratycznie potwierdzonego przypadku tyrana. To dziwne.
Skąd bierze się ta nienawiść? Być może – może, nie wiem, bo jest prawdziwym patriotą. To znaczy, on troszczy się o swoich ludzi w swoim kraju. A patriotyzm jest dziś przywilejem krajów bogatych. Jeśli jesteś przywódcą kraju trzeciego świata, wtedy twój patriotyzm będzie zawsze podejrzany o populizm, terroryzm lub coś innego – jakiś inny – nie wiem – strasznyizm, mogą wymyślić, aby sfałszować miłość, którą czujesz do swoich własnych ludzi.
JUAN GONZALEZ: Chciałbym na chwilę zwrócić uwagę na Twój styl pisania. Przeciwstawiasz się klasyfikacji ze względu na rodzaj książek, które produkujesz. To po części poezja, po części analiza polityczna.
EDUARDO GALEANO: Tak
JUAN GONZALEZ: Nie prowadzisz długiego dyskursu narracyjnego, ale łączysz ze sobą fragmenty gobelinu. Jak rozwinąłeś ten styl? Dlaczego zdecydowałeś się pisać w tym stylu?
EDUARDO GALEANO: Nigdy nie zdecydowałem. To coś – jestem napisany przez moje książki. To znaczy, piszą do mnie, więc nigdy o niczym nie decyduję. Cóż, zawsze szukałem języka, który zintegruje wszystko, co zostało kulturowo oddzielone na przykład od serca i umysłu. Szukałem więc języka dającego poczucie myślenia, sensipensante, „myślenia poprzez odczuwanie”. To jest słowo. Nie ja wymyśliłem to słowo. To słowo, które usłyszałem wiele lat temu na kolumbijskim wybrzeżu. Kiedy powiedziałem mu, że jestem pisarzem, rybak powiedział mi: „Hay gigrere en las palabras sensipensantes”. „Ach, jesteś pisarzem”. "Tak." "Oh." I zapytał mnie, czy używam języka sensipensante, języka wywołującego emocje. I tak był mistrzem. To znaczy, wiele się nauczyłem z tego zdania na zawsze. Jestem sentymentalistą.
Myślę, że jednym z rozwodów, który uniknął pełnej integracji ludzkiej kondycji, jest rozwód między naszymi emocjami i naszymi ideami. W innych rozwodach, rozdzielając dziennikarzy, na przykład dziennikarzy literackich, mówiąc: no cóż, to jest esej. To jest wiersz. To jest powieść. To jest… nie wiem co. A ja nie wierzę w granice. Myślę, że nie – w ogóle nie wierzę w granice. A potem, jak miałbym ćwiczyć alguany, powiedziałbym, kontrolę imigracyjną między dziennikarzami literackimi? Wierzę w to -
AMY GOODMAN: Nie wierzysz w granice.
EDUARDO GALEANO: Nie. Myślę, że kiedy świat – być może pewnego dnia świat, świat, nasz świat nie przewróci się do góry nogami i wtedy każdy nowonarodzony człowiek będzie mile widziany. Mówiąc: „Witamy. Przychodzić. Wejdź. Wejdź. Cała ziemia będzie Twoim królestwem. Twoje nogi będą Twoim paszportem, ważnym na zawsze.” Dla mnie dotyczy to również słów. Mam na myśli to samo ze słowami, osobami, słowami. Naprawdę wierzę w uniwersalny wymiar ludzkiej kondycji, a nie globalizację, która jest uniwersalnym wymiarem pieniądza, ale uniwersalny wymiar naszych ludzkich namiętności.
AMY GOODMAN: Eduardo Galeano, musimy na chwilę odpocząć, ale wrócimy. Eduardo Galeano jest autorem m.in. swojej najnowszej książki Voices of Time: A Life in Stories.
AMY GOODMAN: Naszym gościem tej godziny jest Eduardo Galeano, jeden z najsłynniejszych pisarzy Ameryki Łacińskiej, urodzony w Urugwaju, obecnie tam mieszka, musiał wyjechać po zamachu stanu, był tam przez pewien czas więziony, napisał wiele książek, m.in. im jego klasyk Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej, trylogia Pamięć ognia, jego najnowsza książka Voices of Time: A Life in Stories. Napisałeś także „Piłka nożna w słońcu i cieniu”. Za kilka tygodni w Niemczech odbędą się mistrzostwa świata w piłce nożnej.
EDUARDO GALEANO: Tak.
AMY GOODMAN: Jesteś świetną pisarką, ale nie było to twoją największą aspiracją. To miał być piłkarz. Porozmawiajcie o znaczeniu piłki nożnej.
EDUARDO GALEANO: Wszyscy Urugwajczycy. Wszyscy chcemy zostać piłkarzami, a ja nie mogłem, bo strasznie źle radziłem sobie na boisku. W Urugwaju, w — como se llama, maternidades? — porodowe, tam jest tak głośno, bo wszystkie dzieci rodzą się z płaczem: „Gooooool! Gol! Gol!” To okropne – nie możesz tego znieść. Powinni być ciszej, ciszej.
I to powiedziawszy, jest to nasze narodowe przeznaczenie. Urugwaj był dwukrotnie mistrzem świata, przed pierwszym Pucharem Świata w dwóch igrzyskach olimpijskich: „24”, „28”. Później pierwsze mistrzostwa świata odbyły się w Montevideo w Urugwaju. A później, wbrew wszelkim dowodom, ponownie zostaliśmy mistrzami świata w 1950 roku, ponieważ Urugwaj to taki mały kraj. Jest nas trzy miliony. Nic. Mniej ludzi niż w jakiejkolwiek dzielnicy Buenos Aires czy Sao Paulo. A tak w ogóle, udało nam się to zrobić, a wtedy jest to tożsamość narodowa.
Wszyscy Urugwajczycy są ekspertami w piłce nożnej. Dlatego też, kiedy pisałem tę książkę, próbując zrobić rękoma to, czego nie udało mi się zrobić nogami, wpadałem w panikę, bo wszyscy Urugwajczycy wiedzą wszystko o piłce nożnej. To eksperci od piłki nożnej. A w dzisiejszych czasach nasza prawdziwa piłka nożna – mam na myśli to, że nasi gracze nie są najlepsi na świecie. Jesteśmy na zewnątrz następnego —
AMY GOODMAN: Jak łączy się piłka nożna i polityka?
EDUARDO GALEANO: Wszędzie, każdego dnia, piłka nożna jest obecnie źródłem mocy. Silvio Berlusconi to efekt sukcesu mediolańskiego klubu we Włoszech. Prawie wszyscy politycy w krajach łacińskich utrzymują bliskie relacje nie tylko z prezydentem lub politykami, ale nawet z dyktatorami wojskowymi. Jednym z pierwszych posunięć generała Pinocheta w Chile było zostanie prezesem bardzo popularnej drużyny piłkarskiej Colo-Colo, ponieważ doskonale wiedział, że piłka nożna jest źródłem prestiżu i władzy.
JUAN GONZALEZ: Trochę jak George Bush w drużynie Texas Rangers, prawda?
EDUARDO GALEANO: Tak. To byłby odpowiednik, tak. Ale chcę powiedzieć, że to ważny biznes. W dzisiejszych czasach jest to nie tylko źródło prestiżu, ale także wielkiego biznesu w futbolu – piłce nożnej, jak to się nazywa tutaj, w Stanach. Ale nie wiem, dlaczego istnieje cud, a piłka nożna zawsze jest w stanie sprawić ci ucztę, ucztę dla oczu, gdy jest bardzo, bardzo dobrze grana, i ucztę dla nóg, kiedy w nią grasz. A są, nadal są. Nie wiem jak, ale tam są. Na przykład Ronaldino. Gracze, którzy potrafią grać dla radości, dla przyjemności grania, a nie tylko dlatego, że mają do tego obowiązek, zawodowy obowiązek. To jak wybory. Wszyscy, będąc takimi, jakimi jesteśmy, każdego dnia jesteśmy zobowiązani do przeżywania życia jako obowiązku, ale w tajemnicy pragniemy przeżywać je jako ucztę.
JUAN GONZALEZ: Chciałbym cię zapytać, zaczynałeś jako dziennikarz, a dziennikarstwo w Ameryce Łacińskiej ma oczywiście długą tradycję bycia inkubatorem dla przywódców politycznych w Ameryce Łacińskiej. Ale jakie masz wrażenie, jak zmieniło się tam dziennikarstwo w ostatnich latach? Mam na myśli, że tutaj, w Stanach Zjednoczonych, toczy się ogromna bitwa o rosnącą koncentrację własności.
EDUARDO GALEANO: Tak.
JUAN GONZALEZ: I wiem, że w Ameryce Łacińskiej istnieją ogromne sieci Venevision i Globalvision. Jak zmieniło się dziennikarstwo w Ameryce Łacińskiej w ostatnich latach?
EDUARDO GALEANO: Tak, obecnie mamy do czynienia z koncentracją władzy na skalę światową, w Ameryce Łacińskiej i wszędzie, nawet tutaj, w Stanach. I to nie jest dobre. Ta koncentracja władzy nie jest dobrą wiadomością dla ludzkości, ponieważ grozi ograniczeniem wolności słowa do wolności ucisku. To znaczy staje się monopolistycznym przywilejem małej grupy przedsiębiorstw, które zamykają wielkie fabryki opinii publicznej w skali światowej.
Ale teraz istnieje demokracja i wszędzie otwiera się wiele innych niezależnych przestrzeni. Obecnie mają wąską przestrzeń. Jeśli porównać na przykład odsetek niezależnych mediów w latach 40. i 50. pół wieku temu z rzeczywistymi proporcjami, obecnymi, to jest to przerażające. To znaczy, to jest okropne, koncentracja wszystkiego. Istnieją jednak nowe sposoby, internet itd., które dają wyraz ruchom bezdźwięcznym lub ruchom skazanym na rozbrzmiewanie w Campana de Palo – jak to jest? — w dzwonach drewnianych.
AMY GOODMAN: Drewniane dzwonki, tak.
AMY GOODMAN: W drewnianych dzwonkach. A te nowe sposoby eksplodują we współczesnym świecie i otwierają się, poszerzając przestrzenie dla niezależnych wypowiedzi. Teraz pokutuję, bo na początku w to nie wierzyłem. To znaczy, nie ufałem temu całemu internetowi i tak dalej, nowym cybernetycznym sposobom… nie, byłem temu przeciwny, ponieważ zawsze miałem silne podejrzenie, że maszyny piją w nocy. Kiedy nikt ich nie widzi, piją. A potem, dzień później, powodują najróżniejsze katastrofy – ale obecnie akceptuję, że jest to coś naprawdę nowego i źródło nadziei – ponieważ Internet narodził się do celów wojskowych, a Pentagon wyartykułował go, aby programować swoje operacje na skalę światową. A dzisiaj służy także celom wojskowym, biznesowym i tak dalej, ale otwiera przestrzeń do oddychania, oddychania, którego tak bardzo potrzebujemy.
AMY GOODMAN: Eduardo Galeano, chciałam zadać kolejne pytanie dotyczące dziennikarstwa, które ma związek z tym, co dzieje się z dziennikarzami w Iraku. Liczba zabitych dziennikarzy wynosi obecnie znacznie ponad stu, zachodnich dziennikarzy, fotografów, kamerzystów i pisarzy, a zwłaszcza dziennikarzy irackich i arabskich.
EDUARDO GALEANO: Tak, szczególnie. Większość z nich tak.
AMY GOODMAN: Twoje przemyślenia na temat siły dziennikarstwa i siły obrazu, zwłaszcza w czasie wojny?
EDUARDO GALEANO: W kategoriach śmierci, ponieważ w istocie zagraniczny dziennikarz jest o wiele ważniejszy niż śmierć dziennikarza irackiego, a dzieje się tak dlatego, że świat, cały świat, jest wciąż chory na rasizm. I tak mamy obywateli pierwszej klasy, drugiej klasy, trzeciej klasy, czwartej klasy i zwłoki pierwszej klasy, drugiej, trzeciej, czwartej. Jeśli potrafimy obliczyć odsetek zabitych ludzi, cywilów zabitych w wojnie w Iraku, w większości kobiet i dzieci, w stosunku do populacji USA, otrzymamy przerażającą sifra, numero.
JUAN GONZALEZ: Rysunek.
EDUARDO GALEANO: Rysunek. Pół miliona. Zarobiłoby to mniej więcej pół miliona. Wyobrażacie sobie ten skandal? Zapomnienie o tym zajęłoby tysiąclecia. Pół miliona Amerykanów – Amerykanów, jak się mówi – w większości kobiet i dzieci, zabitych w wyniku zagranicznego ataku? Irak najeżdża Stany Zjednoczone i zabija tutaj pół miliona ludzi? Zapomnienie o tym zajęłoby całe tysiąclecia. Ale ponieważ są to Irakijczycy, codziennie czytamy w gazetach, że zginęło 30 osób, 50 osób zginęło, 100 osób zostało zabitych. Okazuje się, że jest to nawyk, coś normalnego, będącego częścią natury. I to samo dotyczy dziennikarzy. Przykro to mówić, ale jedno życie w Iraku to nie to samo, co życie jednego Brytyjczyka, USA, Francuza czy kogokolwiek innego odebranego w szlachetnej pracy opowiadania o tym, co się dzieje [niesłyszalne].
AMY GOODMAN: Jak angażujesz się w swoje rzemiosło pisarskie w czasach, które są teraz tak trudne i tak desperackie? Jak oczyścić głowę? Jaki jest Twój rytuał? Isabel Allende, która napisała wstęp do najnowszego wydania Open Veins of Latin America, o której wspomniała – zaczyna od jednego dnia w roku, w styczniu, jeśli kiedykolwiek zaczyna pisać książkę. Jak ty to robisz?
EDUARDO GALEANO: Nie, w ogóle nie mam dyscypliny. Tak naprawdę nauczyłem się pisać od muzyki, kubańskiego muzyka. Wiele lat temu grał na bębnach tamborskich w Santiago. Był absolutnie magiczny. Ten bęben był cudowny, grał muzykę na ziemi, ale prosto z nieba. To było tak cudowne, że zapytałem go: „Proszę, zdradź mi swój sekret”. A on odpowiedział: „Yo toco cuando me pica la mano”. Teraz powinieneś na mnie krzyczeć, bo nie umiem tego powiedzieć po angielsku.
JUAN GONZALEZ: Gram, kiedy zaczyna mnie swędzieć ręka.
EDUARDO GALEANO: To wszystko. I piszę, kiedy zaczyna mnie swędzieć ręka. To znaczy, nigdy nie daję sobie poleceń, mówiąc: „Teraz musisz pisać” lub „Musisz pisać na ten temat” lub „Musisz powiedzieć to czy tamto” lub – nie. Zostawiam to. Niech będzie. Zostawiam to jako coś, co rośnie w środku. I to jest ciężka praca. Każde z tych opowiadań, jest mnóstwo do napisania, ma, niektóre z nich 20, 30, 40 wersji przed publikacją. Jest mi bardzo ciężko.
AMY GOODMAN: Czy możesz przeczytać nam ostatni?
EDUARDO GALEANO: Tak. „Latem 1972 roku Carlos Lenkersdorf po raz pierwszy usłyszał to słowo.
„Zaproszono go na zgromadzenie Indian Tzetzal do miasta Bachajon i nic nie rozumiał. Nie znał tego języka i gorąca dyskusja brzmiała dla niego jak jakiś szalony deszcz.
„Słowo tik przeszło przez ulewę. Wszyscy to powtarzali, powtarzali – tik, tik tik – a tupot wzniósł się ponad potok głosów. To był montaż w tonacji tik.
„Carlos był tu często i wiedział, że we wszystkich językach słowo „ja” jest najczęściej używane. I. Ale tik, słowo, które jaśnieje w sercu powiedzeń i czynów społeczności Majów, oznacza „my”.
JUAN GONZALEZ: Chciałbym cię zapytać, jeśli chodzi o twoją… masz teraz szansę i będziesz podróżować po Stanach Zjednoczonych, aby przekazać wiadomość amerykańskiemu narodowi. To najpotężniejszy naród na świecie. Jesteśmy prawdopodobnie największym imperium, jakie świat kiedykolwiek widział. Jaka jest rola narodu amerykańskiego w dzisiejszym świecie i jaka powinna być jego rola, w odróżnieniu od roli rządu?
EDUARDO GALEANO: Tak. Mam nadzieję, że usłyszą inne głosy. Pomogłoby to zrozumieć, że świat to znacznie więcej niż tylko Stany Zjednoczone, to naprawdę bardzo ważny kraj. A pochodzę z małego kraju. Większość ludzi nawet nie wie, gdzie to jest. Ale wszyscy jesteśmy ważni. Każdy z nas może powiedzieć coś, co zasługuje na usłyszenie. A kiedy tu mieszkałam przez trzy, cztery miesiące, wykładając na jakiejś uczelni, i tak dalej, zdziwiło mnie, że świat nie istnieje dla mediów, dla wielkich mediów. To nie istniało. Prawie żadnych wiadomości ze świata. A kiedy nadeszła ta wiadomość, większość ludzi nie wiedziała, o co chodzi. Jeden z moich mistrzów, Ambrose Pierce, powiedział sto lat temu: „Wojny nie są takie złe. Przynajmniej dla USA. Dla nas wojny nie są takie złe. Wojny uczą nas geografii.”
AMY GOODMAN: Eduardo Galeano, chcę ci bardzo podziękować za bycie z nami, jednemu z najwybitniejszych pisarzy współczesnego świata, przy jego najnowszej książce Voices of Time: A Life in Stories.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna