Od pierwszego dnia kryzysu, który w tym roku dotknął Kenię, znaczna część media szybko nazwał przemoc etykietą „wojny plemienne”, podczas gdy najwyższy wysłannik USA w Afryce nazwał starcia w Kenii „czystkami etnicznymi”. Problem z tymi terminami polega na tym, że tak naprawdę niczego nie wyjaśniają. Jednak wiele osób słyszy słowa „wojny plemienne” lub „czystki etniczne” i zakłada, że tożsamość ludzi jest źródłem przemocy w Kenia.
Żyjemy w czasach, gdy pojęcie „zderzenia cywilizacji” uchodzi za politologię, a mentalność „my kontra oni” („albo jesteś z nami, albo z terrorystami”) jest podstawą polityki zagranicznej supermocarstwa . Surowość tych idei sprawia, że trudno pamiętać, że chociaż tożsamość można zmobilizować w służbie nienawiści, "plemię," pochodzenie etniczne lub religia nie powoduje ani nie motywuje przemocy.
Co więc robi? W przypadku Keniakategorie plemienne to skrót opisujący nierówny dostęp ludzi do władzy politycznej i zasobów gospodarczych.
Ponieważ Kenia uzyskała niepodległość od Brytania w 1963 r. mała elita Kikuju zdominowały możliwości rządowe i biznesowe. Tymczasem większość Kenijczyków została niebezpiecznie zubożona w wyniku kryzysu zadłużeniowego, który rozpoczął się pod koniec lat siedemdziesiątych. Podobnie jak wiele krajów Globalnego Południa, Kenia była zmuszona sprzedać aktywa państwowe, takie jak główne systemy transportowe i telekomunikacyjne, oraz obciąć wydatki rządowe na spłatę pożyczek dużym bankom i bogatym rządom (głównie w USA i Europie). W rezultacie milionom Kenijczyków odmówiono podstawowych zasobów i usług, takich jak opieka zdrowotna, czysta woda, edukacja i przyzwoite warunki mieszkaniowe.
Kiedy Mwai Kibaki został wybrany w 2002 roku, obiecał bardziej sprawiedliwy podział władzy i zasobów. Zamiast tego pozwolił na to elitom Kikuju zachować kontrolę nad bogactwem kraju i instytucjami nim rządzącymi. Ta zdrada pobudziła poparcie dla opozycyjnego Ruchu Pomarańczowo-Demokratycznego (ODM), którego liderem jest Raila Odinga, zwłaszcza wśród biednych. W grudniu 2007 r. partia Kibakiego sfałszowała wybory krajowe, aby uniemożliwić ODM pozbawienie go mandatu i szersze rozpowszechnienie władzy politycznej i dostępu do podstawowych zasobów gospodarczych.
To są prawdziwe żale, które podsycają dzisiejszą przemoc. Mają swoje korzenie nie w „starożytnych rywalizacjach plemiennych”, ale w polityce rządu mającej na celu wzbogacenie nielicznych kosztem większości. Keniabiedną większość stanowią członkowie plemion Luo, Luhya i Kalenjin, którzy zainicjowali grudniowe protesty, oraz większość Kikuju, którzy nie należą do kliki rządzącej, ale zostali kozłem ofiarnym kryzysu.
Myślę o KeniaKonflikt postrzegany jako wojna klasowa, a nie wojna plemienna, ujawnia te aspekty kryzysu, które dotyczą rzeczy materialnych: walki o dostęp do pól uprawnych, mieszkań i czystej wody. Jednak samo to wyjaśnienie pomija bardziej złożoną rzeczywistość. Ponieważ tożsamość jest płynna, częściowa i w pewnym stopniu subiektywna, podziały plemienne lub etniczne mogą się utrwalić, a nawet stworzyć, gdy odwołuje się do tożsamości, aby mobilizować ludzi do celów politycznych. Zarówno Kibaki, jak i Odinga są winni podżegania ludzi do przemocy w ten sposób. I za każdym razem, gdy BBC lub Washington Post wypowiadają słowa „wojna plemienna”, pomagają one napędzać samospełniającą się logikę przemocy opartej na tożsamości. To niebezpieczna gra: gdy przemoc zostanie uwolniona, nabiera własnego impetu. Widzieliśmy ten dynamiczny aż do grobowego efektu w Jugosławia, Rwandy, Sudan. I być może właśnie tego jesteśmy świadkami Kenia teraz, gdy wydaje się, że protest w związku ze spornymi wyborami przekształcił się w coś brzydszego i bardziej niebezpiecznego.
Sposób, w jaki ludzie definiują kryzys, kształtuje wybierane przez nich rozwiązania. Dlatego trwałe rozwiązanie kryzysu w Kenia wymaga odrzucenia pustej koncepcji „wojny plemiennej”. Zwalczanie ubóstwa i nierówności, które politycy utrwalili poprzez manipulację pochodzeniem etnicznym, może okazać się znacznie trudniejsze niż rozwiązanie problemu przetasowania wyborczego. Są jednak Kenijczycy, którzy torują drogę naprzód.
W styczniu 25, the „Kenijska Grupa Konsultacyjna Kobiet” zwrócił się do mediatorów pokojowych Kofiego Annana, Graçy Machel i Benjamina Mkapy. Kobiety wzywają do „kompleksowej reformy konstytucyjnej, która zapewniłaby sprawiedliwy podział zasobów narodowych” jako część ich dalekosiężnej propozycji pokojowej. Podobnie jak wielu postępowych Kenijczyków, Grupa Konsultacyjna Kobiet zdaje sobie sprawę, że chociaż nierówność w społeczeństwie Kenia przebiega według linii plemiennych, to nierówność, a nie tożsamość plemienna, podsyca dzisiejszą przemoc.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna