Prawdopodobnie dlatego, że jestem Żydem i piszę o Indiach, otrzymałem zaproszenie na „przyjęcie żydowsko-indyjskie”, które odbyło się wcześniej w tym roku na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku.
„Czy wiedziałeś, że Żydzi mieszkają w Indiach od ponad 2000 lat i nie wykazują żadnych oznak antysemityzmu?” – rozpoczęło się zaproszenie. „Czy wiesz, że w ubiegłym roku roczny dwustronny handel między Indiami a Izraelem osiągnął poziom 2.7 miliarda dolarów? Chcesz dowiedzieć się więcej o historycznych, kulturowych i politycznych powiązaniach oraz podobieństwach między Żydami i indyjskimi Amerykanami? Dołącz do nas i spędź wieczór ze świetnymi mówcami…”.
Wśród prelegentów znaleźli się Konsul Generalny Indii, Zastępca Konsula Generalnego Izraela i kongresman Gary Ackerman. Wydarzenie zostało zorganizowane przez proizraelską grupę studencką LionPAC, przy wsparciu m.in. Stowarzyszenia Studentów Prawa Azji Południowej. Oferuje mikrokosmos rozwijającej się osi Indie-Izrael-USA, zjawiska, którego zwolennicy sprawy palestyńskiej powinni być bardziej świadomi.
Zacznijmy od Gary’ego Ackermana, czołowego demokraty w Podkomisji ds. Stosunków Międzynarodowych Izby Reprezentantów ds. Bliskiego Wschodu i Azji Południowej. Donośny głos Izraela na Kapitolu. Według jego strony internetowej do „najważniejszych” wydarzeń w karierze Ackermana należy „autorstwo przepisów, które wymagały od prezydenta Busha nałożenia sankcji na Autonomię Palestyńską”. Popierał izraelską ofensywę wojskową wiosną 2002 roku i potępił ustalenia MTS na ścianie jako „haniebne”.
Ackerman jest także głównym przedstawicielem „lobby indyjskiego” w Kongresie. Jako były przewodniczący Klubu Kongresowego ds. Indii i Amerykanów pochodzenia indyjskiego jednoznacznie popiera Indie w sprawie Kaszmiru, całą winę za tamtejszy konflikt zrzuca na Pakistan i nalega na wzmożenie handlu bronią między USA i Indiami oraz współpracę wojskową.
W 2003 roku Ackerman pomógł zorganizować pierwsze w historii wspólne forum na Kapitolu pomiędzy AIPAC i AJC z jednej strony, a nowo utworzonym Amerykańskim Indyjskim Komitetem Akcji Politycznej z drugiej. Ackerman podkreślił wspólne obawy obu krajów: Izrael, jego zdaniem, jest „otoczony przez 120 milionów muzułmanów”, podczas gdy „Indie mają [w sobie] 120 milionów muzułmanów”. W zeszłym roku był głównym sponsorem Demokratów przemówienia premiera Indii Manmohana Singha na wspólnej sesji Kongresu.
Jest też LionPAC, główna grupa proizraelska w Kolumbii. Kilka lat temu członkowie LionPAC odegrali kluczową rolę w filmie dokumentalnym „Conduct Unbecoming”, w którym zarzucono, że Żydzi i zwolennicy Izraela w Kolumbii spotykali się z systematycznym zastraszaniem i uprzedzeniami, a także który oczerniał wielu profesorów z Kolumbii jako antysemici. W wyniku zamieszania na uniwersytecie powołano komisję śledczą, która w odpowiednim czasie odrzuciła zarzuty stawiane filmowi i udzieliła reprymendy metod stosowanych przez twórców filmu. LionPAC wyraźnie potrzebuje sojuszników z kampusu, a przyjęcie było próbą znalezienia przyjaciół wśród niemal jedynych kolorowych osób w Kolumbii, dla których Izrael nie jest przekleństwem – czyli myślących o karierze studentów pochodzenia indyjskiego.
Według Columbia Spectator „w przyjęciu wzięło udział około 200 osób, głównie studentów studiów licencjackich i magisterskich”. Prelegenci „podkreślili… podobieństwa między wartościami i kulturą żydowską i indyjską oraz wspólne wysiłki Stanów Zjednoczonych, Indii i Izraela w walce z terroryzmem”.
Zwróć uwagę, jak „wartości”, „kultury”, państwa i geopolityka przeplatają się tutaj. Niedbale zakłada się istnienie spójnych „indyjskich” lub „żydowskich” systemów wartości lub kultur, a w każdym przypadku niedbale związanych z państwem. Mówi się zatem, że te dwa podmioty mają „podobieństwa”, a cały pakiet jest powiązany z pomocą USA i „wojną z terroryzmem”.
W czasach walki o wolność Gandhi i Indyjski Kongres Narodowy sprzeciwiali się utworzeniu „Żydowskiego Domu Narodowego” w Palestynie. Nehru wnikliwie przeanalizował związek pomiędzy syjonizmem, arabskim nacjonalizmem i brytyjskim imperializmem. Niedawno niepodległe Indie głosowały przeciwko planowi podziału Palestyny ONZ w 1947 r. i przyjęciu Izraela do ONZ w 1949 r. Jako wiodąca siła Ruchu Państw Niezaangażowanych Indie wspierały ruchy antykolonialne na Bliskim Wschodzie i cieszyły się bliskimi powiązaniami z Egiptem Nasera.
Niemniej jednak rozwinęły się tajne stosunki z Izraelem, częściowo dzięki Mossadowi, który działał jako nieoficjalny – i można temu zaprzeczyć – kurier dyplomatyczny. Podczas wojny z Pakistanem w 1971 r. Izrael dostarczał Indiom moździerze i amunicję. W kolejnych latach nawiązano współpracę wywiadowczą, polegającą na wymianie informacji na temat Pakistanu, który w tym czasie budował sojusze z reżimami arabskimi na Bliskim Wschodzie. Pod koniec lat 1980. premier Rajiv Gandhi, któremu zależało na poprawie stosunków z USA, rozpoczął proces poprawy stosunków z Izraelem. Jak to ujęła ówczesna prasa indyjska, „droga do Waszyngtonu wiedzie przez Tel Awiw”.
Od czasu nawiązania pełnych stosunków dyplomatycznych w 1992 r. powiązania wojskowe i handlowe gwałtownie się rozwinęły. Proces nasilił się pod rządami prawicowego rządu BJP w latach 1998–2004. BJP to polityczne skrzydło Sangh Parivar, rodziny organizacji oddanych ideologii Hindutvy (z grubsza „hinduizmu”): autorytarnego ruchu o supremacji hinduskiej i zaciekle antymuzułmańskiego. Jej założyciele byli wielbicielami Hitlera i Mussoliniego, ale ma też długą historię wspierania Izraela i syjonizmu.
Pod wieloma względami Hindutwa i syjonizm są naturalnymi towarzyszami łoża. Obydwa przedstawiają podmioty, które rzekomo reprezentują, jako jednocześnie narodowe i religijne. Obaj podają się za jedynych autentycznych rzeczników tych podmiotów (hinduskich i żydowskich). Obydwa łączy ambiwalentny (co najmniej) historyczny związek z brytyjskim kolonializmem. Obydwa odwołują się do zamożnej diaspory. I, co w tej chwili najważniejsze, oba mają wspólnego wyznaczonego wroga („terroryzm muzułmański”).
Podczas wojny w Kargil w 1999 r. (w czasie której wojska indyjskie i pakistańskie starły się w Kaszmirze) Izrael dostarczył Indiom z 24-godzinnym wyprzedzeniem pojazdy obserwacyjne na dużych wysokościach i systemy naprowadzane laserowo. W następstwie 9 września sojusz został pogłębiony, a światopogląd hindutwowski i syjonistyczny ściśle wkomponował się w amerykańską wojnę z terroryzmem. W maju 11 roku ówczesny doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Indii Brajesh Misra przedstawił tę strategię w przemówieniu do Amerykańskiego Kongresu Żydów, w którym opowiadał się za osią „Tel Awiw-Nowe Delhi-Waszyngton”. Kilka miesięcy później Ariel Sharon przybył do Indii jako honorowy gość.
Kiedy po wyborach w 2004 r. koalicja pod przewodnictwem Kongresu zastąpiła BJP, jej lewicowi zwolennicy namawiali ją do porzucenia polityki zagranicznej poprzedniego rządu, zwłaszcza objęcia Izraela i USA. Zostały zignorowane. Rząd podpisał umowy z USA na zakupy sprzętu wojskowego, wspólne ćwiczenia wojskowe, a ostatnio, podczas wizyty państwowej Busha, na współpracę nuklearną. W lutym Indie opuściły Iran w MAEA, głosując wraz z USA za skierowaniem tego kraju – zwykle uważanego za jednego z głównych strategicznych sojuszników Indii – Radzie Bezpieczeństwa.
Jednocześnie umocnione zostały powiązania z Izraelem. W 2005 roku indyjscy ministrowie nauki i technologii, handlu i przemysłu oraz rolnictwa i żywności odwiedzili Izrael, odbywszy spotkania na wysokim szczeblu z przywódcami politycznymi i biznesowymi. W lutym 2006 r. w Delhi powitano przewodniczącego izraelskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Giorę Eilanda.
Izrael jest obecnie drugim co do wielkości dostawcą broni do Indii (po Rosji). Dostarcza Indiom m.in. radar rakietowy, sprzęt do monitorowania granic, noktowizory, nowy samolot rozpoznawczy Phalcon. Indie z kolei są największym nabywcą izraelskiej broni zaawansowanej technologicznie i odpowiadają za prawie połowę izraelskiego eksportu broni. Ponadto kilka tysięcy indyjskich żołnierzy przeszło w Izraelu „szkolenie przeciw powstańcom”.
W marcowym przemówieniu na Uniwersytecie w Tel Awiwie ambasador Indii opisał Indie i Izrael jako „spadkobierców wielkich i starożytnych cywilizacji”, które „wyłoniły się spod obcej dominacji jako niezależne narody mniej więcej w połowie ubiegłego wieku” i których „historyczne interakcja… jest wyraźnie ucieleśniona w obecności judaizmu w Indiach od ponad 1600 lat”.
Podczas gdy ambasador przemawiał w Tel Awiwie, w Nowym Jorku odbyło się żydowsko-indyjskie przyjęcie, łączące ten sam sojusz i poruszające te same tematy. Obecność Indii w USA jest bardzo zróżnicowana (wielu to muzułmanie), ale zamożny, podmiejski elektorat w tym kraju identyfikuje się z indyjską prawicą, a szerzej z indyjskimi elitarnymi aspiracjami do statusu gospodarczego i wojskowego. Wielu postrzega amerykańskich Żydów jako „wzorcową mniejszość” i stara się naśladować ich siłę polityczną. Wielu otwarcie zadeklarowało zamiar zbudowania lobby podobnego do lobby izraelskiego. Przyciąganie było obustronne. Amerykański Komitet Żydowski wkrótce otworzy biuro w New Delhi.
To ironia losu, że indyjscy Żydzi zostali wykorzystani jako podpórka w tym małżeństwie dla pozoru. Oczywiście populacja Indii jest tak zróżnicowana, a diaspora tak odległa, że niemal wszędzie mogą utrzymywać kontakty z niemal każdym. Małe społeczności żydowskie w Indiach same w sobie były bardzo zróżnicowane – pod względem języka, rytuałów i pochodzenia – ale dziś liczy zaledwie 6000 (z miliardowej populacji). W latach 50. i 60. większość indyjskich Żydów wyjechała do Izraela, wielu do Stanów Zjednoczonych. Motywy były głównie ekonomiczne. Nisza, którą zajmowali, upadła po uzyskaniu niepodległości.
Chociaż w Indiach nie ma historii antysemityzmu, uderzające jest to, że jedną z najlepiej sprzedających się książek w kraju jest Mein Kampf, powszechnie dostępna w księgarniach, sklepach papierniczych i na ulicznych straganach. Pewien młody człowiek, który uzyskał dyplom z zarządzania biznesem, wyjaśnił, że książka ta zyskała popularność, ponieważ była „doskonałym podręcznikiem na temat zarządzania”. Jak na ironię, aspirująca burżuazja kupująca Mein Kampf to dokładnie ta część indyjskiego społeczeństwa, która najbardziej pragnie sojuszu z Izraelem. Mentalność tę podsumowuje powiedzenie preferowane obecnie przez indyjskich decydentów polityki zagranicznej: „Brak sojuszu jest dla przegranych”.
Manmohan Singh określił porozumienie Indii z USA i ich głosowanie przeciwko Iranowi jako akty „oświeconego własnego interesu”. Tę samą wymówkę stosuje się w przypadku powiązań z Izraelem. Rzeczywistość jest taka, że zdrada Palestyńczyków przez Indie, jakkolwiek korzystna dla nielicznych, nie leży ani w najmniejszym stopniu w interesie ogromnej większości Indii. Z pewnością zmniejsza to status i wpływy Indii w krajach rozwijających się. Jaka cena sprzyja w Waszyngtonie?
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna