Indie = krowa + Kamasutra. Ogólnie rzecz biorąc, jest to równanie, które do dziś definiuje ten rozległy, starożytny i zaludniony kraj Azji Południowej dla wielu ludzi na Zachodzie.
Słyszę dochodzące wycie protestu. Jasne, jest kilku byłych hippisów, którzy dorzuciliby trochę do tematu, i kilku poważnych uczonych, którzy mają dogłębną wiedzę o tym miejscu, ale przeciętny obraz Indii w większości Społeczeństwa zachodnie są nadal przesiąknięte orientalnym stereotypem.
I jak mogłoby być inaczej, biorąc pod uwagę równowagę sił między Indiami a Zachodem na przestrzeni ostatnich kilku stuleci mocno przechyloną na korzyść tego ostatniego. Szczerze mówiąc, nie denerwuję się, gdy konfrontuję się z zachodnimi stereotypami, ponieważ zła czterech wieków kolonializmu nie da się naprawić w ciągu zaledwie pięćdziesięciu lat.
Ale ostatnio miałem powód do rozczarowania, kiedy podczas podróży do Ameryki Łacińskiej zastałem przeciętnego tamtejszego obywatela przepojonego tym samym poziomem niewiedzy na temat mojej części globu. Co! Orientalistyczny współniewolnik?
To znaczy, spodziewałem się, że ludzie z krajów rozwijających się, stojący w obliczu zasadniczo podobnych problemów i znajdujący się na samym dole globalnej hierarchii, wykażą nieco większe zainteresowanie i będą się o sobie nawzajem dowiedzieć. W końcu, jeśli cierpimy razem, musimy także dzielić się tym, co posiadamy.
Szlachetne sentymenty, bla, bla, bla, ale posłuchaj, co usłyszałem na każdym rogu tego uroczego miasteczka w Ameryce Południowej, w którym byłem: „Porque de la India no come baccho? Dlaczego w Indiach nie jedzą krów? I czy to prawda, że wielu Hindusów jest dobrze zaznajomionych ze szczegółami Kamasutry?”
Człowieku, jeśli istnieje jakikolwiek przykład tego, jak schrzaniona jest tak zwana globalna autostrada informacyjna w naszym świecie, to musi to być całkowity brak komunikacji między Azją a Ameryką Łacińską.
Odpowiedzi zadawane po hiszpańsku i udzielane po angielsku zwykle wymagają kilkugodzinnej rozmowy. Moje odpowiedzi na pytanie o krowę:
A) Wielu Hindusów jest tak biednych, że nie mogą nawet jeść trawy, zostawiając w spokoju pełną krowę.
B) Jedynie niewielka mniejszość Hindusów z wyższych kast w Indiach nie je krów ze względów religijnych/kulturowych i ma prawo tego nie robić. Jednakże ci ludzie kontrolują również dźwignie władzy i chcą, aby ich osobiste przekonania zostały narzucone reszcie kraju, dlatego wypaczyli politykę, aby wszyscy inni nie mieli dostępu do jakiejkolwiek wołowiny przyzwoitej jakości.
C) Reszta Indii, składająca się z różnych kast, społeczności i grup religijnych, chętnie zjadłaby krowę, pod warunkiem, że byłaby dostępna, odpowiednio ugotowana z odpowiednimi przyprawami i nie została importowana z Wielkiej Brytanii (wielu Hindusów jest biednych, ale nie są głupi ).
A co do Kamasutry:
Nawet gdyby większość Hindusów codziennie czytała ten starożytny podręcznik seksu – co do cholery zrobiliby z tymi wszystkimi dodatkowymi informacjami? Obyczaje i praktyki seksualne (lub ich brak) większości Hindusów (i w ogóle mieszkańców Azji Południowej) zostały historycznie ukształtowane przez trzy najbardziej patriarchalne i seksualnie superkonserwatywne grupy znane ludzkości – pretensjonalnie ascetycznych Bramhinów, elitarnych Mogołów i ciasny wiktoriański Brytyjczyk. I ta kombinacja kulturowa, powiem wam, wystarczy, aby natychmiast wyparować wszelkie wyobrażenia o miłości w kontakcie z waszą świadomością!
- i tak dalej. Ale w pewnym momencie znudziło mi się trzymanie się faktów i próbowałem unikać budzących strach pytań „Krowa i Kamasutra”. Jedną z prostych odpowiedzi, jakie wymyśliłem, było: „Indyjskie krowy biegają tak szybko, że bardzo trudno je złapać”. A jednemu z argentyńskich przyjaciół, który nalegał, aby poruszyć temat krowy, powiedziałem: „w Indiach krowy żyją pod wodą i trudno je łowić”.
I prawie mi uwierzyła, bo wkrótce odkryłem (ku mojemu całkowitemu przerażeniu), że wielu mieszkańców tego kontynentu miało tak egzotyczne wyobrażenie o Indiach/Azji, że byli skłonni uwierzyć w każdą wymyśloną przeze mnie opowieść. Nawet takie rzeczy jak „Indyjskie krowy żyją pod wodą”!
Aby być uczciwym wobec moich przyjaciół z Ameryki Łacińskiej – w szczególności krowa nadal zajmuje poczesne miejsce we współczesnym życiu Indian. Na przykład Indyjski Kongres Narodowy, który źle rządził Indiami przez ponad cztery dekady po uzyskaniu niepodległości od brytyjskich rządów, na przykład przebiegle użył krowy jako swojego symbolu wyborczego. Członkowie mocno uciskanych indyjskich dalitów z „niższych” kast są rutynowo zlinczowani przez tłum z wyższych kast na podstawie zwykłego podejrzenia o zabicie krowy dla jej skóry lub mięsa. W ostatnich latach hinduscy fundamentaliści uczynili zakaz uboju krów gorącym tematem kampanii wyborczej. Innymi słowy, nawet martwa krowa jest w Indiach wciąż żywym problemem.
Ale to wszystko mija się z celem. Oczywiście zarówno krowa, jak i Kamasutra są obiektami zainteresowania w Ameryce Łacińskiej, ponieważ niewiele więcej można dowiedzieć się o narodzie, w którym żyje jedna szósta populacji planety. Brak informacji i wiedzy jest jednak obustronny, ponieważ większość Hindusów/Azjatów nie ma pojęcia o historii, kulturze i społeczeństwie Ameryki Łacińskiej poza stereotypami „piłka nożna”, „karnawał” i „tequila”.
Co więc tak naprawdę powstrzymuje przeciętnego mieszkańca Ameryki Łacińskiej lub Azjatę od sięgnięcia po książkę lub obejrzenia filmu dokumentalnego i wzajemnego poznania kontynentów? Dlaczego nie rozmawiają ze sobą częściej, nie odwiedzają swoich wiosek i miasteczek? Dlaczego tak duża część ludzkości nadal jest tak całkowicie nieświadoma wzajemnego istnienia w dobie stale natychmiastowej informacji?
Na pierwszy rzut oka lukę informacyjną można łatwo sprowadzić do barier językowych. Ameryka Łacińska mówi po hiszpańsku, portugalsku, keczua itp., a Azja mówi po angielsku, hindi, chińsku, tajsku, malajsku i tak dalej.
Odległość jest także kolejną oczywistą barierą, ponieważ Azja i Ameryka Łacińska leżą praktycznie po przeciwnych stronach globu. Na przykład podróż z Tajlandii do Ekwadoru zajmuje aż 38 godzin, w tym 25 godzin lotu.
Trasy lotnicze dają nam jednak wskazówkę co do niektórych prawdziwych przyczyn braku komunikacji między obydwoma kontynentami. Jeśli na przykład spojrzeć na mapę świata według Star Alliance, kula ziemska to w zasadzie sieć szlaków lotniczych połączonych tylko przez kilka węzłów komunikacyjnych – Londyn, Paryż, Tokio, Los Angeles.
Aby dostać się do Ameryki Łacińskiej z większości części Azji, trzeba przelecieć przez jedno z tych byłych lub nowych ośrodków globalizacji korporacyjnej, z których wiele było także stolicami starego świata kolonialnego. Trasy lotnicze naszych czasów są w większości lustrzanym odbiciem dawnych szlaków morskich, pełnych kolonialnych grabieży i grabieży.
Również informacja ma niestety zły zwyczaj przepływu wyłącznie z jednej części Trzeciego Świata do drugiej tymi samymi, dobrze wytartymi szlakami. Dlatego też w dzisiejszym świecie obywatele Azji nie mają absolutnie żadnego sposobu na poznanie Ameryki Łacińskiej (i odwrotnie) inaczej niż poprzez ustalone, prowadzone ścieżki, które zapewniają tłumaczenia i interpretacje społeczeństw, polityki i kultury innych osób. Innymi słowy, jeśli moi przyjaciele z Ameryki Łacińskiej zadają typowo orientalistyczne pytania, na przykład dotyczące „krowy i Kamasutry”, to dlatego, że tak naprawdę nie mają innego wyboru – wszystkie ich informacje pochodzą z typowo orientalistycznych źródeł.
I nie tylko Azja i Ameryka Łacińska są całkowicie od siebie oddzielone. Jest to tym bardziej prawdziwe w przypadku Afryki, która dla wielu z nas pozostaje Ciemnym Kontynentem po prostu dlatego, że całe wychodzące z niej światło jest zmutowane lub wyciszone przez kolonialne routery, przez które przechodzi.
Gdy się nad tym pomyśli, zapomnij o kontynentach tak odległych jak Azja, Afryka i Ameryka Łacińska, brak informacji i wzajemnego zrozumienia wśród samych krajów azjatyckich jest przerażający. Większość wykształconych Hindusów wie więcej o tym, co książę Karol je na obiad, niż podstawowe fakty o całych, kwitnących społeczeństwach oddalonych zaledwie o kilka godzin lotu od ich granic.
Mój wujek z Indii, z zawodu inżynier, poprosił mnie kiedyś, żebym mu powiedział, jaka jest różnica między Bangkokiem a Tajlandią – nie żartuję! Z kolei jego odpowiednicy w Tajlandii wiedzą o Indiach tylko dwie rzeczy – że Budda urodził się tam 2500 lat temu i że w 1998 r. przetestowano bombę atomową. Niezliczone stulecia pomiędzy Buddą a Bombą stanowią ogromną dziurę w ich świadomość, która w międzyczasie jest wypełniona intymną wiedzą o N-tym dziecku Cherie Blair i życiu seksualnym Terminatora. (Nie, nic tutaj nie insynuuję)
Głębsze przyczyny braku komunikacji między krajami rozwijającymi się są zasadniczo powiązane z historycznym sposobem funkcjonowania europejskiego kolonializmu. Koloniści podzielili glob na ściśle kontrolowane lenna w sposób wykluczający jakąkolwiek możliwość swobodnego współdziałania poddanych.
Dla mocarstw kolonialnych utrzymywanie w nieświadomości swoich poddanych populacji było sposobem zapobiegania pojawieniu się zjednoczonej opozycji wobec ich rządów w społeczeństwach, kulturach i kontynentach. Nie tylko to. Poddani ludzie byli wielokrotnie przeciwstawiani sobie nawzajem, co jest zasadniczym sposobem działania kolonializmu.
Na przykład brytyjscy kolonialiści używali indyjskich żołnierzy przeciwko Arabom, indyjskich handlarzy do sprzedaży opium Chinom, indyjskich administratorów do rządzenia Birmą, a nawet dzisiaj wykorzystują Gurkhów z Nepalu (na dyskryminujących stawkach wynagrodzeń) przeciwko komukolwiek chcą. (Luka informacyjna, o której mówię, jest tak wielka, że niestety nie mogę podać podobnych przykładów tego, jak Francuzi i Holendrzy używali swoich poddanych przeciwko sobie – ale jestem pewien, że zrobili to samo!!)
Wszystko to, choć niewybaczalne, jest jednak zrozumiałe w kontekście tego, na czym polegał kolonializm. Oczywiście zrobili, co musieli, aby utrzymać się przy władzy, prawda? Ale dlaczego można pozwolić, aby taki stan rzeczy utrzymywał się w naszym świecie na początku XXI wieku, a także w środku czegoś, co nazwano wiekiem informacji?
(To prawda, że jedyne supermocarstwo na świecie próbuje nas wszystkich, kopiąc i wrzeszcząc, wciągnąć z powrotem do czasów kolonialnych poprzez wojnę z terroryzmem. Ale hej, ten koleś, który tydzień temu zabrał indyka do swoich żołnierzy w Bagdadzie, tak nie jest zdaj sobie sprawę, że gęś starego kolonializmu została ugotowana dawno temu! Jest bardzo mało prawdopodobne, że ptak kiedykolwiek jeszcze poleci!)
Dlaczego powinien być większy przepływ informacji między Ameryką Łacińską a Azją? Istnieje milion powodów, dla których zwiększony przepływ informacji jest dobry sam w sobie, ale oto te, które interesują mnie najbardziej: a) Ameryka Łacińska oferuje jedne z najbardziej przerażających lekcji na temat tego, co kolonializm może zrobić z całym kontynentem b) oferuje także pewne z najbardziej inspirujących przykładów możliwego oporu wobec takiego ucisku oraz c) Możliwość połączenia sił na wszystkich kontynentach, aby stawić czoła wspólnym globalnym prześladowcom, pozostaje najbardziej ekscytującą koncepcją naszych czasów.
(Z bardziej osobistego punktu widzenia uważam, że ostatnie 500 lat dominacji białych, europejskich osadników w Ameryce Łacińskiej stanowi podstawę do zrozumienia 3000-letniej historii subkontynentu indyjskiego. Zasadniczo system kastowy w Indiach jest końcowym produktem podobnego procesu , w dłuższym okresie czasu, najeźdźców/migrantów/osadników/jasnoskórych populacji z zewnątrz przejmujących ziemię/zasoby rdzennej ludności i narzucających swoją kulturę całemu narodowi)
I dlaczego Azja i Afryka powinny częściej się ze sobą komunikować? Ponieważ a) Afryka jest matką wszelkiej cywilizacji i jeśli nie wiesz, o co chodzi Twojej mamie, powinieneś jak najszybciej wskoczyć do najbardziej rojących się od rekinów części Oceanu Indyjskiego! b) Gwałcenie Afryki na przestrzeni wieków przez tak zwany „cywilizowany” świat jest hańbą dla całej ludzkości, łącznie z tymi, którzy współpracowali lub obserwowali, jak to się działo, nic nie robiąc oraz c) To haniebna historia, której Azja może się nauczyć zarówno i zrobić coś, aby zadośćuczynić, łącząc ręce z obywatelami Afryki walczącymi o przywrócenie utraconego pokoju, dobrobytu i godności ich kontynentowi.
Mówiąc najprościej, ponieważ dzisiejszy wyzysk ma charakter globalny, ścieżki oporu również muszą być globalne. A ponieważ źródła naszych problemów są również wspólne – a mianowicie kolonializm/kapitalizm – nie ma lepszego rozwiązania niż zjednoczenie uciskanych na świecie w różnych kulturach i na kontynentach we wspólnej walce.
W tym miejscu należy się pewna przestroga. Zjednoczenie uciskanych nigdy nie było łatwe. Jak pokazuje historia niewolnictwa i kolonializmu na całym świecie i na przestrzeni wieków, ucisk sam w sobie może wywołać mnóstwo buntów, ale nie może wywołać prawdziwych rewolucji. Istnieje wiele powodów:
a) Nie wszyscy są uciskani w tym samym stopniu, dlatego też poziomy motywacji do zmiany porządku świata są naturalnie różne.
b) Niektóre grupy uciskanych naprawdę wierzą, że rzeczywiście mogą wśliznąć się lub wczołgać w szeregi ciemiężycieli i dlatego nie mają żadnych skrupułów, by zrobić to na plecach swoich współniewolników.
c) Nie ma skutecznego mechanizmu ani świadomej próby zjednoczenia uciskanych w skali globalnej.
d) Uciskani potrzebują jasnej wizji lepszego świata, który jest moralnie, politycznie, ekonomicznie i ekologicznie lepszy od tego, który pozwala na niewolnictwo/kolonializm/wyzysk w jakiejkolwiek formie.
Podczas gdy już to wszystko uporządkujemy, sugeruję, że należy pilnie dokonać zamknięcia luki informacyjnej pomiędzy ruchami społecznymi i ruchami oporu w Azji, Afryce i obu Amerykach (3A). Będzie to mały, ale bardzo niezbędny krok naprzód w kierunku budowania długoterminowej jedności osób upośledzonych w naszym świecie.
Que crees, hermano? Kya khayaal hei, bhaijaan?
Satya Sivaraman jest dziennikarką mieszkającą w Tajlandii. Można się z nim skontaktować pod adresem [email chroniony]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna