Źródło: TomDispatch.com
W chaosie tej chwili wydaje się prawdopodobne, że Joe Biden po prostu wciśnie się w fotel prezydenta i z pewnością wygra powszechne głosowanie, zwycięstwo Donalda Trumpa Zachowanie w stylu Mussoliniego i wieczór wyborczy fałszywe roszczenie pomimo zwycięstwa. W jakiś sposób to wszystko przypomina mi inny moment w moim życiu.
W październiku 2016 r. wraz z przyjaciółmi często omawialiśmy wyzwania, przed jakimi staną postępowcy, jeśli kandydat, którego spodziewaliśmy się wygrać, faktycznie wejdzie do Gabinetu Owalnego. Było wtedy mnóstwo problemów, którymi trzeba było się martwić. Kandydat Demokratów był entuzjastycznym zwolennikiem sił zbrojnych USA i wierzył w szerzenie amerykańskiej potęgi poprzez swoją obecność wojskową na całym świecie. Potem była długa historia promowania surowych przepisów dotyczących kar i niepokojąca rozmowa o „dzieciach, które nazywa się superdrapieżnikami – pozbawionych sumienia i empatii”.
W 2016 roku kraj borykały się już z głębokimi nierównościami ekonomicznymi. Podczas gdy Hillary Clinton obiecał „dobrze płatnej pracy” dla tych, którzy walczą o utrzymanie się i kupowanie żywności, nie wierzyliśmy w to. Te same obietnice słyszeliśmy już wiele razy, a mimo to federalna płaca minimalna nadal pozostała na tym samym poziomie od 2009 roku, wynoszącym 7.25 dolara za godzinę. Czy prezydentura Clintona naprawdę zmieniłaby życie ludzi pracy? Nie, jeśli jej nie będziemy naciskać – i to mocno.
Kandydatem, o który się martwiliśmy, nie był Donald Trump, ale Hillary Clinton. Wyzwaniem, przed którym się spodziewaliśmy, było przesunięcie tego typowego centrowca o kilka stopni w lewo. Zastanawialiśmy się, jak zorganizować się, aby nowa administracja przesunęła wydatki rządowe z zagranicznych wojen na potrzeby ludzkie w kraju i na całym świecie. Zastanawialiśmy się, w jaki sposób ludzie w tym kraju mogą w końcu zapewnić sobie „pokojową dywidendę”, którą obiecano nam w okresie tuż po zimnej wojnie, kiedy jej mąż Bill został prezydentem. W tych pierwszych (i, jak się okazało, jedynych) latach Clintona otrzymaliśmy zamiast tego tak zwaną reformę opieki społecznej, której konsekwencje są wciąż odczuwalne dzisiaj w postaci zwolnień napędzać miliony w biedę.
Wątpiliśmy w zaangażowanie Hillary Clinton w rozwiązanie większości naszych innych problemów: masowych więzień i przemocy policji, rasizmu strukturalnego, nierówności ekonomicznych i najpilniejszego ze wszystkich (choć niektórzy z nas dopiero zaczynali zdawać sobie z tego sprawę) kryzysu klimatycznego. Tak naprawdę w całym kraju ludzie tacy jak my przygotowywali się do spędzenia dnia lub dwóch na świętowaniu wyboru pierwszej kobiety na prezydenta, a następnie zabrania się do pracy, sprzeciwiając się wielu jej przewidywanym politykom. W ruchach pokoju i sprawiedliwości, w zorganizowanych związkach zawodowych, w organizacjach społecznych, u dwulatków Black Lives Matter ruchu, ludzie byli gotowi do akcji.
I wtedy stało się coś nie do pomyślenia. Kobieta, którą mogliśmy nienawidzić, przegrała te wybory, a potwór opowiadający się za białą supremacją i nienawidzący kobiet, którego zaczęliśmy nienawidzić, wszedł do Gabinetu Owalnego.
Przez ostatnie cztery lata postępowcy walczyli głównie o utrzymanie tego, co udało nam się osiągnąć podczas prezydentury Baracka Obamy: niedoskonałego planu opieki zdrowotnej, który mimo to po raz pierwszy zapewnił ubezpieczenie milionom Amerykanów; podpis na Porozumienie klimatyczne z Paryża i kolejny na A porozumienie sześciu narodów uniemożliwienie Iranowi poszukiwania broni nuklearnej; rozszerzony ochrona środowiska dla gruntów publicznych; możliwość dla odbiorców statusu Deferred Action for Childhood Arrivals – DACA – na dalszą pracę i naukę w USA
Przez te same cztery lata walczyliśmy o zachowanie nadszarpniętej zdolności do oburzenia w obliczu ciągłych ataków na zwykłą przyzwoitość i godność ludzką. Nie ma potrzeby przytaczać tutaj katalogu okropności, jakie Donald Trump i jego pozbawieni kręgosłupa republikańscy lokaje nawiedzili w tym kraju i na świecie. Dość powiedzieć, że żyjemy jak Alicja w Na drugą stronę lustra, biegnąc tak mocno, jak tylko możemy, żeby tylko stać w miejscu. Czerwona Królowa tego fantastycznego świata obserwuje dyszącą Alicję, skąd musi pochodzić
„Powolny kraj! Widzisz, tutaj potrzeba całego biegu, jaki możesz zrobić, aby utrzymać się w tym samym miejscu. Jeśli chcesz dostać się gdzie indziej, musisz biec co najmniej dwa razy szybciej!”
To nie tylko potrzeba biegania szybciej niż na pełnych obrotach, aby pozostać na miejscu, sprawiała, że Świat Trumpa tak bardzo przypominał Krainę Lustra. Rzecz w tym, że tak jak w fikcyjnym świecie Lewisa Carrolla, rzeczywistość w Stanach Zjednoczonych została wywrócona do góry nogami. W miarę pojawiania się nowych zakażeń Covid-19 rekord wszechczasów ponad 100,000 XNUMX w ciągu jednego dnia, a skumulowana liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła 230,000, prezydent trzymał w lustrze nalegać że „jesteśmy za rogiem” (i wydawało się, że uwierzyła mu zaskakująca liczba Amerykanów). Zapomniał wspomnieć, że tuż za rogiem prosto na nas jedzie autobus z koronawirusem, coraz przyśpieszając. Za rok, kiedy jako NPR zgłaszane„Prawie 1 na 4 gospodarstwa domowe doświadczyło braku bezpieczeństwa żywnościowego” – Trump ciągle przechwalał się giełdą i przypominając Amerykanom tego, jak dobrze radzą sobie ich 401 tys. – tak jakby większość ludzi w ogóle miała takie konta emerytalne.
Świat Trumpa, Biden Nation czy coś lepszego?
Po czterech latach funkcjonowania listopad 2016 r. wydaje się minąć całe wieki temu. Stany Zjednoczone roku 2020 to zupełnie inne miejsce, jednocześnie bardziej zdewastowane i pełne nadziei niż co najmniej cztery lata temu. Z jednej strony pandemia bezrobocia uderzył kobiety, zwłaszcza kobiety kolorowe, są znacznie trudniejsze niż mężczyźni, wypierając miliony osób z rynku pracy, wiele z nich na stałe. Z drugiej strony byliśmy świadkami narodzin #Ja też ruchu przeciwko molestowaniu seksualnemu i Fundusz Obrony Prawnej Time's Up, która przekazała miliony dolarów kobietom z klasy robotniczej na walkę z molestowaniem w pracy. W ciągu kilku krótkich lat fizyczne i psychiczne ataki na kobiety przestały być akceptowaną normą w miejscu pracy. Z pewnością molestowanie trwa każdego dnia, ale zmienił się zbiorowy pogląd na ten temat w kraju.
Społeczności czarnoskóre i latynoskie nadal codziennie spotykają się z siłami policyjnymi, które zachowują się bardziej jak armie okupacyjne niż urzędnicy państwowi. Rola policji jako organów egzekwujących białą supremację nie zmieniła się w większości części kraju. Niemniej jednak wysiłki ruchu Black Lives Matter i setek tysięcy ludzi, którzy tego lata demonstrowali w miastach w całym kraju, zmieniły dyskusję na temat policji w sposób, jakiego nikt nie spodziewał się cztery lata temu. Nagle w mediach głównego nurtu mówi się o czymś więcej niż tylko kamerach ciała i treningu wrażliwości. W czerwcu 2020 r New York Times prowadził artykuł zatytułowany „Tak, mamy na myśli dosłowne zniesienie policji” autorstwa Miramne Kaba, organizatorki działającej przeciwko kryminalizacji osób kolorowych. Coś takiego było nie do pomyślenia cztery lata temu.
W momencie pandemii Trumpa zakupy broni szybowałem w kraju, który już zdecydowanie przoduje na świecie pod względem uzbrojonych obywateli. A jednak młodzi ludzie – często pod przewodnictwem młodych kobiet – podjęli pełną pasji i zorganizowaną akcję, aby usunąć broń z ulic Trump Land. Po tym, jak bandyta ostrzelał szkołę Emmy Gonzalez w Parkland na Florydzie, ogłosiła ona słynne oświadczenie: „Wzywamy BS” w związku z twierdzeniami dorosłych, którzy upierali się, że zmiana przepisów dotyczących broni jest niepotrzebna i niemożliwa. Prowadziła Marsz za nasze życie, co spowodowało, że miliony ludzi wyszły na ulice w tym kraju, aby potępić bierność polityków w związku z przemocą z użyciem broni.
Podczas gdy Donald Trump wyciągnął USA z porozumienia klimatycznego z Paryża, Greta Thunberg, 17-letnia szwedzka działaczka na rzecz ochrony środowiska, przepłynęła Atlantyk na żaglowcu neutralnym pod względem emisji dwutlenku węgla zwrócić się do Organizacji Narodów Zjednoczonych, żądając od świata dorosłych „Jak śmiecie” zostawcie to swoim dzieciom, aby ratowały coraz bardziej ocieplającą się planetę:
„Swoimi pustymi słowami ukradliście moje marzenia i dzieciństwo. A mimo to jestem jednym ze szczęśliwców. Ludzie cierpią. Ludzie umierają. Upadają całe ekosystemy. Jesteśmy na początku masowego wymierania, a jedyne, o czym możesz rozmawiać, to pieniądze i bajki o wiecznym wzroście gospodarczym. Jak śmiesz!"
"Jak śmiesz?" to pytanie, które zadaję sobie za każdym razem, gdy jako nauczyciel spotykam grupę studentów, którzy z każdym semestrem wydają się bardziej niespokojni o przyszłość i bardziej zdeterminowani, aby uczynić go lepszym niż obecny.
Uwaga publiczna to dziwna bestia. Społeczności kolorowe wiedzą od nieskończonych lat, że policja może je zabić bezkarnie, i nie jest tak, że ludzie nie mówili tego od dziesięcioleci. Kiedy jednak takie incydenty przedostawały się do mediów głównego nurtu, w większości białych, rutynowo traktowano je jako odosobnione zdarzenia – działania kilku złych jabłek – a nigdy jako dowód problemu systemowego. Nagle, w maju 2020 r., wraz z wydaniem okropne wideo po ośmiominutowym morderstwie George'a Floyda w Minneapolis w stanie Minnesota systematyczna przemoc policyjna wobec osób czarnoskórych stała się uprawnionym tematem głównego nurtu dyskusji.
Młodzi przodowali w odpowiedzi na morderstwo Floyda i wynikające z niego żądania zmian systemowych. W czerwcu w moim mieście San Francisco, gdzie policja zabili co najmniej pięć nieuzbrojonych kolorowych osób w ciągu ostatnich kilku lat uczniowie szkół średnich zaplanowali i poprowadzili dziesiątki tysięcy demonstrantów w pokojowym marszu przeciwko przemocy policji.
Teraz, gdy sezon wyborczy osiągnął swoje przedłużające się crescendo, przed nami mnóstwo pracy. Ponieważ pandemia wymyka się spod kontroli, czas zacząć domagać się wspólnych działań federalnych, nawet ze strony tego najbardziej złowrogiego prezydenta w historii. Nie ma co czekać na dzień inauguracji, niezależnie od tego, kto złoży przysięgę 20 stycznia. Do tego czasu umrze wiele tysięcy kolejnych.
I czy nie nadszedł czas, aby zwrócić naszą uwagę na miliony, które straciły pracę i stanęły w obliczu możliwości utraty również mieszkań w związku z wygaśnięciem nadzwyczajnych dekretów zapobiegających eksmisjom? Czy nie nadszedł czas na autentyczną reakcję Kongresu na głód, nie poprzez wspieranie systemów awaryjnej dystrybucji żywności, takich jak spiżarnie, ale poprzez oddanie dolarów w ręce zdesperowanych Amerykanów, aby mogli kupić własną żywność? Kongres musi także podjąć działania w sprawie sytuacji nadzwyczajnej w zakresie mieszkalnictwa. Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom „Tymczasowe wstrzymanie eksmisji mieszkań w celu zapobiegania dalszemu rozprzestrzenianiu się Covid-19” trwa tylko do 31 grudnia i nie obejmuje najemców, którzy nie mają umowy najmu lub pisemnej umowy najmu. Nawet gdy na początku roku Donald Trump nadal zasiada w Białym Domu, niezwykle ważne jest, aby został on przedłużony zarówno pod względem czasu, jak i zakresu. A teraz przywódca republikanów w Senacie Mitch McConnell powiedział że nawet nie zaproponuje nowej ustawy stymulacyjnej aż do stycznia.
Innym kluczowym tematem wymagającym uwagi jest naciski na Kongres, aby zwiększył fundusze federalne dla władz stanowych i lokalnych, które często są główną siłą napędową gospodarki w swoich regionach. Administracja Trumpa i McConnell nie tylko opuścili stany i miasta, pozostawiając je samotnie stawiając czoła pandemii w chwili, gdy głęboka recesja drastycznie zmniejszyła dochody podatkowe, ale – w prawdziwie lustrzanym stylu – potraktowali swoje autentyczne i desperackie wezwania o pomoc jako zwykłe Retoryka kampanii Partii Demokratycznej.
„Krótko mówiąc, jest jeszcze wiele do zrobienia”
Moja ulubiona scena z klasycznego filmu Gillo Pontecorvo z 1966 roku Bitwa pod Algierem Akcja rozgrywa się nocą na dachu w arabskiej dzielnicy tego miasta. Ali La Pointe, zagorzały rekrut sprawy Frontu Wyzwolenia Narodowego (NLF), który walczy o wyrzucenie francuskich kolonizatorów z Algierii, rozmawia z Benem M'Hidim, wysokim rangą urzędnikiem NLF. Ali jest niezadowolony, że ruch zwołał strajk generalny, aby zademonstrować swoją siłę i dotrzeć do Organizacji Narodów Zjednoczonych. Nie podoba mu się siedmiodniowe ograniczenie użycia broni palnej. „Akty przemocy nie wygrywają wojen” – mówi Alemu Ben M'Hidi. „Wreszcie sami ludzie muszą działać”.
Przez ostatnie cztery lata Donald Trump toczył wojnę z narodem tego kraju, a nawet z narodami całego świata. Zaatakował tak wielu z nas, od dzieci imigrantów na granicy USA każdemu, kto spróbuje oddychać zdławiony ogniem stany Kalifornia, Oregon, Waszyngton, a ostatnio Kolorado. On na to pozwolił 230,000 Amerykanie umrzeć w czasie pandemii, którą można było kontrolować i wtrącić miliony w biedę, żeby wymienić tylko kilka z jego „wojennych” zbrodni. Wreszcie sami ludzie muszą działać.
Na tym ciemnym dachu, w niesamowitej ciszy, Ben M'Hidi kontynuuje rozmowę z La Pointe. „Wiesz, Ali” – mówi. „Wystarczająco trudno jest rozpocząć rewolucję, jeszcze trudniej ją utrzymać, a najtrudniej ją wygrać”. Robi pauzę, po czym kontynuuje: „Ale dopiero potem, gdy zwyciężymy, zaczynają się prawdziwe trudności. Krótko mówiąc, jest jeszcze wiele do zrobienia”.
Wystarczająco trudno jest odrzucić prezydenta po drugiej stronie lustra. Ale dopiero gdy zwyciężymy – czy to teraz, czy za cztery lata – zacznie się prawdziwa praca. Rzeczywiście jest jeszcze wiele do zrobienia.
Rebecca Gordon, A TomDispatch regularny, wykłada na Uniwersytecie w San Francisco. Jest autorką Amerykańska Norymberga: Urzędnicy amerykańscy, którzy powinni stanąć przed sądem za zbrodnie wojenne po 9 września a obecnie pracuje nad nową książką Dispatch dotyczącą historii tortur w Stanach Zjednoczonych.
Artykuł ten pojawił się po raz pierwszy na TomDispatch.com, blogu internetowym Nation Institute, który oferuje stały dopływ alternatywnych źródeł, wiadomości i opinii autorstwa Toma Engelhardta, wieloletniego redaktora działu wydawniczego, współzałożyciela American Empire Project, autora książki Koniec kultury zwycięstwa, jak w powieści Ostatnie dni wydawnicze. Jego najnowsza książka to A Nation Unmade By War (Haymarket Books).
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna