Termin „polityka tożsamości” niczym piłka na uwięzi jest miażdżony przez graczy ze wszystkich stron. Chociaż termin ten ma zmieniające się konotacje, ogólnie odnosi się do zwiększonego skupienia się na interesach politycznych grup marginalizowanych, takich jak kobiety, mniejszości rasowe i osoby LGBT.
Bernie Sanders uderzył z lewej strony podczas kontrowersyjnego przemówienia powyborczego w Bostonie, kiedy w odpowiedzi na pytanie Latynoski powiedział: „Jedną z walk, które będziecie oglądać w Partii Demokratycznej, jest to, czy wyjdziemy poza tożsamość Polityka." Felietonista „New York Timesa”, David Brooks, dołączył do George’a Willa z „Washington Post”, uderzając w niego z prawej strony. Te sekcje zwłok postrzegają politykę tożsamości jako aktualne bête noire Demokratów. Niektórzy nawet obwiniają go za porażkę Hillary Clinton, zgodnie z popularną narracją, że „poprawność polityczna” jest główną przyczyną irytacji białej klasy robotniczej.
Wielu lewicowców krytykuje Clintona za bagatelizowanie ekonomii na rzecz antyrasizmu i antyseksizmu. Wierzą, że widziała drogę do władzy poprzez nową amerykańską większość Czarnych, Latynosów, kobiet, młodzieży i pracowników, i próbowała przyciągnąć uwagę różnych segmentów za pomocą ukierunkowanego marketingu, a nie nadrzędnego tematu zmian systemowych – co mogłoby sprowadzić białych klasa pracująca. Profesor i socjalista Uniwersytetu Illinois Walter Benn Michaels od ponad dziesięciu lat nawołuje do zmiany punktu ciężkości z tożsamości na nierówność. W wywiadzie powyborczym „Chicago Reader” powiedział: „W obecnym praktycznym momencie połowa osób oskarżanych przez [kampanię Clintona] o rasizm to ludzie, którzy powinni głosować na Partię Demokratyczną”.
Inni krytycy postrzegają takie argumenty jako część ostrej reakcji. „Kiedy alternatywna lewica mówi o „polityce tożsamości”, tak naprawdę ma na myśli prawa obywatelskie” – pisze bloger Marcus H. Johnson w AlterNet. „Chcą, aby zmarginalizowane grupy przestały walczyć o prawa obywatelskie, ponieważ zdenerwowałoby to biednych białych ludzi, którzy w przeciwnym razie mogliby głosować na Demokratów”.
Dla wielu czarnoskórych aktywistów kwestionowanie nadrzędności rasy w Ameryce jest absurdem. Afrykanie zostali uprowadzeni i zniewoleni; Od tego czasu walka z tą monumentalną niesprawiedliwością napędza aktywizm Czarnych.
Pomimo tak wyraźnego pochodzenia, debata na temat funkcji polityki tożsamości toczy się także w obrębie Czarnej Lewicy, choć termin ten jest zabarwiony innym odcieniem. Podstawowym argumentem jest to, że przekupni politycy wykorzystują kolor skóry jako swego rodzaju konia trojańskiego mającego na celu przyciągnięcie afroamerykańskiego wsparcia dla polityki wrogiej ich interesom.
Duża część tej dyskusji została wywołana przez prawybory Demokratów. Skupienie się Sandersa na nierównościach ekonomicznych, a nie na antyrasizmie, nie przyciągnęło znaczącego wsparcia Czarnych – zawsze najlepiej mobilizowanego przez bezpośrednie apele rasowe. Clinton swoją popularność w społeczności czarnoskórej zawdzięcza w dużej mierze kulturowym gestom męża i wyrazom troski o sprawy ważne dla Afroamerykanów.
W Black Agenda Report, dzienniku internetowym notorycznie wrogim tego typu polityce tożsamości, Solomon Comissiong argumentuje: „Zdecydowanie zbyt wielu Czarnych będzie głosować na swojego najgorszego wroga, jeśli będzie do nich podobny. Dlatego polityka tożsamości, udająca strategię czarnej władzy, w każdych wyborach pozbawia Afroamerykanów władzy”.
Są to ważne kwestie do rozważenia, gdy społeczność Czarnych próbuje uporać się z grożącą administracją Trumpa. Bez wątpienia musimy zbudować szeroki, inkluzywny ruch ludzi sprzeciwiający się różnorodnym zagrożeniom, jakie stwarza Trump. Ruchy rozwijały się najlepiej w historii Ameryki, gdy łączyły się z walką o równość rasową – od ruchu abolicjonistycznego w Ameryce przedwojennej, przez ruch populistyczny z lat 1890. XIX wieku, po ruch kontrkulturowy z lat 1960. i 70. XX wieku. Ruchy na rzecz sprawiedliwości rasowej ożywiły walki wyzwoleńcze innych grup uciskanych przez kapitalizm białej supremacji – w tym białych robotników. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że jedność międzyrasowa podważa taktykę „dziel i zwyciężaj” stosowaną w celu zahamowania postępowych wyzwań.
Jednym z głównych zagrożeń dla tej jedności jest tożsamościowy rdzeń bazy poparcia Donalda Trumpa. Dla niektórych prezydent-elekt oznacza powrót do „białości”. To wyjaśnia jego apel do białych nacjonalistów z „alt-prawicy”, którzy ubolewają nad brakiem szacunku dla rasy białej. Skażona niewolnictwem historia tego narodu ukazuje nam asymetryczną rzeczywistość: każda polityka tożsamości nie jest taka sama.
Salima Muwakkila jest starszym redaktorem W tamtych czasach, gdzie pracuje od 1983 r. Jest gospodarzem programu „The Salim Muwakkil” w WVON, historycznej czarnej stacji radiowej w Chicago i napisał tekst książki HAROLD: Fotografie z lat Harolda Washingtona.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna