Nazwij mnie purystą, ale nie sądzę, że muzyka powinna być częścią reklamy. Dla mnie, podobnie jak dla tysięcy innych ćpunów muzyki, dobra piosenka to znacznie więcej niż kilka taktów z chwytliwym motywem lub coś do nucenia dla zabicia czasu. Dobra muzyka jest żywą, oddychającą częścią bycia człowiekiem. Świetna piosenka to jedno z niewielu miejsc, w których dana osoba może potwierdzić niezliczone emocje i instynkty, które w przeciwnym razie zmuszeni byliby tłumić i ignorować. Innymi słowy, pomaga nam poradzić sobie z zagmatwanym i przerażającym światem oraz nadać mu sens.
Reklama natomiast działa dokładnie odwrotnie. Jedyną funkcją reklamy jest odwrócenie uwagi od rzeczywistości i skierowanie jej w stronę trendu lub praktyczności. A w tym odwróconym do góry nogami systemie, w którym miliony wydaje się na marketing trzydziestu różnych marek past do zębów, podczas gdy niezliczona liczba dzieci nie ma podstawowego ubezpieczenia dentystycznego, wizerunek jest jedyną rzeczą, na której mogą polegać korporacyjni hakerzy.
Kiedy więc British Petroleum rozpoczęło kampanię reklamową, w której wykorzystała chwytliwą melodię w odcieniach bluesa, aby skłonić nas do zabawy przy dystrybutorze, mogłem tylko pokręcić głową na myśl, jak wszystko jest absolutnie tanie w porównaniu z garniturami w BP.
Trzeba im to przyznać: same reklamy są cholernie urocze, a piosenka sama w sobie jest tak chwytliwa, że po całym dniu wciąż nie mogę się jej pozbyć. Reklama jest animowana komputerowo i przedstawia czwórkę dzieci (!!!) jadących samochodem i śpiewających do melodii mało znanego zespołu Message of the Blues. „Powiedz hej” – brzmi refren – „uczyń dzień trochę lepszym”.
Przyznaję, że nie mam zielonego pojęcia o Message of the Blues. I do czasu rozpoczęcia tej kampanii reklamowej nie mogę zagwarantować, że większość ludzi też tego nie robiła. Ich strona Myspace wymienia ich jako niepodpisanych i nie wydaje się, aby mieli ogromną rzeszę fanów jak na lokalną grupę. Piosenki na ich stronie nie są niczym oszałamiającym. Są to modne, wyluzowane kawałki jazzowego pop-rocka, które, jak powiedziałem, są niezaprzeczalnie chwytliwe; i nie miałbym nic przeciwko posiadaniu ich na moim iPodzie.
Piosenka, o której mowa, była pierwotnie odą do Los Angeles i zawierała „LA” zamiast „Powiedz hej” w reklamie. Nie trzeba dodawać, że oryginał jest znacznie lepszy, a reklama nie zawiera nawet świetnej instrumentalnej przerwy – najlepszej części utworu. Ogólnie rzecz biorąc, jest to zespół z talentem i solidną muzykalnością.
Wtedy przyszło mi do głowy, że kampania reklamowa BP to prawdopodobnie najlepsza rzecz, jaka kiedykolwiek przytrafiła się Message of the Blues. Dla niepodpisanego zespołu szukającego uznania zdobycie piosenki w reklamie musi być jak znalezienie dżina w butelce. To bilet w jedną stronę do głównego nurtu ekspozycji.
Jak tragiczne jest to, że prawdziwie kreatywny artysta może zostać wysłuchany jedynie poprzez przejście przez bezduszny gmach władzy korporacji? To smutna prawda o byciu artystą na tym świecie. Ale dodatkowa tragedia wynika z tego, że jest to firma, która ma na rękach jeszcze więcej krwi niż większość.
W tej chwili tyrady na temat zła, jakie stwarzają konglomeraty naftowe, stało się niemal banałem (nie żebyście usłyszeli moje narzekanie), a dyrektorzy BP próbują zdystansować się od niemal demonicznego obrazu w świadomości opinii publicznej. Ich poprzednia kampania miała na celu umieszczenie ich na mapie jako firmy świadomej ekologicznie. Jednak stwierdzenie, że BP jest mniej wyzyskujący w porównaniu z innymi koncernami naftowymi, to jak stwierdzenie, że Trent Lott jest mniejszym bigotem w porównaniu z Davidem Duke’em.
Pod wizerunkiem, jaki BP stara się kultywować, w dalszym ciągu stanowią one nieodłączną część sposobu działania każdego koncernu naftowego. Zbudowali swoje pierwotne imperium na bazie obalenia demokratycznie wybranego rządu Mossadeka w Iranie w latach pięćdziesiątych. Dziś są zwolennikami niezwykle niepopularnego rurociągu Baku-Tblisi-Ceyhan, który biegnie przez Turcję, Gruzję i Azerbejdżan. Rurociąg ten od samego początku był celem działaczy na rzecz ochrony środowiska, pracy i praw ludności tubylczej. Ich zaniedbanie w zakresie standardów bezpieczeństwa bezpośrednio doprowadziło do eksplozji rafinerii w Texas City w 2005 roku i śmierci piętnastu pracowników. A ich obecność w Papui Zachodniej wzmocniła brutalną okupację tego regionu przez Indonezję. Lista jest długa.
To zupełnie odmienne od fajnego, wesołego wizerunku, jaki niosą reklamy i piosenka Message of the Blues. Dziesiątkowanie środowiska w regionie nie jest „fajne”. Lekceważenie norm bezpieczeństwa nie jest „relaksem”. I z pewnością nie jest modne wspieranie brutalnych okupantów i rządów od Indonezji po Kolumbię.
Trudno winić Message of the Blues za to, że skorzystał z okazji, by zyskać rozgłos. Dla niezliczonej liczby utalentowanych artystów i artystów możliwości te są nieliczne. Z drugiej strony BP podejmuje posunięcie typowo makiaweliczne w przypadku kampanii reklamowej. Ostatecznie postrzegają zespół mniej więcej w ten sam sposób, w jaki postrzegają swoich pracowników; jako towary; zbędne i tanie. Kiedy skończą z grupą, wyrzucą je.
Ale niefortunny skutek jest taki, że jeśli Message of the Blues chce osiągnąć jakąkolwiek miarę wiarygodności i sukcesu, to niefortunny fakt jest taki, że odtąd już na zawsze będą próbować zrzucić etykietkę „tych gości, którzy nakręcili reklamę BP”. ' Trudno się go pozbyć.
*****
Alexander Billet jest dziennikarzem muzycznym i aktywistą mieszkającym w Waszyngtonie. Jest stałym współpracownikiem Znet i Głos dysydenta, jak również napisano CounterPunch, Pracownik socjalistyczny, MRzine i UKWatch. Pracuje nad swoją pierwszą książką Dzieciaki krzyczą głośno: muzyka i polityka starcia.
Jego blog, Rebel Frequequenes, można przeglądać pod adresem http://rebelfrequencies.blogspot.comi można się z nim skontaktować pod adresem [email chroniony]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna