19 marca 2008 r. południowoafrykański dziennik Mail & Guardian doniósł, że „we wtorek aresztowano starszego menedżera afrykańskiego parku dzikiej przyrody wpisanego na listę światowego dziedzictwa w związku z przyspieszeniem śledztwa w sprawie zabicia 10 rzadkich goryli górskich, powiedział minister rządu”.
Historia Mail & Guardian [„Zarządca parku aresztowany w związku ze śmiercią goryli”, 19 marca 2008 r.] następuje rok po serii dochodzeń niezależnych dziennikarzy, która przedarła się przez zasłonę dymną public relations i prywatnych zysków, ujawniając, że zabicie dziesięciu goryli górskich w Kongo latem 2007 roku była to praca wewnętrzna. Prawdopodobnie znana dużym organizacjom zajmującym się ochroną przyrody, których zyski i przetrwanie kręcą się wokół szumu, jaki wywierają w prasie międzynarodowej, ta wewnętrzna praca angażuje znacznie więcej niż kilku kongijskich urzędników lub strażników, jak donoszą Mail & Guardian i inne media głównego nurtu.
Zabiegi public relations stosuje się do artykułów o ochronie dzikiej przyrody w Demokratycznej Republice Konga (DRK), które przedostają się przez prasę głównego nurtu i przenikają do tak zwanych „alternatywnych” doniesień prasowych, które nie badają krytycznie źródeł ani prawdziwości „ news” reportaż z Afryki.
Falę zabójstw goryli wiosną i latem 2007 r. powszechnie obwiniano albo „bojówki rebeliantów”, albo „zbieraczy węgla drzewnego” działających w regionie Wirungas w Afryce Środkowej, znajdującym się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Artykuły ukazywały się w takich miejscach jak Newsweek i Washington Post, ale szybko pojawiły się ponownie, dosłownie, w miejscach internetowych, takich jak TRUTHOUT.org. Mylili się.
Tymczasem dochodzenia terenowe przeprowadzone we wschodnim Kongo przez niezależnych dziennikarzy, dodatkowo wspieranych przez organizacje kongijskie, ujawniły działania przestępcze z udziałem dużych zachodnich organizacji zajmujących się ochroną przyrody. Lata badań i dochodzeń ujawniły, że duże, tak zwane „organizacje pozarządowe” – znane jako BINGO dla DUŻYCH organizacji pozarządowych, które mają głęboko w kieszeni pieniądze – są zaangażowane w tajną działalność, praktyki korupcyjne i programy, które są jawnie rasistowskie i przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego dla obu stron. ducha i cel prawdziwej ochrony i rozwoju.
Dokładnie rok temu władze kongijskie zatrzymały niezależnego dziennikarza, ponieważ interesy ochrony środowiska w Demokratycznej Republice Konga oskarżyły go o szpiegostwo. Prawdziwy powód to półtorej godziny materiału wideo, w którym urzędnik Kongijskiego Instytutu Ochrony Przyrody (ICCN) Vital Katembo potępił tę instytucję i zasugerował, że stoi ona za niedawnym zabiciem trzech goryli.
„Jeśli ten materiał zostanie opublikowany, zniszczy to ochronę przyrody w Wirungas” – powiedział dziennikarzowi działacz na rzecz ochrony przyrody powiązany z dużymi organizacjami pozarządowymi w regionie.
Organizacje zajmujące się ochroną przyrody ukradły następnie materiał filmowy z wywiadu z Vitalem Katembo, ale inny niezależny dziennikarz potajemnie odwiedził Katembo i odtworzył skradziony wywiad, w którym Katembo twierdził, że trzy zabójstwa goryli były robotą wewnętrzną. Do lipca 2007 r. zabito siedem kolejnych goryli, a Katembo dostarczył więcej informacji, które wyraźnie wskazywały na związek ICCN
Katembo stało się następnie celem szefów ICCN i dużych organizacji pozarządowych zajmujących się ochroną przyrody działających w Afryce.
Media głównego nurtu oskarżyły o zabójstwa goryli „siły rebeliantów” pod kontrolą Laurenta Nkundy i innych grup bojówek. Nkunda zaprzeczył jakiemukolwiek udziałowi w zabójstwach w komunikacie, który również został zmiażdżony przez interesy ochrony przyrody. Wiadomości OEN i COA opublikowały zaprzeczenie Nkundy.
Rola generała Laurenta Nkundy w Kongu, jego powiązania z Rwandą i Misją Obserwacyjną Organizacji Narodów Zjednoczonych w Kongu (MONUC) nie zostały w pełni zbadane i/lub zgłoszone przez prasę zachodnią.
W międzyczasie „Washington Post”, „Newsweek”, „CBS News” i większość mediów głównego nurtu w Stanach Zjednoczonych przyłączyły się do pędu działaczy na rzecz ochrony przyrody i w dalszym ciągu obwiniały „siły rebeliantów” za rzeź goryli, mimo że niezależni dziennikarze udostępniali wszystkie swoje notatki i zdjęcia afrykańskie biuro „Washington Post” w nadziei, że zostanie napisana prawdziwa historia – za okazyjną cenę ratując goryle i kongijskich mieszkańców Wirungi. Tak nie miało być.
Komunikat Katembo z 16 sierpnia, w którym kwestionowano działania i program nowo utworzonej organizacji Wildlife Direct Richarda Leakeya oraz innych organizacji pozarządowych w Afryce Środkowej, wywołał bezpośredni odwet.
„Pracuję w Wirundze od prawie 15 lat i moje doświadczenie z ostatnich 2 lat jest zwodnicze” – napisał Vital Katembo 16 sierpnia 2007 r., odpowiadając na wiadomości dyrektora Wildlife Direct Emmanuela De Merode. „Czy ratujemy dziką przyrodę, czy też staramy się jak możemy, aby ocalić tak zwanych bezpośrednich menedżerów i ekspertów zajmujących się dziką przyrodą? Nie jesteś nowy, jeśli dowiadujesz się, że dobrzy ludzie mogą wyrządzić zło, co jest oczywiste na arenie ochrony przyrody… Ochrona w Wirungas jest ostatnią stanowisko ucisku, korupcji i kolonializmu”.
Z e-maila od dyrektora wykonawczego ICCN Cosmy Wilunguli Balongelwy, rozesłanego prywatnie w sobotę 25 sierpnia 2007 r., jasno wynika, że pan Katembo stał się celem potężnych sił ochrony przyrody współpracujących z urzędnikami pracującymi dla państwa kongijskiego i ICCN. E-mail pana Wilunguli wyraźnie cytuje poprzednią wiadomość pana Katembo wysłaną do Emmanuela De Merode z Wildlife Direct i niektórych byłych podmiotów stowarzyszonych zapewniających finansowanie z USA
Lista odbiorców wiadomości e-mail ICCN obejmuje najwyższego szczebla personel na obczyźnie oraz urzędnicy krajowi pracujący dla Dian Fossey Gorilla Fund International, UNESCO, Africa Wildlife Foundation (AWF), World Wildlife Fund (WWF), Wildlife Conservation Society (WCS), Wildlife Direct, UNDP, Niemiecka Agencja Współpracy Technicznej (GTZ) i USAID (Amerykańska Agencja Rozwoju Międzynarodowego) sfinansowały Regionalny Program na rzecz Środowiska Afryki Środkowej.
Odpowiedź dyrektora wykonawczego ICCN Wilunguli sugeruje, że ICCN ma zobowiązania wobec potężnych organizacji zachodnich, których interesy – często wrogie środowisku – służą przekupstwu, wymuszeniom i korupcji kosztem środowiska, dzikiej przyrody, państwa kongijskiego oraz miliony Kongijczyków, którzy doświadczyli lub nadal cierpią z powodu różnych form wyzysku zachodnich korporacji.
Hałas zorganizowanej przestępczości na rzecz ochrony przyrody w Afryce Środkowej utrzymywał się przez cały okres kolonialny, przez dziesięciolecia dyktatury pod rządami Mobutu Sese Seko oraz lata wojny w Kongu. Ochrona i rozwój to eufemizmy określające grabież i prywatny zysk w Afryce.
Dochodzenie przeprowadzone przez niezależnych dziennikarzy ujawniło, że w innym e-mailu wysłanym przez Wildlife Direct poinformowano znane organizacje pozarządowe, w których nakazano im zdystansować się od sygnalisty Vitala Katembo. Organizacje te obejmowały Dian Fossey Gorilla Fund International, Gorilla Organisation, World Wildlife Fund, Wildlife Conservation Society, Conservation International oraz Fauna and Flora International. Organizacje te twierdzą, że blisko współpracują z ICCN w Kongo. Jak mogli nie wiedzieć, co dzieje się na ich własnym terenie?
Niezależne media ujawniły także Wildlife Direct Richarda Leakeya, wysoce zmilitaryzowaną grupę najemników wysłaną z Kenii. Wildlife Direct działa pod nazwą Africa Conservation Fund, zwolnionej z podatku (501-c-3) zarejestrowanej w Internal Revenue Service. Walter H. Kansteiner III jest członkiem zarządu od założenia ACF w 2004 r. Kansteiner jest stale obecny za kulisami wojny w Kongu od 1996 r. Jego wykształcenie i doświadczenie nie są związane z konserwacją. Pracował w grupie zadaniowej ds. minerałów strategicznych w Departamencie Obrony i był wiceprezesem wykonawczym firmy zajmującej się handlem i produkcją towarów, specjalizującej się w towarach tropikalnych w krajach rozwijających się. Kansteiner zasiada także w zarządzie Moto Gold, firmy działającej we wschodniej części DRK.
W czerwcu i lipcu 2007 roku reporterka „Washington Post” Stephanie McCrummen najwyraźniej podróżowała z Gomy do parku pod ochroną organizacji Wildlife Direct Richarda Leakeya, ale odmówiła odpowiedzi na proste pytania dotyczące jej związków z elitarną firmą najemniczą. McCrummen i „Washington Post” utrzymywali, że „oblężeni” kongijscy strażnicy dzikiej przyrody – którzy blogowali z dzikiej przyrody, aby wspierać stronę internetową Wildlife Direct i pomagać w zbieraniu funduszy za granicą – „od dziesięciu lat nie otrzymali wynagrodzenia”. To przygotowało grunt pod masowy zastrzyk funduszy od zachodniego społeczeństwa sympatyzującego z ochroną goryli. Następnie National Geographic News i Newsweek zamieściły główne artykuły, które całkowicie fałszywie przedstawiały prawdę o ochronie goryli i skandalach z udziałem dużych organizacji pozarządowych zarówno z sektora „ochrony przyrody”, jak i „humanitarnej”.
Artykuł z okładki Newsweeka zatytułowany „Wojna z gorylami: Nawet po 10 latach wojny strażnicy są zdumieni tajemniczymi zabójstwami wielkich małp w najstarszym parku w Afryce” ukazał się w witrynie MSNBC.com 29 lipca 2007 r. z datą oznaczającą rychły koniec wojny. ukazał się w drukowanym numerze z 6 sierpnia. Historia ta romantycznie opisuje strażników w „falujących zielonych ponczach” i „AK-47”, a nie poprzednią fikcję „Washington Post” o zardzewiałych maczetach. Newsweek jest częścią Washington Post Company.
Jak wyraźnie pokazały załączone zdjęcia, Rangersi z Konga nie byli źle wyposażeni. Ich dobrze naoliwiona broń i wyszkolenie najemników nasuwa pytanie, dlaczego mogli lub nie chcieli chronić goryli. Zabójstwa goryli rozpoczęły się, gdy na początku 2007 roku na scenie pojawił się Wild Life Direct.
Jeden ze strażników, Paulin Ngobobo (43 lata), został sfotografowany pod światło i dość elegancko ubrany, jak na portret Vanity Fair lub GQ. Jest „pobożnym chrześcijaninem”, jak twierdzi Newsweek, najwyraźniej przygotowując go do kolejnej nagrody środowiskowej Conde Nast Traveler — przyznanej w 2005 r. środkowoafrykańskiemu bohaterowi Pierre'owi Kakule z Dian Fossey Gorilla Fund w Wirungas — lub nagrody National Geographic Society/Buffet Award utworzonej przez przez „filantropa” Howarda Buffeta. Portret wytwornego strażnika Kongo Paulina Ngobobo z Newsweeka stoi w ostrej sprzeczności z głodującymi strażnikami opisanymi kilka dni wcześniej przez Stephanie McCrummen z „Post”.
Kolejna seria artykułów niezależnych dziennikarzy wskazywała na masowy zastrzyk funduszy USAID wykorzystywanych na tajne operacje partyzanckie w ogarniętym wojną regionie Wielkich Jezior.
Od 6 r. w Kongu w wyniku działań wojennych i grabieży zasobów naturalnych zginęło od 10 do 1996 milionów ludzi. Według najnowszych szacunków Międzynarodowego Komitetu Ratunkowego (IRC) zginęło 5.4 miliona osób, a 45,000 1500 osób umiera miesięcznie lub XNUMX osób dziennie. IRC to organizacja, której interesy w regionie wskazują, że w rzeczywistości NIEDOKŁADNIE liczy liczbę zgonów w Kongu w swoich wysoko finansowanych „badaniach śmiertelności”.
Niezależne media, które opublikowały raporty dotyczące korupcji na rzecz ochrony środowiska w DRK, to OEN, COA News i ZNET.
Niedawne raporty z Demokratycznej Republiki Konga wskazują, że tortury i represje są powszechne, a spadek wartości dolara amerykańskiego – głównej waluty DRK – spowodował ogromne niedobory żywności i głód. Ekspert ds. ochrony przyrody Vital Katembo w dalszym ciągu jest obiektem wrogich działań i obawia się o swoje bezpieczeństwo.
Za cierpieniem i śmiercią międzynarodowe korporacje kontynuują długą tradycję kradzieży bogactwa Konga i złego traktowania obywateli Konga w ramach ekologicznej kampanii propagandowej, która przekonuje zachodnich czytelników, darczyńców i instytucje, że jesteśmy zbawicielami Konga. Goryle w Kongu są najnowszymi pionkami w geopolitycznej walce o bogactwo.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna