Na początku lat 1970. miejsce, które przez większą część życia miałam nazywać domem, zyskało nową nazwę. Mniej więcej w tym samym czasie mój dziadek wyemigrował na żyzną równinę Chitwan. Był to także czas, gdy początkowa strużka migrantów z gór Nepalu do wielu z tych miejsc na odcinku wschód-zachód zamieniła się w potok. Zmiana nazwy była prosta: mniej więcej w tym samym czasie odwiedziła to miejsce ówczesna matka króla. To właśnie wtedy otrzymał nową nazwę. Zamiast Bakulahar zmieniono nazwę na Ratnanagar Tadi, na cześć królewskiego gościa tego dnia. Podczas tej samej wizyty Chepangom powiedziano, że nie są już Chepangami. To było zbyt niecywilizowane. Odtąd są Prajas, czyli poddanymi swoich ukochanych królewskich władców. Niektórzy z nich zebrali się w swoich domach na wzgórzach, aby otrzymać nowe karty obywatelstwa z nowym nazwiskiem. Był to czas królewskiego szaleństwa nadawania miejscom nazw królów, królowych oraz ich poprzedników i potomków. Władcy królewscy chcieli uwiecznić się w miejscach i narodach.
Bakulahar oznacza falę żurawi („baku” oznacza dźwig w lokalnym języku Tharu, a „lahar” oznacza falę). W tamtych czasach białe linie tych ptaków na tle czystego, błękitnego nieba przelatywały spektakularnymi szybami. Dzieci często widziały je czekające na cenne ryby na bagnach i upiorach rozsianych po okolicy. Miejscowi Tharus zbierali ghungi (ślimaki błotne) i łowili je za pomocą sieci i pułapek. Do wczesnych lat pięćdziesiątych większość Chitwan znajdowała się pod gęstym lasem. W lesie rozproszone były płaty mokradeł, stawów, bagien, małych strumyków i źródeł. W latach siedemdziesiątych duża część lasu znalazła się pod pługiem.
Nepal rozpoczął schadzkę od postępu na początku lat pięćdziesiątych. Pierwszym krokiem było wprowadzenie przez Amerykanów DDT. Kiedy malaria została w dużej mierze opanowana, nie było już możliwości powstrzymania fal żądnych ziemi migrantów. DDT stanowiło część większego pakietu obejmującego plany przekształcenia tych malarycznych i „nieproduktywnych” lasów w tętniące życiem i produktywne rolnictwo, wzorowane na miniaturowej wersji niektórych rolniczych miast na Środkowym Zachodzie w USA. Amerykanie przywieźli część środków rolniczych know-how, które rozwinęli. Zbierali ogromne żniwa kukurydzy z prerii. Myśleli, z oczekiwaną odrobiną arogancji, że w jakiś sposób nasiona hybrydowe, nawozy chemiczne, wielokonne ciągniki i kombajny są odpowiedzialne za megatonaż kukurydzy, którą zbierali. Nie chcieli wierzyć, że w zasadzie wydobywają żyzną glebę o głębokości wielu stóp, zbudowaną przez cykle natury przez miliony lat.
Lasy Chitwan zostały zniszczone przez buldożery. Pofałdowane wzgórza charakteryzujące leśne krajobrazy Chitwan zostały wyrównane. Wiele bagien i terenów podmokłych było wypełnionych glebą leśną. Ogromne drzewa sal (Shorea Robusta) rozpalały paleniska i dostarczały bardzo potrzebnego drewna na nowe domy migrantów. Migranci pracowali i zbierali rekordowe plony kukurydzy i rzepaku. Amerykanie pomogli w założeniu głównego centrum szkolenia i badań rolniczych Nepalu w zachodniej części Chitwan. Większość drzew zniknęła. Chitwan zasłynęło z jeżdżących na rowerach kobiet ubranych w sari. Mimo to sieci zbiorników wodnych nadal zdobiły brzegi pól, osiedli i lasów aż do połowy lat 1980. XX wieku. Cena ziemi nadal zależała od tego, ile mogła wyprodukować.
W 2008 roku odwiedziłem swój dom po kilku latach mieszkania poza granicami kraju. Spotkałem jednego z moich przyjaciół ze studiów, który powiedział mi, że wartość gruntów w Chitwan gwałtownie wzrosła. „Kupiłem jedną bighę za 20 lakh sześć miesięcy temu” – powiedział mi – „i ludzie pytają mnie, czy sprzedałbym ją teraz za 60 lakh!” Powiedział mi też, że zapełniały one małe bagna, które zwykliśmy nazywać „budhikulo”. Ceny gruntów wystrzeliły w niebo, ponieważ każdy kawałek gruntu, na którym można było zbudować domy, przynosił pieniądze. Tego samego dnia zapytałem jednego z sąsiadów, czy widzi na polach te białe żurawie, gdy traktory przewracają ziemię.
„Tak, ale nie tak jak w przeszłości. Jest ich dzisiaj tak mało. A dżdżownice stały się rzadkością.” Mówił z charakterystycznym dla siebie spokojem i brakiem zakłóceń, jakby wszystko było normalne. Do tej pory ziemia w Chitwan, w tym moja mała wioska, nie notowała już tak imponujących zbiorów. W latach 1970. i 1980. Chitwan nazywano krajem rzepaku. Obecnie większość tamtejszych ludzi spieszy się do sklepu, aby kupić olej kuchenny. Poszedłem na skraj naszego pola, z którego roztaczał się widok na pola ryżowe, poniżej których dawniej znajdowały się bagna, na których łowiliśmy ryby, gdy byliśmy w szkole. Wszędzie wokół widziałem coraz mniejsze działki.
Szaleństwo spekulacji gruntami trwa obecnie pełną parą. Ci, którzy w Katmandu zarobili mnóstwo fortuny, szukają czystszego i świeższego powietrza. Część z nich zjeżdża na równiny w poszukiwaniu miejsca na swój drugi zimowy dom. Agitacja w Tarai trwająca przez ostatnie dwa lata doprowadziła do jednej z największych migracji powrotnych z wielu miast Tarai. Szukają bezpieczniejszych miejsc. Banki, które mobilizują inwestycje, spieszą się z pompowaniem swojej płynności w bonanzę na rynku nieruchomości. W zeszłym tygodniu zadzwonił do mnie jeden z moich kuzynów. „Żadna ziemia nie jest na sprzedaż dłużej niż jeden dzień” – powiedział mi. Nie musisz uprawiać roli. W dzisiejszych czasach to łatwe pieniądze. Nikt nie wie, jak długo potrwa ta nieruchomościowa impreza, ale wszyscy wiedzą na pewno, że wkrótce się zakończy. Na razie każdy kawałek ziemi jest wystawiony na sprzedaż.
W dawnych czasach Bakulahar nadal wyznaczał kamienie milowe na autostradach. Widziałem, jak te napisy blakły z biegiem lat. W 2008 roku został on już zastąpiony przez Ratnanagar Tandi. Wymazywanie zostało zakończone. Rzepak nie musi rosnąć. Żurawie nie muszą być w pobliżu. Bagna, na których utrzymywały się podziemne warstwy wodonośne i chłodziły okoliczne tereny, nie przynoszą dużych zysków. Dlatego stały się zbędne.
Od dwóch lat nie ma monarchii. Być może Ratnanagar tu zostanie. A może miejscowa ludność, w tym Tharus, pewnego dnia zda sobie sprawę, że nazwa ta symbolizuje, jak lokalne, rdzenne oznaczenia gruntów ustąpiły miejsca pragnieniu władców nieśmiertelności. Może to kiedyś doprowadzi do przywrócenia nazwy Bakulahar mojemu rodzinnemu miastu. Przywrócenie starej nazwy nie będzie trudne. Ale większości bakusów (dźwigów) już nie ma. Nie jestem pewien, czy ktokolwiek przypuszczał, że wymazanie, które miało miejsce w latach 1970. XX wieku, będzie tak całkowite.
Anila Bhattarai
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna