Oto Pierwsza Poprawka, w pełni: „Kongres nie może uchwalać żadnego prawa dotyczącego ustanawiania religii lub zabraniającego swobodnego jej praktykowania; lub ograniczanie wolności słowa lub prasy; lub prawo ludu do pokojowych zgromadzeń i zwracania się do Rządu z petycjami o zadośćuczynienie za krzywdy.”
Te piękne słowa, przypominające niemal haiku, to rzadka poezja amerykańskiego eksperymentu demokratycznego. Założyciele celowo napisali Pierwszą Poprawkę tak, aby miała szerokie znaczenie, a nie fragment kodeksu podatkowego, aby podkreślić, że powinna ona obejmować wszystko, od wykrzykiwanych tyrad religijnych po wymowną krytykę polityczną. Śmiało, przeczytaj to jeszcze raz na głos w tej chwili, gdy wydaje się, że rząd planuje wyjątek od tej reguły, wystarczająco duży, aby przejechać przez niego czołg.
Jak niedawno odkryli mieszkańcy Zuccotti Park, jak ci spryskani pieprzem na Uniwersytecie Kalifornijskim w Davis czy weteran piechoty morskiej zastrzelony w Oakland, zdolność rządu do ograniczania wolności słowa, blokowania Pierwszej Poprawki, podcinania prawa do pokojowych zgromadzeń i składania petycji o zadośćuczynienie za krzywdy, jest być może najbardziej krytyczną kwestią, przed jaką może stanąć nasza republika. Gdybyś miał napisać historię ostatniej dekady w Waszyngtonie, mogłaby to być opowieść o tym, jak, kwestia po sprawie, rząd się uwolnił od granic prawnych i konstytucyjnych, jeśli chodzi o tortury, zabójstwa obywateli USA, przetrzymywanie więźniów bez procesu lub dostępu do sądu, nielegalną inwigilację obywateli amerykańskich i tak dalej. W trakcie tego procesu zakorzeniła się w wygodnej krainie cieni coraz bardziej nieprzeniknionej tajemnicy, ścigając każdego sygnalistę, który mógłby rzucić na niego światło.
Teraz wydaje się również, że podważa najbardziej podstawowe amerykańskie prawo ze wszystkich, prawo do wolności słowa, zaczynając od prawa własnych pracowników. Jak często się mówi, książkę, którą najłatwiej zatrzymać, to ta, która nigdy nie została napisana; Głosem, którego najłatwiej jest się sprzeciwić, jest ten, którego nigdy nie podnosi się.
Prawdą jest, że przez lata rząd na różne sposoby próbował twierdzić, że traci się prawo do wolności słowa, na przykład pracując dla szkoła publicznalub dołącz do wojsko. W kontaktach z administratorami szkół, którzy chcieli uciszyć nauczyciela za publiczne narzekanie, że wydano niewystarczającą ilość pieniędzy na naukę akademicką w porównaniu z lekkoatletyką, lub z generałami, którzy chcieli uniemożliwić mężczyznom i kobietom zaciągniętym do pracy blogowanie, sądy stwierdziły, że jakakolwiek utrata praw musi zostać naprawiona. ograniczone i specyficzne. Jako Jim Webb napisał będąc jeszcze sekretarzem marynarki wojennej, „Obywatel nie rezygnuje z prawa do wolności słowa wynikającego z Pierwszej Poprawki, gdy zakłada mundur wojskowy, z małymi wyjątkami”.
Wolność słowa jest uważana za tak podstawową, że sądy w ogóle obawiają się narzucania jakichkolwiek ograniczeń. The słynne ostrzeżenie sędziego Olivera Wendella Holmesa, aby nie krzyczał fałszywie „Ogień!” w zatłoczonym teatrze pokazuje, jak ekstremalna musi być sytuacja, aby Sąd Najwyższy ograniczał mowę. Jak ujął to Holmes w swojej definicji: „Za każdym razem pytanie brzmi, czy użyte słowa… mają taki charakter, aby stworzyć wyraźne i aktualne niebezpieczeństwo, że spowodują istotne zło, któremu Kongres ma prawo zapobiegać”. To naprawdę wysoka poprzeczka.
Rząd przeciwko Morrisowi Davisowi
Czy artykuł w gazecie z listopada 2009 roku zawiera kilkaset uzasadnionych słów pojawił się w konserwatywnym „Wall Street Journal”, kończąc tymi łagodnymi zdaniami, spełnia wysoką ocenę sędziego Holmesa?
„Podwójne standardy nie sprawdzają się w Peorii. Nie zagrają też dobrze w Peszawarze czy Palembangu. Musimy pracować nad zmianą negatywnego postrzegania Guantanamo i naszego zaangażowania w przestrzeganie prawa. Formalne ustanowienie podwójnych standardów prawnych tylko je wzmocni.”
Morris Davis został zwolniony z pracy badawczej w Bibliotece Kongresu za napisanie tego i podobnych artykułów List do redakcji „Washington Post”. (Ironia zwolnienia za korzystanie z wolności słowa podczas pracy w bibliotece Thomasa Jeffersona najwyraźniej umknęła jego szefom.) Z pomocą ACLU Davis zażądał powrotu do pracy. W dniu 8 stycznia 2010 r. ACLU wniesiony w jego imieniu pozew przeciwko Bibliotece Kongresu. W marcu 2011 roku sąd federalny orzekł, aby sprawa mogła pójść dalej.
Sprawa jest rozpatrywana Ten miesiąc. Któregoś dnia prawdopodobnie zdefiniuje ona prawa do wolności słowa przysługujące pracownikom federalnym, a tym samym określi jakość ludzi, którzy będą stanowić nasz rząd. My, obywatele, głosujemy na wielkie nazwiska, ale to miliony niższych rangą, niewybranych pracowników federalnych, decydują poprzez swoje działania o tym, w jaki sposób prawo jest stosowane (lub ignorowane) i przestrzegane (lub lekceważone) Konstytucja.
Morris Davis nie jest posępnym urzędnikiem państwowym. Przed dołączeniem do Biblioteki Kongresu spędził ponad 25 lat jako pułkownik Sił Powietrznych. W rzeczywistości był głównym prokuratorem wojskowym w Guantanamo i wykazał się ogromną odwagą w październiku 2007 r., kiedy zrezygnowany z tego stanowiska i opuścił Siły Powietrzne. Davis oświadczył, że w 2005 r. nie będzie wykorzystywał dowodów uzyskanych w wyniku tortur. Kiedy w 2007 r. jego szefem został zwolennik tortur, Davis wolał odejść, niż zmierzyć się z nieuniknionym nakazem zmiany swojego stanowiska.
W grudniu 2008 roku Davis rozpoczął pracę jako pracownik naukowy w Bibliotece Kongresu w Wydziale Spraw Zagranicznych, Obrony i Handlu. Żadna z jego prac nie była związana z Guantanamo. Nie był rzecznikiem ani publiczną twarzą biblioteki. W pracy był szanowany. Nawet ludzie, którzy go zwolnili, nie kwestionują tego, że dobrze wykonał swoją „codzienną pracę” jako badacz.
12 listopada 2009 roku, dzień po ukazaniu się jego artykułu i listu, Davis był powiedział mu jego szef że fragmenty te wzbudziły zaniepokojenie biblioteki w związku z jego „złą oceną sytuacji i przydatnością do służby… niezgodną z„ akceptowalną usługą ”” – jak ujęto tę kwestię w otrzymanym piśmie z upomnieniem. Odnosiło się ono jedynie do jego artykułu i listu do Washington Post i nie powiedział nic o swoich wynikach w pracy naukowej.Tydzień później Davis został zwolniony.
Ale czy nie powinien był wiedzieć lepiej i nie pisać czegoś politycznego?
Sądy konsekwentnie wspierają prawa Ku Klux Klanu do używania skrajnych i nienawistnych słów, palących książki i tych, którzy bezczeszczą amerykańską flagę. Wszystko to uważa się za „mowę chronioną”. Przywiązanie do prawdziwej wolności słowa oznacza akceptowanie najtrudniejszych przypadków, najbardziej obraźliwych rzeczy, jakie ludzie mogą sobie wyobrazić, jako ceny wolnego społeczeństwa.
Biblioteka Kongresu nie ogranicza swoim pracownikom pisania ani mówienia, więc Davis nie złamał żadnych zasad. Ani, przynajmniej teoretycznie, inne agencje rządowe, takie jak CIA i Departament Stanu, nie ograniczają pracownikom możliwości pisania i wypowiadania się, nawet w sprawach budzących oficjalne zainteresowanie, chociaż wymagają wstępna recenzja za takie rzeczy, jak możliwe niewłaściwe wykorzystanie materiałów niejawnych.
Jest oczywiste, że takie procesy kontroli agencji były czasami stosowane jako de facto metoda wcześniejszego ograniczenia. Na przykład CIA została oskarżona o stosowanie nieograniczonych przeglądów bezpieczeństwa w celu skutecznego zapobiegania publikacji książki. Departament Obrony również dzierżył tę broń przesadne twierdzenia materiałów niejawnych w celu zablokowania ksiąg.
Jednakże co najmniej od 1968 r. nie było szerokiego zakazu, aby pracownicy rządowi pisali o sprawach politycznych lub budzących zainteresowanie opinii publicznej. W 1968 roku Sąd Najwyższy rozstrzygnął przełomową sprawę dotyczącą Pierwszej Poprawki dotyczącej pracowników sektora publicznego, Pickering przeciwko Kuratorium Oświaty. Orzekł, że władze szkolne naruszyły prawa nauczyciela Marvina Pickeringa wynikające z Pierwszej Poprawki, zwalniając go za napisanie listu do lokalnej gazety, w którym krytykował podział pieniędzy między nauczycielami akademickimi i lekkoatletami.
Zbrodnia myślowa
Morris Davis został zwolniony przez Bibliotekę Kongresu nie ze względu na wyniki w pracy, ale dlatego, że napisał, że „Wall Street Journal” pisał w wolnym czasie, korzystając z własnego komputera, jako prywatny obywatel, nigdy nie wspominając o swojej (niezwiązanej) pracy federalnej . Rządowi po prostu nie spodobało się to, co napisał. Być może jego szefowie byli zawstydzeni jego słowami lub poczuli się nimi urażeni. Z pewnością w obecnej atmosferze w Waszyngtonie czuli, że mają otwartą drogę do powstrzymania własnego pracownika od powiedzenia tego, co zrobił, lub przynajmniej do ukarania go za to.
Nie jest oczywiście tak, że pracownicy federalni nie piszą i nie wypowiadają się publicznie. Dopóki nie depczą na palcach, robią to w zaskakującej liczbie, w sprawach urzędowych, w sprawach hobby, na najróżniejsze tematy, za pośrednictwem niezliczonej liczby blogów, stron na Facebooku, tweetów, op- wyd. i listy do redakcji. Rząd wytypował Davisa do wybiórczego i mściwego oskarżenia.
Co ważniejsze, Davis został zwolniony prospektywnie — nie z powodu złej frekwencji lub zbyt długiego czasu pracy na biegu jałowym przy dystrybutorze wody, ale dlatego, że jego szef uważał, że pisma Davisa wskazują, że jakość jego oceny może w przyszłości uczynić go nieodpowiednim pracownikiem. Prawdziwą podstawą jego zwolnienia był prosty akt wypowiadania się na temat sprzeczny z oficjalnym stanowiskiem rządu. To i tylko to wystarczyło do rozwiązania umowy.
Jak wiedział każdy oddany fan George'a Orwella, Raya Bradbury'ego czy Philipa K. Dicka, Davis popełnił zbrodnię myślową.
Jak niektórzy czytelnicy mogą wiedzieć, najwyraźniej zrobiłem to samo. Dzięki mojej książce pt. Chcieliśmy dobrze: jak pomogłem przegrać bitwę o serca i umysły narodu irackiego, o moich doświadczeniach jako urzędnika Departamentu Stanu w Iraku, a także o artykułach, komentarzach i blogach Napisałem, pierwszy raz miałem zawieszone poświadczenie bezpieczeństwa przez Departament Stanu i wtedy był zawieszony z mojej tam pracy. Ta praca nie miała nic wspólnego z Irakiem ani z żadnym z tematów, o których pisałem. Moje oceny wyników były dobre i nikt w State nie krytykował mnie za moją codzienną pracę. Ponieważ pracowaliśmy w ramach różnych systemów kadr, Davis, jako urzędnik państwowy przebywający na okresie próbnym dla nowo zatrudnionego pracownika, może zostać bezpośrednio zwolniony. Jako urzędnik służby zagranicznej zatrudniony na etacie nie mogę, w związku z czym państwo przyznało mi status urlopu administracyjnego na czas nieokreślony; to znaczy, że jestem bez pracy i oczekuję na podjęcie działań zmierzających do formalnego rozwiązania stosunku pracy w drodze bardziej pracochłonnego procesu.
Jednakże dokument dostarczony mi przez Departament Stanu, usuwając mnie ze stanowiska, w mrocznym tonie odzwierciedlał słowa szefa Davisa z Biblioteki Kongresu:
„Sposób, w jaki wyrażał się Pan w niektórych opublikowanych materiałach, jest niezgodny ze standardami zachowania oczekiwanymi od Służby Zagranicznej. Niektóre z Twoich działań rodzą również pytania dotyczące Twojego ogólnego osądu. Kluczowymi wymaganiami są zarówno dobry osąd, jak i umiejętność reprezentowania Służby Zagranicznej w sposób, który uczyni Służbę Zagraniczną atrakcyjną dla kandydatów”.
Istnieje następujący schemat karania pracowników federalnych za zabieranie głosu lub sygnalizowanie nieprawidłowości: spójrz na Davisa, mnie lub Franza Gaylalub Thomas Drake. W ten sposób ustanawia się precedens dla jeszcze głębszej chmury tajemnicy otaczającej funkcjonowanie rządu. Innymi słowy, z Waszyngtonu nie mają napływać żadne wieści poza dobrymi i oficjalnie zatwierdzonymi.
Oświadczenia rządu złożone na procesie Davisa, toczącym się obecnie w Waszyngtonie, rzeczywiście wskazują, że został on zwolniony za sam akt wypowiadania się, a także za treść tego, co powiedział. Prawnik Departamentu Sprawiedliwości reprezentujący rząd powiedziany że pisma Davisa podają w wątpliwość jego dyskrecję, osąd i zdolność do pełnienia funkcji urzędnika wysokiego szczebla. (Dodała także, że język Davisa w artykule był „nieumiarkowany”. Jeden z sędziów w trzyosobowym składzie zdawał się potwierdzać tę tezę, mówiąc: „Mówienie w szkole prawniczej lub stowarzyszeniu to jedno, ale to całkiem spore wyzwanie”. co innego niż w The Washington Post.” Sprawa prawdopodobnie zakończy się przed Sądem Najwyższym.
Wolność słowa jest dla Irańczyków, a nie pracowników rządowych
Jeżeli Morris Davis przegra swoją sprawę, ocena i przydatność pracownika federalnego mogą zostać uznane za niewystarczające do zatrudnienia, jeśli pisze on publicznie w sposób obrażający lub zawstydzający rząd. Innymi słowy, sama definicja dobrej oceny sytuacji w zakresie wolności słowa będzie wówczas należeć do indywidualnego pracodawcy, czyli rządu USA.
Mówiąc najprościej, nawet jeśli jako pracownik federalny będziesz przestrzegać zasad agencji dotyczących publikacji, nadal możesz zostać zwolniony za to, co napiszesz, jeśli nie spodoba się to Twoim szefom. Jeśli twoje przemówienie ich urazi, będzie to zły osąd z twojej strony i Pierwsza Poprawka pójdzie na marne. Wolność słowa w Waszyngtonie ma coraz większą cenę: dla pracowników federalnych sumienie może kosztować ich pracę.
W tym sensie Morris Davis stanowi mrożący krew w żyłach precedens. Podniósł głos. Jeśli nie będziemy ostrożni, następny Morris Davis może nie. Pracownicy federalni to w najlepszym przypadku grupa płochliwa, nie znana ze swojego innowacyjnego, nieszablonowego myślenia. Działania takie jak te w sprawie Davisa tylko jeszcze bardziej odstraszą od jakichkolwiek myśli o wypowiadaniu się i prawdopodobnie zniechęcą niektórych dobrych ludzi do szukania zatrudnienia na szczeblu federalnym.
Mówiąc szerzej, sprawa Davisa grozi pozostawieniem rządowi swobody w wybieraniu wypowiedzi pracowników, których nie lubi, i karaniu ich. Nie ma nic złego w prowadzeniu bloga o swojej fascynacji dziewiarstwem lub wspieraniu oficjalnych stanowisk. Jeśli tak się składa, że jesteś Irańczykiem, Chińczykiem lub Syryjczykiem i niezbyt lubisz swój rząd i wypowiadasz się na ten temat, rząd USA poprze Twoje prawo do zrobienia tego w 110% przypadków. Jednakże, jako pracownik federalny, pisz na blogu o swoich negatywnych opiniach na temat polityki USA i masz problem. W rzeczywistości jako kraj mamy problem, jeśli wolność słowa obowiązuje tylko tak długo, jak nie obraża to rządu USA.
Problem Morrisa Davisa nie jest ani wyjątkowy, ani odosobniony. Clothilde Le Coz, dyrektorka ds Reporterzy bez granic, powiedział mi na początku tego miesiąca: „Tajemnica przejmuje kontrolę nad wolnością słowa w Stanach Zjednoczonych. Chociaż naiwnie myśleliśmy, że administracja Obamy będzie bardziej przejrzysta niż poprzednia, w rzeczywistości jest ona pierwszą, która pozywa pięć osób za bycie źródłami i wypowiadanie się publicznie." Przerażające, zwłaszcza że nie jest to już sprawa jednej nieuczciwej administracji.
Rząd to co innego niż prywatny biznes. Jeśli nie lubisz McDonald's ze względu na jego politykę, idź do Burger Kinga, jadłodajni lub zjedz w domu. Rządy federalne nie mają wyboru, dlatego republikę informuje o krytycznej potrzebie, aby jej pracownicy mogli mówić. Tylko my możemy powiedzieć Państwu, co dzieje się w Waszym rządzie. To naprawdę jest takie ważne. Zapytaj Morrisa Davisa.
Peter Van Buren spędził rok w Iraku jako funkcjonariusz Służby Zagranicznej Departamentu Stanu, pełniąc funkcję kierownika zespołu dwóch Zespołów Odbudowy Prowincji (PRT). Teraz w Waszyngtonie pisze na swoim blogu o Iraku i Bliskim Wschodzie: Chcieliśmy dobrze. Jego książka, Chcieliśmy dobrze: jak pomogłem przegrać bitwę o serca i umysły narodu irackiego (The American Empire Project, Metropolitan Books) została niedawno opublikowana. Aby przeczytać o napiętnowaniach, jakie otrzymał od Departamentu Stanu za mówienie prawdy, kliknij tutaj.
Artykuł ten pojawił się po raz pierwszy na TomDispatch.com, blogu internetowym Nation Institute, który oferuje stały dopływ alternatywnych źródeł, wiadomości i opinii autorstwa Toma Engelhardta, wieloletniego redaktora działu wydawniczego, współzałożyciela American Empire Project, autora książki Koniec kultury zwycięstwa, jak w powieści Ostatnie dni wydawnicze. Jego najnowsza książka to „Amerykański sposób wojny: jak wojny Busha stały się wojnami Obamy” (Haymarket Books).
[Uwaga dotycząca dalszych lektur: Pełny tekst ACLU w imieniu Davisa możesz sprawdzić pod adresem klikając tutaj.]
[Zastrzeżenie: Wyrażone tutaj poglądy są wyłącznie poglądami autora występującego w jego imieniu prywatnym i w żaden sposób nie reprezentują poglądów Departamentu Stanu, Departamentu Obrony ani żadnego innego podmiotu rządu USA. Powinno być całkiem oczywiste, że Departament Stanu nie zatwierdził, nie poparł ani nie autoryzował tego stanowiska.]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna