Oszołomione wydarzeniami na placu Tahrir media przeoczyły rolę robotników w rewolucji w Egipcie, której ruch 6 kwietnia został nazwany na cześć walk robotników fabryki tekstylnej Misr w Mahallah al-Kubra. Podobne protesty trwają w całym kraju
Youssef Chahine nie rozpoznałby głównego dworca kolejowego w Kairze, będącego tłem jednego z jego najlepszych filmów, nakręconego w 1958 roku (1), który opowiada o miłości Kanawiego, kalekiego sprzedawcy gazet, do pięknej Hanumy. Kolosalny posąg Ramzesa II, który kiedyś stał przed stacją, został przeniesiony na płaskowyż Gizy w 2006 roku, a niedawno odnowiona fasada błyszczy w słońcu. Wewnątrz panował jednak chaos: aby dotrzeć na perony, pasażerowie musieli przedostawać się przez plac budowy, pomiędzy rusztowaniami, stertami gruzu i kałużami, bez żadnych znaków, które mogłyby im pomóc. Pociąg do Mahallah al-Kubra miał odjechać o 1:15. Ludzie wdzierali się do brudnych wagonów, a ich okna były zabrudzone brudem. Tylko dwa z tyłu oferowały zarezerwowane miejsca i klimatyzację, mimo że temperatura była bliska 40°C.
Dotarcie do Mahallah, położonego zaledwie 100 km na północ od Kairu, przez deltę Nilu, zajęło ponad dwie godziny. nic nie mogło wyjaśnić, dlaczego pociąg musiał jechać tak wolno, gdy przejeżdżaliśmy przez jedne z najbardziej żyznych pól uprawnych na świecie, wyniszczane przez urbanizację. Liczący pół miliona mieszkańców (dwa miliony, licząc sąsiednie prowincje), Mahallah jest typowym miastem średniej wielkości, które wchłonęło znaczną część wzrostu populacji Egiptu od czasu, gdy megamiasta Kairu i Aleksandrii osiągnęły poziom nasycenia. Na początku XIX wieku posiadał monopol na jedwab. Później stało się jednym z ośrodków egipskiego przemysłu tekstylnego, którego reputacja opierała się na wysokiej jakości bawełnie o długich włóknach, wprowadzonej przez Francuzów w 19 r. Kiedy wojna domowa w Ameryce w latach 1817-1861 odcięła europejski import z Ameryki, Egipt stał się wiodącym eksporterem bawełny.
Do przędzalni i tkalni Misr jest zaledwie kilkaset metrów od stacji, ale trzeba się odnaleźć w nieutwardzonych drogach, zatłoczonych ruchami ulicznym, wozami handlarzy i młodymi pracownicami fabryki w chustach, wszystkie próbujące złapać autobus, pociąg , wspólna taksówka lub zmotoryzowana riksza. Fabryka pracuje 24 godziny na dobę, na trzy zmiany, ale kobiety pracują tylko na jedną zmianę dzienną, która kończy się o 4:00.
Tablica głosiła: „Witamy w stolicy egipskiego przemysłu”. Historia Misra odzwierciedla historię Egiptu i jego politykę rozwojową. Firma została założona w 1927 roku przez Talaata Harba, założyciela pierwszego banku narodowego w Egipcie, którego celem było wspieranie przemysłu, i została wprowadzona na giełdę. Brytyjscy inwestorzy wykupili akcje; choć oficjalnie niezależny od 1922 r., Egipt znajdował się wówczas pod okupacją brytyjską. Misr został egipski w latach 1954–1956, a następnie znacjonalizowany w 1962 r. przez Gamala Abdela Nassera w ramach programu reform socjalistycznych i szybkiej industrializacji wspieranej przez Związek Radziecki, który doprowadził również do budowy huty żelaza i stali w Helwanie oraz Wysokiej Tamy w Asuanie. Przyniosło objęcie urzędu prezydenta przez Anwara Sadata w 1970 r infitah (otwarcie gospodarcze), co zachęcało do inwestycji sektora prywatnego i prywatyzacji sektora publicznego. Polityka ta nabrała tempa w latach 1990. i 2000. za rządów Hosniego Mubaraka.
Wytrzymało jedynie kilka przedsiębiorstw publicznych, zwłaszcza fabryka Misr. W ogromnym, otoczonym płotami kompleksie mieści się siedziba Misra, biura i warsztaty, mieszkania dla pracowników i menadżerów oraz ogólnodostępny stadion sportowy, szpital, teatr i basen. Sklepy spółdzielcze oferują żywność, meble i odzież w niskich cenach. Jednak część budynków, w tym stołówka, została opuszczona – to znak, że rząd stracił zainteresowanie.
Nie ma pewności, czy Misr inspirował się paternalistycznym kapitalizmem zapożyczonym od Brytyjczyków, czy też realnym socjalizmem wywodzącym się od naseryzmu; z pewnością wywołuje nostalgię w całym Egipcie. Oprócz ustalenia płacy minimalnej w wysokości 1,200 funtów egipskich (192 dolarów) (2) często pojawiają się wezwania do renacjonalizacji fabryk sprywatyzowanych w pierwszej dekadzie XXI wieku, często w wątpliwych okolicznościach. Żądania te wywołały już reakcję USA; w maju ustępująca ambasador USA Margaret Scobey powiedziała: „Powrót do nacjonalizacji będzie ogromnie zniechęcał do inwestycji. … Historia pokazuje, że prywatyzacja okazała się bardzo zdrowa, pomocna i skuteczna, pomagając wielu krajom w przejściu do demokracji” (3).
Wydaje się, że Scobey przez trzy lata swojej kadencji nic nie widziała ani nie słyszała: prasa codziennie donosi, że Egipcjanie mają wątpliwości co do korzyści płynących z prywatyzacji: sądy właśnie wstrzymały prywatyzację egipskiej sieci detalicznej Omar Effendi; około 30,000 420 rybaków na jeziorze Bourlos, oddzielonym od Morza Śródziemnego wąskim pasem ziemi, walczy z nielegalnym przyznaniem znacznych obszarów swoich wód koncernom przemysłowym; milioner saudyjski książę Al-Walid Bin Talal, który w 1998 r. kupił XNUMX kmXNUMX ziemi uprawnej w pobliżu granicy z Sudanem, musiał zgodzić się na „przekazanie” trzech czwartych tej ziemi narodowi egipskiemu.
Premier Egiptu Issam Sharaf określił to porozumienie jako „zachętę do inwestycji arabskich i zagranicznych w drodze polubownych negocjacji”. Rząd i Rada Naczelna Sił Zbrojnych (SCAF) nadal prowadzą tę samą liberalną politykę gospodarczą. Porzucili pomysł progresywnego podatku dochodowego (obecnie jednolita stawka 20%) i podatku od zysków osób prawnych. 5 czerwca osiągnęli porozumienie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie pożyczki w wysokości 3 miliardów dolarów, z zastrzeżeniem zwyczajowych warunków „stabilności makroekonomicznej i finansowej”. (Należy zauważyć, że w kwietniu 2010 r. MFW pochwalił „należyte zarządzanie makroekonomiczne władz i reformy wdrażane od 2004 r.”).
Prywatyzacja z pierwszej dekady XXI w. również była trudna dla pracowników, powodując zwolnienia dziesiątek tysięcy pracowników lub zmuszona do akceptowania coraz trudniejszych warunków pracy. W regionie Mahallah 2000 225,000 osób pracuje w przemyśle tekstylnym, ale tylko 25,000 23,000 z nich w sektorze publicznym. Około 36 1,000 osób jest zatrudnionych w Misr, resztę w setkach mniejszych firm, z których tylko 12 zatrudnia ponad 16 pracowników. W sektorze publicznym dzień pracy wynosi osiem godzin; w sektorze prywatnym jest to XNUMX godzin bez urlopów i podziału zysków, a większość wynagrodzenia stanowią premie. Dzieci do lat XNUMX płacą grosze.
„Wszystkie oczy zwrócone na Mahallaha”
Organizacja Afak Ishtiraki (Horyzonty Socjalistyczne) powiązana z Egipską Partią Komunistyczną ma biura w robotniczej dzielnicy Mahallah. Służą one jako miejsce spotkań związkowców w mieście, gdzie lewicowa polityka jest nadal silna. W dniu mojej wizyty zebrało się kilkunastu bojowników, w tym dwie kobiety. Salę udekorowały palestyńskie flagi i portrety Nasera, Khaleda Mohieddina (jednego z Wolnych Oficerów Nasera) i Nabila al-Hilali, prawnika walczącego o prawa pracownicze. Hasło na ścianie wyrażało niepokój związany z inflacją: „Ceny płoną! Weźcie naszą zapłatę i dajcie nam żywność!”
Część bojowników została w ostatnich latach zwolniona za podjęcie akcji strajkowej lub próbę powołania niezależnego związku zawodowego (sprzymierzona z reżimem Egipska Federacja Związków Zawodowych). Widdad Dimirdash pracuje dla Misr od 1984 r. Pomimo częstych przerw ze strony mężczyzn wyjaśniła swoje trudności w godzeniu obowiązków zawodowych, życia rodzinnego i działalności związkowej. Jej pierwsza kampania miała miejsce w 2006 roku i miała na celu przekonanie pracodawców do wypłaty premii z tytułu udziału w zyskach. Mężczyźni byli niezdecydowani, powiedziała, ale „my [kobiety] zeszliśmy na podwórze i zapytaliśmy je: ‚Gdzie są mężczyźni? Kobiety tu są!” I dołączyły do nas. Od tego czasu wszystkie oczy zwrócone są na Mahallaha. Wszyscy wierzą, że przyszłość spoczywa na naszych barkach.”
W ciągu ostatnich pięciu lat Misr – twierdza robotników – wydawał się ucieleśniać nadzieję na przyszłość. Jednak media (krajowe i międzynarodowe), oszołomione wydarzeniami na placu Tahrir, straciły z oczu robotnicze korzenie rewolucji (4). „Ukradli nam 6 kwietnia!” powiedział Dimirdash. W dniu 6 kwietnia 2008 r. mieszkańcy Mahallah zbuntowali się w proteście, kosztem życia (5). Ruch nawołujący do demonstracji 25 stycznia 2011 roku przyjął nazwę „6 kwietnia”, ale zapomniał o jej pochodzeniu.
Mohammed Attar (45 lat) brał udział w walkach robotniczych i był ofiarą przemocy ze strony służb bezpieczeństwa państwa, które ingerowały w wybory związkowe i codzienne życie w fabryce – praktyka ta rozprzestrzeniła się na wszystkie firmy i życie wszystkich Egipcjanie. „Wszystkie taktyki protestu, które ludzie skopiowali gdzie indziej, zostały wymyślone tutaj, w Mahallah: zajmowanie miejsca przed bramami fabryki i rozbijanie tam namiotów; wzywam wszystkich, w tym mieszkańców wieżowców w Kairze; tworzenie szerokich sojuszy ze wszystkimi siłami opozycji, od lewicy po Bractwo Muzułmańskie”. To tutaj także w kwietniu 2008 roku po raz pierwszy wycięto portrety Mubaraka. Aby rozbić ten ruch, władze odcięły dostęp do Internetu w całym regionie. W październiku 2010 r. przeprowadzili ćwiczenie symulujące wyłączenie sieci w całym Egipcie. Wszystkie firmy telekomunikacyjne (w tym Mobinil, spółka zależna Orange) usłużnie wzięły w nim udział (6).
Trzy Egipty
Być może prawdziwymi bohaterami są pracownicy. W kairskim biurze dziennika Al-TahrirMustafa Bassiouni, ekspert do spraw związkowych i pracowniczych, zapytał: „Dlaczego powstania w Libii, Jemenie i Bahrajnie jeszcze się nie powiodły? W Tunezji śmiertelnym ciosem dla rządu było wezwanie Ogólnego Związku Pracowników Tunezyjskich (UGTT) do strajku generalnego. W Egipcie kraj zatrzymał się; transport publiczny już nie kursował. W ostatnich dniach nawoływano do strajków politycznych, co zmobilizowało ludność. W Suezie strajk w fabryce nawozów, w której pracownicy byli już nieobecni w styczniu 2009 r., aby uniemożliwić eksport do Izraela podczas operacji „Płynny ołów”, wywołał strajk polityczny” (7).
Czy to oznacza, że istnieją dwa Egipty: Egipt klasy średniej z placu Tahrir i reszta? „Nie, trzy” – powiedział Alaa al-Din Arafat (8), pracownik naukowy francuskiego centrum studiów i dokumentacji prawnej (Cedej), który podróżuje po kraju od dwóch lat. „Najpierw mamy Kair, Aleksandrię i duże miasta, gdzie większość haseł dotyczyła demokracji i wolności. Następnie mamy średniej wielkości miasta i obszary wiejskie, zwłaszcza Deltę, gdzie nacisk położono na bezrobocie, edukację i ceny, i gdzie pojawiła się krytyka Stanów Zjednoczonych i Izraela. I wreszcie mamy regiony „peryferyjne” (Synaj, części Górnego Egiptu, Marsa Matrouh), gdzie pytania skupiają się na statusie tych regionów, które są zaniedbywane, oraz na tożsamości ich ludności, która jest często ignorowana przez władze centralne. rząd." Czy coś się zmieniło od czasu rewolucji? „Powstanie pozbyło się najwyższych szczebli polityków” – powiedział Arafat. „Ale drugi i trzeci poziom nadal istnieją i nadal mają tę samą kulturę”.
Trzydziestu młodych prawników pikietowało przed Sądem Kasacyjnym w Kairze. Wśród ich haseł było: „Pozbyliśmy się Gamala [syna Mubaraka], ale w sędziach jest tysiąc Gamalów” – nawiązanie do nepotyzmu wśród sędziów. Nie ma dnia bez grupy wzywającej do zwolnienia skorumpowanego szefa firmy lub rezygnacji rektora uniwersytetu. W czerwcu po raz pierwszy w najnowszej historii wydział artystyczny Uniwersytetu w Kairze wybrał nowego dziekana bez ingerencji służb bezpieczeństwa państwa. Ani hierarchia al-Azhar, ani Kościół koptyjski, które ściśle współpracowały z reżimem Mubaraka, nie pozostały bez sprzeciwu. W Nag Hammadi w Górnym Egipcie pracownicy fabryki aluminium zorganizowali protest okupacyjny, żądając premii i pracy dla swoich dzieci. W czerwcu pracownicy kilku spółek zależnych Zarządu Kanału Sueskiego strajkowali, wzywając do respektowania istniejących porozumień i usunięcia dyrektora wyznaczonego przez Mubaraka. Niedawna demonstracja setek lekarzy wezwała do zwiększenia wydatków na opiekę zdrowotną z 3.5% budżetu do 15%.
Te niezliczone protesty odzwierciedlają skalę problemów Egiptu, podobnie jak tematy poruszane przez SCAF, rząd, partie polityczne i media. Lista ta wystarczy, aby odwieść każdą racjonalną osobę od aspiracji do przewodzenia krajowi: organizacja wyborów; nowa ustawa o miejscach kultu; przyszłość mediów państwowych; procesy wysokich rangą osobistości poprzedniego reżimu; regeneracja gospodarki; reorganizacja policji i służby bezpieczeństwa państwa; rozwiązanie i ponowny wybór setek rad miejskich; rola sił zbrojnych w demokratycznym Egipcie; status uniwersytetów; ustalenie płacy minimalnej; wymiana wszystkich urzędników wyższego szczebla; ustawę o związkach zawodowych. Skala potrzebnych zmian sugeruje, że zmagania będą trwały latami.
Podzielona lewica
Lewica egipska, osłabiona latami represji, jeszcze się nie zorganizowała. Egipska Federacja Niezależnych Związków (FIU) zajmuje skromne mieszkanie przy ulicy Qasr al-Aini, która prowadzi do placu Tahrir. Pokoje były wypełnione ludźmi rozmawiającymi z powagą; zadzwoniły telefony komórkowe. Ściany ozdobiono plakatami przedstawiającymi pięść ściskającą klucz. Galal Shukri znalazła wolny kącik, w którym mogliśmy porozmawiać: „Po raz pierwszy zostałem wybrany na przedstawiciela związku zawodowego w 1979 r. w firmie telekomunikacyjnej sektora publicznego. W 1987 roku dołączyłem do zarządu. Korzystaliśmy z przepisów dotyczących usług publicznych, aby zapewnić ulepszenia, ale firma została sprywatyzowana w 2006 r., kiedy przeszedłem na emeryturę. Zatrudnienie zostało już zredukowane do 700 w porównaniu z 2,800, które mieliśmy 20 lat wcześniej”.
Shukri nawiązał kontakt z emerytami, którzy od 2004 r. obserwują stagnację w swoich emeryturach i nie mają nikogo, kto mógłby bronić ich praw. W 2008 roku założył niezależny związek zawodowy, który rząd uznał dopiero 25 stycznia 2011 roku i który obecnie twierdzi, że liczy 200,000 XNUMX członków. Jest współzałożycielem FIU, w skład którego wchodzą także związek telekomunikacyjny, związek pracowników organów podatkowych i związek nauczycieli. Ich największym wyzwaniem było zorganizowanie milionów pracujących w sektorze prywatnym: „Jedziemy do nowych miast, do wolnych obszarów celnych. Zakładamy lokalne organizacje i szkolimy ich bojowników. Chcemy zorganizować kongres od teraz do października. Staramy się o uznanie dla tych niezależnych związków, ale spotykamy się z oporem samorządu, choć Ministerstwo Pracy nas wspiera”.
Dwa dni wcześniej wziął udział w spotkaniu z biznesmenami, na którym omawiał kwestię podniesienia płacy minimalnej. Biznesmeni zaatakowali Shukriego, oskarżając go o pomylenie Egiptu ze Szwajcarią i grożąc ich zyskom w czasie, gdy w obliczu ogólnej niestabilności „inwestorzy potrzebują 50% zwrotu z inwestycji”. Minister pracy i imigracji Egiptu Ahmed Borai, jeden z nielicznych egipskich ekspertów w dziedzinie prawa pracy – pracował dla Międzynarodowej Organizacji Pracy i wykładał na paryskiej Sorbonie – odpowiedział: „Czy wie pan, co się stanie, jeśli nie ustalimy minimalnego płaca? Ludzie wrócą na plac Tahrir i wszystko spalą”.
Borai chce zmienić strukturę wynagrodzeń, w której wynagrodzenie stałe stanowi jedynie 20%, a reszta to premie. „Chcemy odwrócić proporcje, przywrócić zniesiony w 1991 r. zasiłek dla bezrobotnych i zmniejszyć rozpiętość wynagrodzeń”. Kwota 700 EGP (112 dolarów), którą proponuje jako płaca minimalna w sektorze publicznym – o wynagrodzeniach w sektorze prywatnym ma decydować trójstronna komisja – jest znacznie niższa od powiązanej z inflacją kwoty 1,200 EGP (192 dolarów), której domaga się Komisja związki handlowe. – Siedemset funtów to rozsądna kwota. Mamy także ograniczenia ekonomiczne.”
W czerwcu SCAF ogłosił, że podejmie decyzję o zakazie strajków podjętą wkrótce po dojściu do władzy, a kilka z nich spotkało się z brutalnymi represjami. Ruchy te mają jednak ograniczony zasięg i nie przyczyniły się do problemów gospodarczych Egiptu, które wynikają ze spadku turystyki, powrotu 500,000 XNUMX pracowników z Libii na obczyźnie i neoliberalnej polityki prowadzonej w Egipcie od dziesięcioleci. To, czego chce wojsko, część islamistów i siły „neoliberalne”, to przywrócenia porządku.
Khaled Khamissi, autor m.in Taxi (9), który opisuje wyimaginowane rozmowy na tym popularnym forum wymiany światopoglądów, stwierdził: „Widzimy zderzenie dwóch przeciwstawnych sił: z jednej strony armii, która „przemawia w imieniu rewolucji, tym lepiej zabić to wyłączone'; z drugiej – rewolucja”. Pomimo pesymizmu niewielkiej mniejszości, która jest rozczarowana (10), ponieważ wierzyli, że rewolucja będzie „gładka jak chodnik Newskiego Prospektu” (Lenin, cytując Czernyszewskiego) i zapomnieli, że rewolucje trwają latami, a nadzieja w Egipcie nie umarła. Jak głosi plakat na placu Tahrir: „Jeśli przestaniemy marzyć, lepiej będzie umrzeć, umrzeć, umrzeć”.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna