Właśnie dowiedziałem się, że zmarł Edward W. Said. Zanim przeczytam, jak korporacyjne media będą formułować jego nekrolog, powiem tak: świat jest dziś o wiele bardziej pusty.
Prawie dziesięć lat temu recenzowałem „Pióro i miecz”, zbiór wywiadów Saida z Davidem Barsamianem, opublikowany przez Common Courage Press.
Chociaż niektóre odniesienia są przestarzałe, przesłanie pozostaje takie, jakie określiłbym dzisiaj. Poniżej ta recenzja… skromna próba podziękowania za pracę i ducha Edwarda W. Saida, prawdziwa inspiracja:
Dzięki kulturze popularnej większość Amerykanów uczy się postrzegać Arabów jako fanatycznych, choć nieudolnych terrorystów. Palestyńczycy, jak głosi konwencjonalne myślenie, może nie są najbardziej fanatyczni, ale z pewnością są najbardziej nieudolnymi Arabami. Inną równie pozbawioną głosu grupą w tym kraju są dysydenci polityczni. W społeczeństwie, w którym H. Ross Perot jest akceptowany jako outsider-renegat, rzadko mówi się o prawdziwym sprzeciwie.
Co zatem można powiedzieć o Edwardzie W. Saidzie, prawdziwym dysydencie politycznym, który urodził się w Jerozolimie, gdy była ona jeszcze w Palestynie? Intelektualista, który doświadczył bólu wyrwania z domu i zmuszenia do opuszczenia ojczyzny. Gdzie słychać jego głos?
Na pierwszy rzut oka status Saida jako profesora nauk humanistycznych w Kolumbii i jego autorstwo takich książek jak Orientalism and Culture and Imperialism mogą maskować głębokość jego marginalizacji. Dopiero po przeczytaniu tego zbioru wywiadów z założycielem Alternative Radio, Davidem Barsamianem, można zdać sobie sprawę, jak wiele z wizji Saida zostało przesłonięte. Jego wkład w szerszą debatę na temat roli kultury w rozwoju imperializmu został udokumentowany (choć nie wystarczająco szeroko). Jasne, Kultura i Imperializm wytykają oskarżycielski palec na długo ignorowane cele, takie jak Albert Camus i Jane Austen, ale dzieje się tak wtedy, gdy Said kieruje swój znaczny intelekt na takie kwestie, jak rola Izraela w chaosie na Bliskim Wschodzie i milczący współudział amerykańskiej prasie i podatnikom w tej roli, która wywołuje najwięcej myśli i emocji. Stąd to, co przynosi David Barsamian
poprzez wnikliwe pytania w książce „Pióro i miecz” to:
przebłysk serca za umysłem.
Niemal codziennie chwaląc Izrael (a nawet Arafata) za „zakończenie”
przemocy, zadawanie przez Barsamiana trudnych pytań i słuchanie, jak Edward Said mówi o faktach, jest praktycznie oczyszczające. Pomimo gróźb śmierci ze strony obu stron bitwy, pomimo niedawnego zdiagnozowania u niego białaczki, pomimo konfrontacji z mediami, które oferują mniej krytyki Izraela niż izraelskie gazety, Said bezkarnie wypowiada się na temat niewypowiedzianego.
Omawiając szeroko nagłośnioną ceremonię podpisania traktatu, Said widzi ją w następujący sposób:
„Sama ceremonia, jeśli ktoś ją oglądał, a ja tak, zostałem zaproszony, ale odmówiłem udziału, ponieważ dla mnie nie była to okazja do świętowania, ale okazja do żałoby, była, moim zdaniem, dość tandetna.
Po pierwsze, był Clinton, niczym cesarz rzymski, przyprowadzający na swój dwór cesarski dwóch królów-wasali i zmuszający ich do uścisku dłoni w jego obecności. Następnie odbyła się parada pokazów mody z udziałem gwiazd. Następnie, najbardziej niepokojące ze wszystkich, były przemówienia, w których izraelski premier Rabin wygłosił przemówienie palestyńskie, pełne udręki, niepokoju i niepewności Hamleta, straty, ofiara i tak dalej. W końcu zrobiło mi się żal Izraela. Przemówienie Arafata zostało w rzeczywistości napisane przez biznesmenów i było przemówieniem biznesmena z całym polotem umowy najmu. To było naprawdę okropne. A ponieważ nawet nie wspomniał nic o poświęceniu narodu palestyńskiego, nawet nie wspomniał w żaden poważny sposób o narodzie palestyńskim, pomyślałem zatem, że okazja była wyjątkowo smutna. I dlatego wydawało mi się, że jego przemówienie, okazja, ceremonia itd. wydawały się całkowicie zgodne z treścią porozumienia, które samo w sobie także czyni Palestyńczyków podporządkowanymi Izraelczykom, którzy w rzeczywistości będą nadal do kontrolowania Zachodniego Brzegu i Gazy w dającej się przewidzieć przyszłości.”
Dla mnie równie smutne jest rozważanie społeczeństwa bez przemyślanego głosu Edwarda W. Saida. Barsamian pyta go o przyszłość, a odpowiedź Saida wyraża kontrolowane emocje:
„Staram się nie myśleć zbyt wiele o przyszłości. Trzeba iść dalej. Ale ogólnie czuję się znacznie lepiej ze sobą, swoją sytuacją i zdrowiem.
Są dla siebie synonimami. Myślę, że największą bitwą jest to, aby nie uczynić tego centrum każdej chwili na jawie; odłóż to na bok i zajmij się bieżącymi zadaniami. Czuję, że mam wiele do powiedzenia i napisania i chcę po prostu to robić dalej”.
Każdy, kto jest zainteresowany wspieraniem bardziej sprawiedliwej struktury społecznej, jest winien Edwardowi W. Saidowi – i sobie samym – nie pozwolić, aby jego odważne wysiłki poszły na marne. Nawet ci, którzy nie zgadzają się z jego rozprawami, mogą odnieść korzyść z Pióra i Miecza. Jest to książka o rzadkiej jakości i znaczeniu.
Do Mickeya Z. można dotrzeć pod adresem: [email chroniony].
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna