David Graeber odpowiada twierdząco na prowokacyjne pytanie tytułowe w: niedawno Opiekun op-ed„Za bardzo się przejmuję. Oto przekleństwo klasy robotniczej” (3). Rezultatem tej nadmiernej troski jest to, że „prawie wszyscy zaakceptowali podstawową logikę oszczędności”. Tak więc, choć inni mogą uważać solidarność za cnotę, Graeber uważa, że jest to „lina, na której obecnie jest zawieszona klasa [robotnicza]”. Oznacza to swego rodzaju zmianę w stosunku do jego stanowiska w sprawie opieki, wyrażonego w jego magisterskim przeglądzie historycznym, pt. Dług: pierwsze 5,000 lat, gdzie obserwuje że „niepracowici biedni spędzali [czas] z przyjaciółmi i rodziną, ciesząc się i opiekując się tymi, których kochają, [w ten sposób] prawdopodobnie ulepszając świat bardziej, niż nam się to wydaje”. Gdzie „troska” jest zapowiedzią nowego społeczeństwa Dług, zdaje się zakotwiczać nas w surowej teraźniejszości w Opiekun op-ed. Jeśli Dług dotyczył dziwnej alchemii przekształcającej miłość w dług, ten artykuł opowiada o tym, jak troska staje się wyrzeczeniem – węzeł gordyjski, jeśli w ogóle taki istniał! Na szczęście jego twierdzenia dotyczące oszczędności zawodzą na kilku poziomach; w artykule założono, że klasa robotnicza akceptuje polityka oszczędnościowa jest chwiejna i w dużej mierze fałszywa. Co więcej, nawet jeśli przyjmiemy, że klasa robotnicza troskinie oznacza to, że troska predysponuje do wyrzeczenia.
Czy klasa robotnicza akceptuje politykę oszczędnościową?
W końcu łatwo zadać to niejasne pytanie, czym jest „akceptacja” i jak ją zmierzyć? Niemniej jednak, dość niekontrowersyjne dane sondażowe pokazać, że ludzie pracy są zaniepokojeni deficytami budżetowymi. Jednak te same sondaże rutynowo pokazują, że popierają oni politykę sprzeczną z logiką oszczędności; dzisiaj o 73% społeczeństwa USA popiera podniesienie płacy minimalnej. Co ciekawe, sytuacja ta utrzymuje się na przestrzeni dziesięcioleci. Już w 1995 r. Bill Clinton miał 79% poparcia dla podwyżki płacy minimalnej i obrony „uprawnień”. Nawet tam, gdzie społeczeństwo akceptuje potrzebę cięć budżetowych, w coraz większym stopniu koncentruje się na redukcji wydatki, które wspierają potężnych (odrzucając obniżki podatków dla bogatych, wydatki na brońitp.). Dowody na podobne nastroje można zebrać z całego świata. Na przykład Francuzi pierwotnie wybrali François Hollande’a w oparciu o jego program przeciwny oszczędnościom. O jego opuszczeniu, ci sami wyborcy albo pozostali w domu, albo zwrócili się w prawo. Z pewnością istnieje wiele wytartych krytyk sondaży rodem z podręczników socjologii dla studentów pierwszego roku. Trudno jednak obalić spójność tego rodzaju wyników – w różnych kontekstach politycznych, krajach i pokoleniach – z wynikami wyborów. Opinie, które się pojawiły, istnieją pomimo przytłaczającego zasięgu mediów i propagandy mającej na celu wyprodukowanie właśnie tego naprzeciwko wyniki. Świadczy to o odporności solidarności klasy robotniczej, a bardziej o odrzuceniu polityki oszczędnościowej – nawet po dziesięcioleciach miażdżących ataków.
Być może Graeber ma wyższe oczekiwania w stosunku do tego, co stanowi odrzucenie. Powtarza pytanie bogatych: „Nie mogę zrozumieć, dlaczego ludzie nie wszczynają zamieszek na ulicach?” Jeśli o to chodzi, odpowiedź jest dość prosta: „Ani przez chwilę nie mylcie aktualne brak zamieszek akceptacja twojego zamówienia.” Brak otwartego buntu nie jest równoznaczny z akceptacją. Być może ludzie pracy żądają czegoś więcej od swoich organicznych intelektualistów, anarchistycznych agitatorów, związkowych biurokratów i niedoszłych awangardowców, aby mogli jeszcze podjąć działania po odrzuceniu polityki oszczędnościowej. Z pewnością Graeber z Dług wydaje się uważać, że należy podjąć wysiłek, aby wyobrazić sobie alternatywy: „Trzymamy się tego, co istnieje, ponieważ nie możemy już sobie wyobrazić alternatywy, która nie byłaby jeszcze gorsza”. (Dług, strona 382)
Troskliwa praca = troskliwa klasa?
Zastanówmy się nad twierdzeniem Graebera, że ludzie pracujący są bardziej opiekuńczy, ponieważ większość z nich wykonuje pracę opiekuńczą. „Istoty ludzkie są projektami wzajemnego tworzenia” – pisze Graeber. „Większość pracy, którą wykonujemy, wykonujemy nad sobą”. W rezultacie pracownicy „bardziej troszczą się o swoich przyjaciół, rodziny i społeczności. Przynajmniej ogólnie rzecz biorąc, są po prostu zasadniczo ładniejsze. OK, to trochę protekcjonalne. Ale czy to prawda, że pracując z innymi ludźmi/nad nimi, jesteśmy bardziej troskliwi?
To kusząca hipoteza. Wydaje się jednak, że ignoruje rzeczywisty proces pracy i sposób, w jaki ludzie spotykają się ze sobą w swoich wysoce ograniczonych kapitalistycznych miejscach pracy. Na poziomie mikrosocjologicznym nie jest jasne, czy interakcja między pracownikiem usług a jego klientem jest interakcją człowiek-człowiek – zamiast tego obejmuje dwie wysoce wyobcowane formy oddziałujące na siebie – np. pracownik fast foodu przetwarzający długą linię zamówienia w porze lunchu. Tutaj klient pojawia się przed pracownikiem na kilka sekund, aby potwierdzić zamówienie i dokonać płatności – nawet to może zostać zautomatyzowane, aby radykalnie ograniczyć jakąkolwiek ludzką, „wzajemnie tworzącą się” interakcję między nimi.
Na przestrzeni dziesięcioleci wiele prac socjologicznych sugeruje, że praca z ludźmi/nad ludźmi może być tak samo wyobcowująca jak praca nad przedmiotami, co podważa hipotezę Graebera o pracy opiekuńczej. Arlie Hochschild (Zarządzane serce: komercjalizacja ludzkich uczuć [2012, 1983]) wykorzystał spostrzeżenia C. Wrighta Millsa z Biały kołnierzyk, że sprzedawcy sprzedają swoją osobowość. Hochschild posunął się dalej w tym spostrzeżeniu, aby zbadać „aktywną pracę emocjonalną związaną ze sprzedażą”. Jej ustalenia obejmują obserwację, że praca emocjonalna polega na ukrywaniu i tłumieniu „niewłaściwych” emocji. W rezultacie Hochschild zrozumiał, że: „Za różnicą między pracą fizyczną i emocjonalną kryje się podobieństwo w możliwym koszcie wykonywania pracy: pracownik może wyobcować się lub wyobcować z jakiegoś aspektu siebie – albo ciała, albo marginesy duszy, które służą do wykonywania pracy.”
W tym sensie trudno zrozumieć, dlaczego praca miałaby nas kształtować jeszcze opiekuńczy. W rzeczywistości może być odwrotnie, ponieważ pracownik emocjonalny doświadcza dysonansu między wymaganiami pracy a własnymi reakcjami lub ukrytymi uczuciami. Pod koniec jej książki zdajemy sobie sprawę, że praca emocjonalna ma swoje koszty, w tym „odrętwienie”, zmniejszoną empatię i własne poczucie krzywdy. Przeprowadzone badania wykazały, że praca jest złożona, a jej funkcjonowanie w różnych sytuacjach zawodowych i reżimach kierowniczych sugeruje wiele różnych wyników. Tak jak ciężka praca fizyczna może budować mięśnie, może również być wyniszczająca. Podobnie może być w przypadku pracy emocjonalnej.
Niedawna praca doktorska sugeruje, że praca emocjonalna może w pewnych okolicznościach przynosić same korzyści. W innej pracy Praca emocjonalna: wprowadzenie usługi do służby publicznej, autorki Mary E. Guy, Meredith A. Newman, Sharon H. Mastracci, cytują jedną z pracownic: „Czasami zdarza się, że masz ochotę eksplodować… ale wtedy przychodzi mi na myśl to, że Jestem profesjonalistą…” Czy ta emocjonalna powściągliwość prowadzi do akceptacji i surowości? Być może, jednak twierdzenie Graebera nie znajduje bezpośredniego wsparcia w literaturze.
Oczywiście Hochschild (w innym eseju) pogłębił także nasze zrozumienie pracy emocjonalnej, a także płci i transnarodowego wymiaru tego procesu pracy: „Tak jak wartość rynkowa produktów pierwotnych utrzymuje niski poziom Trzeciego Świata we wspólnocie narodów, tak samo niska wartość rynkowa opieki sprawia, że status kobiet, które się nią zajmują – a ostatecznie wszystkich kobiet – jest niski”. Następnie przeanalizowała import „przedkapitalistycznej” miłości (z Globalnego Południa) do postmodernistycznych sytuacji opiekuńczych w Stanach Zjednoczonych. Wszystko to sugeruje złożony charakter pracy emocjonalnej… ale także skłania do postawienia innych pytań: na przykład pracownicy-imigranci i osoby kolorowe w branżach opiekuńczych i hotelarskich, w tym pracownicy opieki domowej, należeli do najbardziej bojowych grup pracowników i powiększył szeregi związków zawodowych pracowników usług w Stanach Zjednoczonych (patrz na przykład działań pracowników opieki domowej). Podobnie pielęgniarki i nauczyciele, których praca polega przede wszystkim na pracy emocjonalnej, odegrali szczególną rolę w rzucaniu wyzwań związanych z polityką oszczędnościową i cięciami w całych Stanach Zjednoczonych. To tyle, jeśli chodzi o troskliwą pracę generującą akceptację surowości!
Graeber wyciąga dalsze wnioski ze swojej hipotezy o trosce. W skromnej przestrzeni, jaką oferuje medium publicystyczne, sugeruje, że nacjonalizm i politykę antyimigrancką („sfabrykowane abstrakcje”) możemy rozumieć jako przekierowanie tego troskliwego impulsu. Te również mogą być przedmiotem badań socjologicznych, a wyniki będą w najlepszym przypadku niejednoznaczne. Na przykład, jak dawno temu zauważył David Roediger w Płaca bieli, hegemoniczne tożsamości polityczne, w tym przypadku niemiecko-amerykanizm, definiowane są w mniejszym stopniu przez pozytywną dbałość o wyimaginowane niemieckie dziedzictwo, a bardziej przez nastroje anty-czarne. Zamiast troski, te tożsamości wydają się wyrażać agresję!
Chociaż wykazaliśmy (1), że dowody na poparcie pracowników dla polityki oszczędnościowej nie są jednoznaczne i (2) że praca emocjonalna niekoniecznie prowadzi do większej troski, istnieje bardziej zasadniczy problem z wnioskami, jakie Graeber wyciąga z pracy emocjonalnej. Jako osoba poważnie myśląca zdaje sobie z tego sprawę. Jeśli, jak mówi Graeber, praca opiekuńcza zawsze istniała, dlaczego w przeszłości nie przynosiła takich samych, hipotetycznych, demobilizujących rezultatów? Na koniec eseju Graeber daje nam odpowiedź poprzez wprowadzenie inne argument. Przyznaje tutaj, że „widzimy skutki bezlitosnej wojny przeciwko samej idei polityki klasy robotniczej lub wspólnoty klasy robotniczej…”. To zbyt prawdziwe. Ale wtedy to obserwacja jest zupełnie inna niż jego teza, że za bardzo nam zależy; jego tematyka odnajduje się w instytucjach politycznych, podczas gdy teza o pracy opiekuńczej wyłania się z doniczkowej psychologii przemysłowej. Lekcja? Wyjdźmy poza przypisywanie skutków politycznych (zgoda na oszczędności) rzekomym predyspozycjom psychologicznym (troska) i rozpocznijmy ciężką pracę polegającą na eksperymentowaniu i rozwijaniu form organizacyjnych odpowiadających bieżącym zadaniom.
Suren Moodliar jest koordynatorem Mass. Global Action i encuentro5.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna