Artykuł opublikowany wczoraj przez CounterPunch: „Niewygodne prawdy o działaniu piasków bitumicznych”, argumentuje, że oddolna kampania wycelowana w rurociąg Keystone XL nie była niczym więcej niż „zmanipulowaną farsą, finansowaną i prowadzoną za ogromne sumy pieniędzy od popierających Obamę Demokratów za pośrednictwem nieprzejrzystych organizacji, takich jak Fundacja Tides”. Z artykułu wynika zatem, że prawdziwym celem Tar Sands Action „było zapewnienie Obamie «zielonego zwycięstwa» podczas jego pierwszej kadencji poprzedzającej wybory w 2012 roku”.
Krótko mówiąc, tysiące z was, które uczestniczyły w okupacjach lub okrążeniu Białego Domu i stały się „prawdziwie wierzącymi w misję”, zostały oszukane. To, w czym brałeś udział, „nie było zmianą społeczną ani wzmocnieniem pozycji obywateli”. Stałeś się niczym więcej jak tylko nazwiskiem na liście e-mailowej. „Zostaliście „zamienieni w kliktywistów, którzy, miejmy nadzieję, przekażą pieniądze na kampanię prezydencką Obamy „Jestem w” 2012, do cholery krajobraz ekologiczny”.
Zapytałbym cię, jak się czujesz, ale powinienem wiedzieć. Jestem jednym z Was. Artykuł wymienia Waging Nonviolence wraz z socjalistyczną grupą Solidarity i autorką Naomi Klein jako jednych z „pryncypialnych radykałów”, którzy „wypili kool-aid”. Jak się więc czuję? Cóż, jak na kogoś, kto rzekomo został odurzony, czuję się wyjątkowo trzeźwy i nieprzekonany.
Wierzyć, że Demokraci zmobilizowali tysiące ludzi do aresztowania w ramach wysiłków mających na celu zapewnienie Obamie zwycięstwa w dziedzinie ochrony środowiska, oznacza ignorowanie faktu, że odrzucił on tę wygraną opakowaną w prezent i dostarczoną ręcznie. Nigdy w pełni nie przyznał się do twierdzeń kampanii, a ostatnio wypowiadał się pozytywnie na temat rurociągu, nie zapewniając w ten sposób ani korzyści dla środowiska, ani wsparcia ekologów.
Pomimo radosnej retoryki („WAŻNA WIADOMOŚĆ: Wygraliśmy. Wy wygraliście”), która pojawiła się w kampanii po Listopadowe oświadczenie Obamyże odłoży decyzję w sprawie rurociągu do 2013 r., od miesięcy emocje opadły. Nowsze e-maile od organizatora Billa McKibbena skupiały się na trudnych realiach związanych z rurociągiem – na przykład niedawna podróż Obamy do Oklahomy, gdzie „pochwalił przyspieszoną realizację przez swoją administrację południowego odcinka rurociągu z piaskiem bitumicznym Keystone XL”.
To nie brzmi jak kampania lub działanie prezydenta w zmowie. Jednak według autora artykułu w CounterPunch, występującego pod pseudonimem The Insider, obaj partnerzy byli w stałym kontakcie, oszukując ekologów, aby wykonali polecenie Demokraty. Nieważne, że prezydent nie dotrzymał swojej części umowy; dowody oszustwa są jasne dla The Insider. Zacznijmy od faktu, że ropa z piasków bitumicznych będzie napływać do tego kraju z Keystone XL lub bez niego. Zatem skoro akcja Tar Sands Action (TSA) nie jest ukierunkowana na wszystkie punkty wejścia na raz ani nie próbuje zniszczyć całej branży na raz, jest to ewidentnie fikcja. Z perspektywy The Insider wysiłki TSA mające na celu zbudowanie ruchu masowego od podstaw poprzez serię konkretnych zwycięstw są nieistotne. Ważna jest czystość ideologiczna.
W tym miejscu do akcji wkracza spisek Fundacji Tides – i w tym miejscu artykuł zaczyna brzmieć jak: Glenn Beck tyrada. Chociaż ani TSA, ani jej podmiot stowarzyszony organizacyjnie 350.org nie otrzymało żadnych pieniędzy z Tides (przynajmniej według dokumentu cytowanego przez The Insider), wiele grup, które je wspierały, tak zrobiło – na przykład Sierra Club, NRDC i Friends of the Earth. Dlaczego to ma znaczenie? Sprowadza się to do tego, że Tides ma „sprzymierzonych z Demokratami fundatorów”. To jest dymiący pistolet. I najwyraźniej możemy po prostu przyjąć w dobrej wierze, że każdy, kto przyjmuje pieniądze od Tides, aktywnie działa na rzecz ponownego wyboru Obamy. Dowodem jest fakt, że niektórzy ludzie pojawili się podczas okupacji i okrążenia Białego Domu nosząc przypinki i koszulki Obamy.
The Insider rozwija tę ideę kooptacji dalej. „Akcja Tar Sands była wyrafinowanym, niezwykle dobrze finansowanym modelem tworzenia iluzji budowania ruchu połączonego z masowym nieposłuszeństwem obywatelskim” – stwierdza artykuł, „ale prawdziwym celem, odzwierciedlającym kuzynkę „Wiosnę 99”, było ( i jest) uderzanie Republikanów i rozpalanie oddolnego entuzjazmu dla kampanii reelekcyjnej Baracka Obamy”.
Kooptacja jest zawsze uzasadnioną i poważną obawą, ale jako Zauważył Nathan Schneider w odniesieniu do Wiosny 99% ważne jest pytanie: „Kto kogo kooptuje?”
Logika obywatelskiego ruchu oporu polega zawsze na przejmowaniu istniejących struktur otaczającego go społeczeństwa, na ich radykalizacji, na wyprowadzeniu ich ze status quo i w kierunku zrobienia czegoś prawdziwie rewolucyjnego. I to właśnie poprzez kooptację tych instytucji ruch jest na ogół w stanie zbudować wystarczający potencjał, aby dokonać prawdziwych zmian.
Zawsze tak postrzegałem Akcję Tar Sands: jako kampanię, która doceniała siłę działań oddolnych, ale wiedziała, że aby była skuteczna, potrzebny jest zasięg dużych zielonych organizacji pozarządowych. Jak Erica Chenoweth i Maria Stephan, autorki książki z 2011 roku Dlaczego działa opór cywilny, podkreślają: „Taktyczne i strategiczne zalety wysokiego poziomu zróżnicowanego uczestnictwa wyjaśniają — w dużej mierze — historyczny sukces kampanii pokojowych”. Zatem ignorowanie dużych zielonych i ich ogromnej bazy zwolenników znacznie utrudnia Twoją pracę jako organizatora. Ale dokooptowanie ich, ich list e-mailowych i ich wpływów politycznych oznacza ogromny impuls dla Twojej kampanii.
Oczywiście nie jest to łatwe, pomimo tego, co The Insider sądzi o pieniądzach Tides, które w jakiś sposób sprawiły, że wszystkie elementy układały się w całość. Niedawno rozmawiałem z Lindą Capato, która zajmowała się rekrutacją do TSA, i wyjaśniła mi, jak bardzo na początku byli zdani na siebie, kiedy ogłoszono dwutygodniowe nieposłuszeństwo obywatelskie.
Zawsze nam mówiono, żeby nie robić czegoś zbyt szalonego. Masowe nieposłuszeństwo obywatelskie przed bramami Białego Domu przez dwa tygodnie to szaleństwo. Sierra Club nie zapisze się, bo oczywiście nie może. Mają takie mandaty. NRDC nie będzie wspierać. Wszystkie te duże warzywa nie zostaną wyłożone na stół i uznaliśmy, że OK, poradzimy sobie bez nich. I tak oto nadszedł ten moment, w którym próbowaliśmy. A potem, kiedy to się działo i kiedy się organizowaliśmy, wszyscy szybko się do niego przyłączyli, ponieważ był to mądry pomysł, nadszedł czas, aby to zrobić, był to właściwy cel, właściwa strategia i właściwa taktyka.
To właśnie w ostatecznym rozrachunku przeocza „The Insider”. Keystone XL był celem strategicznym, który miał duży wpływ na prezydenta, ponieważ decyzja o zatwierdzeniu lub odrzuceniu należała wyłącznie do niego. Nie miało to na celu osłabienia przemysłu piasków bitumicznych. Obwinianie jej za to, że tego nie robi, jest jak obwinianie stołówek za to, że nie położyły kresu segregacji. Co więcej, stwierdzenie, że „Martin Luther King musi się w grobie przewracać”, oznacza zaprzeczenie, jakoby King nie tylko odwoływał się do moralnej retoryki Lyndona Johnsona, ale także się z nim spotykał.
Okupacje TSA i okrążenie Białego Domu w żadnym wypadku nie były wiecami kampanii Obamy. Były to działania strategiczne, mające na celu przyciągnięcie zróżnicowanego tłumu. Kilku radykałów na statywach lub w ramionach to coś wspaniałego, ale aby odnieść sukces, potrzebna była znacznie szersza koalicja. Nie dajcie się jednak zwieść, większość organizatorów, którzy pomogli w prowadzeniu TSA, pochodzi z radykalnych środowisk organizacyjnych; dla nich używanie retoryki Obamy było sposobem na podkreślenie rozbieżności między kiepskimi osiągnięciami prezydenta a jego inspirującą retoryką.
Tego rodzaju przekazy mają znacznie większy potencjał stymulowania ruchu masowego niż rodzaj wściekłych krzyków, który często ma miejsce podczas protestów, i dlatego McKibben w pewnym momencie powiedział: „Nie zrobimy prezydentowi Obamie przysługi, atakując go. Zamierzamy utrzymać kampanię Obamy na poziomie ustalonym w 2008 roku. Odmowa budowy gazociągu wysłałaby prąd przez ludzi, którzy wybrali tego prezydenta”. Według mnie brzmi to jak próba TSA dokooptowania jednego z największych ruchów politycznych ostatnich lat i zmobilizowania go do działania na rzecz środowiska. Ale wszystko, co słyszy The Insider, to „dobrze finansowany teatr polityczny i public relations”.
Problem z teoriami spiskowymi w ogóle polega na tym, że odrzucają one wkład zwykłych ludzi. Zamiast przypisywać uczestnikom TSA zasługę za ukształtowanie własnej kampanii, która wymagała znacznych poświęceń zarówno czasu, jak i ciała, teoretyk spiskowy dyskredytuje tych, którzy brali w niej udział jako „szeregowe, codzienne robotnice”.
Inaczej jest w przypadku Tar Sands Action. Rzeczywistość jest taka, że kampania nie tylko miała na celu przyciągnięcie tysięcy ludzi do Białego Domu, ale także umożliwiła społecznościom lokalnym podjęcie własnych działań przeciwko rurociągowi. „Wiele społeczności położonych wzdłuż trasy rurociągu współpracuje ze sobą, jak nigdy wcześniej” – powiedziała mi Linda Capato. „Mieszkańcy Nebraski, którzy zajmowali się nieuchronną domeną, współpracują z mieszkańcami Teksasu nad tą samą kwestią. Jeśli rurociąg zombie rzeczywiście powróci, przynajmniej będziemy mieli znacznie więcej władzy, a częścią tej mocy będzie to, że te społeczności będą ze sobą rozmawiać”.
„The Insider” kończy cytując działacza Johna Staubera, kolejnego sceptyka wobec TSA, który mówi: „Chciałbym zobaczyć, jak prawdziwi ludzie, którzy kupili ten szum i wzięli udział w szkoleniach z zakresu nieposłuszeństwa obywatelskiego oraz którzy przeszli przez aresztowania, powstają i chwytają się kontrolę nad własnym ruchem.” Może po prostu musi otworzyć oczy.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna