Dzień Kolumba: Zagłuszanie kultury dominującej
Jonathana Gillisa
Październik 8 2012
Zaktualizowano 10,11 października 2012 r.
Ci, którzy ignorują i odrzucają autentyczną historię, są oderwani od teraźniejszości i zaniedbują przyszłość. Odmowa słuchania ogłusza.
„[O]ne społeczeństwo [Stany Zjednoczone] – najzacieklejsi niszczyciele świata, a jednocześnie najbardziej fanatyczni obrońcy parków dzikiej przyrody i zagrożonych gatunków”.[1]
„Ameryka produkuje najbardziej oddanych obrońców dzikiej przyrody na świecie, swoich największych przywódców w dziedzinie ochrony przyrody, najbardziej romantyczną literaturę dotyczącą dzikiej przyrody, pierwsze parki narodowe i najbardziej wściekłych przeciwników zanieczyszczenia powietrza i wody… i produkuje ekologiczny holokaust, gwałty na zwierzętach cały kontynent lasów i bogatych gleb przez nierozumiejących niszczycieli, owiniętych patriotyzmem, humanizmem, postępem i innymi hasłami, w które głęboko wierzą”.[2]
„Problem z chęcią stworzenia świata polega na tym, że skoro już został stworzony, to, co istnieje, musi najpierw zostać zniszczone”.[3]
„Ludy białe, europejsko-amerykańskie i zachodnie są oddzielone wieloma pokoleniami od decyzji podjętych przez rady całości, życie koczownicze w małych grupach z niewielkim dobytkiem, wysoko rozwinięte ceremonie inicjacyjne, historia naturalna jako powołanie każdego człowieka, całkowite otoczenie nie-człowieka- stworzona (lub „dzika”) odmienność o znaczeniu duchowym oraz „naturalny” sposób życia matki i dziecka. Wszystko to jest dla nas dziwne, ponieważ już nimi nie żyjemy – chociaż ta kompetencja jest potencjalnie w każdym z nas.[4]
„Współczesny Zachód selektywnie utrwala [wiele] elementów psychopatycznych. W niewoli i zniewoleniu roślin i zwierząt oraz humanizacji samego krajobrazu następuje osłabienie Innego, wobec którego ludzie muszą się definiować, zmniejszenie schizoidalnego zamętu w samoświadomości. Tożsamość. Od epoki powstania judeochrześcijaństwa wynika trwała wrogość do świata przyrody, charakterystycznie pełna lęku i paranoi. Szesnastowieczne skupienie na nieczystości ciała i względnym porządku maszyny mają charakter silnie obsesyjno-kompulsywny. To wszystko trwać i oddziaływać na gobelin chronicznego szaleństwa w industrialnej teraźniejszości, któremu przeciwstawiają się marzenia o absolutnej kontroli i nieskończonym posiadaniu”.[5]
„Wszyscy znamy imię człowieka, który przybył tutaj z Europy, ale nikt z nas nie zna imion ludzi, którzy byli tu pierwsi – a było ich… miliony”.[6]
„Arawakowie, nadzy, płowi i pełni zachwytu, wyszli ze swoich wiosek na plaże wyspy i popłynęli, aby przyjrzeć się dziwnej dużej łodzi z bliska. Kiedy Kolumb i jego marynarze wyszli na brzeg, niosąc miecze i dziwnie mówiąc , Arawakowie pobiegli ich powitać, przynieśli im żywność, wodę i prezenty.”[7]
Kolumb napisał o Arawakach: „Chętnie sprzedali wszystko, co posiadali…. Byli dobrze zbudowani, mieli dobre ciała i przystojne rysy…. Nie noszą broni i nie znają ich, bo pokazałem im miecz, zabrali go za krawędź i odetną się z niewiedzy. Nie mają żelaza. Ich włócznie są zrobione z trzciny…. Byliby świetnymi sługami…. Mając pięćdziesięciu ludzi, moglibyśmy ich wszystkich ujarzmić i zmusić do robienia, co chcemy.[8]
„Ci Arawakowie z Wysp Bahamskich byli bardzo podobni do Indian na kontynencie, którzy byli niezwykli (europejscy obserwatorzy mieli powtarzać raz po raz) ze względu na swoją gościnność i wiarę w dzielenie się. Cechy te nie wyróżniały się w Europie renesansu, zdominowana przez religię papieży, rządy królów, szaleństwo pieniędzy, które cechowało cywilizację zachodnią i jej pierwszego posłańca do obu Ameryk, Krzysztofa Kolumba”.[9]
Arawakowie „nosili w uszach maleńkie złote ozdoby”. Kolumb zabrał siłą kilku Arawaków i „nalegał, aby zaprowadzili go do źródła złota. Następnie popłynął na tereny dzisiejszej Kuby, a następnie na Hispaniolę (wyspę, która dziś składa się z Haiti i Republiki Dominikany)… Na Hispanioli, z drewna z Santa Maria, która osiadła na mieliźnie, Kolumb zbudował fort, pierwszą europejską bazę wojskową na półkuli zachodniej. Nazwał go Navidad (Boże Narodzenie) i pozostawił tam trzydziestu dziewięciu członków załogi z instrukcjami poszukiwania i przechowywania złota. wziął więcej indyjskich jeńców... wdał się w bójkę z Indianami, którzy odmówili handlu tyloma łukami i strzałami, ile on i jego ludzie chcieli. Dwóch zostało przebitych mieczami i wykrwawiło się na śmierć. Następnie Nina i Pinta wypłynęły na Azory i Hiszpania. Kiedy zrobiło się zimno, indyjscy więźniowie zaczęli umierać”.[10]
„Z powodu przesadnych raportów i obietnic Kolumba [składanych przed Trybunałem w Madrycie] jego druga wyprawa otrzymała siedemnaście statków i ponad tysiąc dwustu ludzi. Cel był jasny: niewolnicy i złoto. Płynęli z wyspy na wyspę na Karaibach, zabierając Indyjscy jeńcy. Jednak gdy rozeszła się wieść o zamiarach Europejczyków, odkryli oni coraz więcej pustych wiosek. Na Haiti odkryli, że marynarze pozostawieni w Forcie Navidad zginęli w bitwie z Indianami, po tym jak przemierzali wyspę w gangi poszukujące złota, biorące kobiety i dzieci jako niewolnice w celach seksualnych i pracy”.[11]
„W roku 1495 [Europejczycy] udali się na wielki najazd niewolników, zebrali tysiąc pięćset mężczyzn, kobiet i dzieci Arawaków, umieścili ich w zagrodach strzeżonych przez Hiszpanów i psy, a następnie wybrali pięćset najlepszych okazów, aby załadować je na statki Z tych pięciuset dwieście zginęło w drodze. Reszta dotarła żywa do Hiszpanii i została „sprzedana w niewolę”. Kolumb działał w imieniu „Świętej Trójcy”. „W prowincji Cicao na Haiti… wszystkim osobom, które ukończyły czternaście lat, nakazano zbierać co trzy miesiące pewną ilość złota. Kiedy je przynosili, dostawali miedziane żetony do zawieszenia na szyi. Hindusów znaleziono bez miedzianym żetonem odcięto im ręce i wykrwawili się na śmierć”.[12]
„Indianie otrzymali niemożliwe zadanie. Jedynym złotem w okolicy były kawałki kurzu zebrane ze strumieni. Więc uciekli, ścigano ich psami i zabijano”.[13]
„Próbując zebrać armię oporu, Arawakowie stawiali czoła Hiszpanom, którzy mieli zbroje, muszkiety, miecze i konie. Kiedy Hiszpanie brali jeńców, wieszali ich lub palili na śmierć. Wśród Arawaków rozpoczęły się masowe samobójstwa za pomocą trucizny manioku. Niemowlęta zabijano, aby ocalić je przed Hiszpanami. W ciągu dwóch lat w wyniku morderstwa, okaleczenia lub samobójstwa połowa z 250,000 XNUMX Hindusów na Haiti nie żyła.[14]
„Do roku 1515 pozostało około pięćdziesięciu tysięcy Indian. Do roku 1550 było ich pięćset. Raport z roku 1650 nie wskazuje, że na wyspie pozostał żaden z pierwotnych Arawaków ani ich potomków”.[15]
„Krzysztof Kolumb wprowadził dwa zjawiska, które zrewolucjonizowały stosunki rasowe i przekształciły współczesny świat: odbieranie ziemi, bogactwa i pracy rdzennej ludności, co doprowadziło do jej bliskiej eksterminacji, oraz transatlantycki handel niewolnikami, który stworzył podklasę rasową”.[16]
„[Inne] narody spieszyły się, by naśladować Kolumba. W 1501 roku Portugalczycy zaczęli wyludniać Labrador, transportując wymarłych Indian Beothuk do Europy i Wysp Zielonego Przylądka jako niewolników. Po tym, jak Brytyjczycy założyli przyczółki na atlantyckim wybrzeżu Ameryki Północnej, zachęcali wybrzeża Plemiona indiańskie, aby pojmały i sprzedawały członków bardziej odległych plemion. Charleston w Południowej Karolinie stało się głównym portem eksportu indyjskich niewolników. Pielgrzymi i purytanie sprzedali ocalałych z wojny z Pequot w niewolę na Bermudach w 1637 r. Francuzi przewieźli praktycznie cały Naród Natchez w łańcuchach do Indii Zachodnich w roku 1731.”[17]
Do czasu wojny secesyjnej „Kongres kontrolował handel międzystanowy, a dzięki swojej dominacji w Izbie Reprezentantów elity biznesowe północy kontrolowały Kongres. Dopóki Południe pozostawało w Unii, biznesmeni z Północy w dużej mierze kontrolowali przepływ towarów także handel na południu. Dla tych, którzy wspierali wysiłki wojenne Lincolna politycznie i finansowo, Unia nie była abstrakcyjnym ideałem, który można by cenić sama w sobie. Była i zawsze była przedsięwzięciem spekulacyjnym, służącym osobom posiadającym kapitał gospodarczy i wpływy polityczne kontrolować surowce, produkcję, rynki i siłę roboczą.” „Zasoby”, czy to na południu, czy na zachodzie, były pożądane jako paliwo dla raczkującej machiny zarabiania pieniędzy imperium. Wojna secesyjna postawiła rdzenną ludność przeciwko sobie, Konfederatom i federalnym; szczegółowo opisane w książce A People's History of the Civil War Davida Williamsa.[18]
„[Na] tych rozległych obszarach Zachodu, gdzie nie było zagrożenia ze strony Konfederacji, siły federalne wykorzystały [wojnę secesyjną] jako pretekst do przyspieszenia tempa zabijania rdzennych Amerykanów i wypędzania ocalałych z ich ojczyzn. W oczach większości białych, te ziemie w każdym razie raczej nie należały do Indian. Lincoln wyraził typowe imperialistyczne założenia, zauważając, że „zasoby naturalne… są niewyczerpane i, jak wierzymy, niewyczerpane”. Zachodnie zasoby należały do narodu – narodu Lincolna, a nie Indian – i Lincoln potrzebował tych zasobów do swoich wysiłków wojennych. Biznesmeni chcieli ich ze względu na zyski, jakie mogli przynieść. Jeśli Hindusi stawali na przeszkodzie, z definicji stanowili zagrożenie dla bezpieczeństwo narodowe i przeszkody dla „postępu”. Jako tacy zostali poddani eksterminacji.”[19]
„Poganie”, a także chrześcijańscy Indianie byli mordowani „dla Boga, ojczyzny lub jakiejkolwiek innej drobnej grabieży, jaką [można było zabrać]. Strajki złota i srebra w Kalifornii, Kolorado, Nevadzie i na północno-zachodnim Pacyfiku spowodowały wiele… zabójstw. Podobnie było z pragnienie drewna, minerałów i tras transportowych dla listonoszy, linii scenicznych i proponowanej kolei transkontynentalnej. Niektóre plemiona wyraziły chęć dzielenia się swoimi ziemiami, zbyt późno zdając sobie sprawę, że dzielenie się było ostatnią rzeczą, o której biali myśleli. To, co nastąpiło, miało nastąpić ale to najnowszy rozdział starej historii rdzennej ludności walczącej o przetrwanie zniszczeń dokonanych przez agresywnie ekspansywnego imperium amerykańskiego. Resztki narodów indyjskich pozostałe na wschód od rzeki Mississippi mają długie i gorzkie doświadczenia z białą ekspansją. Większość została dobrze wyparta ze swoich ziem przed erą wojny secesyjnej.”[20]
„W 1862 roku, po latach utraty ziem, oszukiwania przez agentów rządowych i cierpień bliskich śmierci głodowej, Santee Sioux z Minnesoty zbuntowali się”. Pułkownik Henry Sibley, mając pod swoim dowództwem ponad XNUMX ochotników, otrzymał zadanie stłumienia buntu w Santee. „Moim celem” – napisał do niego dowódca Sibleya, generał John Pope – „całkowita eksterminacja Siuksów, jeśli tylko będę miał na to siłę i nawet jeśli będzie to wymagać kampanii trwającej cały przyszły rok… Mają to zrobić traktować jak maniaków lub dzikie zwierzęta, a w żadnym wypadku nie jak ludzi, z którymi można zawierać traktaty lub kompromisy. Polityka papieża, z którą Sibley w pełni się zgodził, ignorowała fakt, że niewypełnienie przez ich własny rząd zobowiązań traktatowych doprowadziło do przemocy”.[21]
„26 grudnia 1862 roku w Mankato publicznie powieszono Rda-in-yank-ka i trzydziestu siedmiu innych Siuksów… Rozkaz uwolnienia jednego ze straconych Siouxów, ułaskawionego za uratowanie życia białej kobiety, dotarł do Mankato jednego dnia po powieszeniu. Niedługo później władze odkryły, że trzech innych mężczyzn zostało powieszonych przez pomyłkę w wyniku pomylenia nazwisk”. Zasadniczo wszyscy powieszeni mężczyźni byli jeńcami wojennymi, którzy zostali osądzeni i skazani przez trybunał wojskowy w pozorowanych procesach. 26 grudnia przypada 150. rocznica „największej masowej egzekucji w historii Ameryki”.[22]
„Większość redaktorów gazet zachęcała do czystek etnicznych, wielokrotnie wzywając do całkowitego wytępienia Indian – wszystkich Hindusów. Niewielu wyraziło jakąkolwiek krytykę, bezpośrednią lub dorozumianą, trwającej rzezi. Jedna odważna osoba, która to zrobiła, miała dwadzieścia trzy lata – letni Bret Harte, redaktor magazynu Północny Kalifornijski w Unii (później przemianowanej na Arcata). W lutym 1860 roku Harte opublikował artykuł zatytułowany „Masowa masakra Indian – zamordowane kobiety i dzieci”. Opowiadała, jak wioska sześćdziesięciu zaprzyjaźnionych Indian w Zatoce Humboldta została zamordowana siekierami i toporami. Niedługo potem mieszkańcy Union zagrozili życiu Harte'a i wypędzili go z miasta.[23]
„Rankiem 29 stycznia [1863] wioska licząca prawie pięćset mężczyzn, kobiet i dzieci Shoshoni [w południowym Idaho] stała się strefą wolnego ognia [dla pułkownika Patricka Connora i jego ludzi]. Pozostawienie koni w z tyłu żołnierze Connora otoczyli Indian i zaczęli strzelać do ich obozu. Wśród Indian zapanowało zamieszanie i przerażenie. Wojownicy ruszyli, by stawić czoła napastnikom. Kobiety i dzieci schroniły się w Beaver Creek, wąwozie przepływającym przez obóz. Przytłoczeni wojownicy również zostali wkrótce zmuszeni do powrotu do wąwozu, gdy żołnierze przeszli przez obóz, niszcząc chaty i zapasy żywności. Kiedy dotarli do wąwozu, szybko stał się on śmiertelną pułapką. „Rzeź, jaka wydarzyła się w wąwozie, była straszna” – napisał towarzyszący reporterowi żołnierzy. „Wojownik nałożony na wojownika, konie zniekształcone i ranne w każdej możliwej formie, tu i ówdzie skwar i papoose, którzy zostali przypadkowo zabici”. W rzeczywistości zabijanie kobiet i dzieci nie było przypadkowe. Było masowe. Żołnierzy nie obchodziło, kogo zabiją, dopóki ofiarą był Hindus”. W masakrze nad rzeką Bear River zginęło około 250, czyli ponad 400 mężczyzn, kobiet i dzieci Shoshoni.[24]
Konfederaci byli nie mniej ludobójczy niż Federalowie, jeśli chodzi o okrucieństwo wobec Indian. W 1861 r. podpułkownik John R. Baylor został uznany za gubernatora terytorialnego regionu „rozciągającego się od Teksasu po Kalifornię”.[25]
„Apacze i Navajo z regionu byli już na ścieżce wojennej”, więc reżim dominacji Baylora nie oznaczał dla nich praktycznie nic pozytywnego. „Głód zmusił wielu do przemocy po zamknięciu placówek federalnych, odcinając wypłaty rent dożywotnich za ziemię, z której zmuszeni byli zrezygnować”. „Baylor odpowiedział deklaracją eksterminacji wszystkich Indian, przyjaznych lub wrogich. W akcie wojny chemicznej Baylor kazał zatruć worek mąki i rozdać go miejscowym Indianom podczas rozmów pokojowych. Sześćdziesiąt osób zmarło w męczarniach po przyjęciu prezentu Baylora. Kiedy w marcu 1862 roku otrzymał wiadomość, że banda Apaczów udała się do garnizonu Konfederacji w Tucson, aby porozmawiać o pokoju, Baylor wysłał wiadomość do dowódcy poczty, wskazując, w jaki sposób nieistniejące prawo o eksterminacji Indii, uchwalone przez Kongres Stanów Skonfederowanych, miało zostać egzekwowane. „Użyjecie wszelkich środków, aby przekonać Apaczów lub jakiekolwiek plemię, aby przybyli w celu zawarcia pokoju, a kiedy ich zbierzecie, zabijecie wszystkich dorosłych Indian, a dzieci weźmiecie do niewoli i sprzedacie je [jako niewolników] na pokrycie kosztów zabijania Indian.”[26] Najwyraźniej pomimo silnego konsensusu w Richmond co do tego, że lepiej jest zabić wszystkich dorosłych Hindusów i zniewolić dzieci w celu „ucywilizowania” ich „metodą” niewolnictwa, inicjatywa Baylora była zbyt ekstremalna; nie co do istoty i wykonania, ale raczej z powodu faktu, że jego polityka ludobójstwa nie była oficjalną polityką Konfederacji – wkrótce potem został usunięty ze stanowiska przez Jeffersona Davisa. Dzikość wobec Indian została zapewniona, gdy federalni „na dobre wypchnęli rebeliantów z Nowego Meksyku”.[27] Pod dowództwem generała Jamesa H. Carletona podpułkownik Christopher „Kit” Carson i jego 1. pułk w Nowym Meksyku „zajęli Fort Stanton i rozpoczęli wysyłanie patroli. Jeden oddział dowodzony przez kapitana Jamesa „Paddy” Graydon natknął się na grupę Mescaleros zmierzającą do Santa Fe Kiedy jeden z wodzów podniósł otwartą dłoń na znak pokoju, Graydon rozkazał swoim ludziom otworzyć ogień. Dwunastu Mescaleros zginęło, w tym dwóch wodzów i co najmniej jedna kobieta. Gdy reszta próbowała uciekać, zostali powaleni przez Żołnierze Graydona, którzy zabili pięciu kolejnych i ranili kilku innych, zanim pozostali przy życiu uciekli”.[28] Wśród zbrodni Carletona i wielu innych zbrodni popełnionych przez Stany Zjednoczone był on odpowiedzialny za śmierć trzech tysięcy Navajo, którzy zostali zmuszeni do przemarszu około 400 km „podczas mroźnej zimy 1863–64” podczas tak zwanego „Długiego marszu” „.[29]
„Pomijając oczywiste kwestie, które mogą zostać podniesione… Tamarros z Guamu, mieszkańcy Wysp Marshalla, Koreańczycy, Wietnamczycy, Kubańczycy, Dominikańczycy, Grenadyjczycy, Libijczycy, Panamczycy, Irakijczycy i kilkadziesiąt innych narodów, które jako pierwsze ucierpiały z powodu amerykańskich inwazji i okupacji z drugiej strony – jest mała kwestia ludobójstwa, którą należy wziąć pod uwagę tu, w domu. Mówię o ludobójstwie, które zostało popełnione na Indianach amerykańskich, ludobójstwie, które rozpoczęło się w chwili, gdy wyrzucono na brzeg pierwszego z europejskich ludzi na łodziach na plaży na Wyspie Żółwi – ludobójstwo, które trwa właśnie teraz, w tej chwili. Wobec Indian nie ma prawa, którego Stany Zjednoczone nie złamały, ani zbrodni przeciw ludzkości, której nie popełniły i która nadal ma miejsce. "[30]
W swojej nowatorskiej pracy z 1994 r. pt. Nazywam się Chellis i wracam do zdrowia po zachodniej cywilizacji psycholog Chellis Glendinning stwierdza, że „w 1492 r. około piętnastu milionów tubylców, w tym wielu łowców-zbieraczy, zamieszkiwało terytorium, które obecnie jest Stany Zjednoczone. W wyniku rzezi, niewolnictwa, przesiedleń, chorób i wymierania bawołów ich całkowita liczba spadła do 237,000 1900 w 1.9 r., a obecnie wynosi 270 miliona. W Afryce łowcy-zbieracze !Kung są opanowani przez ingerencję technologiczną, prywatne nieruchomości, rozwój przedsiębiorstw i projekty rządowe. Wylesianie na Borneo niszczy siedliska nomadów Penan. Dziewięćdziesiąt z pierwotnych XNUMX plemion Brazylii zniknęło w wyniku rozwoju gospodarczego i upadku lasów deszczowych, podczas gdy ponad dwie trzecie populacji pozostałe grupy liczą mniej niż tysiąc osób każda. Badanie Massachusetts Institute of Technology przeprowadzone przez lingwistę Kena Hale'a szacuje, że z sześciu tysięcy rodzimych języków świata tylko trzysta ma bezpieczną przyszłość.[31]
W książce A Little Matter of Genocide Ward Churchill stwierdza, że „w ciągu czterech stuleci, począwszy od roku 1492, kiedy Krzysztof Kolumb po raz pierwszy postawił stopę na karaibskiej plaży w «Nowym Świecie», a rokiem 1892, kiedy Biuro Spisu Ludności Stanów Zjednoczonych stwierdziło, że istnieją w Clai kraju przeżyło mniej niż ćwierć miliona rdzennych mieszkańców
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna