[przetłumaczone przez Justina Podura]
Program nowego rządu Kolumbii obejmuje:
-Reforma rynku pracy polegająca na obniżeniu wynagrodzeń za noc i nadgodziny
-Reforma emerytalna zwiększająca wiek emerytalny o 1/3
-Obniżenie wynagrodzeń w sektorze publicznym o 30% z dnia na dzień, jednym dekretem
Zmiany te zdenerwowały pracowników i ich związki, które na 24 września ogłosiły dzień protestu i 16-godzinny strajk pracowników państwowych.
Program rządu jest prosty: więcej pracy za niższą płacę i mniej miejsc pracy do obsadzenia. To po prostu doprowadzenie polityki z ostatnich dziesięciu lat do skrajności. Ustawy stanowiące podstawę tych „reform”, czyli Ustawa 50 i Ustawa 100, zostały zaproponowane przez nowego prezydenta pod pretekstem zmniejszenia bezrobocia. Zamiast tego, w sposób przewidywalny, go zwiększyli.
Strajk, zwłaszcza w okolicach Bogoty, sparaliżował rafinerie ropy naftowej, lotniska, sądy, szpitale i urzędy rządowe. Szkoły zostały zamknięte, a o godzinie 10:150,000 nauczyciele i uczniowie dołączyli do marszów, które były zabronione, ale później dopuszczone. W samej Bogocie marsze zgromadziły XNUMX XNUMX osób: duże marsze odbyły się także w Cali, Barranquilla, Pereira, Pasto, Barrancabermeja i innych miastach.
Zaledwie miesiąc wcześniej kierownictwo Centralnego Krajowego Związku Pracowników (Central Unitaria de Trabajadores lub CUT) głosowało 32 do 30 przeciwko przystąpieniu do Narodowej Mobilizacji Rolnej zaplanowanej na 16 września. Krajowa Rada Campesino zrozumiała, że nowy rząd będzie kontynuował neoliberalną politykę, która zniszczyła krajowy system rolny, zwiększając import żywności i koncentrując własność ziemi poprzez przymusowe wysiedlenia.
Campesinos kontynuowali przygotowania do mobilizacji. Rząd Uribe potwierdził swoje przewidywania: nalegał na przyłączenie się do Strefy Wolnego Handlu obu Ameryk (FTAA) FTAA. Przystąpienie do FTAA jeszcze bardziej pogorszyłoby sytuację rolnictwa w kraju, usuwając minimalne zabezpieczenia na rynku wewnętrznym Kolumbii. Uniemożliwiłoby to również podjęcie działań sądowych w celu ochrony zbiorowych praw gospodarczych, społecznych, środowiskowych i kulturalnych. Uribe przedstawił także politykę wojenną, która tylko zwiększy przymusowe wysiedlenia Campesinos, nakazał fumigację drobnych hodowców koki i maku i chce pozbyć się nielicznych ocalałych krajowych instytucji rolniczych, które pomagają drobnym hodowcom.
Początkowo jedynymi organizacjami krajowymi, które odpowiedziały na wezwanie Campesinos do mobilizacji, byli pracownicy naftowi (Union Sindical Obrero, USO), pracownicy służby zdrowia (ANTHOC) i studenci. W wezwaniu do zorganizowania dnia protestu Krajowej Radzie Campesino (Consejo Nacional Campesino, CNC) towarzyszyło Stowarzyszenie na rzecz Ratowania Rolnictwa, wspólny ruch Campesinos, małych i średnich przedsiębiorców prowadzących działalność na obszarach wiejskich.
Jednakże na poziomie regionalnym od samego początku były oznaki ruchu, który miał mieć zasięg ogólnokrajowy: w Cauca, Valle, Huila, w regionach kawowych studenci, robotnicy i Campesinos przygotowywali się do przyłączenia się do mobilizacji z w momencie, gdy CNC wydało wezwanie.
16 września CNC zmobilizowało ponad 100,000 15 mieszkańców kempingu w 4 departamentach (**Departament w Kolumbii to jednostka administracyjna podobna do stanu w USA lub prowincji w Kanadzie). W Cundinamarca mobilizacja trwała do następnego dnia. W niektórych częściach Tolimy i stolicy Choco trwały 6 dni, w Cauca 7 dni, a w Huila XNUMX dni.
Nie byli też sami Campesinos: związki zawodowe, które dołączyły do wielkiego marszu w Bogocie, otrzymały ogromne wsparcie. Rząd Uribe wypowiedział wojnę robotnikom, co wywołało iskrę w całym kraju po złapaniu obozowiczów.
Aby zapobiec protestom, rząd sięgnął najbrudniejszych metod. Minister obrony Martha Lucia Ramirez oświadczyła, że związkowcy i campesinos działali na „rozkaz partyzantów”. Armia chodziła od domu do domu w strefach agrarnych, aby ostrzec mieszkańców obozu, że lepiej nie maszerować, oferując nagrody przywódcom mobilizacji i zatrzymując kilku z nich. Grupy paramilitarne groziły każdej społeczności, która brała w nich udział, i przystąpiły do okradania dostaw żywności od uczestników marszu – coś, co zrobiła również armia. Armia przeszukała także domy w Espinal w Tolimie na mocy ogłoszonego przez rząd „stanu wewnętrznego zamieszania”. Twierdzili, że szukają „niebezpiecznej broni terrorystycznej”: dostaw żywności dla uczestników marszu.
Międzynarodowych obserwatorów zaprosili Campesinos należący do międzynarodowej organizacji Via Campesina. Deportowano trzech hiszpańskich działaczy, dwóch, którzy towarzyszyli obozom w Chalan w Sucre i trzeci, którzy przebywali z obozami w Tolimie. Zatrzymano kilku Belgów, ale zwolniono ich po międzynarodowym skandalu wywołanym deportacjami Hiszpanów.
Gniew rządu spadł na strajkujących kontrolerów ruchu lotniczego, sędziów i strażaków, których strajk uznano za nielegalny i nałożono sankcje. Ale najgorszą karę wymierzono mieszkańcom Cauca, którzy zostali pozbawieni wody pitnej (wielu było zmuszonych do picia brudnej wody i zachorowało), zaatakowani przez policję z 27 rannymi, terroryzowani przez siły paramilitarne i kazali zatrzymać swoich przywódców– z których część zniknęła.
20 września odbyło się spotkanie związków zawodowych, organizacji campesino, licznych organizacji sąsiedzkich walczących o mieszkania i ruchów obywatelskich. Podjęli jednomyślną decyzję o przedstawieniu rządowi jednego zestawu żądań iw przypadku ich niespełnienia o podjęciu strajku generalnego, „narodowego zatrzymania obywatelskiego”. Udana i stłumiona mobilizacja Campesino dobiegła końca. Zbliża się kolejna fala mobilizacji ludowych.
Równie dobrze na horyzoncie może pojawić się epidemia podobna do tej w Argentynie, wywołana przez nowe rządowe „podatki wojenne”, kryzys fiskalny, niedopuszczalne marnotrawstwo zasobów na obsługę zadłużenia – wszystkie te wskaźniki wskazują na kraj, którego gospodarka, nawet według dyrektora Planowania Narodowego, tonie „jak Titanic”.
Zamiast wykonać najdrobniejszy gest, by wysłuchać ostrzeżeń organizacji ludowych o tej fatalnej polityce gospodarczej, rząd zamiast tego ogłosił dwie pierwsze strefy dyktatury wojskowej, w których rząd jest faktycznie w rękach admirała i generała i w których poruszanie się tam i z powrotem jest ściśle kontrolowane na podstawie zezwoleń. Obie strefy posiadają znaczne złoża ropy naftowej, a kontrakty mają tam firmy Chevron, Cepsa, Harken, Repsol i Occidental.
Prezydent Uribe może nie zdaje sobie z tego sprawy, ale jest naśladowcą Matatigresa w Costaguanie (Costaguana to Kolumbia w książce Josepha Conrada „Nostromo”), który nie zdając sobie sprawy, że kraj wkrótce się rozpadnie dzięki inwestycjom korporacji ponadnarodowych, próbuje uspokój tych inwestorów, mówiąc im:
– Señores, nie martwcie się. Kontynuujcie spokojnie budowę autostrad, linii kolejowych i telegrafów. W Costaguanie jest wystarczająco dużo bogactw, aby zapłacić za wszystko – w przeciwnym razie nie byłoby cię tutaj. Ha! ha! Nie przejmuj się tą małą pikardią mojego przyjaciela Montero. Za chwilę zobaczysz jego ufarbowane wąsy przez kraty mocnej drewnianej klatki. SÃ, señores! Nie bójcie się niczego, rozwijajcie kraj, pracujcie, pracujcie!”
Hector Mondragon jest aktywistą i ekonomistą współpracującym z różnymi organizacjami tubylczymi i campesino w Kolumbii.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna