Źródło: Columbia Journalism Review
W ciągu ostatniej dekady Google i Facebook zbudowały ogólnoświatowe platformy cyfrowe, które wpływają na niemal każdy aspekt naszego życia, często w szkodliwy sposób. Oprócz stosowanie przez nich „kapitalizmu nadzoru” na masową skalę lub rozpowszechnianie przez nich dezinformacji podczas wyborów w 2016 r., algorytmy, których Google używa w YouTube, są powiązane z wzrost alt-right grupy takie jak QAnon. Organizacja Narodów Zjednoczonych wymieniła prywatne grupy na Facebooku i usługę przesyłania wiadomości WhatsApp jako pomagając w utrwaleniu ludobójstwa przeciwko ludności Rohingja w Birmie. A jednak tradycyjne ustawodawstwo antymonopolowe, a przynajmniej sposób, w jaki było ono interpretowane przez ostatnie kilka dekad, utrudnia regulację tych dwóch gigantycznych platform –podobnie jak sekcja 230 ustawy o przyzwoitości komunikacyjnej, która zwalnia ich z odpowiedzialności za wszystko, co zamieszczają ich użytkownicy, i daje im dużą swobodę w zakresie moderowania treści według własnego uznania.
Czy istnieje inna droga, którą moglibyśmy obrać, która pozwoliłaby nam wykorzystać korzyści płynące z tych ogromnych usług, a jednocześnie złagodzić ich negatywne skutki? Dipayan Ghosh uważa, że tak. Jest dyrektorem ds Projekt Platformy Cyfrowe i Demokracja w Harvard’s Shorenstein Center, były doradca polityczny administracji Obamy i były doradca Facebooka. On także jest współautor niedawnej publikacji z Joshuą Simonsem, pracownikiem Centrum Etyki im. Edmonda J. Safry na Harvardzie i byłym doradcą brytyjskiej Partii Pracy, a także byłym doradcą ds. polityki w Facebooku. Ich artykuł nosi tytuł „Narzędzia dla demokracji: dlaczego i w jaki sposób należy regulować infrastrukturę algorytmiczną Facebooka i Google.” CJR korzystał z platformy dyskusyjnej Galley porozmawiać z obydwoma mężczyznami na temat ich propozycji i przekonania, że algorytmy wykorzystywane przez obie firmy stały się częścią infrastruktury naszej sfery publicznej, oraz powinien być regulowany jako obiekty użyteczności publicznej.
„Firmy te kontrolują infrastrukturę społeczną, której wszyscy używamy do komunikacji i organizacji, wyrażania poglądów politycznych i zbiorowego podejmowania decyzji” – powiedział Simons. „Ich kontrola nad tą infrastrukturą koncentruje nie tylko władzę gospodarczą, ale także władzę społeczną i polityczną”. W efekcie, on i Ghosh kłócą się, rodzaj oligopolu, który stworzyły Google i Facebook, nie różni się zbytnio od ogromnych „trustów” poprzednich pokoleń, które kontrolowały koleje czy produkcję ropy. Innowacja to dobra rzecz, Simons mówi, ale „tworzy nowe koncentracje władzy – koleje, trusty naftowe, firmy telekomunikacyjne – i te koncentracje władzy mają znaczenie dla demokracji na różne sposoby”. Jego zdaniem siła koncepcji użyteczności publicznej opracowanej w epoce postępu polega na tym, że pozwala ona zastanowić się, w jaki sposób i dlaczego różne rodzaje korporacji mogą stanowić zagrożenie dla demokracji.
Pierwsze pytanie, jakie powinniśmy sobie zadać, brzmi: Ghosh argumentuje, jest to, czy Facebook jest na tyle potężny, aby można go było uznać za monopolistę. „Myślę, że tak” – mówi. „W rzeczywistości na kilku ważnych rynkach, w tym w mediach społecznościowych i internetowych wiadomościach tekstowych, Facebook jest dominującym monopolistą” z ponad 50 procentami rynku właściwego, a w niektórych przypadkach nawet 90 procentami. Następne pytanie, mówi Ghosh, dotyczy tego, czy firma wykorzystała swoją siłę rynkową do wyrządzenia szeroko zakrojonych szkód społecznych. Odpowiedź na to pytanie również brzmi: tak, on mówi. „Myślę, że możemy postawić tezę, że Facebook rzeczywiście wyrządził szkodę w trzech tradycyjnych obszarach, na które zwracają uwagę organy regulacyjne ds. konkurencji, a mianowicie w innowacjach rynkowych; jakość usługi; oraz ceny konsumenckie (tj. ilość danych i uwagi, na których firma zarabia).” W każdym z tych obszarów mówi Ghoshmożna argumentować, że Facebook wyrządził rzeczywistą szkodę nie tylko konsumentom, ale całemu społeczeństwu.
Jeżeli oba te stwierdzenia są prawdziwe, Ghosh argumentujewówczas jedynym właściwym sposobem działania jest uregulowanie ich na różne sposoby, odzwierciedlające różne funkcje, jakie pełnią, i „traktowanie ich jak użyteczności, którymi są”. Jego zdaniem należy wykazać, że obie firmy mogą w rzeczywistości stanowić tak zwane „monopole naturalne” w tym sensie, że bariery rynkowe wynikające z efektów sieciowych, na których się opierają, mogą być nie do pokonania dla mniejszych firm. Obydwa następnie wzmocniły te monopole, przejmując firmy takie jak Instagram i Doubleclick, które podwyższają bariery. „To już nie jest innowacja” mówi Ghosh. „To para gigantów, która staje się coraz grubsza kosztem wszystkich innych”.
Tutaj więcej o Google, Facebooku i demokracji:
- Złap 22: W ostatnia dyskusja na temat Galley, autor i działacz na rzecz wolności informacji Cory Doctorow, którego najnowsza książka nosi tytuł "Jak zniszczyć kapitalizm nadzoru" stwierdziła, że problem z większością obecnie obowiązujących regulacji technologicznych, w tym z przepisami przeciwdziałającymi mowie nienawiści i innym zjawiskom w wielu krajach europejskich, polega na tym, że regulacje te wymagają ogromnego moderowania i nadzoru, a koszt tych rozwiązań oznacza, że tylko ogromne w programie mogą uczestniczyć platformy o dominującej pozycji rynkowej. „To nie tak, że jestem przeciwny regulowaniu Big Tech — wręcz przeciwnie!” on mówi. „Po prostu uważam, że regulacje wiążące się z wysokimi kosztami przestrzegania przepisów działają przede wszystkim na korzyść monopoli, których stać na te koszty i które mogą traktować te koszty jako fosę uniemożliwiającą nowym firmom wejście na rynek”.
- Dobra zbiorowe: Olivier Sylvain, profesor prawa na Uniwersytecie Fordham i dyrektor McGannon Center for Information Research, – powiedział podczas niedawnej dyskusji w Galerze że duża część zagrożeń w sieciach internetowych jest niezauważona bezpośrednio przez użytkowników, w związku z czym potrzebne są regulacje. „Organy regulacyjne i ustawodawcze są lepiej przygotowane do interwencji, gdy konsumenci nie mogą łatwo dostrzec głębokich lub długoterminowych szkód i kosztów” – stwierdził. Jennifer King, dyrektor ds. prywatności w Centrum Internetu i Społeczeństwa na Uniwersytecie Stanforda stwierdził, że prywatność jest dobrem zbiorowym. „Często porównuję to do zanieczyszczeń i recyklingu; wszyscy jesteśmy poszkodowani w wyniku netto indywidualnych negatywnych działań, które podejmujemy, niezależnie od tego, czy jest to wyrzucenie kolejnego kawałka plastiku, czy udostępnienie lub ujawnienie większej liczby danych osobowych w Internecie ” ona mówi. „Obydwa problemy wymagają rozwiązań systemowych.”
- Za mało, za późno: Facebook wprowadził ostatnio pewne zmiany w swoich zasadach mających na celu zwalczanie dezinformacji, w tym zakaz wyświetlania reklam politycznych zawierających dezinformację. Ale jako Steve Kovach wskazał, zmiany tak naprawdę nie powstrzymują nikogo, w tym Donalda Trumpa i jego kampanii, przed publikowaniem dezinformacji na stronach osobistych lub stronach kampanii, o ile posty nie są reklamami. W środę firma dodała kolejną nową zasadę nie pozwoli na żadne reklamy w sieci które dążą do delegitymizacji wyniku wyborów. Nowe zasady zabraniają wszelkich reklam uznających określone metody głosowania za oszukańcze lub korupcyjne. Nowa zasada została wprowadzona po wielokrotnych fałszywych twierdzeniach Donalda Trumpa, że głosowanie korespondencyjne prowadzi do oszustwa wyborczego.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna