Kiedy bojkot państwa pod przewodnictwem obywateli staje się moralnie uzasadniony?
Pytanie to podnosi rosnący bojkot Izraela w środowisku akademickim, kulturalnym i gospodarczym. Ruch łączy kościoły, związki zawodowe, stowarzyszenia zawodowe i inne grupy z siedzibą w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Europie i Republice Południowej Afryki. Wywołało to dramatyczne reakcje zwolenników Izraela. Przywódcy związkowi w USA potępili brytyjskie związki zawodowe, reprezentujące miliony pracowników, za wspieranie bojkotu Izraela. Amerykańscy naukowcy gorączkowo zbierają podpisy przeciwko bojkotowi i zorganizowali znaczącą kampanię reklamową w amerykańskich gazetach, nieświadomie jeszcze bardziej wyostrzając kontrowersje w oczach opinii publicznej.
Obrońcy Izraela protestowali, twierdząc, że Izrael nie jest najgorszym przestępcą praw człowieka na świecie, a wyróżnianie tego jest hipokryzją, a nawet antysemityzmem. Retorycznie oznacza to przeniesienie uwagi z sytuacji dotyczącej praw człowieka w Izraelu na wyimaginowane motywy jego krytyków.
Jednak zasada „najpierw najgorsze” nigdy nie była regułą, którą należy bojkotować. Gdyby tak było, w przeszłości celem byłby reżim Pol Pota, a nie apartheid w Republice Południowej Afryki. Tak nie było – powiązania Kambodży z Zachodem były niewystarczające, aby jakiekolwiek embargo stało się skuteczne. Dzisiejszy bojkot Korei Północnej byłby podobnie daremny. Czy w rezultacie należy wstrzymać wszelkie inne poszukiwania sprawiedliwości?
Dla kontrastu bojkot Republiki Południowej Afryki miał wpływ. Potępienie, jakiego doświadczali biali mieszkańcy Republiki Południowej Afryki, bez wątpienia pomogło ich przekonać do ustąpienia słusznym żądaniom czarnej większości. Izrael również pilnie strzeże swojego publicznego wizerunku. Z Zachodem łączy ją także gęsta sieć powiązań gospodarczych i kulturalnych. To – oraz niezaprzeczalnie udokumentowane naruszenia praw człowieka – sprawia, że jest on gotowy do bojkotu.
Jakie działania państwa powinny wywołać bojkot? Wypędzanie lub zastraszanie do ucieczki większości populacji kraju, a następnie odmawianie jej uznanego na arenie międzynarodowej prawa powrotu do domów? Izrael tego dokonał.
Zajmowanie bez odszkodowania majątku setek tysięcy uchodźców? Izrael tego dokonał.
Systematyczne torturowanie więźniów, z których wielu jest przetrzymywanych bez procesu? Izrael tego dokonał.
Zabijanie swoich przeciwników, w tym zamieszkujących terytoria, które okupuje? Izrael tego dokonał.
Zburzyć tysiące domów należących do jednej grupy narodowościowej i osiedlić własnych ludzi na ziemi innego narodu? Izrael tego dokonał. Żaden kraj z takim rekordem, niezależnie od tego, czy jest pierwszym, czy pięćdziesiątym najgorszym na świecie, nie może wiarygodnie protestować przeciwko bojkotowi.
Apartheid w Republice Południowej Afryki zapewnia kolejny przydatny standard. Jak zachowanie Izraela wobec Palestyńczyków wypada w porównaniu z traktowaniem Czarnych w dawnej Republice Południowej Afryki? Jest podobnie lub gorzej, twierdzi wielu mieszkańców Republiki Południowej Afryki, w tym abp Desmond Tutu, specjalny sprawozdawca ONZ ds. terytoriów okupowanych John Dugard oraz członek Afrykańskiego Kongresu Narodowego i minister rządu Ronnie Kasrils. Ten ostatni zauważył niedawno, że apartheid w Republice Południowej Afryki nigdy nie używał myśliwców do ataków na działaczy AKN i ocenił brutalną kontrolę Izraela nad Palestyńczykami jako „10 razy gorszy”. Podwójne prawa obowiązujące osadników żydowskich i Palestyńczyków, segregacja dróg i mieszkań oraz ograniczenia swobody poruszania się Palestyńczyków mocno przypominają apartheid w Republice Południowej Afryki. Jeśli bojkot apartheidu w Republice Południowej Afryki był właściwy, równie sprawiedliwe jest bojkot Izraela z podobnego powodu.
Izrael został wyróżniony, ale nie tak, jak narzekają jego obrońcy. Zamiast tego Izrael został owinięty kokonem bezkarności. Nasz rząd zawetował 41 rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ potępiających działania Izraela – połowę wszystkich weta USA od narodzin Organizacji Narodów Zjednoczonych – umożliwiając w ten sposób dalsze nadużycia Izraela. Administracja Busha ogłosiła zwiększenie pomocy wojskowej dla Izraela do 30 miliardów dolarów w nadchodzącej dekadzie.
Osoby wykonujące inne zawody wojskowe oraz osoby łamiące prawa człowieka spotkały się ze znacznie brutalniejszym traktowaniem. Przypomnijmy sobie przejęcie Kuwejtu przez Irak w 1990 roku. Być może Organizacja Narodów Zjednoczonych powinna już dawno temu postawić Izraelowi ultimatum, które postawiła Irakowi – i egzekwować je. Izraelska okupacja ziem arabskich przekroczyła 40 lat.
Iran, Sudan i Syria zostały objęte sankcjami na szczeblu federalnym i stanowym. Nawet miasto Beverly Hills rozważa podjęcie przez Iran działań związanych ze zbyciem udziałów, podążając za przykładem Los Angeles, które w czerwcu zatwierdziło irańskie ustawodawstwo dotyczące zbycia przedsiębiorstw. Jednak Islamska Republika Iranu nigdy nie zaatakowała swoich sąsiadów ani nie okupowała ich terytoriów. Jest jedynie podejrzany o aspiracje do posiadania tej samej broni nuklearnej, którą Izrael już posiada.
Politycy na całym świecie, a zwłaszcza amerykańscy, zawiedli nas. Nasi przywódcy, od władzy wykonawczej po Kongres, wahali się lub kibicowali Izraelowi, gdy pożerał on bazę lądową dla państwa palestyńskiego. Ich zbiorowa nieodpowiedzialność skazuje zarówno Palestyńczyków, jak i Izraelczyków na przyszłość pełną konfliktów i braku bezpieczeństwa oraz podważa naszą globalną pozycję. Jeśli politycy nie mogą przewodzić, muszą to zrobić obywatele. Dlatego bojkot Izraela stał się zarówno konieczny, jak i uzasadniony.
Jerzy Biszarat jest profesorem prawa w Hastings College of the Law w San Francisco i często pisze na temat prawa i polityki na Bliskim Wschodzie.
Artykuł ten ukazał się na stronach B – 9 „San Francisco Chronicle”.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna