Jeffery R. Webber spotkał się z historykiem Uniwersytetu Nowojorskiego Sinclairem Thomsonem 7 września 2007 r. w Montrealu, aby omówić politykę tubylczą i popularną w Boliwii oraz charakter rządu Evo Moralesa. Rozmowa była także okazją do zapoznania się z niektórymi tezami postawionymi w nowej książce Rewolucyjne horyzonty: przeszłość i teraźniejszość w polityce boliwijskiej (Verso, 2007), którego Thomson jest współautorem wraz z Forrestem Hyltonem.
JRW: W 2005 r Nowa lewa recenzja W artykule, którego współautorem jest Forrest Hylton, piszesz: „Jeśli Ameryka Łacińska była miejscem najbardziej radykalnego sprzeciwu wobec neoliberalnej restrukturyzacji w ciągu ostatnich pięciu lat, to Boliwia była jej powstańczą linią frontu”. Twierdzisz, że obecny cykl powstań „stanowi trzeci ważny moment rewolucyjny w historii Boliwii”. Zanim zajmiesz się współczesną sytuacją, czy możesz nam przedstawić tło pierwszych dwóch rewolucyjnych momentów?
ST: W naszym rozumieniu te trzy momenty rewolucyjne to przede wszystkim rodzima rewolucja antykolonialna, która miała miejsce pod koniec XVIII wieku, w latach 18 i 1780. Było to powstanie, które wyzwoliło większość południowe terytoria andyjskie w regionie od dzisiejszego południowego Peru przez Boliwię do północnej Argentyny. Hiszpański rząd kolonialny został w dużej mierze zniszczony na tym terytorium i tylko kilka hiszpańskich miast wytrzymało oblężenie przeciwko miejscowym siłom zmobilizowanym w dziesiątkach tysięcy.
Tupac Amaru to najbardziej znana postać na stanowiskach kierowniczych, potomek szlachty Inków, który chciał przywrócić suwerenność Inków w Andach. Na terytorium Boliwii działali także inni regionalni przywódcy, z których najbardziej znanym jest Tupaj Katari z regionu La Paz. Tupaj Katari jest dziś głównym bohaterem historycznym ruchów tubylczych w Boliwii.
Ruch ten został ostatecznie stłumiony po około roku, a mimo to hiszpański rząd kolonialny nigdy nie został już w pełni przywrócony. Nastąpił impas polityczny, w którym siły kolonialne się utrzymywały, ale w ciągu jednego pokolenia hiszpańskie siły kolonialne zostaną obalone przez nową rebelię antykolonialną kierowaną przez elity kreolskie; czyli potomkowie europejskich kolonizatorów. Nie był to już ruch tubylczy, który obalił hiszpańskie panowanie. Naszym zdaniem ruch niepodległościowy, który miał miejsce w latach 1810 i 1820, nie był prawdziwą rewolucją społeczną, biorąc pod uwagę jego przywództwo i dynamikę. Była to rewolucja polityczna, ale na jej czele stały kreolskie sektory elity, którym udało się ponownie skonsolidować władzę w swoich rękach, przy niewielkiej redystrybucji bogactwa wewnętrznie i przekształceniach reprezentacji politycznej. Nie był to proces powstańczy, w którym siły rewolucyjne powstawały oddolnie. Zatem tak naprawdę nie zaliczamy wojen o niepodległość (1809-1825) do odrębnego momentu rewolucyjnego, ponieważ myślimy o tych rewolucjach przede wszystkim jako o rewolucjach społecznych. Jest to oczywiście kwestia debaty historycznej. James Dunkerley w swojej nowej ważnej książce Boliwia: rewolucja i potęga historii w teraźniejszości (Instytut Studiów nad Ameryką, 2007) rzeczywiście opowiada się za rewolucyjnym charakterem niepodległości.
Pod tym względem drugim ważnym momentem rewolucyjnym byłaby dla nas rewolucja narodowa w Boliwii w latach 1952–1953, podczas której rdzenni chłopi i siły klasy robotniczej powstali w połączeniu z Rewolucyjnym Ruchem Nacjonalistycznym (MNR), nacjonalistyczną organizacją z klasy średniej partia polityczna. Razem ich połączone siły obaliły „półfeudalną” oligarchię związaną z bogatymi blaszanymi baronami i wielkimi obszarnikami wiejskimi.
Rewolucja ta nie była rewolucją socjalistyczną, chociaż obecne były w niej ważne elementy marksistowskie i socjalistyczne, zwłaszcza w ruchu górniczym. Ogólnie rzecz biorąc, oznaczało to raczej rewolucję nacjonalistyczną niż socjalistyczną. Ale faktycznie zmieniło stosunki społeczne w istotny sposób: doszło do przejęcia sektora wydobywczego przez państwo; bardzo ważna redystrybucja ziemi – druga najgłębsza reforma rolna w Ameryce Łacińskiej po rewolucji meksykańskiej; wprowadzono powszechne prawo wyborcze; i znacząca reforma edukacji. Przyniosło to zatem pewne trwałe korzyści, chociaż proces miał również poważne ograniczenia.
A wtedy trzeci moment rewolucyjny wyłoni się dla nas z cyklu powstań, który rozpoczął się w 2000 r. wojną wodną w Cochabamba i który wybuchł w latach 2001, 2002 i 2003, a w XNUMX r. naprawdę osiągnął punkt kulminacyjny wraz z powstaniem w październiku, które obaliło neoliberalny reżim Gonzalo Sáncheza de Lozady. To zapoczątkowało w Boliwii w pełni rewolucyjny okres, w którym zjednoczyły się siły ludowe zarówno na wsi, jak i w miastach: zarówno tubylcze, jak i wywodzące się z innych sektorów pracujących; studenci; różne zmobilizowane organizacje – stowarzyszenia sąsiedzkie, sprzedawcy rynkowi, wszelkiego rodzaju organizacje związkowe, plantatorzy koki i wiejscy producenci rolni lub chłopi – połączyły siły. Obalili Sáncheza de Lozadę i wyznaczyli parametry krajowej debaty politycznej i gospodarczej.
Po 2003 roku mamy otwarty okres, w którym tradycyjne elity polityczne zostały w dużej mierze zmiecione na bok w wyniku mobilizacji społeczeństwa. Prawica straciła jakikolwiek hegemoniczny projekt dla Boliwii. Neoliberalizm został stanowczo odrzucony przez całe społeczeństwo, uważa się go za wyczerpany i istnieje pilna potrzeba jakichś zmian politycznych. Chociaż przywództwo alternatywy politycznej nie jest do końca jasne. Następuje więc okres bezkrólewia, podczas którego bardzo słaby rząd kierowany przez byłego wiceprezydenta Carlosa Mesę zajmował polityczną pustkę utworzoną przez powstanie, nie mając jednak mocy do egzekwowania własnej rzeczywistej polityki.
Jednym z żądań protestujących w 2003 roku była restrukturyzacja sektora węglowodorów (gazu ziemnego i ropy). Boliwia ma drugie co do wielkości zasoby gazu na półkuli. W odpowiedzi Mesa wezwała do zorganizowania powszechnego referendum, aby sprawdzić, w jakim kierunku kraj powinien podążać w polityce węglowodorowej. Referendum odzwierciedlało powszechną wolę nacjonalizacji strategicznych zasobów naturalnych, odrzucając dawną neoliberalną politykę prywatyzacji.
Wcześniejsze neoliberalne prawo dotyczące węglowodorów zostało odrzucone, ale rząd Mesy wahał się, czy spełnić powszechne żądania nacjonalizacji. Zamiast tego nastąpił bardzo dwuznaczny i sprzeczny okres, w którym popularne żądania nie zostały zrealizowane. Tymczasem prawica zaczęła się reorganizować jako ruch kontrrewolucyjny. Miało to miejsce w regionach nizinnych, zwłaszcza w Santa Cruz. Prawica organizowała się już nie poprzez całkowicie zdyskredytowane partie polityczne, ale poprzez regionalne komitety obywatelskie i zaczynała odzyskiwać część władzy. Połączenie mobilizacji na lewicy i mobilizacji na prawicy na nizinach doprowadziło do upadku rządu Carlosa Mesy i powstania rządu tymczasowego, na którego czele stał prezes Sądu Najwyższego Rodríguez Veltzé. Rząd ten sprawował swoją funkcję w 6 roku przez około 2005 miesięcy, do czasu przeprowadzenia nowych krajowych wyborów prezydenckich.
W tych wyborach wybrani zostali Evo Morales i partia Ruch na rzecz Socjalizmu (MAS). Morales objął władzę na początku 2006 roku. Wybór Evo Moralesa postrzegamy jako efekt procesu rewolucyjnego toczącego się od 2003 roku. Choć samego rządu nie można właściwie uznać za rząd rewolucyjny, jest on jednak efektem procesu rewolucyjnego która wciąż trwa.
Wciąż znajdujemy się w fazie, w której ten trzeci rewolucyjny moment nie został całkowicie rozegrany ani rozwiązany.
JRW: Zanim zagłębimy się w szczegóły dotyczące rządu Moralesa, czy może pan opisać ogólnie relacje pomiędzy zorganizowanym związkiem zawodowym i partią Lewica a ruchami tubylczymi w XX wieku oraz jak te relacje zmieniły się w latach 2000-2005? jeśli faktycznie to się zmieniło.
ST: Jednym ze sposobów, w jaki próbowaliśmy zrozumieć te rewolucyjne momenty, jest przyjrzenie się związkom pomiędzy rdzenną większością w Boliwii a innymi radykalnymi lub dysydenckimi sektorami, które w dzisiejszych czasach byłyby lewicą, w ruchu związkowym, miejskimi klasa robotnicza, robotnicy uprzemysłowieni; a we wcześniejszych momentach historycznych niektórzy dysydenci z elity, którzy szukali sojuszu z siłami tubylczymi.
Naszym zdaniem powodem, dla którego te rewolucyjne momenty – rzadkie i niezwykłe – miały miejsce, jest fakt, że nastąpił swego rodzaju zbieżność pomiędzy rodzimą tradycją walki politycznej a inną tradycją walki politycznej. Czasami jest to reprezentowane przez lewicę, a czasami jest reprezentowane bardziej przez to, co nazywamy siłami narodowo-ludowymi, które być może nie identyfikują się całkowicie z projektem marksistowskim lub socjalistycznym, ale które są zwykle antyimperialistyczne i krytyczne wobec elity oligarchicznej sprawujący władzę w Boliwii od okresu kolonialnego do połowy XX wieku.
Jeśli spojrzymy na wiek XX i współczesność, uważamy, że kluczem do zrozumienia rewolucyjnego momentu, takiego jak ten z lat pięćdziesiątych XX wieku, i dzisiejszego, jest zbieżność tych dwóch nurtów walki politycznej. Strumienie te zwykle się nie przecinały, ale były w pewnym stopniu sprzeczne ze sobą, nie mogąc się komunikować ani łączyć sił z różnych powodów. Ale w tych wyjątkowych momentach, kiedy się spotykają, są w stanie wywołać głębokie, radykalne zmiany polityczne.
Miało to miejsce w połowie stulecia, wraz z dużą mobilizacją sił chłopskich na wsi, na przestrzeni lat pod koniec lat czterdziestych XX wieku, aż do 1940 i 1952 roku. Jednocześnie mamy do czynienia z pojawieniem się potężnego ruchu górniczego, zorganizowanego poprzez handel związki zawodowe oraz niektóre nacjonalistyczne i lewicowe partie polityczne, zwłaszcza partia trockistowska, Rewolucyjna Partia Robotnicza (POR). A potem pełnicie także rolę MNR w 1953 i 1952 roku. W tym momencie dzieje się tak, że siły tubylcze chłopskie łączą się ze związkowymi proletariackimi i centrolewicowymi partiami politycznymi. Jednak łączą się jako młodsi członkowie w zjednoczonym froncie. POR, partia trockistowska i MNR, partia nacjonalistyczna, przewodzą i sterują tym procesem; współpracują z rdzennymi społecznościami chłopskimi i oferują im ustępstwa, aby przyłączyły się do tego ruchu nacjonalistycznego.
Wynik zapewnia znaczny postęp. Reforma rolna prowadzi do poważnych przemian w zakresie własności ziemi w Boliwii. To, co widzimy dzisiaj, jest podobnym procesem, ponieważ mamy do czynienia z zbieżnością tych dwóch strumieni, a jednak w sposób bezprecedensowy w historii lub przynajmniej bezprecedensowy od XVIII wieku. Obecnie siły tubylcze pełnią znacznie większą rolę przywódczą.
Neoliberalizm miał niszczycielskie żniwo w Boliwii w sektorach klasy robotniczej. Ruch górniczy jest dziesiątkowany przez upadek górnictwa państwowego, pakiet ortodoksyjnej polityki gospodarczej wdrożony w 1985 roku. Boliwijska Centrala Robotnicza (COB), która do lat 1980. XX w. była najważniejszym narzędziem mobilizacji ludu i skupiała chłopów siły związkowe i proletariackie siły związkowe, został bardzo mocno uderzony i zaczął tracić hegemoniczną rolę przywódczą, którą odgrywał przez dziesięciolecia od lat pięćdziesiątych do osiemdziesiątych XX wieku.
W tej politycznej próżni, którą utworzył upadek zorganizowanego ruchu związkowego w wyniku neoliberalizmu, siły chłopskie i siły tubylcze – a zwłaszcza plantatorzy koki – zaczęły organizować się w znacznie bardziej autonomiczny sposób; przyjęli coraz bardziej radykalny dyskurs etniczny, indyjski dyskurs o samostanowieniu, odchodząc od starszych dyskursów klasowych, które dominowały od lat pięćdziesiątych.
Kiedy miał miejsce ostatni cykl powstań, który rozpoczął się w 2000 r., prym wiodą inicjatywy tubylcze. Duża część mobilizacji miała miejsce na wsi w formie blokad dróg i chłopskich oblężeń miast, w tym stolicy La Paz. Czerpali z rodzimych form powstańczej technologii i organizacji; na przykład zmuszanie ludzi do wykonywania rotacyjnych zmian w celu zapewnienia siły roboczej, zapewnienia zasobów, utrzymania blokad dróg, określenia tych protestujących, którzy byli zaangażowani przez pewien okres czasu; wysłać nowe kontyngenty protestujących, które będą w stanie utrzymać intensywność blokad i oblężeń; który może zapewnić żywność i paliwo protestującym. Są to techniki oblężenia miast, które zostały ponownie zastosowane od XVIII wieku.
Jednocześnie dyskursy o ludności tubylczej nabrały większego znaczenia, nie tylko wśród społeczności tubylczych na wsi, ale także coraz częściej w miastach. Powstanie w 2003 roku rozpoczęło się na wsi, w miejscach takich jak Warisata i Sorata, ale szybko przeniosło się do miejskiego środowiska El Alto. Natomiast w El Alto ponad 80 procent populacji identyfikuje się w ten czy inny sposób z rdzenną grupą, Ajmarami lub Keczua. Populacja ta w coraz większym stopniu przyjmuje tożsamość rdzenną, przyjmując formy rodzimego dyskursu politycznego i składa się z osób, które same są migrantami ze społeczności wiejskich lub potomstwem migrantów ze społeczności wiejskich. Istnieją więc główne sektory El Alto, które mają silną tożsamość Aymara.
Istnieją także ważne sektory miasta El Alto, które przybyły z ośrodków wydobywczych tak mocno dotkniętych neoliberalną restrukturyzacją i prywatyzacją kopalń; ludzie, którzy pozostali bez pracy i którzy wyemigrowali do miasta El Alto, próbując znaleźć jakieś środki do życia, zwykle w sektorze nieformalnym w okresie neoliberalnym.
Tak więc w El Alto widać zbieżność, o której mówiłem wcześniej, pomiędzy rdzennymi siłami społecznymi a innymi siłami klasy robotniczej, ludźmi utożsamianymi z walką klasową i bardzo bojową świadomością polityczną, która historycznie istniała w kopalniach w Boliwii. Te dwie grupy ludności stają się kluczowe dla mobilizacji w mieście El Alto.
Istnieje jednak ważny sposób, w jaki tubylcze przywództwo, tubylcza inicjatywa i tubylczy dyskurs stają się centralnym elementem powstania w 2003 roku. W 2005 roku, wraz z kolejną falą powstania, społeczności tubylcze ponownie mobilizują się w całym kraju, a także pracownicy kopalni ponownie bawią się ważna rola. Widać zbieżność.
Ostatecznie rząd, który wyłonił się z tej serii protestów, Ruch na rzecz Socjalizmu, jest ruchem, który uznał ten rodzimy dyskurs za centralny punkt swojego własnego programu politycznego. Samo to jest odzwierciedleniem władzy, jaką siły tubylcze zdobyły w tym okresie, w przeciwieństwie do wcześniejszych okresów w historii Boliwii, kiedy były one zazwyczaj młodszymi partnerami w sojuszu.
JRW: Wracając do samego rządu Moralesa, dwa pytania: w jakim stopniu nowy rząd odzwierciedla cele wyrażane przez ruchy tubylcze i ludowe od 2000 roku do chwili obecnej; a jednocześnie, czy mógłbyś skomentować ogromną różnorodność opisów tego nowego rządu, od rewolucyjnego socjalizmu po neoliberalny? Oczywiście nie może to być wszystko. Jaka jest więc Twoja perspektywa na ten temat?
ST: Pod wieloma względami MAS jest wyrazem politycznym, który odzwierciedla zbieżność tych dwóch tradycji, o których mówiłem, tradycji tubylczej i tradycji popularnej w całym kraju. Możemy to zobaczyć na różne sposoby. Symbolicznie widać to po tym, że przywódca partii, Evo Morales, sam ma rdzenne pochodzenie i coraz wyraźniej identyfikuje się z rdzennym społeczeństwem.
Jego wiceprezydent i partner w rządzie, Álvaro García Linera, jest osobą pochodzenia kreolskiego, co oznacza białego potomka Europejczyków urodzonych w obu Amerykach. Tradycyjnie kojarzony jest z lewicą, a jego własna trajektoria polityczna jest powiązana z niektórymi działaniami solidarnościowymi z Ameryką Środkową, które miały miejsce w Ameryce Łacińskiej w latach 1980.; był zaangażowany w zbrojne organizacje partyzanckie, które w Ameryce Łacińskiej wywodzą się głównie z tradycji lewicowej; a jego własna formacja teoretyczna mieści się w marksizmie. Jednak związał się z Felipe Quispe i radykalną kadrą Aymara po klęsce Marszu górników w obronie życia w 1986. Można więc zobaczyć nowy rodzaj rdzennej lewicy, symbolicznie wyrażony w tych dwóch postaciach.
Program polityczny MAS łączy żądania tubylców z żądaniami ludu narodowego. Jakie byłyby żądania tubylców, które rzekomo reprezentuje MAS? Przede wszystkim pomysł, że jest to rząd rewolucyjny, którego celem jest dekolonizacja państwa boliwijskiego i społeczeństwa boliwijskiego. Argument ten pochodzi od rdzennych intelektualistów, że Boliwia jest wewnętrzną formacją kolonialną od czasu uzyskania niepodległości, odkąd Hiszpanie zostali wypędzeni z Andów. Nowy rząd republikański w rękach elit kreolskich był wewnętrzną formacją kolonialną, która doprowadziła do marginalizacji rdzennej większości. Rdzenni intelektualiści twierdzą, że Boliwia potrzebuje dziś głębokiej dekolonizacji polityki i państwa. MAS uznał to za swój własny program. MAS wezwała i formalnie zwołała Zgromadzenie Ustawodawcze, czego domagał się ruch tubylczy już w 1990 roku.
Jednocześnie MAS umieścił w centrum całego swojego programu nacjonalizację zasobów naturalnych, co jest starym, popularnym żądaniem sięgającym lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Sektor lewicowy i nacjonalistyczny na początku XX wieku wzywał do przekazania kopalń państwu i przekazania ziemi Indianom. To hasło, wypowiadane przez lewicę za pomocą postaci takich jak trockistowski przywódca Tristan Marof, zostało przyjęte jako główne hasło w okresie rewolucji narodowej na początku lat pięćdziesiątych. Boliwia była pierwszym krajem Ameryki Łacińskiej, który znacjonalizował swoje zasoby naturalne w formie nacjonalizacji ropy naftowej (ropy) w 1920 r., rok przed przeprowadzeniem przez Meksyk własnej nacjonalizacji ropy. Późniejsze konserwatywne rządy odwróciły tę decyzję. W 1930 r. Boliwia przeprowadziła drugą nacjonalizację ropy naftowej, ponownie wywłaszczając zagraniczne firmy. Było to żądanie bardzo wymownie wyrażone przez przywódcę Partii Socjalistycznej Marcelo Quiroga Santa Cruz. Zatem było to żądanie lewicowego nacjonalizmu, sięgające lat trzydziestych XX wieku, powtórzone w latach pięćdziesiątych wraz z nacjonalizacją kopalń i powtórzone wraz z nacjonalizacją ropy. Został on ponownie podjęty i zażądany przez popularne sektory w latach 1950 i 1937.
MAS uczynił to centralnym punktem swojego własnego programu, podążając śladami ruchów ludowych. W 2006 roku 1 maja przeprowadzili własną wersję nacjonalizacji gazu ziemnego, która była powszechnie analizowana jako środek niezwykle radykalny lub bardzo nieśmiały w celu zapewnienia państwowej kontroli nad zasobami naturalnymi. Zatem tutaj, w MAS, można zobaczyć kombinację wyrażanych żądań i dyskursów zarówno rdzennych, jak i popularnych w całym kraju.
Wiele sprzeczności w tym rządzie wynika z faktu, że stara się on zadowolić tak zróżnicowane siły społeczne. Próbuje reprezentować grupy tubylcze i plantatorów koki, ale także apeluje do sektorów klasy średniej i zyskuje legitymację jako rząd reformistyczny. W rzeczywistości MAS została wybrana, ponieważ w 2005 roku zdobyła znaczną część głosów klasy średniej.
Jednocześnie próbowała dogadać się z ponadnarodowymi firmami z sektora węglowodorów, rządem USA i prawicą. Chociaż nowe warunki dzierżawy gazu znacznie zmniejszyły zyski firm zagranicznych i prywatnych, nie doszło do całkowitej konfiskaty mienia i postępowała ona powoli po wydaniu początkowego dekretu o „nacjonalizacji”. Czasami głośno krytykując Stany Zjednoczone i odrzucając wszelkie umowy o wolnym handlu, jednocześnie starały się umniejszać konflikt i apelowały o utrzymujące się przywileje taryfowe. Werbalnie zaatakował siły prawicowe w kraju, których siedziby znajdują się na nizinach. Ale próbowała także negocjować kompromisy z prawicą, szczególnie w celu doprowadzenia do Zgromadzenia Konstytucyjnego i jego utrzymania.
Ten rodzaj równoważenia, w ramach którego próbowano pogodzić wszystkie te różne sektory, staje się coraz bardziej nieopłacalny. Osobista popularność, jaką cieszył się Morales i wiarygodność, jaką posiadał jego rząd na początku, stopniowo się wyczerpują. Ze wszystkich stron rośnie frustracja. Skala konfliktu nasila się.
Jak scharakteryzujemy ten rodzaj rządu? Rząd nigdy nie określił siebie jako socjalistyczny. Ogłosił się rządem rewolucyjnym, ale nie rządem socjalistycznym. Zatem nie sądzę, aby istniała jakakolwiek kwestia, że będzie to rewolucyjny rząd socjalistyczny. Bliżej mu do rewolucyjnego rządu nacjonalistycznego w tradycji boliwijskiej. W rzeczywistości MAS często wzorował się na MNR w zakresie własnych dążeń do władzy; tak jak MNR wzorowała się na Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej (PRI) Meksyku. PRI było modelem dla MNR, a MNR w pewnym sensie był modelem tego, co chciał osiągnąć MAS. Chciała pozyskać sektory klasy średniej, aby ustanowić hegemoniczny reżim, który mógłby rządzić legitymizująco, a nie wyłącznie poprzez brutalne przejęcie władzy.
Jest to rząd, do którego ruchy tubylcze również patrzą z ambiwalencją. Ruchy tubylcze postrzegają Evo Moralesa jako prawowitego przedstawiciela swojego narodu i krytycznie wspierają rząd ze względu na jego prezydenturę. Jednocześnie są podejrzliwi wobec rządu, ponieważ gabinet, ministrowie i większość państwa nadal znajduje się w rękach sektorów nierodzimych i sektorów, które niekoniecznie podzielają rodzimy program.
Jest to sytuacja sprzeczna i wydaje się coraz bardziej niezrównoważona. Rdzenne siły zaczęły oddalać się od państwa, choć w pewnym stopniu z nim współpracowały od czasu objęcia władzy przez Evo Moralesa.
Nie jestem skłonny charakteryzować go jako rządu rewolucyjnego per se, nawet jeśli nie myśleliśmy o nim jako o rewolucji socjalistycznej. Rzeczywiście postrzega siebie jako rewolucyjny rząd nacjonalistyczny, ale problemem jest to, w jakim stopniu faktycznie realizuje on aspiracje wyrażone przez sektory ludowe w powstaniach w latach 2003 i 2005. Nie stanął na czele tych popularne żądania. Realizowała interesy własnych partii politycznych w celu zapewnienia możliwości rządzenia w ramach dążenia do władzy hegemonicznej, zamiast próbować realizować bardziej radykalne żądania wyrażane przez ruchy ludowe.
Widzimy to w postaci tzw. nacjonalizacji węglowodorów. Rezultatem nie był bardziej radykalny krok w postaci wywłaszczenia zagranicznego mienia, ale próba wynegocjowania pewnego rodzaju wynegocjowanego porozumienia w ramach spółki joint-venture pomiędzy rządem Boliwii a kapitałem zagranicznym. Mówi się o ambitnej rewolucji agrarnej, a redystrybucji ziemi do tej pory nie przeprowadzono. Zgromadzenie Ustawodawcze miało potencjał, aby stać się rewolucyjnym forum, na którym różne warstwy społeczeństwa Boliwii mogłyby debatować nad nową konstytucją kraju i przeprojektować stosunki państwo-społeczeństwo; oferowała społeczeństwu interesującą przestrzeń do debaty nad własną przyszłością, a organizacjom społecznym umożliwiały bezpośredni głos w podejmowaniu decyzji dotyczących sposobu restrukturyzacji społeczeństwa. Jednak MAS nie pozwolił na utworzenie Zgromadzenia Ustawodawczego, w którym siły ludowe i organizacje ludowe mogłyby bezpośrednio wyrażać swoje zdanie. Zamiast tego dążył do zamknięcia form reprezentacji politycznej, które zostały otwarte w procesie rewolucyjnym. Starała się zmusić całą popularną energię do skierowania jej przez samą MAS, aby stać się jedynym przedstawicielem sił ludowych, tak jak to zrobiła. To pod wieloma względami ograniczało możliwości, jakie stworzył proces powstańczy. W rezultacie wiele popularnych organizacji poczuło się sfrustrowanych i zepchnięto je na drugorzędną rolę, oczekując wsparcia rządu, odkładając w czasie swoje własne żądania zmian.
Jest to dość typowy proces historyczny w momencie rewolucyjnym. To, co tu widzimy, jest w pewnym sensie klasycznym scenariuszem. Sposób, w jaki MAS negocjował Zgromadzenie Ustawodawcze, wykorzystując je do osiągnięcia porozumienia z sektorami prawicowymi, aby umożliwić MAS ukonstytuowanie się jako jedyna realna siła polityczna w kraju i wykluczając siły ludowe z bezpośredniej roli politycznej, oznacza stanowiło swego rodzaju zamknięcie rewolucyjnego otwarcia, które miało miejsce w 2003 roku. Myślę, że ten proces zamykania się nie zakończył i ten proces polityczny się nie skończył. Sytuacja może się zmienić, jeśli obecna równowaga sił okaże się nie do utrzymania. Sprawy mogą zostać ponownie otwarte. Sprawy mogą wymknąć się spod kontroli i przekształcić się w swego rodzaju prawicowe, kontrrewolucyjne ożywienie. Ale wkroczyliśmy w nowy okres impasu między rosnącymi siłami kontrrewolucyjnymi, rządem MAS znajdującym się nieco pośrodku, ale coraz bardziej niezdolnym do kierowania procesem, klasą średnią wycofującą się z MAS, ale pozbawioną jakiejkolwiek alternatywy politycznej głównego nurtu, a następnie popularne siły społeczne, które są coraz bardziej sfrustrowane brakiem postępu.
JRW: Chciałbym dowiedzieć się więcej o roli MAS w próbach zrównoważenia sił społecznych z nie dającymi się pogodzić podstawowymi interesami oraz o tym, że jest to moment nie do utrzymania i nie do utrzymania. Mam wrażenie, że te sprzeczne interesy zostały wyrażone najwyraźniej w trakcie procesu Zgromadzenia Ustawodawczego, zarówno w samym Zgromadzeniu, jak i na ulicach. Zastanawiam się także nad czymś innym, o czym mówiło niewiele osób: gdzie w tym kontekście jest wojsko? Wydaje się, że oligarchia na nizinach wschodnich przekształca swoje siły polityczne za pośrednictwem komitetów obywatelskich, jak wspomniałeś, oraz prefektur departamentalnych (gubernatorstw) Santa Cruz, Beni, Pando i Tarija oraz partii politycznej PODEMOS. Ale gdzie w tym wszystkim jest wojsko? Oczywiście, gdy przemawiają publicznie, urzędnicy wojskowi twierdzą, że ich zadaniem jest stał na straży porządku konstytucyjnego, ale wojsko zazwyczaj nie ogłasza wcześniej zamachu stanu. Często o planach zamachu stanu dowiadujemy się dopiero po jego dokonaniu. Jakie są szanse na reakcję kontrrewolucyjną skierowaną przez wojsko?
ST: Nie zawsze łatwo jest wiedzieć, co dzieje się w głowach żołnierzy. Mam jednak wrażenie, że historycznie rzecz biorąc, boliwijska armia odgrywała kontrastujące role. Boliwijska armia oczywiście przez dziesięciolecia od lat sześćdziesiątych do wczesnych osiemdziesiątych XX wieku stanowiła kontrrewolucyjną, autorytarną siłę, która znalazła wyraz w rządach wojskowych, takich jak rządy Barrientosa, Bánzera i Garcíi Mezy. Oczywiście wojsko może stanowić zagrożenie kontrrewolucyjne. Możliwość dyktatury jest czymś, co wielu Boliwijczyków doskonale zna i poznaje za życia.
Historycznie rzecz biorąc, boliwijska armia również czasami zmieniała zdanie i stawała po stronie sektorów cieszących się popularnością w całym kraju. Miało to miejsce najbardziej uderzająco w latach trzydziestych XX wieku, kiedy oligarchia znajdowała się w defensywie. Nacjonalistyczni wojskowi dołączyli do związkowców po wojnie o Chaco (1930–1932) i to właśnie te rządy wojskowe doprowadziły do pierwszej nacjonalizacji ropy naftowej i poważnych reform związków zawodowych, zwłaszcza prawa pracy w 1935 r., które miały fundamentalne znaczenie dla dalszy rozwój ruchu związkowego. To także wojsko ustanowiło w 1938 roku Konwencję Narodową, która była odpowiednikiem dzisiejszego Zgromadzenia Ustawodawczego. Na podstawie tej Konwencji Krajowej przyjęto bardzo ważne akty prawne, w tym deklarację, że prawa własności prywatnej nigdy nie mogą być absolutne w Boliwii; że własność prywatna musi spełniać funkcję społeczną; oraz że tam, gdzie własność prywatna utrzymywana jest w sposób nieproduktywny dla gospodarki i społeczeństwa, państwo może ją przejąć i przekazać tym, którzy będą ją wykorzystywać do produktywnych celów. To bardzo ważne ustawodawstwo, które stworzyło podstawy reformy rolnej w latach 1938. XX w. i stwarza obecnie możliwość transformacji ustroju własności ziemi we wschodnich regionach nizinnych. Ponownie wojsko odegrało ważną, popularną w kraju rolę, gdy znacjonalizowano ropę naftową w 1950 r. Rząd wojskowy Juana José Torresa sprawował władzę, gdy odbyło się Zgromadzenie Ludowe w 1969 r., co było bardzo niestabilnym, lewicowym popularnym wyrażeniem, które zostało następnie obalone przez prawicową reakcję wojskową.
Rzecz w tym, że historycznie rzecz biorąc, w wojsku istniały siły postępowe i nacjonalistyczne, które postrzegały sprawy z tej samej perspektywy, co rewolucyjny ruch lub rząd nacjonalistyczny w Boliwii. Rozumiem, że w wojsku są różne frakcje. Istnieją dziś na przykład pewne postępowe siły nacjonalistyczne, które przychylnie patrzyłyby na politykę Hugo Cháveza w Wenezueli; i który odrzuciłby zaostrzoną kontrolę USA. Istnieją inne sektory boliwijskiej armii, które są bliżej powiązane ze Stanami Zjednoczonymi, w tym personel przeszkolony w School of the Americas, i są sfrustrowane napięciami między rządem Boliwii a Stanami Zjednoczonymi. Zatem istnieją napięcia, które w oczywisty sposób stwarzają możliwość interwencji wojskowej na jeden z dwóch różnych sposobów.
Jedną z najważniejszych słabości prawicy, którą dziś podkreśla się na nizinach, jest brak silnych powiązań z wojskiem. Istniały rządy wojskowe – jak rząd Arze Gómeza czy reżim Bánzera – mające znaczące powiązania (w tym narkotykowe) z nizinami. Jednak w tej chwili wschodnie niziny nie mają dominującej obecności w boliwijskiej armii. Wyobrażam sobie, że jest to obszar, nad którym pracują teraz, aby naprawić, ale nie jest to coś, co można zmienić z dnia na dzień. Myślę, że będzie to długoterminowy projekt dla prawicy na nizinach, mający na celu zdobycie większego przyczółka w wojsku.
W ostatnich cyklach rebelii boliwijska armia działała w takich miejscach jak Santa Cruz i Sucre, aby blokować bardziej jawne siły kontrrewolucyjne. Zatem nie sądzę, aby zagrożenie dla tego rządu pochodziło bezpośrednio ze strony wojska. Myślę, że Stany Zjednoczone będą wykonywać swoją pracę pod powierzchnią. Zostało to niedawno potępione przez rząd Boliwii; tego samego rodzaju wysiłki na rzecz finansowania organizacji obywatelskich powiązanych z prawicą, jakie miały miejsce i zostały udokumentowane w Wenezueli. To niewątpliwie ma miejsce w Boliwii. Ujawniono dokumenty USAID, które wyraźnie uznają program sprzeciwu wobec MAS. Jestem pewien, że USA rozmawiają również z sektorami wojskowymi. Od lat właśnie w tym celu wykorzystywana jest tak zwana wojna z narkotykami.
Ale na razie organizacje obywatelskie tak naprawdę stoją na czele kontrrewolucji. Te organizacje obywatelskie reprezentują interesy biznesowe, a zwłaszcza właścicieli ziemskich w regionie nizinnym. Jednak elita na nizinach sama jest pod pewnymi względami podzielona i nie ma doskonałej kontroli nad popularnymi sektorami. W ostatnich wyborach prezydenckich Evo Morales rzeczywiście zdobył tam ponad 30 procent głosów. Zatem pęknięcia i konflikty – konflikty klasowe i etniczne – otwierają się także na nizinach.
Siły kontrrewolucyjne rosną. Wojsko to coś, na co warto zwrócić uwagę. Mam jednak wrażenie, że reakcja wojska nie nastąpi natychmiast.
JRW: Ostatnie pytanie. Rząd Moralesa sprawuje władzę dopiero od nieco ponad półtora roku, więc trudno powiedzieć, ale jaka była reakcja państwa USA na rząd Moralesa? Wspomniał pan dobrze znaną rolę Stanów Zjednoczonych w Ameryce Łacińskiej, polegającej na wspieraniu oligarchicznych sił społecznych poprzez „promocję demokracji”, o czym mówił William I. Robinson, wspieraniu prawicowych grup obywatelskich poprzez finansowanie za pośrednictwem National Endowment for Democracy, i inne instytucje amerykańskie. Ale czy administracja Busha wahała się, jeśli chodzi o to, jak odczytała Evo Moralesa? Jeśli spojrzymy wstecz na MNR w latach pięćdziesiątych, państwo amerykańskie zbadało rząd rewolucyjny, zdecydowało, że ma on orientację antykomunistyczną i faktycznie popchnęło go do przodu. Jak dziś stan USA ocenia Evo Moralesa?
ST: Tak, to interesujące. W latach pięćdziesiątych Stany Zjednoczone interweniowały w Gwatemali i w Iranie, aby obalić rządy, które uważały za rewolucyjne zagrożenie w okresie zimnej wojny. I postanowiła nie robić tego z MNR, ale współpracować z nią i wykorzystywać ją do celów antykomunistycznych i przeciwpowstańczych.
Jeśli chodzi o MAS, rząd USA jest w dużej mierze wrogi. Jeszcze przed dojściem MAS do władzy napływały deklaracje wysokich rangą urzędników cywilnych i wojskowych potępiające „radykalny populizm” w Boliwii. Początkowo było to odniesienie do plantatorów koki i ruchów tubylczych. W Stanach Zjednoczonych na prawicy jest wielu ludzi, którzy postrzegają rząd MAS jako radykalny rząd populistyczny, kojarzą go z wenezuelskim rządem Hugo Cháveza i dlatego określają go jako wroga. Byli sfrustrowani sojuszem Morales-Chávez-Castro i tendencją do większej kontroli państwa nad gospodarką, którą rzeczywiście reprezentuje rząd Moralesa. Najwyraźniej nie patrzą na to w ten sam sposób, w jaki patrzyli na MNR, jako zasadniczo na klienta. Nie przystąpili jednak do bardziej bezpośredniej interwencji, czego obawiała się międzynarodowa lewica po wyborze rządu MAS.
Administracja Busha pod pewnymi względami nie była aż tak zainteresowana rządem Boliwii. Jego uwaga została skierowana gdzie indziej, oczywiście na Bliski Wschód. Są o wiele bardziej zainteresowani Hugo Chávezem i innymi potęgami przemysłowymi w Ameryce Łacińskiej niż Boliwią. Boliwia jest postrzegana nie tyle jako główne zagrożenie, ile jako utrapienie.
Kiedy wybrano Moralesa i wprowadzono reformę węglowodorową, w międzynarodowych sektorach finansowych pojawiły się obawy, że tak zwana nacjonalizacja może stanowić negatywny przykład dla innych części Ameryki Łacińskiej lub świata. Dlatego konserwatyści i interesy korporacyjne patrzyli na Boliwię z irytacją, ale nie było to przedmiotem ich głównego zainteresowania.
Stosunki między USA a rządem Boliwii są gorące i zimne. Pojawiły się ostre potępienia pod adresem administracji Busha, co dobrze się podoba niektórym popularnym elektoratom MAS. Jednak szybko pojawiają się próby przekonania rządu USA o konieczności odnowienia istniejących umów handlowych. Ogólnie rzecz biorąc, rząd Boliwii stara się dogadać z rządem USA, starając się trzymać z dala od kłopotów. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje, jest wywarcie przez USA dodatkowej presji na ten kraj, gdy MAS ma już pełne ręce roboty.
Rząd Moralesa próbował kultywować stosunki z Partią Demokratyczną i Kongresem Stanów Zjednoczonych i tam pojawiły się pewne otwarcia. Nie jestem pewien, czy rząd Moralesa wiele oczekuje od Partii Demokratycznej, ale stara się utrzymywać dobre stosunki i nie pogarszać władzy imperialnej.
Będziemy musieli sprawdzić, czy obecny impas doprowadzi do nowej mobilizacji politycznej w Boliwii. Jeśli sytuacja się ociepli i przybierze nowy, radykalny obrót, administracja amerykańska może przyjąć bardziej agresywną rolę. Nie uważam tego za nieuchronne, a każdy taki ruch będzie zależał od równowagi sił w całym regionie. W międzyczasie rząd USA będzie tolerował Moralesa, będzie liczył na to, że będzie się zachowywał prawidłowo, i w dalszym ciągu będzie zapewniał dyskretne wsparcie prawicowej opozycji.
Jeffery R. Webber jest doktorantem nauk politycznych na Uniwersytecie w Toronto i członkiem Nowej Grupy Socjalistycznej.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna