Część 1 2
Recenzja Alexa Dupuya, Proroka i mocy: Jean-Bertrand Aristide, społeczność międzynarodowa i Haiti. Nowy Jork: Rowman & Littlefield, 2007. ISBN 0-7425-3831-1, 238 + xi stron.
Podstawowym argumentem nowej książki Alexa Dupuya jest to, że w latach 1990–2006 „burzliwe przejście do demokracji” na Haiti zostało „chwilowo wykolejone zarówno przez Jean-Bertranda Aristide’a, jak i jego wrogów” (s. 203). W szczególności Dupuy stara się wykazać, że „kiedy opuszczał [Haiti] w lutym 2004 r., Aristide stał się zdyskredytowanym, skorumpowanym i coraz bardziej autorytarnym prezydentem, który zawiódł zaufanie i aspiracje biednej większości” (2).
Alex Dupuy to doświadczony i ceniony naukowiec, który napisał już dwie inne istotne książki na temat współczesnej polityki Haiti. Ma wyrafinowane pojęcie o funkcjonowaniu „nowego porządku świata”, ponadnarodowego kapitalizmu i współczesnych form dominacji politycznej i gospodarczej. Czytelnicy zaznajomieni z najnowszymi pracami analityków, takich jak David Harvey, Immanuel Wallerstein czy William Robinson, poczują się jak w domu. Jego najnowsza książka z pewnością przemówi do ludzi, którzy instynktownie krytycznie odnoszą się zarówno do imperializmu Stanów Zjednoczonych, jak i do widocznej degeneracji Aristide'a i ruchu Lavalas, któremu przewodził. Rozsądne jest założenie, że „Prorok i władza” wkrótce stanie się standardowym punktem odniesienia dla każdego, kto chce zrozumieć, co stało się z Haiti w ciągu dwóch mylących dekad, które nastąpiły po wygnaniu wspieranego przez USA dyktatora Jean-Claude’a Duvaliera w 1986 r. Już zaczyna spotykać się z ciepłym przyjęciem jako „książka wymagająca i pouczająca”, przedstawiająca „uczciwą i przekonującą” argumentację, „opartą na faktach, starannie analizującą sytuację globalną w sposób wnikliwy i logiczny”. Argument taki niewątpliwie zasługuje na szczegółowe i obszerne rozważenie.
Dupuy przedstawia dość pełny opis dwóch kadencji Aristide’a (luty 1991–wrzesień 1991; luty 2001–luty 2004). Obie kadencje zostały przerwane przez brutalne zamachy stanu. Dupuy argumentuje, że w każdym przypadku odpowiedzialność za zamach stanu spoczywał zarówno na samym Aristide, jak i na jego przeciwnikach z haitańskiej elity gospodarczej, wspieranej przez armię haitańską (lub jej paramilitarne zastępstwo) i jej międzynarodowych patronów. Dupuy upiera się, że na długo przed zakończeniem swojej kariery politycznej w lutym 2004 r. stało się „jasne, że Aristide, podobnie jak jego partia Fanmi Lavalas, będąca u władzy, aby utrzymać się przy władzy, polegali na zastraszaniu, przemocy i korupcji, uległy dyskredytacji, przestały reprezentować interesy większości Haitańczyków, która wyniosła ich do władzy, i stanowiły główną przeszkodę w demokratyzacji Haiti. Ale jeśli Aristide i Fanmi Lavalas obalili demokrację, to samo uczyniła zorganizowana opozycja, haitańska burżuazja i jej zagraniczni sojusznicy” (168).
Większość czytelników zaznajomionych z najnowszą historią Haiti prawdopodobnie zgodzi się przynajmniej z drugim aspektem analizy Dupuya. Dupuy zapewnia użyteczny wstępny przegląd sposobów, w jakie neoliberalna globalizacja doprowadziła do coraz bardziej rozpaczliwego poziomu wyzysku i zubożenia. Pokazuje, jak ten globalny porządek gospodarczy jest ściśle powiązany z imperialną potęgą Stanów Zjednoczonych. Rozumie różnicę pomiędzy stanami rdzeniowymi i peryferyjnymi we współczesnym systemie-świecie. Pokazuje, jak USA i ich sojusznicy z haitańskiej elity za wszelką cenę byli zdeterminowani, aby uniemożliwić Aristideowi przeprowadzenie znaczących reform społecznych i gospodarczych. Pokazuje, jak „demokratyczna opozycja”, którą amerykańscy i proamerykańscy członkowie małej elity Haiti utworzyli, aby przeciwstawić się drugiej administracji Aristide'a, była niczym więcej niż frontem dla najbardziej reakcyjnych sił w haitańskim społeczeństwie. Pokazuje, jak wczesne wysiłki Aristide’a, mające na celu uwolnienie Haiti od morderczego dziedzictwa dyktatorów Duvaliera (1957–1986) i ich brutalnej milicji „Tonton Macoute”, zostały udaremnione przez mieszaninę reakcji militarnych i paramilitarnych. Wyjaśnia, w jaki sposób początkowe ambicje Aristide’a, by poprowadzić Haiti w kierunku „maksymalistycznej” (redystrybucyjnej i społecznie przekształcającej) wersji demokracji, zostały ograniczone przez presję ze strony społeczności międzynarodowej i jej instytucji finansowych, aby ustanowiły przepisy w zakresie tego, co stało się jedynie „minimalistycznym” lub formalnym (rynkowym) zdeterminowana, politycznie konserwatywna) wersja demokracji (18-21). Pod wszystkimi tymi względami Dupuy zapewnia wartościową i przenikliwą analizę tego najbardziej burzliwego okresu w historii Haiti.
Bardziej kontrowersyjne może być twierdzenie Dupuya, że główna odpowiedzialność za koniec rządów demokratycznych w 2004 r. mimo wszystko spoczywa na prezydencie Aristide i członkach jego partii Fanmi Lavalas. Podobnie jak wielu innych analityków, którzy uważali się za sympatyzujących z embrionalną fazą projektu Lavalas, Dupuy twierdzi, że podczas gdy pierwsza administracja Aristide’a charakteryzowała się mieszanką tendencji autorytarnych i demokratycznych, jego druga administracja była po prostu na wskroś autorytarna. „Druga kadencja Arystyda”, pisze, była „katastrofalna na wszystkich frontach – politycznym, gospodarczym i społecznym” (168). Do 2001 r. „Celem Aristide’a było umocnienie władzy swojej i swojej partii oraz zachowanie przedbendarskich i klientelistycznych cech państwa, które przyrzekł zlikwidować w 1991 r. Aby utrzymać władzę, Aristide polegał na uzbrojonych gangach, policji i autorytarnych praktykach w celu tłumienia swoich przeciwników, cały czas kultywując egoistyczny wizerunek obrońcy biednych. Strategia ta jednak nie zadziałała, gdyż jego rząd był coraz bardziej dyskredytowany, a jego popularność malała […]. W rezultacie, inaczej niż w 1991 r., większość społeczeństwa nie zebrała się, aby uratować Arystyda przed wyparciem w 2004 r. ani nie domagała się jego późniejszego powrotu” (xv). Do 2004 roku, „zdradzony przez fałszywego proroka”, jedna z najbardziej niezwykłych i inspirujących mobilizacji politycznych na świecie została definitywnie stłumiona.
Czytelnicy zaznajomieni z propagandą anty-Arystydową będą już wiedzieć, że jak na standardy panujące w tym gatunku, jest to bardzo łagodny temat. Wnikliwa i ostro napisana książka Alexa Dupuya jest z pewnością bardziej wyważona i dokładniejsza niż niedawna relacja Michaela Deiberta z tych samych lat w jego Notatkach z Ostatniego Testamentu (2005). Argumentacja Dupuy opiera się na bardzo szerokim konsensusie, konsensusie popieranym od jakiegoś czasu przez całą masę innych doświadczonych obserwatorów, w tym między innymi Jane Regan, Charlesa Arthura, Jeana-Michela Caroita i LaÄnnec Hurbon. Powtórzone przez Dupuya stanowisko w sprawie przeważającej przeciwko Aristide zasługuje na bardzo poważne potraktowanie.
Rozważmy to.
Dupuy rzuca trzy główne oskarżenia pod adresem dwukrotnie obalonego prezydenta. Po pierwsze, twierdzi, że Aristide przyczynił się do pierwszego zamachu stanu w 1991 r., nie robiąc wystarczająco dużo, aby udobruchać swoich wrogów w haitańskiej elicie gospodarczej i politycznej. Po drugie, twierdzi, że do czasu reelekcji Aristide w 2000 r. (jeśli nie do czasu powrotu na Haiti w 1994 r.), porzucił swoje pierwotne zasady i stał się po prostu kolejnym „nazbyt zwyczajnym i tradycyjnym prezydentem, który podobnie jak wszyscy inni, którzy byli przed nim, wykorzystywał władzę państwową dla osobistych korzyści swoich i swoich sojuszników” (170). Po trzecie, gdy jego skorumpowana administracja zaczęła spotykać się ze zrozumiałymi, wzburzonymi formami opozycji politycznej, Dupuy twierdzi, że Aristide postanowił uzbroić gangi swoich najbardziej zubożałych i zdesperowanych zwolenników (niesławnych „chimów”), aby zastraszyć swoich przeciwników. Strategia ta, podsumowuje Dupuy, „okazała się piętą achillesową drugiej kadencji Aristide’a. W efekcie, będę argumentował, opierając się na uzbrojonych gangach, zamiast mobilizować swoją popularną bazę jako przeciwwagę dla opozycji, jak to miał w zwyczaju robić podczas swojej pierwszej kadencji, Aristide zmarginalizowałby tę drugą. Odtąd Lavalas zostanie zrównany z chimami, a cały ruch ludowy związany z Lavalasem […] zostanie zdyskredytowany, zdemobilizowany i zdemoralizowany” (143-144).
Przejdę kolejno przez te trzy zarzuty, zwracając szczególną uwagę na pierwszy i trzeci.
I
Pierwszy zarzut jest najbardziej znany, ponieważ stanowi echo długotrwałych niepokojów elit w związku z Arystydem, które sięgają wybuchowego wejścia pod koniec lat 1980. na scenę polityczną „skrzyżowania ajatollaha i Fidela”.[ ] „ Największym błędem” pierwszej administracji Arystyda, mówi Dupuy, było jego przekonanie, że „mając za sobą masy, jest niepokonany i że może rządzić, nie szanując prawa i nie zdobywając burżuazji, parlamentu czy armii” (130). ). Chociaż Dupuy widzi, że ta najbardziej nieustraszona plaga macoutyzmu miała niewielkie szanse na zdobycie poparcia duvalierystów i ich Macoutów, to jednak „mógł zrobić znacznie więcej, aby uspokoić burżuazję i przeciągnąć ją na swoją stronę” (s. 132). Zamiast tego, nie nagradzając swoich burżuazyjnych sojuszników w klasie politycznej i wygłaszając kilka pozornie podżegających przemówień, zepchnął władców gospodarki Haiti z powrotem do śmiercionośnego sojuszu z armią i Macoutami.
Należy tu ocenić dwie odrębne kwestie, jedną polityczną i jedną strategiczną. Kwestia polityczna dotyczy relacji między faktyczną bazą wyborczą Aristide a małą rzeszą zawodowych polityków, którzy na krótko sprzymierzyli się z tą bazą podczas kampanii wyborczej w 1990 r. Jeśli chodzi o Dupuya, „najważniejszą cnotą szerokiego i zdecentralizowanego społeczeństwa demokratycznego ruchu”, który rozpoczął się pod koniec lat 1980., był właśnie brak scentralizowanej organizacji, co było zaletą, która „oznaczała, że żadna pojedyncza organizacja polityczna ani żadna osoba nie wyłoniła się jako jego rozpoznawalni przywódcy” (59). Wolne od opresyjnego wpływu zjednoczonego i rozpoznawalnego przywództwa, te złote lata haitańskiego społeczeństwa obywatelskiego były zamiast tego zaludnione przez małe (i z pewnością niemożliwe do zidentyfikowania) ugrupowania „socjaldemokratyczne”, takie jak KONAKOM Victora Benoîta i KID Evansa Paula, ugrupowania, których celem było „stworzył popularny, postępowy i demokratyczny rząd jako alternatywę dla zdyskredytowanego systemu dyktatorskiego” (59). Kiedy więc jesienią 1990 roku bardziej dominująca i łatwiejsza do zidentyfikowania jednostka, wspierana przez skuteczniejszą organizację popularną, rzeczywiście zaczęła bardziej bezpośrednio angażować się w ten system dyktatorski, nie jest zaskakujące, że dla Dupuya wydarzenie to stanowiło już poważną porażkę dla haitańskiej demokracji.
Oficjalnie w kampanii wyborczej w 1990 roku Aristide zastąpił Victora Benoîta na stanowisku kandydata innej luźnej koalicji socjaldemokratów zrzeszonych w KONAKOM i KID, którzy na krótko powielili się, tworząc równoległą grupę zwaną Front National pour le Changement et la Démocratie ( FNCD). Dupuy sugeruje, że „najgorszą” i „niebezpieczną” konsekwencją roku 1990 było to, że „kiedy Operacja Lavalas Aristide’a wyłoniła się jako dominująca siła polityczna, a inne popularne organizacje i lewicowe koalicje, zwłaszcza FNCD, zaakceptowały Aristide’a na swojego przywódcę w rezultacie zrzekli się swojej autonomii i zdolności do krytykowania Arystyda, pełnienia funkcji kontroli i równowagi dla jego władzy oraz wyrażania niezależnych programów” (95). Z kolei sam Aristide wydaje się, że nie marnował czasu na wdrażanie własnego, nazbyt niezależnego programu. Po wygraniu wyborów miażdżącą większością 67% głosów, zamiast wybrać czołowych członków koalicji FNCD na ministrów w swoim gabinecie, prezydent, którego Dupuy przedstawia jako niepokojąco „teokratyczny” i „mesjanistyczny”, wolał współpracować z mieszanką kompetentnych administratorzy i weterani potężnego ruchu ludowego, który pomógł zainspirować w ciągu ostatnich kilku lat. Zamiast mianować godnego demokratę, takiego jak Victor Benoît, Aristide mianował na swojego premiera zwykłego agronoma i działacza społecznego, René Prévala. „Jak na ironię”, twierdzi Dupuy, efektem takich wyborów była wrogość „FNCD, tej samej koalicji, która umożliwiła kandydaturę Aristide’a i jego wybór” (125).
Niektórzy czytelnicy, świadomi elektryzującego wpływu podjętej w ostatniej chwili przez Aristide’a decyzji o kandydowaniu w tych wyborach, mogą zadać sobie pytanie, czy to naprawdę nieszczęśni i niepopularni politycy FNCD umożliwili jego zwycięstwo. Nikt jednak nie może zaprzeczyć, że zaledwie cztery miesiące po mianowaniu go przez Aristide’a opozycji FNCD rzeczywiście udało się zahamować energiczny, praktyczny i szeroko zakrojony program legislacyjny Prévala. Dupuy zauważa, że gdyby armia nie interweniowała na swój sposób we wrześniu 1991 r., „nie ma wątpliwości, że cztery główne bloki polityczne w Izbie Deputowanych, w tym FNCD, głosowałyby za wnioskiem o wotum nieufności” (127). . Czytelnicy będą musieli sami ocenić, w jakim stopniu takie zachowanie potwierdza diagnozę Dupuya dotyczącą najbardziej „niebezpiecznego” wydarzenia w 1990 r. – fakt, że FNCD i jej koledzy socjaldemokraci najwyraźniej „zrzekli się swojej autonomii i zdolności do krytykowania Aristide’a” Czytelnicy zaznajomieni z późniejszą ewolucją polityczną ludzi takich jak Evans Paul i Victor Benoît – zmiana, która spowodowała, że ci niegdysiejsi socjaldemokraci sprzymierzyli się z niezrekonstruowanymi duvalierystami, takimi jak były generał Prosper Avril i były pułkownik Himmler Rébu, wspierani przez mnóstwo wsparcia finansowego i logistycznego ze strony najbardziej reakcyjnych i najpotężniejszych osobistości drugiej administracji Busha (Rogera Noriegi, Otto Reicha, Stanleya Lucasa…) – może również nieco się wahać, zanim zdecyduje się scharakteryzować ją w kategoriach służalczego szacunku wobec Arystyda.
Tak czy inaczej, główną tezą Dupuya na tym etapie swojej książki jest to, że „opcja Arystyda na rzecz mas, jego nieufność do burżuazji i Stanów Zjednoczonych, a także ich do niego, uniemożliwiły mu zastąpienie stroju księcia proroka. Wzmocniło to jego skłonność do „działania samodzielnie” i unikania wszelkich prób utworzenia rządu opartego na szerokim konsensusie” (107). Ponieważ Dupuy ostro krytykuje brak zmiany ubrania i osiągnięcia konsensusu, sens tego rozumowania wydaje się wystarczająco jasny. Aristide nie powinien był opowiadać się za izolacją mas. Powinien był zaufać burżuazji i powinien był zaufać Stanom Zjednoczonym. Wtedy może wszystko by się ułożyło dobrze. Aristide mógł przemienić się w prawdziwego demokratę, takiego jak Victor Benoît z KONAKOM, i można było uniknąć całego katastrofalnego eksperymentu z „anarcho-populizmem”. Zamiast tego Aristide uparcie odmawiał „zalotów do burżuazji” i odmawiał utworzenia „szerokiego rządu koalicyjnego, w skład którego wchodziliby przedstawiciele” spośród jego „przeciwników w Zgromadzeniu Narodowym” (119). Zamiast przyjąć właściwą demokrację parlamentarną, Aristide „gardził wszystkimi uznanymi partiami politycznymi, starał się ominąć Zgromadzenie Narodowe i sądownictwo, a nawet zachęcał swoich popularnych zwolenników do nękania i zastraszania parlamentarzystów i sędziów, którzy mu się sprzeciwiali” (133).
Oczywiście Alex Dupuy jest wyrafinowanym analitykiem i zaciekłym krytykiem opresyjnej machiny naszego nowego porządku świata. Bardziej naiwni sceptycy mogą jednak zastanawiać się, czy jego powtarzająca się preferencja dla rządu „o szerokim zasięgu” w porównaniu z rządem „opartym na masie” jest w pełni zgodna z jego widocznym entuzjazmem dla demokracji. Mogą nie pojąć, jak decyzję o prowadzeniu polityki stanowczo popieranej przez zdecydowaną większość społeczeństwa i autoryzowanej przez kilka powtarzających się i przytłaczających zwycięstw wyborczych najlepiej interpretować jako odrzucenie „konsensusu”. Mogą się zastanawiać, czy Aristide rzeczywiście się mylił, nie ufając burżuazji i Stanom Zjednoczonym, skoro spora część książki Dupuya poświęcona jest potępiającej i doskonale dokładnej demonstracji ich determinacji, by udaremnić go, obalić, a następnie zdyskredytować go wszelkimi dostępnymi środkami . Może się wydawać dziwne, że niechęć Arystyda do przyjmowania na ministrów we własnym rządzie pogardliwych wrogów stanowi dla Dupuya kolejny dowód na jego autorytarne tendencje – bez wątpienia bona fide demokraci, tacy jak Margaret Thatcher i Tony Blair, byli często krytykowani, ale być może rzadko za brak włączenia przeciwników parlamentarnych do ich własnych gabinetów. Jeszcze bardziej nieprzejednani sceptycy mogą nawet uznać za dziwne, że podczas gdy cały sens książki Dupuya jest wymierzony w głęboko, instytucjonalnie zakorzenioną korupcję klasy politycznej i głęboko „drapieżną” lub „prebendarną” orientację status quo, to jednak Dupuy z miejsca potępia , i, w imię godnych zasad, raczej ostrożna próba Arystyda poddania tego status quo jedynemu dostępnemu źródłu niedrapieżnej presji: sile bezpośredniej mobilizacji ludu.
Jeśli chodzi o każdego zainteresowanego faktycznie istniejącą demokracją na Haiti, takie rozważania są nieco nie na miejscu. W ciągu ostatnich kilkunastu lat haitańscy wyborcy mogli pozostawić nawet najbardziej wyrafinowanym analitykom wątpliwości co do ich własnej opinii na temat partii takich jak KONAKOM, KID i wielu klonów podobnych do KID, które wyłoniły się (przy hojnym wsparciu USA i UE) dzielić i rządzić haitańską sceną polityczną w latach 1990. Na przykład w 1995 roku Evans Paul kandydował na burmistrza Port-au-Prince przeciwko bliskiemu sojusznikowi Aristide, aktywiście i piosenkarzowi Manno Charlemagne: pomimo (lub z powodu) lat zachęt ze strony Stanów Zjednoczonych Paulowi udało się jedynie przełamać 14% głosów. Później, w 1995 roku, Victor Benoît z KONAKOM w końcu dostał szansę kandydowania we własnych wyborach prezydenckich, przeciwko staremu premierowi Aristide, René Prévalowi: jako pierwszy z grupy FNCD wyrwał się z „autorytarnego” uścisku Aristide’a jesienią 1990 r. W 2 r. Benoît zdobył poparcie imponujących 88% elektoratu, w porównaniu z 2000% elektoratu Prévala. Pięć lat później wszystkie niezliczone partie socjaldemokratyczne, które żywiły bezwarunkową odrazę do Arystyda jako swą polityczną rację bytu, zostały wymazane z mapy wyborczej w wyniku miażdżącej i ostatecznej porażki. W wyborach legislacyjnych w maju 83 r. największej i najważniejszej z tych partii, OPL Gérarda Pierre-Charlesa, udało się zdobyć zaledwie jedno miejsce w 72-osobowej Izbie Deputowanych. Podobnie jak większość innych przedstawicieli jego zawodu i klasy, Dupuy ma niewątpliwie prawo żałować, że tak niekonwencjonalna organizacja polityczna jak Fanmi Lavalas Aristide’a zdobyła XNUMX z tych mandatów – ale być może nie ma prawa żałować tego w imię „demokracja” jako taka.
Niezależnie od tego, czy Alexowi Dupuyowi się to podoba, czy nie, oczywistym faktem jest to, że 2% Benoita jest prawie porównywalne z kursem wiodących socjaldemokratów na Haiti. Chociaż byli na tyle mądrzy, aby nie rzucać bezpośredniego wyzwania Aristide'owi na prezydenta w 2000 r., w wyborach prezydenckich w 2006 r. Evans Paul uzyskał 2.5% głosów, a Serge Gilles, wieloletni ulubieniec francuskiej socjaldemokracji, 2.6%. Jednakże, jak zobaczymy za chwilę, same liczby nigdy nie zrobiły większego wrażenia na Alexie Dupuyu.
A co teraz ze strategiczną stroną pierwszego pytania? W tym przypadku Dupuy wie, że stoi na nieco twardszym gruncie i musimy dokładniej rozważyć jego argumentację. Zauważa, że w 1991 r. rząd Aristide'a starał się realizować „program gospodarczy, którego powodzenie zależało od współpracy z burżuazją”, ale zauważa, że podnosząc od czasu do czasu perspektywę samozwańczej przemocy wobec wrogów demokracji, Aristide uczynił taką współpracę wirtualna niemożność (129). Dupuy ma na myśli dwa głośne przemówienia wygłoszone 4 sierpnia i 27 września, przemówienia, w których Aristide odmówił wykluczenia użycia przemocy obronnej jako strategii ostatniej szansy, za pomocą której ludzie mogliby chronić wybrany przez siebie rząd przed pozaprawnymi naciskami ze strony armia, Macoutowie i klasa rządząca. Chociaż nie jest to typowe dla głównych priorytetów Arystyda z tych lat – jego nieustannego nacisku na pokojową walkę o sprawiedliwość społeczną, rozumianą w kategoriach teologii wyzwolenia i jej „opcji preferencyjnej na rzecz biednych” – Dupuy z pewnością ma rację, mówiąc, że te ostre apele do powszechnej czujności zapewniły wrogom Lavalas niewyczerpane zasoby szkodliwej propagandy. Zwłaszcza w przemówieniu z 4 sierpnia Aristide otwarcie rozważał zalety i wady odwołania się do „Père Lebrun”, wyrażenia, które z pewnością wzbudziło strach w sercach haitańskiej elity i jej pełnomocników w siłach zbrojnych.
Père Lebrun to znany eufemizm, oparty na nazwisku lokalnego sprzedawcy opon, oznaczający spalanie opon; stało się częścią słownictwa politycznego Haiti podczas wykorzenienia lub déchoukaj Macoutów, które rozpoczęło się, gdy rosnący ruch ludowy przeciwko starej dyktaturze Haiti ostatecznie odsunął od władzy Jean-Claude'a Duvaliera w lutym 1986 r. Jeśli zapytasz próbkę Haitańczyków, jaka jest metafora Pà Jeśli Lebrun miał na myśli rok 1990/91, chętnie przyznają, że zakres jego znaczeń obejmował także „naszyjnik Macoutes”. Dla Alexa Dupuya, a także dla analityków Americas Watch i NCHR, na których się opiera, Père Lebrun oznacza po prostu ucieczkę do „morderstwa”, „naszyjnika” lub „śmiertelnej siły”[ ]; na początku lat 1990. analityk CIA Brian Latell i amerykańscy politycy, tacy jak Jesse Helms i Bob Dole, również doszli do tego samego, wygodnego politycznie wniosku. Interpretacja ta jest nie tyle błędna, co zasadniczo niekompletna. Sam Aristide w swoim przemówieniu oczywiście nie wspomina o naszyjnikach, choć z pewnością ma na myśli palenie opon, zapałki i benzynę. Haitańczycy bardziej sympatyzujący z Aristidem niż Dupuy upierają się, jak wyjaśnia doświadczony dziennikarz Kim Ives, że kiedy Aristide mówił o petit Père Lebrun latem 1991 r., używał „kodu, czyli skrótu, na określenie „władzy ludu”, „władzy ulicznej”. lub „powszechna czujność”. [ ] Taka władza z pewnością obejmowała, in extremis, uciekanie się do naszyjników, ale nie sprowadzała się do tego.
Pomijając subtelności semantyczne, zakładanie naszyjników jest makabryczną zbrodnią pod każdym względem. Jeżeli jednak potępienie takiej praktyki samozwańczej ma mieć jakąkolwiek realną siłę, musi uwzględniać wszystkie powody, które leżą u podstaw jej użycia. Latem 1991 roku reformistyczny rząd Aristide’a rzeczywiście zantagonizował praktycznie każdy sektor haitańskiego establishmentu. Przemówienie wygłoszone 4 sierpnia zostało wygłoszone w następstwie hałaśliwych demonstracji ludowych, które groziły wybuchem i przerwaniem procesu wyjątkowo prominentnego i agresywnego Macoute – Rogera Lafontanta. Pod koniec lipca Lafontant i grupa jego współpracowników zostali postawieni przed sądem za próbę zorganizowania uprzedzającego zamachu stanu w styczniu 1991 r., kilka tygodni przed inauguracją Aristide'a; po pewnym czasie niepewności zostali pospiesznie skazani na dożywocie, pod czujnym okiem tłumu popierającego Arystyda. Aristide musiał utrzymać tę popularną mobilizację przeciwko zaprzysiężonym wrogom swojego rządu, jednocześnie znajdując sposoby na zdyscyplinowanie i ukierunkowanie pragnienia odwetu, który w przeciwnym razie mógłby wymknąć się spod kontroli. Z kolei 4 sierpnia, przemawiając do żywiołowego zgromadzenia uczniów szkół średnich, Aristide pochwalił ich za uchwycenie różnicy pomiędzy sytuacjami, w których uciekanie się do przemocy ze strony straży obywatelskiej było zawsze bezprawne (tj. każdą sytuacją, w której przestrzegana jest konstytucja i praworządność ) oraz okoliczności, w których taka przemoc może stać się uzasadniona (tj. sytuacje, w których wrogowie konstytucji próbowali ją obalić siłą, podstępem lub korupcją). To prawda, że w tym przemówieniu Aristide radził swoim słuchaczom, aby nie zapominali o Père Lebrun i pamiętali, „kiedy i gdzie go używać” – zawsze z zastrzeżeniem, że „nie wolno wam go nigdy więcej używać w stan, w którym panuje prawo.”[ ]
W sierpniu 1991 r. kontynuacja takiego stanu nie była wcale pewna. Sędziowie w procesie Lafontanta znajdowali się pod znaczną presją ze strony duvalierystów i armii, aby uwolnili Lafontanta i jego wspólników od kłopotów. Tymczasem niegdysiejsi „sojusznicy” Aristide’a w legislaturze otwarcie dążyli do pozbycia się jego premiera. Dla tysięcy zubożałych ludzi, którzy wyszli na ulice, aby demonstrować przeciwko tym i powiązanym wydarzeniom, prawdziwe znaczenie Père Lebrun było bardzo proste: biorąc pod uwagę brak broni, zasobów lub międzynarodowych przyjaciół, oznaczało to opór wszelkimi niezbędnymi środkami aby zapobiec dalszemu zamachowi stanu i dalszej agresji ze strony Macoutów.
Dopóki nie zatrzymamy się, by zastanowić się, dlaczego mieszkańcy biedniejszych dzielnic Haiti czasami uciekali się do takiej taktyki, nic nie będzie prostsze niż pryncypialne potępienie tak wyraźnie barbarzyńskiej postaci jak Père Lebrun. Jeśli w 1991 roku wielu bardziej bojowych zwolenników Aristide’a nie postrzegało tego w ten sposób, to dlatego, że z gorzkiego doświadczenia wiedzieli, że ani policja, ani wojsko, ani system prawny, ani „społeczność międzynarodowa” nie zaoferują im żadnej alternatywy. . Stało się tak, ponieważ przez wiele lat nauczyli się, że ludzie niezdolni do obrony przed Macoutami i ich najemnymi informatorami zapłacą bardzo wysoką cenę za taką uległość; podczas długiej walki przeciwko apartheidowi, która ożywiała w tych samych latach miejsca takie jak Soweto, zwolennicy innego „populisty-terrorysty” Aristide’a, Nelsona Mandeli, również wyciągnęli bardzo podobną lekcję. Sam Dupuy szacuje liczbę osób zabitych przez François Duvaliera i jego Macoutes na około 50,000 1986. W latach, które nastąpiły po wydaleniu syna François, Jean-Claude'a w lutym 1990 r. i wyborze Aristide'a w grudniu 1987 r., wieleset działaczy prodemokratycznych zostało zabitych przez reżimy wojskowe, które przejęły władzę tam, gdzie przerwali Duvalierowie. W połowie 300 r. dobrze znani Macoutowie znów działali ze swoją zwykłą bezkarnością i otrzymali wolną rękę do przeprowadzania makabrycznych masakr, takich jak ta, która w lipcu stłumiła ruch protestacyjny drobnych rolników w Jean-Rabel (około 150 zabitych) lub zakończyło to groteskową pierwszą próbę wyborów w listopadzie (zginęło około 11 osób). Niemal natychmiast po usunięciu Jean-Claude'a Duvaliera wysoce upolitycznione dzielnice, takie jak Cité Soleil i Bel-Air, zaczęły regularnie doświadczać brutalnych najazdów wojskowych lub paramilitarnych. Sam Aristide ledwo przeżył kilka prób zamachu w tych samych latach i nie ma wątpliwości, że jedynie bardzo rzadkie, ale bardzo publiczne zabójstwa odwetowe dokonywane przez niektórych jego zwolenników zniechęciły do dalszych ataków. Najbardziej głośny incydent miał miejsce w odpowiedzi na morderczy atak Macoute'a na zatłoczony kościół Aristide'a 1988 września XNUMX r. Po spaleniu budynku, zabiciu co najmniej tuzina parafian i zranieniu wielu innych, Gwo Schiller i kilku innych sprawców postąpili na tyle głupio, że przechwalają się swoimi bohaterstwami w ogólnokrajowej telewizji, ostrzegając, że „gdziekolwiek pojawi się Aristide, tam będziemy zabijać”. Cztery lub pięć z tych osób zostało wytropionych i wkrótce potem zamordowanych.[ ]
W latach 1990/91 naleganie, podobnie jak Alex Dupuy (lub amerykańskie grupy praw człowieka, które cytuje) na ogólne potępienie Père Lebruna w latach 1990/1991, byłoby w praktyce równoznaczne z naleganiem na masowe poddanie się Macutes. Domaganie się takiego pryncypialnego potępienia oznacza niedocenianie skrajnej, ale rutynowej przemocy, która kształtuje samo społeczeństwo Haiti, i lekceważenie wpływu wielu dziesięcioleci systematycznej przemocy politycznej, przemocy, w wyniku której zachowanie wyjątkowo nierównego podziału bogactwa i władzy na Haiti nadal zależy. Bez perspektywy przemocy wobec Macoute Aristide nigdy nie przetrwałby lat 1980. Bez masowej mobilizacji społeczeństwa nigdy nie zostałby wybrany. Bez zdeterminowanego i bojowego powstania ludowego, które przytłoczyło przedwczesny pucz Lafontanta w styczniu 1991 r., nigdy nie byłby w stanie objąć urzędu: dziesiątki nieuzbrojonych Lavalassian zginęło, gdy wiele tysięcy z nich stanęło twarzą w twarz z żołnierzami Lafontanta, a niektórzy z tych żołnierzy byli z kolei oblężeni i „déchouked”, gdy skończyła się im amunicja. Gdy następnie został prezydentem i natychmiast zaczął rozluźniać uścisk armii nad krajem, zwolennicy Aristide’a doskonale rozumieli, co by się stało, gdyby tej armii udało się kiedykolwiek odzyskać inicjatywę. Rzeczywiście, około 4000 z nich zginęło podczas pierwszego wojskowego zamachu stanu, a kilka tysięcy zginęło podczas drugiego. Być może nie jest tak zaskakujące, że więcej niż kilka z tych osób było gotowych chronić swój rząd za pomocą wszelkich dostępnych prowizorycznych narzędzi.
W takim zatem kontekście powinniśmy wysłuchać kontrowersyjnych odniesień Aristide do Père Lebrun. W lipcu 1991 roku było już oczywiste, że kolejna próba zamachu stanu jest już nieuchronna i że oficerowie armii przygotowywali szeregowych żołnierzy do bezpośredniego ataku na dzielnice najbardziej utożsamiane z rządem. W styczniu, podczas krótkiego powstania Lafontanta, najpotężniejsza i najbardziej brutalna jednostka armii (straż prezydencka stacjonująca w koszarach Dessalines w Pałacu Narodowym) zachowała złowieszczą neutralność i odmówiła interwencji; w lipcu było już jasne, że ta pozorna neutralność ponownie przerodziła się w aktywną wrogość. Tymczasem najbogatsze rodziny Haiti zebrały już miliony dolarów na opłacenie staromodnego powrotu do status quo (a kiedy nadejdzie czas, zwykli żołnierze otrzymają do 5000 dolarów każdy w zamian za gotowość strzelania do tłumów[ ]). Odtąd stawką było samo istnienie rządu. Jeśli nie Père Lebrun, jeśli nie jakaś forma zastraszającego nacisku społecznego, kto lub co mogłoby utrzymać armię na dystans, gdy ta zdecydowała się zawiesić rządy prawa i siłą usunąć rząd ludowy?
Kiedy Aristide w końcu wygłosił swoje najczęściej ubolewane przemówienie – wezwanie z 27 września 1991 r., by dać Macoutom, proarmii burżuazji i innym wrogom demokracji „to, na co zasługują” [ ] – rząd był już poddawany otwartemu atakowi militarnemu. Powtórzę raz jeszcze: kontekst nie jest bez znaczenia. Opierając się plecami o ścianę, Aristide zaimprowizował to przemówienie po powrocie z triumfalnej wizyty przy ONZ w Nowym Jorku. Armia planowała zamordować go zaraz po przybyciu na miejsce, ale konwój prezydenta ledwo przetrwał kilka zasadzek wojskowych w drodze powrotnej z lotniska, dzięki kolejnej masowej mobilizacji ludności w Cité Soleil i wokół Pałacu Narodowego. Ponieważ społeczność międzynarodowa dała już jasno do zrozumienia, że nie będzie interweniować (i ponieważ dobrze umiejscowieni członkowie zespołu bezpieczeństwa Aristide’a już wiedzieli, czego się spodziewać po starym sojuszniku armii i patronie Stanów Zjednoczonych), przyszłość rządu Aristide’a i przetrwanie spośród jej najaktywniejszych zwolenników było teraz całkowicie zależne od utrzymywania się tej mobilizacji. Jak wyjaśnia Kim Ives, w tych okolicznościach przemówienie Aristide’a było próbą
„ostrzegajcie burżuazję i Macoutesa, że masy „dadzą im to, na co zasługują”, jeśli spróbują przeprowadzić zamach stanu. Używał swojego charakterystycznego, wieloznacznego, pełnego zagadek języka przypominającego Biblię, pozostawiając jego prawdziwe znaczenie otwarte na niemal dowolną interpretację. Ale nie sądzę, żeby w ogóle nawoływał do linczów – zakładania naszyjników. Myślę, że po prostu mówił: „Nie zadzierajcie z ludźmi, bo wywołacie wichurę.” Jego przesłaniem do ludzi tego dnia było nie wychodzenie i kolidowanie przeciwników, było po prostu zachowanie czujności i nie wahanie się broń się przed atakiem.'[ ]
Jak się okazało, aby zacząć przezwyciężać taką czujność, w nocy 30 września armia musiałaby zabić od 300 do 1000 osób.[ ]
Zamiast poddać się takiej armii, w sierpniu i wrześniu 1991 roku Aristide rzeczywiście zdecydował się „walczyć z kulami słowami”. [ ] Bez wątpienia niektórzy ludzie stojący za tymi kulami byli zaniepokojeni jego doborem słów. Jednakże, jak zauważa czołowy członek zespołu bezpieczeństwa Aristide z 1991 r., „potępianie podżegających słów Aristide’a jest całkowitą hipokryzją, jeśli najpierw nie potępi się broni, która je sprowokowała”. [ ] W spektakularnym odwróceniu historii historyczne czołowe postacie w USA rząd i senat wkrótce zaczęły argumentować, że to słowa Aristide’a, a nie broń armii, są w głównej mierze odpowiedzialne za przemoc, która ogarnęła Haiti pod koniec września 1991 roku.
Chociaż Alex Dupuy wykazuje bardziej wyważone podejście niż Jesse Helms i inni amerykańscy krytycy wybranego na Haiti „psychopaty”, jego książka niewiele jednak wyjaśnia. Każdy może zrozumieć, dlaczego niewielka grupa ludzi, która dotychczas bezkarnie prześladowała większość ludności Haiti, postrzegała Arystyda jako postać głęboko groźną, ale mniej jasne jest, dlaczego ktokolwiek inny miałby o nim myśleć w ten sposób. Dupuy nie zwraca uwagi na najważniejszy punkt całej tej dyskusji: biorąc pod uwagę kontekst i długą historię systematycznego ucisku, który kształtuje społeczeństwo Haiti, najbardziej niezwykłe w wydarzeniach z 1991 r. jest z pewnością brak powszechnej przemocy, która towarzyszyła początkowi tego ryzykowne „przejście do demokracji”. Amerykański aktywista Douglas Perlitz pracuje z dziećmi ulicy w Cap-Haïtien od ponad dziesięciu lat i sytuację z 1991 r. opisuje pomocną analogią:
„Ja to widzę tak, jakby biedni byli duszeni przez dziesięciolecia, a właściwie stulecia; bogaci i ich armia byli jak ręka trzymająca głowę pod wodą i nie mogli oddychać. Aristide był osobą, która usunęła tę rękę. Ale kiedy ludzie w końcu mogli podnieść głowy z wody, nie tylko łapali oddech, ale także próbowali rzucić się na rękę, która gnębiła ich przez tak długi czas. Powszechna przemoc po zwycięstwie wyborczym Aristide w 1990 r. była nieunikniona; Sam Gandhi nie byłby w stanie temu zapobiec. Niezwykłe jest to, że sprawy nigdy nie wymknęły się spod kontroli. W tych okolicznościach poziom dyscypliny w ruchu ludowym był imponujący.”[ ]
Pomimo niekończących się prowokacji, gdy bezpośrednie zagrożenie ze strony Lafontanta zostało odparte, w ciągu całej pierwszej administracji Aristide’a tylko dwa lub trzy razy zdarzyło się, że oburzone tłumy zaatakowały i zabiły notorycznych wrogów ich rządu. Ani jednego przypadku powszechnej przemocy nie można uczciwie zrzucić winy na sam rząd. Rzeczywiście trudno byłoby znaleźć bardziej dramatyczny przykład nagłego ograniczenia łamania praw człowieka niż ten, który rozpoczął się na Haiti wyborami w grudniu 1990 r. Jeśli chodzi o samego Aristide’a, który obsesyjnie skupiał się na pojedynczych sytuacjach, w których ryzykował język otwartego konfliktu klasowego ma na celu zniekształcenie nie do poznania ogólnego podkreślenia jego wkładu w haitańską politykę. Poświęcił znaczną część, jeśli nie większość (jeśli nie za dużo!) swojego życia politycznego, afirmacji niestosowania przemocy i pojednania społecznego. W licznych przemówieniach, jakie wygłosił w 1991 r., przeważał nacisk na potrzebę dążenia do sprawiedliwości społecznej poprzez poszanowanie konstytucji i współpracę z siłami bezpieczeństwa. Raz po raz przypominał swoim zwolennikom o konieczności harmonijnej współpracy z armią i policją w kraju, który nie miał żadnego doświadczenia z demokracją ani rządami prawa.[ ] Z tego samego powodu, kiedy Stany Zjednoczone ostatecznie pozwoliły mu na to po powrocie do władzy w 1994 r. Aristideowi udało się w jakiś sposób rozbroić powszechne i zrozumiałe pragnienie zemsty na tej samej armii, mimo że eskortujące go do domu wojska amerykańskie wykluczyły już prawne ściganie jej zbrodni (i już zaczęły potajemnie podejmować działania kroki mające na celu zabezpieczenie swoich przyszłych wpływów politycznych). W rzeczywistości to Bush i Clinton spokojnie i celowo usankcjonowali uciekanie się do przemocy na Haiti w tych latach, a nie Aristide.
Prawda jest taka, że jeśli chodzi o zwolenników powszechnej przemocy, Aristide nie robi wrażenia. Być może dzieje się tak dlatego, że pomijając kwestie etyczne, które mogły przemawiać do katolickiego księdza, który już poświęcił swoje życie służbie najbiedniejszym z biednych, Aristide zawsze „uznawał [d], że zinstytucjonalizowana przemoc jest silniejsza niż jakakolwiek inna, jaką moglibyśmy rozpętać”. Nie jesteśmy uzbrojeni. I nie wierzę, że kiedykolwiek będziemy mieli środki, aby konkurować z wrogiem na tym kluczowym terenie. Ale nie mogą na mnie liczyć, że potępię akty rozpaczy lub uzasadnionej obrony ofiar agresji”.
Niezależnie od tego, czy pewna doza defensywnej przemocy ludowej mogła być uzasadniona w kontekście roku 1991, Dupuy argumentuje, że decyzja Aristide’a o zrekompensowaniu sobie braku poparcia w ustalonej klasie politycznej poprzez „budowanie własnej przeciwwagi z masami, które go wspierały” ( 127) był fatalnym błędem strategicznym. Jednakże własna relacja Dupuya na temat sytuacji z 1991 r. sprawia, że wniosek ten jest co najmniej nieco dyskusyjny. Wie, że elita „obawiała się wzmocnienia klas społecznych, których skrajny wyzysk i ucisk gwarantowały dyktatury”. Wie, że maleńka grupa „bogatych Haitańczyków i ich zagranicznych sojuszników zrobi wszystko, co w ich mocy, aby zapobiec jakimkolwiek znaczącym zakłóceniom status quo.” Wie, że w 1991 r. elita ta była szczególnie wrogo nastawiona do reform wprowadzonych przez Aristide’a, aby „wycelować w luki prawne” i inne prerogatywy, z których korzystał w ramach starych reżimów” (121, 201). Jak zatem Aristide i Préval mieli ich przekonać, aby zgodzili się na te reformy, jeśli nie poprzez jakąś presję społeczną? Kiedy i gdzie tak naprawdę klasa rządząca kiedykolwiek poczyniła znaczące ustępstwa wobec ludzi, którymi rządzi, bez bezpośredniej lub pośredniej perspektywy masowego protestu? Okazjonalne zwycięstwa odnoszone przez grupy wyzyskiwane w samych Stanach Zjednoczonych nie stanowią wyjątku od tej reguły, jak może sobie przypomnieć każdy, kto czytał książkę Pivena i Clowarda na temat ruchów biednych ludzi (1978).
Taki jest zatem pierwszy nurt argumentacji Dupuya. Krótko mówiąc, Aristide zostaje oskarżony o „zachęcanie burżuazji do stanięcia po stronie armii i obozu Macoute przeciwko niemu” (133). Z niezwykłym entuzjazmem Dupuy decyduje się mówić raczej mniej o błędach samych prowojskowych burżuazji. Niewiele lub nic nie mówi o ich wsparciu finansowym dla zamachu stanu i niewiele lub nic o ich faktycznej zmowie z wojskiem. Niewiele lub nic nie mówi o brutalnym ataku na zwolenników Aristide'a w miejscach takich jak Cité Soleil i Raboteau i niewiele lub nic o tym, jak potężne rodziny burżuazyjne, takie jak Mevowie, Bigios, Boulos, Apaids, Nadals i kilka innych, podniosły się do 1991 r. i 1994 r. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że jeśli chodzi o Dupuya, jest już całkiem jasne, kto ponosi główną odpowiedzialność. Choć Dupuy zdaje sobie sprawę, że burżuazja sprzeciwiała się reformom Aristide'a i nienawidziła wszystkiego, co on opowiadał, woli jednak podkreślać fakt, że „konfrontacyjne i czasami groźne zachowanie Aristide'a „dolewało oliwy do ognia” konfliktów klasowych zaostrzonych przez jego wybór na prezydenta”. (133). Dzięki całej serii „populistycznych” symboli i gestów przez cały rok 1991 „Aristide sygnalizował, że unika burżuazji, aby zawrzeć nowy pakt o dominacji z masami, na których polegał, aby bronić go przed wrogami” (106) .
Dupuy nie zadaje sobie trudu wyjaśniania, w jaki sposób burżuazja została „zdominowana” przez tę nową konfigurację, ale na szczęście dla zdominowanych pakt o dominacji między Arystydem a masami nie wydaje się trwać zbyt długo . Słusznie czy nie, w latach 2001-2004 bardziej doświadczony Aristide dołożył wszelkich starań, aby uspokoić haitańską burżuazję i podjął kontrowersyjne kroki, aby pozyskać przynajmniej niewielką część już dominującej klasy. Nie robi to jednak wrażenia na Dupuyu, gdyż zanim dotrze do roku 2001, zmienił punkt ciężkości swojej krytyki. Błąd Aristide'a w 2001 roku nie polegał już na jego wrogości wobec burżuazji, ale na zdradzie swoich popularnych korzeni. Aby skonsolidować swój nowy „interes klasowy”, Aristide z 2001 roku zaakceptował „te same praktyki klientelistyczne i przedbendaryjne, co jego poprzednicy i dostosował się do interesów klas dominujących, inwestorów zagranicznych oraz głównych sił i ich finansów instytucje” (20). Ale tak jak mylił się, lekceważąc burżuazję w 1991 r., wydaje się, że jeszcze większym błędem był zalecanie się do niej w 2001 r. Rozproszony nowo odkrytym pragnieniem władzy absolutnej, ponownie wybrany prezydent najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z faktu, że „haitański rząd Burżuazja sektora prywatnego, która gardziła Aristide'em i była zła na administrację Clintona za odesłanie go na Haiti w 1994 r., nie była w najmniejszym stopniu zainteresowana jego ugodowym tonem, zamiast tego udzielała wsparcia Convergence Démocratique [małej amerykańskiej i francuskiej organizacji wspierana przez koalicję parlamentarną utworzoną w maju 2000 r.] w jej wysiłkach na rzecz obalenia Aristide’a” (143).
II
Analiza Dupuya dotycząca widocznego zejścia Arystyda w kierunku despotyzmu, przeprowadzona w piątym rozdziale jego książki, rozpoczyna się nieprawdopodobnie, gdy na pierwszej stronie przyznaje, że w maju 2000 r. „zgodnie z oczekiwaniami – ze względu na popularność partii – kandydaci na Fanmi Lavalas Aristide’a partia zgarnęła wybory, przyznając w ten sposób Florydzie przeważającą kontrolę nad rządem na szczeblu krajowym i lokalnym” (135). Nie w ten sposób doszli do władzy poprzedni dyktatorzy, tacy jak Duvalier, Namphy, Avril czy Cédras, i nie w ten sposób zaczęła się dyktatura Latortue. Jednak jak każdy może zobaczyć, „przytłaczająca kontrola” już wygląda i brzmi bardzo podobnie do staromodnej dyktatury. Zamiast więc tracić czas na zastanawianie się nad przyczynami pozornej popularności Arystyda, Dupuy przechodzi od razu do znacznie ważniejszego faktu, że „wielu jego byłych sojuszników, zwłaszcza kadra OPL, postrzegało go obecnie jako niebezpiecznego demagoga z dyktatorskimi ambicjami”. (136). Następnie Dupuy spędza większość pozostałej części swojej książki, próbując pokazać, w jaki sposób to bezinteresowne postrzeganie okazało się słuszne.
Choć niezaprzeczalnie „popularny” – jednoznaczne poparcie około 75% elektoratu nie może zostać całkowicie zignorowany nawet przez najbardziej skrupulatnych demokratów – Dupuy twierdzi, że tworząc organizację Fanmi Lavalas (FL) „Aristide oderwał się od szerokiej koalicji” która wygrała wybory w 1995 r. (136). Co gorsza, „w latach 1996–97 stało się oczywiste, że FL Aristide’a była niewątpliwie dominującą siłą polityczną na Haiti. W przypadku braku kontroli Lavalas mógłby zbudować potężną machinę polityczną i sieć klientelistyczną, które zapewniłyby jej stałą dominację wyborczą i kontrolę nad rządem” (137). Demokracja na Haiti wyraźnie wisiała na włosku. Niestety, nie pojawiły się żadne odpowiednio zdecydowane siły, które mogłyby „skontrolować” Lavalas, zanim będzie za późno. Bez kontroli FL kontynuowała entuzjastyczną i dobrze zorganizowaną kampanię wyborczą i należycie zdobyła przeważający mandat w maju 2000 r. Dupuy zauważa z przerażeniem, że „od dojścia do władzy w 1991 r. Aristide skutecznie odcinał się od koalicji partii – FNCD — która poparła go w 1990 r. Partie te zostały ponownie zmarginalizowane, gdy jego Platforma Polityczna Lavalas [PPL] zwyciężyła w wyborach parlamentarnych w 1995 r. Oraz OPL, która była wówczas dominującym blokiem w PPL dzięki stowarzyszeniu z Aristide [… ], teraz był skazany na ten sam los wraz z rozpadem PPL i utworzeniem partii FL Aristide’a” (137-138). Z powodów, które pozostają niejasne, ale prawdopodobnie niezgodne z międzynarodowymi normami demokracji parlamentarnej, zamiast nagradzać „te sektory politycznej klasy średniej, które wspierały go [w 1990 r.] udziałem w łupach władzy, Aristide [w 2001 r.] starał się zmonopolizowania władzy państwowej na swoją korzyść i tych, którzy tworzyli kadry FL” (138).
Analitycy mniej jasnowidzący niż Dupuy mogli zatrzymać się w tym miejscu, aby rozważyć, czy fakt, że Aristide, Préval i ich współpracownicy niezmiennie pokonywali swoich socjaldemokratycznych rywali w powtarzających się konkursach wyborczych, może odzwierciedlać jakąś pozaparlamentarną rzeczywistość polityczną. Mogliby się zastanowić, czy nie należy pominąć dziesięciu lat aktywnej wrogości na rzecz kilku tygodni oportunistycznego i dawno zapomnianego „sojuszu”. Być może nawet zastanawiali się, czy Aristide nadal po prostu cieszył się poparciem przeważającej większości populacji. Dupuy potrafi jednak przejrzeć pozory, które mogą sprowadzić innych analityków na manowce, i wie, że w 2001 r., w przeciwieństwie do 1991 r., Aristide w rzeczywistości nie miał „silnego mandatu społecznego i zmobilizowanego społeczeństwa […]”. Jeśli przez krótką chwilę w 1991 r. równowaga sił była na korzyść Aristide’a, podczas jego drugiej kadencji (2001–2004) warunki były zupełnie inne.” W 2001 r., w przeciwieństwie do 1991 r., „Aristide doszedł do władzy dzięki swojej legitymacji i legitymacji partia kontrolująca parlament zakwestionowana” (97 – i technicznie rzecz biorąc, jest to całkiem słuszne, w 2001 r. legitymacja Aristide’a rzeczywiście została „kwestionowana”: została zakwestionowana przez maleńką i trwale niewybieralną „opozycję demokratyczną”, która swoje istnienie zawdzięczała inwestycjom USAID, UE i IRI). Pomimo tego widocznego braku legitymacji demokratycznej Dupuy wysuwa zaskakujące twierdzenie, że w 2001 r. „celem Aristide i Florydy było utrzymanie władzy za wszelką cenę do końca drugiej i ostatniej kadencji Aristide’a jako prezydenta” (145).
To poważny zarzut. Może to być nawet prawdą. Być może po tym, jak w listopadzie 2000 r. został ponownie wybrany, zdobywając około 90% głosów, Aristide rzeczywiście miał zamiar przepracować całą swoją drugą kadencję. Być może nie zapomniał jeszcze o tysiącach ludzi, którzy zginęli, gdy przerwano jego pierwszą kadencję. Być może, w obliczu kolejnej opozycji, która otwarcie dążyła do obalenia go i wskrzeszenia armii odpowiedzialnej za zabicie tych ludzi, Aristide zdecydował się stawić im opór. Czytelnikom słabiej niż Alex Dupuy zorientowanym w specyficznych niuansach haitańskiej polityki można nawet wybaczyć podejrzenia, że rządy kierowane przez ludzi takich jak Bush czy Chirac, w obliczu podobnych zagrożeń dla ich przetrwania, również mogły skorzystać z pokusy konfrontacji z nimi. Kto wie. Jasne jest, że „celem Lavalas było położenie podwalin pod dalszą dominację przy urnach wyborczych po Aristide” (145). A to, nie trzeba dodawać, oczywiście nie mogło leżeć w najlepszym interesie haitańskiej demokracji.
Cokolwiek jeszcze Dupuy rozumie przez „demokrację”, na tym etapie jego książki jest jasne, że ma to niewiele wspólnego z tak prymitywnymi rzeczami, jak głosowanie powszechne czy poparcie.
Dupuy niewiele lub wcale nie wspomina o tym, co faktycznie zamierzała osiągnąć druga administracja Aristide’a, pomimo wyniszczającego, nałożonego przez USA embargo na pomoc zagraniczną, które obcięło jej budżet mniej więcej o połowę. W ogóle nie wspomina o różnych programach społecznych tej instytucji, inwestycjach w nowe szkoły i szpitale, w duży program na rzecz umiejętności czytania i pisania, w nową szkołę medyczną, w nowe wspólne przedsięwzięcia z Kubą i tak dalej. Ale wymienia przynajmniej kilka despotycznych kroków, które nowo autokratyczny prezydent zgodził się podjąć w ciągu kilku miesięcy od objęcia urzędu w lutym 2001 r. Kroki te „obejmowały rezygnację siedmiu senatorów Florydy, których wybory zostały zakwestionowane [ z trywialnych względów technicznych przez członków wspieranych przez USA polityków, którzy zostali pokonani przez FL] w wyborach w maju 2000 r.; skrócenie o dwa lata kadencji senatorów wybranych w maju 2000 r. i całej Izby Deputowanych; przeprowadzenie wyborów senatorów wybranych w maju 2000 r. i całej Izby Deputowanych w listopadzie 2002 r.; odtworzenie CEP zgodnie z zaleceniami OAS” (150). Dupuy mógł dodać: włączenie do swojego gabinetu kilku znanych przeciwników FL; niechętnie akceptując kilka niepopularnych polityk makroekonomicznych narzuconych przez międzynarodowych darczyńców i pożyczkodawców Haiti; zgadzając się na ramy swoich arcy-wrogów dotyczące daremnych i niekończących się „negocjacji” z tymi samymi niepopularnymi przywódcami politycznymi, których właśnie unicestwił w sondażach. Bez wątpienia czytelnicy zaznajomieni z konwencjonalnymi wzorcami tyranii nie będą mieli trudności z umieszczeniem takich ustępstw w kontinuum Duvaliera-Namphy-Cédras-Latortue. W tym samym duchu Dupuy jest nawet gotowy przyznać pewne różnice „między Arystydem a dyktatorami, którzy przychodzili i odchodzili przed nim”: ponieważ miał do dyspozycji jedynie stosunkowo ograniczone środki represji i stanął w obliczu nieprzejednanego sprzeciwu Stanów Zjednoczonych i swoich sojuszników, wydaje się, że „Arystyd nie mógłby przemienić się w zwykłego dyktatora, nawet gdyby chciał” (146).
Mimo to Dupuy robi wszystko, co w jego mocy, aby zasugerować, że poszło mu całkiem nieźle.
UWAGI
1) Niniejsza recenzja została napisana w lutym 2007 r. i opublikowana po raz pierwszy w trzech częściach w nowym tygodniku Haiti Liberté (www.haitiliberte.com) w lipcu 2007 r.
2) Bob Corbett, recenzja książki Alexa Dupuy’a The Prophet and Power, styczeń 2007, http://www.webster.edu/~corbetre/personal/reading/dupuy-prophet.html.
3) Cytowane za: Howard French, Front-Running Priest A Shock to Haiti, New York Times, 13 grudnia 1990.
4) Alex Dupuy, Prorok i moc, 123-125; Americas Watch/NCHR, Rejestr praw człowieka rządu Aristide (1 listopada 1991 r., http://www.hrw.org/reports/pdfs/h/haiti/haiti91n.pdf), jeden.
5) List Kim Ivesa, 26 lutego 2007 r.
6) Aristide, przemówienie do uczniów szkół średnich z dnia 4 sierpnia 1991 r., częściowo przepisane w Americas Watch/NCHR, The Aristide Government’s Human Rights Record, 26-28.
7) Amy Wilentz, Pora deszczowa: Haiti od Duvaliera [1989] (Londyn: Vintage, 1994), 354, 362.
8) Howard French, „Policja na Haiti widziana jako zyskująca w zamachu stanu”, New York Times 13 października 1991.
9) W swojej ostatniej próbie spojrzenia z góry na swoich dawnych wrogów, Aristide ostrzegł burżuazję, że zbliża się czas rozliczenia – „zarobiłeś pieniądze na kradzieży, pod złym reżimem, one tak naprawdę nie są twoje”. biedni, „kiedykolwiek będziecie głodni, zwróćcie swoje oczy w stronę tych, którzy nie są głodni”. Kiedykolwiek jesteś bez pracy, zwróć swój wzrok w stronę tych, którzy mogą zatrudnić ludzi. Zapytaj ich, dlaczego nie? Na co czekasz? Czy czekacie, aż morze wyschnie?” Jeśli złapiecie złodzieja, mówił swoim słuchaczom, albo Macoute’owi, albo „fałszywemu Lavalassianowi, niech on-si-tate-nie-da-mu-co-on” -zasługuje! […]. Sami jesteśmy słabi. Razem jesteśmy silni! Razem, razem jesteśmy potopem! Czy czujesz się dumny? Czy czujesz się dumny!?” (Aristide, „Przemówienie z dnia 27 września 1991 r.”, Haiti Observateur, http://www.hartford-hwp.com/archives/43a/009.html; por. Anne-Christine D’Adesky, „Père Lebrun in Context”, NACLA Report on the Americas (grudzień 1991), 7-8.
10) List Kim Ivesa, 19 lutego 2007 r.
11) Mark Danner wyjaśnia, że kiedy przeprowadziła zamach stanu, armia najpierw przejęła kontrolę nad stacjami radiowymi, eliminując w ten sposób „najpotężniejszą broń Aristide’a – jego głos”. Teraz oddziały żołnierzy przedarły się do bidonville, strzelając do każdego, kogo napotkały, i strzelając do chat ze złomu. Kiedy ludzie wyszli na jaskrawo oświetlone ulice, żołnierze ich rozstrzelali […]. Ludzie zdezorientowani, przestraszeni i zdezorganizowani – nie otrzymali od swojego przywódcy żadnego mot d’ordre – potknęli się na ulicach i zginęli. Bezlitośnie użyta broń automatyczna zadała kłam „bezbronnej rewolucji” Aristide’a (Danner, „Fall of the Prophet”, New York Review of Books, 2 grudnia 1993; por. Farmer, Uses of Haiti (Monroe ME: Common Courage Press, 2003), 154).
12) Aristide, wywiad z Joelem Attingerem i Michaelem Kramerem, „It’s Not If I Go Back, but When”, Time Magazine, 1 listopada 1993.
13) Wywiad telefoniczny z Patrickiem Elie, 24 lutego 2007 r.
14) Wywiad z Douglasem Perlitzem, Cap Haïtien 12 stycznia 2007.
15) Fragmenty takich przemówień zostały przepisane w raporcie AW/NCHR z listopada 1991 r., The Aristide Government’s Human Rights Record, 28-29.
16) Aristide, Dignity, Charlottesville: University Press of Virginia, 1996, 96; por. Aristide, W parafii ubogich (Maryknoll, NY: Orbis Books, 1990), 12-13; Aristide, Autobiography (Maryknoll, NY: Orbis Books, 1993), s. 133. Dokładnie w ten sam sposób Aristide odmówił potępienia antymacoutowskiej przemocy déchoukaja w okolicznościach, w których była ona „dozwolona” (jeśli nie wymagana) przez imperatywy samoobrony (Aristide, Théologie et politique (Montréal: CIDIHCA, 1992), 94-95).
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna