Czy powinniśmy ufać Obamie, że będzie uczciwy w rozmowach pokojowych z Iranem i Syrią? Jego błyskawiczna zmiana z podżegacza wojennego do rozjemcy zaskoczyła wszystkich, w tym jego najbliższych sojuszników w regionie – Izrael, Arabię Saudyjską i Turcję – nie wspominając o całym Kongresie USA, wielu z nich wydaje się mieć zamiar sabotować rozmowy pokojowe z Iranem poprzez nałożenie bardziej prowokujących do wojny sankcji.
Nie zapominajmy, że Obama był o kilka minut od wtrącenia Syrii w epokę kamienia łupanego, ale wpatrując się w otchłań wojny, w ostatniej chwili mrugnął okiem. Obama ukrył wynikające z tego upokorzenie za pospiesznie uzgodnionym porozumieniem w sprawie broni chemicznej zaproponowanym przez Rosję, co dało mu czas na zastanowienie się nad regionalną wojną, którą prawie rozpoczął.
A teraz nagle Obama zachowuje się nietypowo racjonalnie. Agituje na rzecz pokoju wśród swojej antysyryjskiej koalicji bliskich sojuszników regionalnych, a mianowicie Turcji i dyktatur islamu sunnickiego monarchii Zatoki Perskiej (Jordania, Arabia Saudyjska, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie itp.). Obama naciska na nich, aby zaprzestali wysyłania pieniędzy, broni i sunnickich bojowników ekstremistycznych do Syrii w celu obalenia Assada, tak aby zamiast tego można było dążyć do pokoju, co oznacza zmianę strategii o 180 stopni. Wydawało się, że miało to już wpływ na Katar i Turcja.
Należy pamiętać, że Obama mógł podążać pokojową ścieżką przez ponad rok, kiedy Rosja i Syria po raz pierwszy zaproponowały rozmowy pokojowe. Obama zignorował te propozycje, a John Kerry publicznie je wyśmiał, tak pewny, że wspierani przez USA rebelianci obalą Assada. Strategia ta wepchnęła cywilizację syryjską w barbarzyństwo, a wiosną ubiegłego roku ponownie zaproponowano rozmowy pokojowe: ale rebelianci Obamy zbojkotowali rozmowy, ponieważ Obama miał plan pomocy rebeliantom w obaleniu reżimu poprzez amerykańską kampanię bombardowań wojskowych na wzór libijski.
Dzięki temu krew syryjska mogła płynąć dalej. Przez co najmniej dwa lata Obama nadzorował i koordynował – za pośrednictwem CIA – syryjski „rurociąg przemytu broni” – jak to nazwał „The New York Times”. — co pomogło zwiększyć liczbę ofiar śmiertelnych do ponad 100,000 XNUMX i zapewnić o miliony więcej uchodźców.
Bez ogromnego wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych, ich sojuszników i „prywatnych darczyńców” (bogatej w ropę „królewskiej” monarchii państw Zatoki Perskiej) ta „wojna domowa” niewątpliwie zakończyłaby się dawno temu.
Dopiero gdy Obama zdecydował się nie bombardować Syrii – i zwrócił się ku rozmowom pokojowym – jego cenieni syryjscy rebelianci zgodzili się usiąść do stołu negocjacyjnego (należy pamiętać, że rebelianci Obamy to w większości gadające głowy, które nie mają prawdziwej władzy na miejscu; islamska ekstremistyczni rebelianci dominują na tym terenie i nadal bojkotują negocjacje).
Obama od dawna nalegał, aby „Assad musiał odejść”, ale Assad nadal jest u władzy i silniejszy niż kiedykolwiek, a duża część społeczeństwa – zwłaszcza mniejszości etniczne i religijne – wybiera go zamiast islamskich ekstremistycznych rebeliantów, którzy dojdą do władzy w jego miejsce – ci sami rebelianci, którzy walczą o przekształcenie Syrii w Afganistan z czasów talibów.
Rebelianci mają już mini-Afganistan w częściach „wyzwolonych” obszarów Syrii, gdzie Rakka jest uważana za największe miasto, jakie kiedykolwiek było zarządzane przez islamskich ekstremistów na wzór Al-Kady. Szokujące jest to, że wśród lewicy politycznej nadal utrzymują się uparte osoby, które uważają te kontrolowane przez ekstremistów obszary za „wyzwolony” dowód „rewolucji” w Syrii.
Obecnie zainicjowane przez USA i Rosję porozumienia pokojowe w Syrii „Genewa II” wydają się być poważnymi negocjacjami, nie tylko dlatego, że w końcu zachęcono rebeliantów Obamy do udziału, ale także dlatego, że regionalni sojusznicy Obamy są wściekli, Arabia Saudyjska, a zwłaszcza Izrael, który wyraził swój gniew poprzez użycie myśliwców do ponownego zbombardowania Syrii, czwartego w tym roku.
Ostatecznie Obama będzie musiał udowodnić czynami, że jest szczery w rozmowach pokojowych. Jest całkowicie możliwe, że rozmowy pokojowe są jedynie taktyką mającą na celu zaangażowanie się w bardziej strategiczną wojnę.
Na przykład, jeśli można winić rząd syryjski za możliwe niepowodzenie rozmów pokojowych w Genewie II, Obama będzie miał gotowy nowy motyw wojenny do sprzedania amerykańskiej opinii publicznej, bardziej przekonujący niż wcześniejszy atak z użyciem broni chemicznej.
Skąd będziemy wiedzieć, że Obama prowadzi rozmowy pokojowe z dobrymi intencjami? Jeśli przedstawia propozycje, które są powszechnie akceptowane jako rozsądne, a nie prowokacyjne.
Jeśli postawi nieuzasadnione żądania rządowi syryjskiemu, będziemy wiedzieć, że zamierza nakłonić Assada do odrzucenia propozycji, próbując przygotować społeczeństwo amerykańskie i europejskie na wojnę. Zidentyfikowanie tak prowokacyjnej propozycji będzie łatwe: celem takich negocjacji pokojowych byłoby skopiowanie warunków panujących na polu bitwy i wklejenie ich do traktatu pokojowego; strona wygrywająca wojnę wygrywa pokój.
Rząd syryjski zajmuje dominującą pozycję na polu bitwy, dzięki czemu ma ogromny wpływ na szczerze prowadzone rozmowy pokojowe. Jeśli jednak Obama zażąda, aby warunkiem wstępnym jakichkolwiek rozmów było usunięcie prezydenta Assada, będzie to oczywista prowokacja do zrujnowania rozmów. Obama niedawno zasugerował, że wycofuje się z tej propozycji, która cieszy się popularnością wśród rebeliantów, ale nadal możliwe jest, że złoży podobnie nierealistyczną propozycję z zamiarem sprowokowania odrzucenia i rozpoczęcia wojny.
Możliwe, że Obama podjął niedawno próbę tej agresywnej taktyki negocjacyjnej przeciwko Iranowi podczas trwających rozmów nuklearnych. Początkowe zaproponowane porozumienie pokojowe – które Iran był skłonny zaakceptować – było dla Iranu złym porozumieniem, co dowodziło, że Iran był zbyt chętny do pokoju i złagodzenia sankcji.
Możliwe jest również, że oferując tak kiepski układ Obama chciał sprowokować Iran – jak niedawno zasugerował Peter Lee w doskonałym artykule — jednak fiasko rozmów spadło na Francuzów, którzy w ostatniej chwili zrujnowali porozumienie, wysuwając dodatkowe, nieuzasadnione żądania, których Irańczycy nie zaakceptowali. Sugeruje to, że wydarzenia nie potoczyły się zgodnie z zamierzeniami Obamy, który wolałby, aby za niepowodzenie obwiniano Iran, a nie Francuzów.
Jeśli Obama będzie postępował uczciwie, chcąc zakończyć rozmowy pokojowe z Iranem i Syrią, w konsekwencji cały Bliski Wschód będzie musiał się zmienić, ponieważ sojusznicy USA w regionie na prośbę Obamy poszli „na całość” przeciwko Syrii, niepokojąc swoją ludność krajową masową wojną -przepływy imigracyjne i walki, które rozprzestrzeniły się poza granice Libanu, Turcji i Iraku.
Na całym Bliskim Wschodzie wzrosło napięcie polityczne i społeczne, zakażając kilka krajów dużymi dawkami sekciarstwa religijnego, będącego główną bronią używaną przeciwko rządowi syryjskiemu. Nawet jeśli na chwilę zapewniony zostanie pokój, tysiące zagranicznych bojowników w Syrii powrócą do domu jako bohaterowie dla wielu, destabilizując swoje kraje, jak to miało miejsce po dżihadzie w Afganistanie, który dał początek Al-Kadzie i talibom – także wspieranym przez USA i monarchie Zatoki Perskiej.
Przywrócenie całego Bliskiego Wschodu do pokojowego status quo nie będzie łatwe; Obama użył zagranicznej potęgi Stanów Zjednoczonych jako dźwigni, która skierowała cały Bliski Wschód przeciwko Syrii i Iranowi, a odwrócenie się nie jest takie proste. Bliscy sojusznicy stracili wiarę w obietnice Stanów Zjednoczonych i będą mniej skłonni w przyszłości podążać za Obamą w szalonych przygodach, które destabilizują Bliski Wschód, nie mając absolutnie nic do zaoferowania poza krwią, trupami i ogólną nędzą.
Rozmowy pokojowe Obamy można łatwo sabotować – nawet jeśli będzie on działał szczerze. Najprawdopodobniej kilka ostatnich wydarzeń w regionie miało na celu podważenie rozmów. Niedawny zamach terrorystyczny w pobliżu ambasady Iranu w Libanie, ciągłe izraelskie naloty na Syrię oraz możliwość nałożenia kolejnych amerykańskich sankcji na Iran mogą podważyć jakikolwiek potencjalny pokój, wzmacniając jednocześnie prawe skrzydło Iranu, Izraela i Stanów Zjednoczonych, co nieuchronnie doprowadziłoby do doprowadzić do kolejnego zwrotu, powrotu na ścieżkę wojny i wznowienia amerykańskiej kampanii bombowej przeciwko Syrii.
Nawet jeśli rozmowy zakończą się sukcesem, Bliski Wschód pozostanie regionem burzliwym, dopóki konkurujące ze sobą mocarstwa światowe – USA, UE, Chiny i Rosja – będą konkurować o surowce, rynki i inną dochodową działalność gospodarczą. W rzeczywistości zmiana strategii jest jedynie innym sposobem osiągnięcia tego samego celu: wypchnięcia wpływów Rosji i Chin z regionu, przy jednoczesnym utrzymaniu hegemonii USA.
Jeśli Obama poważnie podchodzi do rozmów pokojowych, musi to udowodnić, wywierając publiczny i prywatny nacisk na swoich regionalnych sojuszników, aby zrobili to, co konieczne dla pokoju, a także potępiając Izrael na arenie międzynarodowej, jeśli będzie on nadal działał prowokacyjnie, jednocześnie publicznie potępiając Demokratów i Republikanów, jeśli spróbują sprowokować wojnę nowymi sankcjami.
Tylko taki rodzaj konsekwencji jest w stanie zapewnić tymczasowy pokój z Iranem i Syrią, a wszystko inne udowodni, że Obama implicite podąża ścieżką wojny innymi środkami.
Shamus Cooke jest pracownikiem opieki społecznej, związkowcem i pisarzem Workers Action (www.workerscompass.org). Można się z nim skontaktować pod adresem [email chroniony]
http://swampland.time.com/2013/10/28/white-house-spars-with-congress-over-new-iran-sanctions/
http://www.al-monitor.com/pulse/originals/2013/11/turkey-backs-off-support-syria-rebels-border.html
http://www.aljazeera.com/news/middleeast/2012/12/2012123112025591599.html
http://worldnews.nbcnews.com/_news/2012/03/09/10624518-syria-opposition-chief-rejects-un-peace-talks
http://english.al-akhbar.com/node/17550
http://www.counterpunch.org/2013/11/19/iran-and-the-axis-of-anxiety/
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna