Syed Nabi Siddiqi, 47-letni były funkcjonariusz policji o przenikliwym spojrzeniu i długiej czarnej brodzie, leży z twarzą wciśniętą w podłogę i boleśnie wyciągniętymi ramionami za plecami. Demonstruje jedną z łagodniejszych technik poniżania i przesłuchań, jakie, jak twierdzi, przydarzyły mu się po aresztowaniu przez siły Koalicji w Afganistanie w zeszłym roku w ramach operacji Enduring Freedom.
Przez następną godzinę opowie, jak amerykańscy żołnierze rozebrali go do naga, fotografowali, rzucili na niego psami, zapytali, z jakim zwierzęciem wolałby uprawiać seks, i powiedzieli, że jego żona jest prostytutką. Opowie także o zakładaniu kapturów na głowę, o konieczności przewracania się co 15 minut, gdy próbował zasnąć, i o tym, że trzymano go na kolanach z rękami związanymi z tyłu w wąskiej przestrzeni przypominającej tunel, nie mogąc przenieść.
Dogłębne dochodzenie przeprowadzone przez „The Guardian”, obejmujące wywiady z byłymi więźniami Bagram, wyższymi rangą źródłami wojskowymi USA i obserwatorami praw człowieka w Afganistanie, ujawniło powszechne dowody na to, że zatrzymani byli bici, poniżani na tle seksualnym i przetrzymywani przez długi czas w bolesnych pozycjach. Więźniowie, z których żadnemu nigdy nie postawiono zarzutów, opowiadali o amerykańskich żołnierzach rzucających w nich kamieniami podczas defekacji i rozbieraniu się do naga na oczach dużych grup przesłuchujących. Jeden z zatrzymanych powiedział, że aby po prawie dwóch latach mógł zostać zwolniony, musiał podpisać dokument stwierdzający, że został schwytany w bitwie, podczas gdy w rzeczywistości został aresztowany, gdy prowadził taksówkę z czterema pasażerami.
Co najmniej pięciu mężczyzn zginęło w areszcie, z czego trzech uznano za zabójstwa. Dwa zgony w bazie lotniczej Bagram zostały sklasyfikowane jako zabójstwa, a sekcje zwłok wykazały „obrażenia tępym narzędziem”. Generał brygady Chuck Jacoby, drugi najwyższy rangą oficer USA w Afganistanie, właśnie zakończył dochodzenie w sprawie zarzutów molestowania i zgonów w aresztach, a jego część ma zostać upubliczniona w przyszłym miesiącu.
Podczas gdy traktowanie więźniów w Guantanamo Bay i więzieniu Abu Ghraib w Iraku znalazło się w centrum uwagi międzynarodowych mediów, a także amerykańskich śledczych, Bagram oraz sieć 19 amerykańskich ośrodków zatrzymań i „baz ogniowych” w całym Afganistanie w dużej mierze unikały kontroli. Do niedawna grupy praw człowieka prowadzące dochodzenie w sprawie rzekomych nadużyć w Afganistanie nie były nawet pewne, ile tajnych obiektów istnieje. Chociaż Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża regularnie odwiedza Bagram, z zeznań świadków wynika, że większość nadużyć miała miejsce w tych bazach satelitarnych. Historia Siddiqi i inne podobne, obejmujące wydarzenia od zakończenia wojny w 2001 r. do dnia dzisiejszego, wskazują, że to, co dzieje się w Abu Ghraib, nie jest odosobnionym przypadkiem niezależnego działania zbuntowanych młodszych żołnierzy, ale częścią pozornej strategii przesłuchań, która została istniały na długo przed inwazją na Irak.
„Pod pewnymi względami nadużycia w Afganistanie są bardziej niepokojące niż te zgłaszane w Iraku” – powiedział John Sifton, przedstawiciel Human Rights Watch na tym obszarze. „Chociaż prawdą jest, że nadużyciom w Afganistanie często brakowało treści związanych z wykorzystywaniem seksualnym jak w przypadku nadużyć w Iraku, były one pod wieloma względami gorsze. Więźniowie byli dotkliwie bici, narażeni na zimno oraz pozbawiani snu i wody.
„Co więcej, należy zauważyć, że system zatrzymań w Afganistanie, w odróżnieniu od systemu w Iraku, nawet nominalnie nie jest realizowany zgodnie z konwencjami genewskimi. Więźniowie nigdy nie mają możliwości spotkania się z niezależnym sądem. Nie ma żadnego procesu prawnego ani nawet nie próbuje się go podjąć. Cały system funkcjonuje poza rządami prawa. Przynajmniej w Iraku Stany Zjednoczone starają się prowadzić system spełniający standardy genewskie. W Afganistanie tak nie jest.”
„Stacja przesiewania ludzi”
Godzinę jazdy samochodem od Kabulu, na zakurzonej równinie pod majestatycznymi, ośnieżonymi górami Panjshir, znajduje się baza lotnicza Bagram. Za silnie strzeżoną i wypełnioną workami z piaskiem główną bramą stoi gromada małych chłopców, którzy przekazują żołnierzom DVD z Pasją Chrystusa i satyrą Słonecznego Patrolu, Syn plaży. Floty ciężarówek dostarczających paliwo do bazy czekają w słońcu na odprawę. Zbudowany w 1976 r. Bagram, dawniej ośrodek wojskowy sił radzieckich, składa się z trzech głównych hangarów, wieży kontrolnej i różnych innych jednopiętrowych budynków, z których jednym jest areszt.
Więźniowie opisują cele jako cele o wymiarach pięć na 10 metrów, z dużym wiadrem służącym za toaletę w rogu każdej celi i kocami na łóżkach. Cele, w których przebywa od 10 do 15 więźniów, są oddzielone od siebie ogrodzeniem z drutu. Zajmują środek przestrzeni, którą jeden z zatrzymanych nazwał „przestrzenią przypominającą fabrykę”, z uzbrojonymi amerykańskimi strażnikami po obu stronach korytarzy. Stamtąd więźniowie są przewożeni do ośrodka przesłuchań, gdzie są przesłuchiwani zarówno przez personel wojskowy, jak i CIA, a według jednego z zatrzymanych są filmowani podczas tego procesu i oglądani przez innych przesłuchujących w innym pomieszczeniu.
Część zatrzymanych zostaje zwolniona po kilku tygodniach; inni zostają na wiele miesięcy; niektórzy są przenoszeni do Zatoki Guantanamo; jeszcze inni są poddawani procesowi, który jedna z organizacji praw człowieka określa jako „RPing” lub „Przetwarzanie Rumsfelda”. Są to więźniowie, których Pentagon odmawia uznania i których nazwiska nie pojawiają się w aktach prowadzonych w Bagram. Czasami, według tej organizacji, zatrzymani mogą być „przekazani” egipskiemu wywiadowi lub innym zagranicznym służbom w celu przesłuchania.
Na długo przed utworzeniem ośrodków przesłuchań w Zatoce Guantanamo i w Iraku w Pentagonie – już w październiku 2001 roku – przyznano, że wojna Ameryki z Al-Kaidą i Talibami może doprowadzić do stosowania tortur. Wkrótce po rozpoczęciu wojny w Afganistanie prawnicy Pentagonu – specjaliści ds. konwencji genewskiej, prawa międzynarodowego i przesłuchań – zostali poproszeni o zbadanie kwestii prawnych związanych z prowadzeniem tej nowej wojny.
„Przynajmniej przez kilka pierwszych miesięcy prowadzenia wojny z terroryzmem miał miejsce swego rodzaju sub rosa [tajny] proces myślowy” – powiedział Guardianowi były urzędnik Pentagonu. Eksperci prawni zaczęli po cichu dyskutować, jakie metody można zastosować w celu wydobycia informacji od bojowników schwytanych w Afganistanie. „Nie obejmowało sond elektrycznych w genitaliach. Z pewnością jednak zastosowano szereg środków psychologicznych” – powiedział urzędnik. Ale to było na wyższych szczeblach Pentagonu. Na miejscu urzędnicy wywiadu wojskowego opracowywali własne zestawy zasad.
Na tych wczesnych etapach nigdy nie przewidywano, że Ameryka będzie przewodzić dużej populacji więźniów w Afganistanie. Bagram miało być gigantyczną stacją przesiewu ludzi, w której szybko zmienia się liczba więźniów. Jej głównym celem było dostarczenie natychmiastowych informacji wywiadowczych z pola bitwy i wybranie stosunkowo niewielkiej liczby więźniów, co do których uważano, że posiadają strategiczne informacje na temat Al-Kaidy, i którzy zostali wysłani na bardziej szczegółowe przesłuchanie do Guantanamo.
W praktyce Bagram stało się bardziej trwałym obiektem, składnicą podejrzanych z Al-Kaidy i talibów oraz wysypiskiem ludzi, którzy często tam trafiali, ponieważ wróg złośliwie powiedział władzom, że są członkami Al-Kaidy lub talibów. Gromadzenie informacji wywiadowczych przebiegało niezwykle powoli.
„Kiedy tam byliśmy przez sześć miesięcy, ludzie zaczęli mówić: «Nie mamy Osamy bin Ladena, nie mamy Aymana al-Zawahiriego.» Nagle pomyślałem: «Będziemy wywierać presję na przesłuchujących»”. – powiedział emerytowany wyższy rangą urzędnik wywiadu wojskowego. Kiedy Ameryka przystąpiła do wojny z Afganistanem, odczuwała poważny niedobór doświadczonych przesłuchujących i rozpaczliwie brakowało tłumaczy języka pasztuńskiego. Ale Pentagon zażądał rezultatów. Przesłuchującym wyznaczono docelową liczbę ukończonych przesłuchań i zalecono ograniczenie każdej sesji do mniej niż godziny. „Jeśli nie zamierzałeś przedstawić dobrego raportu, że znajdziesz bombę atomową na pustyni lub Osamę bin Ladena w jaskini, oni naprawdę nie chcieli poświęcać czasu” – powiedział urzędnik.
W drugiej połowie 2002 roku oficerem domagającym się wyników była kapitan Carolyn Wood z 519. batalionu wywiadu wojskowego. Wood, która odpowiadała za główny obszar kontroli w Bagram, została przeniesiona do Abu Ghraib w zeszłym roku, gdzie odpowiadała również za przesłuchania. Rzecznicy armii amerykańskiej powiedzieli, że określiła ona te same procedury, które zostały ustanowione w Bagram.
„W Afganistanie obowiązywały pewne zasady prowadzenia przesłuchań. Kiedy wysłano ich do Iraku, przywiozła ze sobą te zasady” – powiedział jeden z rzeczników. „Zasady te zostały zmodyfikowane, aby zapewnić wprowadzenie odpowiednich ograniczeń”. W zeszłym miesiącu urzędnicy Pentagonu opisali senackiej komisji ds. sił zbrojnych instrukcje Wood dotyczące przesłuchiwania więźniów w Abu Ghraib, co stanowi rzekomo bardziej umiarkowaną wersję jej wytycznych dla Bagram. Zasady działania kapitana obejmowały pozbawienie snu i zmysłów, pozycje stresowe, manipulację dietą i wykorzystywanie psów.
Adwokaci żołnierzy oskarżonych w związku ze skandalem w Abu Ghraib uważają, że Wood odegrała kluczową rolę w ustaleniu polityki przesłuchań w irackim więzieniu – podobnie jak to zrobiła w Afganistanie. „Uważamy, że odgrywa ona ważną rolę w tej sprawie” – powiedział Gary Myers, prawnik sierż. sztabowego Ivana Chipa Fredericka, który w tym tygodniu ma stanąć przed sądem w Bagdadzie. „Była obecna i uważamy, że ma wiedzę”.
Jednakże były członek 205. brygady wywiadu wojskowego, która w czasie nadużyć dowodziła więzieniem w Abu Ghraib, powiedział, że funkcjonariusz rangi Wooda nie miałby wolnej ręki w ustalaniu polityki ani w Bagram, ani w Abu Ghraib, ale wykonywałby rozkazy wyższego dowództwa. Rzeczniczka armii powiedziała wczoraj, że Wood był na zaawansowanym kursie w Fort Huachuca w Arizonie, ośrodku szkoleniowym dla amerykańskich wojskowych przesłuchujących. Nie postawiono jej żadnych zarzutów w związku ze skandalem w Abu Ghraib. Przydzielono jej jednak prawnika wojskowego.
Historia policjanta
Podróż do domu Syeda Nabi Siddiqi we wsi Shaikhan, niedaleko Gardez, miasta położonego około 60 mil na południe od Kabulu w kierunku granicy z Pakistanem, prowadzi obok czołgów sił Koalicji na obrzeżach Kabulu, obok wielbłąda koczowniczego Kochi pociągi przechadzające się leniwie po autostradzie, obok cmentarzy z ich tradycyjnymi powiewającymi zielonymi, fioletowymi i żółtymi sztandarami, przez niemal biblijne sceny z 10-letnimi pasterzami kóz i ich podopiecznymi, obok oczyszczaczy min, których długie, niebieskie tuniki pancerne i hełmy sprawiają, że wyglądają jak średniowieczni wojownicy, którzy przeszli przez przełęcz Tera do zatłoczonego, zakurzonego chaosu Gardez, w którym przez większą część ostatniego ćwierćwiecza toczyły się regularne wojny.
Siddiqi, który ma dziewięcioro dzieci, pracował jako policjant – z dumą proponuje przebranie się w mundur – i został wówczas awansowany na stanowisko zastępcy szefa wydziału kryminalnego i zastępcy odpowiedzialnego za funkcjonariuszy operacyjnych w Gardez o jego aresztowaniu. Miał jednak problemy ze swoimi starszymi oficerami. Jak dodał, dzień przed aresztowaniem odbył spotkanie ze swoim przełożonym, które przerodziło się w kłótnię.
„Powiedziałem, że nie powinno być korupcji” – powiedział Siddiqi, częstując herbatą i sułtankami. „Powiedziałem, że co tydzień powinna odbywać się wizyta w więzieniu kontrolowanym przez dowódcę ochrony”. Siddiqi powiedział, że lokalny dowódca „nie wiedział, jak postępować z więźniami. Był niepiśmiennym człowiekiem; wtrącał ludzi do więzień, bo miał na to pieniądze”.
Kiedy następnego dnia wrócił do pracy, powiedziano mu, że został zwolniony i aresztowany przez czterech żołnierzy, dwóch Afgańczyków i dwóch z sił Koalicji. Powiedział żołnierzom, że ma problemy z oddychaniem i potrzebuje lekarstw, więc zabrano go do apteki, gdzie natychmiast aresztowano farmaceutę, jak twierdzi Siddiqi, nie z innego powodu, jak twierdzi Siddiqi, poza tym, że ze sobą rozmawiali. Obu mężczyznom zawiązano oczy i przewieziono do ośrodka zatrzymań Koalicji w Gardez – jednego z 20 takich ośrodków w całym kraju.
Następnie tłumacz w masce nakazał mu współpracę i zapytał, czy zna Burhanuddina Rabbaniego, byłego prezydenta Afganistanu. Powiedział, że tak, ale nie widział go, odkąd wrócił do swojej wioski. Następnie zapytano go, czy zna Abdula Rasula Sayyafa, założyciela partii islamistycznej Ittehad-e-Islami. „Powiedziałem, że słyszałem o nim, ale go nie spotkałem”.
Jak powiedział, po trzech lub czterech dniach grupa Amerykanów zabrała go z zawiązanymi oczami. „Kopali mnie, bili i krzyczeli na mnie jak zwierzęta. Zdjęli mój mundur. Prosiłem ich kilka razy – „Jeśli mnie nie szanujecie, proszę, szanujcie mój mundur”. Pokazałem im dowód osobisty wydany przez rząd Prezydenta Karsai. Potem zapytali mnie, z jakimi zwierzętami – wydały odgłosy kóz, owiec, psów, krów – z którymi uprawiałem seks. Śmiali się ze mnie. Powiedziałem, że takie działania są sprzeczne z naszą afgańską i islamską tradycją, ale znowu mnie zapytali: „Z jakimi zwierzętami chcesz uprawiać seks?” Następnie poprosili, żebym tak stanął [pokazuje, że jest przywiązany do słupa] i bił mnie kijem od tyłu i kopał. W rezultacie nadal odczuwam bóle pleców. Powiedzieli mi: «Twoja żona jest prostytutką»”.
„Przez cały czas powtarzałem: ‚Dlaczego robisz takie rzeczy?’, a oni się śmiali” – powiedział. Następnie on i inni więźniowie zostali umieszczeni w konstrukcji o długości 25 m i szerokości 2 m. Siddiqi zademonstrował, jak zmuszano ich do klękania z rękami skute kajdankami za plecami, co powodowało ogromny dyskomfort. „Widziałem wielu innych ludzi – młodych, starych, w różnym wieku”. Po 22 dniach aresztu amerykański żołnierz napisał na jego dłoni liczbę 22. Kazano mu dopilnować, aby numer nie został usunięty, w przeciwnym razie nie zostanie zwolniony. Wyprowadzono ich na zewnątrz, gdzie on i inni więźniowie, wciąż skuci kajdankami za plecami, zostali wrzuceni twarzą do przodu w dwóch helikopterach, a niektórzy ułożyli się na więźniach już znajdujących się w helikopterze – dodał. „Poprosiłem o wodę i lekarstwa, a oni znowu mnie kopnęli”.
Przewieziono ich samolotem do Kandaharu, gdzie po wyjęciu ich z helikopterów ponownie błagał o wodę. „Mówiłam: «Och, proszę pana, daj mi trochę wody!». Nikogo to nie obchodziło. Za każdym zatrzymanym stał Amerykanin.
„Potem przyprowadzono do nas psy, one nas gryzły” – powiedział, pokazując, jak on i inni więźniowie kulili się i próbowali chronić się przed psami. „Następnie zabrano nas do innego pokoju i zdjęli nam spodnie. Potem po prostu nas pokonali. Zabrali mi zegarek. W innym pokoju robili nam zdjęcia bez ubrań. Zapytali mnie: „Czy jesteś z Al-Kaidy czy z Talibów?” Odpowiedziałem: „Nie, jestem policjantem”. Potem dali nam niebieski mundur”. Wskazuje kolor z fragmentu wzoru na dywanie, na którym siedzimy. „Zawiązali mi oczy i skuli ręce i nogi. To było bardzo bolesne. Znowu zaczęli mnie kopać. Potem zaczęli otwierać mi nogi i ramiona”. Pokazał, że jest rozciągnięty. Powiedział, że był bity kijem.
Po zdjęciu mu opaski z oczu znalazł się w towarzystwie około 15–20 innych więźniów, w wieku od nastolatków po osoby starsze, jak powiedział. Więźniom nie pozwolono rozmawiać, ale jeden z mężczyzn powiedział mu, że jest żołnierzem afgańskim, którego błędnie zgłoszono jako członka pakistańskiej milicji. Powiedziano im, że muszą udać się do toalety na oczach wszystkich innych, a żołnierze amerykańscy żartobliwie rzucali w nich kamieniami.
„Jeden amerykański żołnierz powiedział: «Dlaczego wstydzisz się pokazywać tyłek? Dlaczego jesteś taki nieśmiały? Zobacz mój tyłek”. I on nam to pokazał. Tutaj zrobił pauzę. „Wiecie, że jesteśmy muzułmanami. Według tradycji muzułmańskiej, jeśli ktoś kłamie, nie jest prawdziwym muzułmaninem. Wszystko, co mówię, jest prawdą”.
Siddiqi powiedział, że kazano im przewracać się w nocy mniej więcej co 15 minut, aby nie mogli spać. Potem znów rozpoczęły się przesłuchania. „Zawsze brzmiało: «Jesteś Talibem czy Al-Kaidą?»”
Cywilny przesłuchujący, którego Siddiqi opisał jako ubranego w czarne dżinsy, potraktował go ze współczuciem. „To był miły człowiek. Powiedziałam mu, że jestem niewinną osobą, a on powiedział, że zapomnę o tym, co się stało. Powiedziałem, że tego nie zapomnę”. Po 12 dniach w Kandaharze został zabrany helikopterem do Bagram. Powiedział, że ponownie kazano mu położyć się na podłodze, po raz kolejny demonstrując, jak jego twarz została przyciśnięta do ziemi. „Wtedy Amerykanin zapytał: «Kim jest policjant?», podnieśli mnie i zdjęli mi opaskę z oczu. Widziałem komputery i amerykańskie flagi na ścianie.
„Zapytali mnie: «Czy wiesz, gdzie teraz jesteś?» Odpowiedziałem, że nie. Powiedzieli: „To jest Ameryka”. Czy akceptujesz amerykańskie prawa i zasady?” Powiedziałem: „Jeśli to jest Ameryka, zaakceptuję te zasady i będę ich przestrzegał”. Powiedzieli: „Jeśli żołnierz rozkaże ci zdjąć ubranie, musisz się podporządkować”. zdejmowali z nas ubrania i w rękawiczkach dotykali nas, gdziekolwiek chcieli”. Powiedział, że palce utknęły mu w odbycie. (Chociaż więźniowie, z którymi rozmawialiśmy, określili te incydenty jako upokarzające, władze Koalicji utrzymują, że są to standardowe techniki przeszukań mające na celu zapewnienie, że więźniowie nie wnoszą broni do więzień). Po 11 nocach w Bagram zapytano go o drugiej w nocy, czy chciał zobaczyć swoją rodzinę i czy za nią tęsknił.
„Wtedy powiedzieli: «Czy przebaczacie i zapominacie?» Powiedziałem im: «Przebaczę wam wszystkim, jeśli ukarzecie osoby, które doniosły na mnie niesłusznie.» Powiedziałem im, że zgłoszenia pochodziły od osób mających powiązania z rząd byłego reżimu komunistycznego i że nie powinni przyjmować takich raportów. Obiecali mi, że ukarzą tych ludzi. Dali mi butelkę wody i pudełko ciastek i poprosili, abym zaniosła je moim dzieciom”.
W sumie był przetrzymywany przez 45 dni, po czym wrócił do rodziny. „Kiedy wróciłem, moje dzieci, które uczyły się w szkole, opuściły lekcje i pracowały na bazarze w mieście, bo nie było ich kto nakarmić”.
Historia kierowcy
Na polach pszenicy, niedaleko domu Siddiqi, młody mężczyzna pomaga budować ścianę z błota. Noor Aghah ma 35 lat i jest ojcem czwórki dzieci. Ubrany w tradycyjny kapelusz kolla, schodzi ze ściany, żeby porozmawiać, a my siedzimy na polu i uważnie obserwuje nas nastolatek z procą, który na chwilę się urywa, by powalić ptaka siedzącego na pobliskim drzewie. Zapalając papierosa, Aghah opowiada swoją historię.
Pod koniec 2001 roku złożył podanie o pracę jako kierowca u dowódcy lokalnej milicji, pracując najpierw w Gardez, a następnie w Kabulu, po czym wrócił do Gardez. Następnie aresztowano dowódcę jako podejrzanego, a sześć dni później także Aghah. Po miesięcznym przetrzymywaniu w ośrodku Koalicji pod Gardez, kompleksie przypominających forty budynków z gliny i nowoczesnych magazynów metalu, został wysłany do Bagram, gdzie miał spędzić następne cztery miesiące.
„Powiedzieli: «Powiedz nam, jaką pracę wykonywał [dowódca]” – powiedział o swoim początkowym zatrzymaniu w Gardez. „Powiedziałem, że nic nie widziałem. Potem zmusili mnie do wypicia 12 butelek wody i nie pozwolili mi pójść do toalety”. Jak dodał, przesłuchanie trwało według tych samych zasad przez miesiąc, cały czas zadając pytania dotyczące jego dowódcy.
Wraz z innymi więźniami został skuty kajdankami i klęczał w wąskiej, otwartej przestrzeni pomiędzy dwoma wysokimi ścianami, gdzie przez 10 godzin w ciągu dnia padało na nie bezpośrednie słońce. Trwało to przez 20 dni, aż amerykański lekarz polecił przykryć to pomieszczenie i dać więźniom koce i poduszki. „W każdej minucie w Gardez nas pokonywali. Najczęściej mnie kopią” – powiedział.
„W Bagram całkowicie zabroniono nam rozmawiać z innymi więźniami, a podczas przesłuchań zawiązano nam oczy” – powiedział. „Amerykanie przesłuchiwali mnie z tłumaczem. Dwukrotnie kobieta zadawała pytania, lecz byli to głównie mężczyźni. Przesłuchiwali mnie w Bagram codziennie przez miesiąc, a potem mniej więcej co 20 dni. Zapytali mnie, czy jestem talibem, czy Al-Kaidą. W Gardez, a także w Bagram, poproszono nas o rozebranie się i wszyscy widzieli nas bez ubrań, sześć lub siedem osób”.
W końcu został zwolniony. „W Bagram przeprosili i dali mi list”. (To pismo pro forma stwierdza, że dana osoba została zwolniona z aresztu i nie jest podejrzana, chociaż dodaje: „To zaświadczenie nie ma wpływu na przyszłe przewinienia”.) Znał dwóch innych mężczyzn, którzy doświadczyli podobnego traktowania.
„Byłam zaskoczona i zdezorientowana, ponieważ byłam niewinna” – powiedziała Aghah. „Dlaczego osoba nieuwikłana w przestępstwo miałaby trafiać do więzienia i być traktowana w ten sposób?” Jest niezwykły, ponieważ jest przygotowany do rozmowy o tym, co mu się przydarzyło, chociaż nie chce, aby zgłaszano niektóre z bardziej upokarzających rzeczy, które mu zrobiono. „Być może, jeśli przeczytają twój raport, ponownie mnie aresztują” – zaśmiała się Aghah. – Może nie będziesz wiedzieć.
„Kultura bezkarności”
Fahim Hakim, mówiący cicho, myślący człowiek, jest zastępcą szefa Niezależnej Komisji Praw Człowieka powołanej w czerwcu 2002 roku w ramach porozumienia bońskiego podpisanego przez premiera Hamida Karzaja. Jej 330 pracowników w całym kraju ma za zadanie zarówno promować prawa człowieka, jak i prowadzić dochodzenia w sprawie naruszeń, a zadaniem Hakima jest analizowanie wielu skarg wynikających z zatrzymań. Dodał, że komisja otrzymała 60 skarg, niektóre od samych więźniów, a niektóre od rodzin mężczyzn, którzy nadal przebywają w środku.
Powiedział, że skargi pochodziły głównie z Gardez, Dżalalabadu i Kandaharu. „To było naprawdę szokujące. W czasach reżimu komunistycznego mieliśmy do czynienia z tego rodzaju złym traktowaniem – masowymi aresztowaniami, masowymi grobami, zabijaniem ludzi, torturami – ale w kraju, w którym poziom umiejętności czytania i pisania jest niski i gdzie nie mamy dobrze wyszkolonej i profesjonalnej policji krajowej , można było się tego spodziewać. Jednak ze strony tych, którzy są dobrze wyszkoleni i profesjonalni, a którzy mówią o prawach człowieka i demokracji, jest to wielki szok”.
Skargi, które usłyszał, mówił, dotyczyły rozbierania więźniów, dotykania ich genitaliów, zmuszania do wypróżniania się na oczach sił Koalicji oraz bicia. „W jednym pokoju trzymano nago grupę ludzi, którym w jednym pokoju dano wiadro i poproszono o skorzystanie z niego, ale było to dla nich tradycyjnie, kulturowo i społecznie niemożliwe i, ku ich zaskoczeniu i szoku, siły Koalicji przychodziły i powiedz: „To bardzo proste, celuj w to”.
„Były szydercze słowa: «Czy wiesz, co dzieje się obok? Twoja żona jest tam naga. Nasi koledzy się nią bawią” – powiedział Hakim. „Powszechną skargą było pozbawienie snu i zmuszanie do klękania. Były też skargi na bicie i kopanie. Przybyli tutaj, aby nas wyzwolić, uwolnić od tego zastraszenia i ucisku, ale tego rodzaju zachowanie przyćmi to”.
Jego koleżanka, Zia Langari, powiedziała: „Tradycyjnie [więźniowie] nie chcą ujawniać tego rodzaju rzeczy ze względu na wstyd. Jeśli mężczyzna powie, że musiał się rozebrać, ściąga na siebie złą sławę, więc ze strachu i wstydu nie ujawnią tego opinii publicznej. Niektórzy z nich proszą, aby nie ujawniać molestowania seksualnego, którego doświadczyli”.
Langari powiedziała, że wszyscy przesłuchiwani zatrzymani twierdzili, że doświadczyli przemocy seksualnej. W wielu przypadkach mogły to być przeszukania z rozbieraniem obejmujące badanie odbytu i narządów płciowych, które według urzędników amerykańskich były konieczne, aby mieć pewność, że broń nie zostanie wniesiona do więzień. „Być może Amerykanie mówią, że jest to wszędzie część praktyki związanej z technikami dochodzeniowymi, ale dla Afgańczyków jest to nie do przyjęcia” – powiedział Langari. „Mogą je prześwietlić, jeśli będą co do nich podejrzliwe”.
Horia Mosadiq, afgańska działaczka na rzecz praw człowieka, która przeprowadziła wywiady z wieloma byłymi więźniami, stwierdziła, że wielu z nich poczuło się upokorzonych. Niektórzy opowiadali, że żołnierzki amerykańskie goliły im włosy łonowe i pod pachami – dodała.
Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża ma dostęp do Bagram co dwa tygodnie, ale częścią jego ustalonej polityki jest nieujawnianie szczegółów swoich raportów. Nie była w stanie uzyskać takiego dostępu do innych ośrodków detencyjnych, w których miało miejsce wiele z domniemanych nadużyć. Próby odwiedzenia ich również nie powiodły się innym organizacjom praw człowieka. „Wiele razy prosiliśmy o dostęp, ale generalnie nie otrzymaliśmy odpowiedzi” – powiedziała Nazia Hussein z Amnesty International, „dlatego bardzo trudno jest określić, jakie są warunki”.
Davood Moradian, Afgańczyk wykładający na wydziale stosunków międzynarodowych Uniwersytetu St Andrews, powiedział: „Wydaje się, że w Bagram panuje dokładnie ta sama kultura bezkarności, jaką [afgańscy] watażkowie prowadzą w swoich prywatnych więzieniach. Mam wrażenie, że zatrzymani to głównie ludzie biedni, nie mający powiązań i piechoty, a nie ludzie z najwyższej półki”.
W następstwie rewelacji Abu Ghraiba Amerykanie prowadzą obecnie śledztwo. Na początku tego miesiąca generał Barno, przemawiając w wypełnionej workami z piaskiem kwaterze głównej Koalicji, powiedział, że jego zastępca, generał Chuck Jacoby, przeprowadza „odgórny” przegląd ośrodków przetrzymywania więźniów. Barno powiedział, że znaczna część informacji zebranych podczas tych przesłuchań była „niezwykle użyteczna” w ochronie życia żołnierzy Koalicji i identyfikacji celów. „To powiedziawszy, niezależnie od wartości wywiadowczej, powiem bez wahania, że procedury wywiadowcze muszą być prowadzone zgodnie z odpowiednimi standardami. . . Wszystkie nasze siły będą traktować każdego więźnia tutaj z godnością i szacunkiem”.
W zeszłym tygodniu rzecznik USA w Kabulu powiedział, że procedury w prowadzonych przez USA ośrodkach detencyjnych w kraju uległy zmianie w wyniku tymczasowych ustaleń generała brygady Jacoby’ego, ale nie powiedział, w jaki sposób.
Trwa również rozpatrywanie okoliczności śmierci trzech więźniów przebywających w areszcie. Dwoje zmarło w Bagram w grudniu 2002 r. Akt zgonu mężczyzny, znanego po prostu jako Dilawar, lat 22, pochodzącego z Yakubi we wschodnim Afganistanie, podpisany przez major Elizabeth Rouse, patologa z Instytutu Patologii Sił Zbrojnych w Waszyngtonie, stwierdza, że przyczyną śmierci były „urazy kończyn dolnych tępym narzędziem z powikłaniem choroby wieńcowej”. W tym samym miesiącu zmarł inny więzień, mułła Habibullah, brat byłego dowódcy talibów. Dwóch ich współwięźniów, Abdul Jabar i Hakkim Shah, powiedziało w zeszłym roku New York Times, że dzień i noc byli rutynowo przetrzymywani nago, z kapturami, zakuci w kajdany i z rękami przykutymi do sufitu. Okoliczności ich śmierci nadal nie zostały ustalone – powiedział Fahim Hakim. Trzecia podejrzana śmierć dotyczy Abdula Wali, byłego dowódcy, który zmarł cztery dni po tym, jak stawił się na przesłuchanie na wniosek gubernatora Kunar. Zmarł po podobno przesłuchaniu przez prywatnego pracownika kontraktowego CIA.
Argumentowano, że niezależnie od tego, czego dokonały wojska amerykańskie, ich nadużycia bledną w porównaniu z tym, co Talibowie zrobili swoim więźniom. Do 2001 roku na stadionie narodowym w Kabulu odbywały się publiczne egzekucje i amputacje. Obserwatorzy praw człowieka zwracają jednak uwagę, że działania sił Koalicji i ich obecność w kraju mają na celu położenie kresu „niecywilizowanym” zachowaniom i ustanowienie systemu uczciwości i sprawiedliwości. Chociaż Bagram i jego satelickie ośrodki przetrzymywania były jak dotąd w dużej mierze ukrytym zakątkiem nowego amerykańskiego gułagu, istnieją oznaki, że sposób traktowania tamtejszych więźniów zaczyna być obecnie przedmiotem kontroli Waszyngtonu. Senator Patrick Leahy, demokratyczny członek podkomisji Senatu ds. operacji zagranicznych, który prowadził kampanię na temat nadużyć w więzieniach zarówno w Afganistanie, jak i Iraku, powiedział Guardianowi: „Nadużycia w Afganistanie były nie mniej rażące niż w Abu Ghraib, ale ponieważ nie było tam żadnych fotografie – przynajmniej według naszej obecnej wiedzy – nie poświęcono im wystarczającej uwagi.
„Więźniowie w Afganistanie byli poddawani okrutnemu i poniżającemu traktowaniu, w wyniku czego niektórzy zginęli. Nadużycia te były częścią szerszego wzorca wynikającego z postawy Białego Domu, zgodnie z którą w wojnie z terroryzmem „wszystko jest dozwolone”, nawet jeśli przekroczy to granicę nielegalności. Nie tylko należy dokładnie zbadać te incydenty, a sprawców ukarać, ale potrzebujemy przepisów, które zapobiegną takim wydarzeniom w przyszłości”.
Za drutami: tajemnice Bagram Do niedawna to, co dzieje się w Bagram, a także liczba i tożsamość przetrzymywanych tam więźniów, było owiane tajemnicą. Na początku tego miesiąca, w odpowiedzi na pytanie zadane przez Guardiana, generał broni David Barno, szef sił amerykańskich w Afganistanie, ujawnił, że od wojny w bazie przetrzymywanych jest ponad 2,000 osób, a obecnie przetrzymywanych jest 400 osób przetrzymywany bez zarzutów.
W zeszłym tygodniu rzecznik USA w Kabulu powiedział, że procedury w więzieniu zostały zmienione w odpowiedzi na ustalenia z wewnętrznego dochodzenia.
Tłumaczem w Afganistanie był Noor Ahmed
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna