Źródło: TomDispatch.com
W ciągu mojego prawie 60-letniego życia Ameryka stoczyła pięć głównych wojen, wygrywając jedną zdecydowanie, a następnie odrzucając to zwycięstwo, a pozostałe cztery przegrywając katastrofalnie. Stratami były oczywiście Wietnam, Afganistan i Irak, a także globalna wojna z terroryzmem; zimna wojna była jedynym zwycięstwem, które należy teraz uznać za porażkę, ponieważ tak zapowiadano szybko wyrzucone.
Wojna amerykańska w Wietnamie toczyła się w czasie zimnej wojny w kontekście tzw. teorii domina i idei „powstrzymania” komunizmu. Irak i Afganistan były częścią globalnej wojny z terroryzmem, wydarzenia powstałego po zimnej wojnie, w którym „radykalny terroryzm islamskistał się substytutem komunizmu. Mimo to wojny te należy traktować jako pojedynczy wątek historii, wojnę trwającą 60 lat, jeśli wolisz, tylko z jednego powodu: mocy wyjaśniającej takiej koncepcji.
Dla mnie ze względu na Prezydenta Dwighta D. Eisenhowera adres pożegnalny do narodu w styczniu 1961 r., rok ten jest oczywistym punktem wyjścia dla tego, co emerytowany pułkownik armii i historyk Andrew Bacevich nazwał niedawno „amerykańskim” Bardzo długa wojna (VLW). W tym telewizyjnym przemówieniu, Ike ostrzeżony pojawienia się kompleksu wojskowo-przemysłowego o ogromnej sile, który pewnego dnia mógłby zagrozić samej amerykańskiej demokracji. Wybrałem rok 2021 jako punkt końcowy VLW ze względu na fatalny koniec wojny afgańskiej w tym kraju, która kosztowała nawet w ostatnich latach jej trwania $ 45 mld co roku do ścigania, a także z powodu jednej ciekawej rzeczywistości, która się z tym wiąże. W następstwie upadku i spalenia 20-letniego wysiłku wojennego budżet Pentagonu skoczył jeszcze większe przy wsparciu prawie każdego przedstawiciela obu partii w Kongresie, gdy zbrojna uwaga Waszyngtonu zwróciła się w stronę Chin i Rosji.
Pod koniec dwudziestu lat katastrofalnych w skutkach wojennych na skalę światową ten wzrost finansowania powinien nam pokazać, jak słuszny był Eisenhower w kwestii zagrożeń związanych z kompleksem wojskowo-przemysłowym. Przez nie zwrócić uwagi go przez te wszystkie lata, demokracja rzeczywiście może być w trakcie upadku.
Dobrobyt przegranych wojen
Katastrofalną wojnę trwającą 60 lat w Ameryce definiuje kilka rzeczy. Obejmowałyby one rozrzutność i okrucieństwo w użyciu broni przeciwko ludom, które nie mogły odpowiedzieć w naturze; ogromne spekulacje kompleksu wojskowo-przemysłowego; nieustanne kłamstwa rządu USA (dowody w Dokumenty Pentagonu dla Wietnamu, brak BMR za inwazję na Irak i niedawną Dokumenty wojny afgańskiej); porażki pozbawione odpowiedzialności, za które wybitni urzędnicy rządowi lub wojskowi zasadniczo nigdy nie byli pociągani do odpowiedzialności; oraz konsekwentną praktykę zmilitaryzowanego keynesizmu, który zapewniał pracę i bogactwo stosunkowo nielicznym kosztem bardzo wielu. Podsumowując, 60-letnia wojna w Ameryce przyniosła widoczne zniszczenia na całym świecie, mimo że produkcja wojenna w USA nie poprawiła życia całej klasy robotniczej i średniej.
Przyjrzyjmy się bliżej. Z wojskowego punktu widzenia rzucenie prawie wszystkiego, co posiadała armia amerykańska (z wyjątkiem broni nuklearnej) w przeciwników, którzy nie mieli prawie nic, należy uznać za cechę charakterystyczną VLW. W ciągu tych sześciu dekad prowadzenia wojen armia amerykańska szalała z białą, gorącą złością na wrogów, którzy nie chcieli poddać się jej coraz potężniejszym, zaawansowanym technologicznie i niszczycielskim zabawkom.
Ja Studiował i napisane o wojny w Wietnamie, a mimo to nadal jestem zdumiony ogromem broni zrzuconej w tamtych latach na ludy Azji Południowo-Wschodniej – od konwencjonalnych bomb i napalmu po defolianty takie jak agent Orange które nadal powodują śmierć prawie pół wieku po tym, jak nasi żołnierze w końcu się stamtąd wydostali. Wraz z całą pozostałą amunicją Wietnam był poligonem doświadczalnym dla wszelkiego rodzaju technologii, w tym niesławnego bariera elektroniczna Sekretarz Obrony Robert McNamara starał się ustanowić zakaz przechodzenia szlaku Ho Chi Minha.
Jeśli chodzi o moją dawną służbę, Siły Powietrzne, Wietnam stał się poligonem doświadczalnym dla koncepcji wykorzystania sił powietrznych megaton bomb, mógłby wygrać wojnę. Prawie każdy samolot znajdujący się na wyposażeniu został następnie rzucony w rzekomych wrogów Ameryki, w tym bombowce zbudowane na potrzeby strategicznych ataków nuklearnych, takie jak B-52 Stratofortress. Rezultatem była oczywiście zdumiewająco rozległa dewastacja i utrata życia znacznym kosztem sprawiedliwości gospodarczej i równości społecznej w tym kraju (nie wspominając o tym). nasze człowieczeństwo). Mimo to firmy produkujące wszystkie bomby, napalm, defolianty, czujniki, samoloty i inne zabójcze produkty rzeczywiście radziły sobie w tamtych latach dobrze.
Jeśli chodzi o sam tonaż bomb i tym podobne, wojny amerykańskie w Afganistanie i Iraku były bardziej powściągliwe, głównie dzięki rozwojowi tak zwanej inteligentnej broni po wojnie w Wietnamie. Niemniej jednak tego rodzaju zniszczenia spadły na Azję Południowo-Wschodnią w dużej mierze powtarzane w wojnie z terroryzmem, w podobny sposób celując w lekko uzbrojone grupy partyzanckie i bezbronną ludność cywilną. I po raz kolejny drogie bombowce strategiczne, takie jak B-1, opracowane po oszałamiających kosztach, aby przebić się przez wyrafinowaną sowiecką obronę powietrzną podczas wojny nuklearnej, zostały wysłane przeciwko bandom partyzantów działających w Afganistanie, Iraku i Syrii. Wyczerpany uran muszle, biały fosfor, amunicja kasetowa, a także inną toksyczną amunicję, były wielokrotnie używane. Ponownie, gdyby nie broń nuklearna, zostałaby użyta prawie każda broń, którą można rzucić w irackich żołnierzy, powstańców Al-Kaidy lub ISIS lub bojowników talibów w Afganistanie, w tym czcigodne B-52, a w jednym przypadku to, co zostało znany jako MOAB-u, czyli matka wszystkich bomb. I znowu, pomimo całej śmierci i zniszczeń, armia amerykańska przegrałaby obie wojny (jedną funkcjonalnie w Iraku i drugą, aż nazbyt publicznie, w Afganistanie), nawet jeśli tak wielu członków tej armii i poza nią odniosłoby korzyści i dobrobyt na tym wysiłku.
O jakim dobrobycie mówimy? Szacuje się, że wojna w Wietnamie miała charakter cykliczny $ 1 biliona bogactwa Ameryki, wojny w Afganistanie i Iraku prawdopodobnie więcej niż $ 8 biliona (kiedy wszystkie rachunki zostaną zapłacone z wojny z terroryzmem). Jednak pomimo tak kosztownych porażek, a może z ich powodu, oczekuje się, że wydatki Pentagonu przekroczą $ 7.3 biliona przez następną dekadę. Nigdy na polu konfliktów międzyludzkich tak nieliczni kosztem tak wielu nie pochłonęli tak wielkich pieniędzy.
Przez te 60 lat istnienia VLW kompleks wojskowo-przemysłowy w widoczny sposób pochłonął biliony dolarów podatników, podczas gdy armia amerykańska siała zniszczenie na całym świecie. Co gorsza, wojny te były na ogół prowadzone przy silnym ponadpartyjnym poparciu w Kongresie i przynajmniej nie stawiały aktywnego oporu znaczącej „cichej większości” Amerykanów. W ten sposób dały początek nowym formom autorytaryzmu i militaryzm, co jest całkowitym przeciwieństwem demokracji przedstawicielskiej.
Paradoksalnie, nawet gdy „największą armię świata” przegrał te wojny, jego wpływy w tym kraju nadal rosły, z wyjątkiem krótkiego spadku w następstwie wojny w Wietnamie. To tak, jakby hazardzista przez 60 lat popadał w porażkę, a potem został nagrodzony brawami jako zwycięzca.
Ciągłe prowadzenie wojen i zmilitaryzowany keynesizm stworzyły pewne rodzaje dobrze płatnych stanowisk pracy (choć nie tak dużo jak to miałoby miejsce w przypadku pokojowych przedsięwzięć gospodarczych). Wojny i ciągłe przygotowania do nich również napędzały wydatki deficytowe, ponieważ niewielu w Kongresie chciało je pokryć poprzez podwyżki podatków. W rezultacie przez te wszystkie lata, gdy spadł deszcz bomb i rakiet, bogactwo nadal napływało do coraz bardziej gigantycznych korporacji, takich jak Boeing, Raytheon i Lockheed Martin, miejsc aż nazbyt gotowych zatrudnić emerytowani generałowie do obsadzenia swoich tablic.
A oto inna rzeczywistość: bardzo niewiele z tego bogactwa kiedykolwiek faktycznie spłynęło do pracowników, chyba że zostali zatrudnieni przez tych producentów broni, którzy – kradnąc nazwy dwóch krajowych dronów uzbrojonych w rakiety Hellfire – stali się drapieżnikami tego społeczeństwa i żniwiarze. Gdyby potrzebny był tutaj zwięzły slogan, można by nazwać te lata „Lepszym budowaniem przez bombardowanie”, co oczywiście przenosi nas prosto na terytorium Orwella.
Uczyć się od Orwella i Ike’a
Skoro mowa o George'u Orwellu, wojna 60-letnia w Ameryce, propozycja przegrana dla wielu, okazała się wyraźnie zwycięska dla nielicznych i to też nie był przypadek. W swojej książce w książce w Dziewięćdziesiąt osiemdziesiąt czteryOrwell aż nazbyt trafnie opisał wojnę permanentną jako wyrachowany sposób konsumpcji produktów nowoczesnego kapitalizmu bez zapewniania pracownikom wyższego standardu życia. To oczywiście definicja sytuacji, w której wygrywają obie strony właściciele. Jego słowami:
„Zasadniczym aktem wojny jest zniszczenie niekoniecznie życia ludzkiego, ale produktów ludzkiej pracy. Wojna to sposób na rozbicie na kawałki, wylanie do stratosfery lub zatopienie w głębinach morza materiałów, które w przeciwnym razie mogłyby zostać użyte do zapewnienia masom zbyt wygodnego, a tym samym, na dłuższą metę, zbyt inteligentnego charakteru. Nawet jeśli broń wojenna nie zostanie faktycznie zniszczona, jej produkcja jest nadal wygodnym sposobem wydatkowania siły roboczej bez wytwarzania czegokolwiek, co mogłoby zostać skonsumowane [przez robotników]”.
Wojna, jak to widział Orwell, była sposobem na zarobienie ogromnych sum pieniędzy dla nielicznych kosztem wielu, którzy pozostaliby w stanie, w którym po prostu nie mogliby walczyć ani przejąć władzy. Kiedykolwiek. Pomyśl o takiej produkcji i prowadzeniu wojen jako o zalegalizowanej formie kradzieży, jak Ike zauważył w 1953 roku w swoim „krzyż żelazny„przemówienie przeciwko militaryzmowi”. Produkcja broni, oświadczył osiem lat przed nazwaniem go „kompleksem wojskowo-przemysłowym”, stanowi kradzież tych, którzy szukają lepszej edukacji, niedrogiej opieki zdrowotnej, bezpieczniejszych dróg lub w ogóle jakichkolwiek owoców zdrowej demokracji dostosowanej do potrzeb swoich pracowników. Problem, jak zauważył Orwell, polegał na tym, że mądrzejsi, zdrowsi pracownicy, dysponujący większą swobodą wyboru, byliby mniej narażeni na taki ucisk i wyzysk.
A wojna, jak wiedział, była także sposobem na pobudzenie gospodarki bez pobudzania nadziei i marzeń, sposobem na tworzenie bogactwa dla nielicznych i niszczenie go dla wielu. W kraju wojna w Wietnamie pokrzyżowała plany Lyndona Johnsona dotyczące Wielkiego Społeczeństwa. Wysokie koszty nieudanej wojny z terroryzmem i budżety Pentagonu, które dziś nadal rosną niezależnie od wyników, są obecnie przytaczane jako argumenty przeciwko planowi Joe Bidena „Odbuduj lepiej”. Nowy Ład prezydenta Franklina D. Roosevelta prawdopodobnie nigdy nie zostałby sfinansowany, gdyby dzisiejszy ogromny kompleks wojskowo-przemysłowy, a nawet ten za czasów Ike’a, istniał w latach trzydziestych XX wieku.
Jak zauważył teoretyk polityki Crane Brinton w: Anatomia rewolucji, zdrowa i rosnąca klasa średnia, w równym stopniu optymistyczna, jak i oportunistyczna, prawdopodobnie będzie otwarta na postępowe, a nawet rewolucyjne idee. Jednak klasa średnia znajdująca się w stagnacji, kurcząca się lub pogrążająca się w upadku prawdopodobnie okaże się politycznie reakcyjna, ponieważ pesymizm zastępuje optymizm, a protekcjonizm możliwości. W tym sensie przybycie Donalda Trumpa do Białego Domu nie było wcale tajemnicą, ani możliwością autokratycznej przyszłości.
Wszystkie te biliony dolarów skonsumowane w marnotrawnych wojnach pomogły w zaszczepieniu pełzającego pesymizmu wśród Amerykanów. Oznaką tego jest niemal całkowita brak samej idei pokoju jako wspólnej możliwości dla naszego kraju. Większość Amerykanów po prostu uważa za oczywiste, że wojna lub groźba wojny, po zdefiniowaniu naszej najbliższej przeszłości, zdefiniują także naszą przyszłość. W rezultacie rosnące budżety wojskowe nie są postrzegane jako aberracje ani nawet uciążliwe, ale jako nieuniknione, a nawet pożądane – oznaka powagi narodowej i globalnej wyższości wojskowej.
W końcu będziesz mieć ciężko
Powinno być zdumiewające, że pomimo bogactwa tworzonego (i często niszczonego) przez Stany Zjednoczone i imponujące zyski w produktywności pracowników, czyli poziomie życia pracowników nie wzrosła znacząco od początku lat 1970. Jedno jest pewne: nie stało się to przez przypadek.
Dla tych, którzy czerpią z tego największe korzyści, 60-letnia wojna w Ameryce była rzeczywiście ogromnym sukcesem, nawet jeśli była także kolosalną porażką, jeśli chodzi o dobrobyt pracowników i demokrację. To naprawdę nie powinno nas dziwić. Jak dawno temu były prezydent James Madison ostrzegał Amerykanów: żaden naród może chronić swoje wolności w obliczu ciągłej wojny. Demokracje nie umierają w ciemności; giną w czasie wojny i podczas wojny. Jeśli nie zauważyłeś (a wiem, że tak), dowody zbliżającej się śmierci amerykańskiej demokracji są wszędzie wokół nas. Dlatego tak wielu z nas odczuwa głęboki niepokój. W końcu żyjemy w nowym, dziwnym świecie, gorszym od świata naszych rodziców i dziadków, w którym horyzonty wciąż się kurczą, a wraz z nimi nadzieja.
Ze zdziwieniem uświadamiam sobie, że przed śmiercią w 2003 roku mój ojciec to przepowiedział. Urodził się w 1917 r., przetrwał Wielki Kryzys, dołączając do Cywilnego Korpusu Ochrony Środowiska Franklina Roosevelta i pracował nocami w fabrykach za niską płacę, zanim został powołany do armii podczas II wojny światowej. Po wojnie prowadził skromne życie w klasie średniej jako strażak, pracując w związku zawodowym z przyzwoitą płacą i świadczeniami. Mój tata tak mi to ujął: na początku swojego życia było mu ciężko, ale na końcu było łatwo, podczas gdy mnie było łatwo na początku, ale na początku było mi ciężko. koniec.
Myślę, że wyczuł, że amerykański sen został zdradzony nie przez pracowników takich jak on, ale przez elity korporacyjne, coraz bardziej trawione przez coraz bardziej niszczycielską formę chciwości. Wydarzenia pokazały, że był on bardzo trafny, ponieważ Amerykę zaczęto definiować przez: wojna chciwości dla którego nie obiecuje się żadnego zawieszenia broni, a co dopiero zakończenia. W Ameryce XXI wieku wojna i niekończące się przygotowania do niej po prostu trwają. Uznajcie to za ironię losu, gdy korporacyjni, polityczni i wojskowi przywódcy tego kraju twierdzą, że toczą wojnę, aby szerzyć demokrację, w kraju ona obumiera.
I oto, co mnie najbardziej niepokoi: bardzo długa, wyniszczająca wojna Ameryki przeciwko stosunkowo słabym krajom i narodom może się zakończyć lub przynajmniej zostać zredukowana do dziwny moment działań wojennych, ale przywódcy Ameryki, niezależnie od partii, wydają się obecnie opowiadać się za a nowa zimna wojna przed Chiny a teraz Rosja. Niewiarygodne, że stara zimna wojna przyniosła zwycięstwo tak słodkie, a jednocześnie tak ulotne, że wydaje się wymagać ogromnej zmiany.
Promowanie wojny mogło dobrze zadziałać dla kompleksu wojskowo-przemysłowego, gdy wróg znajdował się tysiące mil stąd i nie miał możliwości uderzenia w „ojczyznę”, ale Chiny i Rosja mają taką zdolność. Jeśli dojdzie do wojny z Chinami lub Rosją (lub obydwoma), nie będzie ona długa. I liczcie na jedno: przywódcy Ameryki, korporacyjni, wojskowi i polityczni, nie będą w stanie zlekceważyć strat, patrząc na dodatnie bilanse i marże zysków w fabrykach broni.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna
1 Komentarz
Kiedy wyobrażamy sobie wojnę, mówię: wyobraźcie sobie, ponieważ jeśli nie byliśmy na polu bitwy, nie znamy realiów związanych z jej horrorem i trwałymi skutkami dla wszystkich zaangażowanych w nią osób. I myślimy o najgorszej części, śmierci i okaleczeniu, fizycznym i psychicznym ze wszystkich stron. Musimy jednak zobaczyć, o czym mówi także William Astore – o masowym, niemal niewyobrażalnym zniszczeniu infrastruktury, usług społecznych i przyrody, którego nie da się po prostu odbudować ani przywrócić, jeśli w ogóle przez pokolenia w przyszłości. Wojna to masowe zniszczenia i chociaż na przykład uważamy, że pokonaliśmy w wojnie faszyzm, nadal istnieje on z ogromną siłą w Stanach Zjednoczonych, być może największym twórcy wojen w historii.