Działacze antymuzułmańscy w Stanach Zjednoczonych działali w „epoce postprawdy” i przedstawiali „alternatywne fakty” na długo przed tym, zanim te określenia weszły do języka. Przez ostatnią dekadę rozpowszechniali możliwe do udowodnienia kłamstwa za pośrednictwem dobrze zorganizowanej sieci publikacji i stron internetowych.
Głównym tematem tych kłamstw jest wmawianie amerykańskiej opinii publicznej, że islam jest z natury niebezpieczny i że amerykańscy muzułmanie, nawet jeśli nie wyznają ekstremistycznych przekonań religijnych ani nie stosują brutalnych działań, w dalszym ciągu stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Na poparcie tego wniosku dobrze finansowana machina reklamowa islamofobii nieustannie powtarza dwa konkretne twierdzenia.
Po pierwsze, muzułmanie w tym kraju byli zaangażowani w „ukryty” lub „cywilizacyjny dżihad” – długoterminowy, dalekosiężny spisek mający na celu infiltrację amerykańskiego systemu prawnego i innych instytucji publicznych oraz poddanie Ameryki islamskiemu prawu. Towarzyszące twierdzenie jest takie, że główne organizacje muzułmańsko-amerykańskie są w rzeczywistości „frontami” Bractwa Muzułmańskiego i dlatego są potajemnie kontrolowane przez międzynarodowych terrorystów. W rzeczywistości, Braterstwo nie została uznana przez rząd USA za organizację terrorystyczną i nie ma najmniejszych podstaw sądzić, że ona lub inna tajna siła kontroluje jakąkolwiek narodową grupę muzułmańsko-amerykańską.
Islamofobowie oferują tylko dwa „dowody” na poparcie, po jednym na każde z tych twierdzeń. Eksponat A jest dokument fałszywie nazywany „głównym planem” Bractwa dotyczącym tajnych wysiłków mających na celu ustanowienie dominacji muzułmańskiej w Stanach Zjednoczonych. Dowód B to a podstęp kilkuset „współspiskowców nie postawionych w stan oskarżenia”, w tym Radę ds. Stosunków Amerykańskich z Islamem i inne krajowe organizacje muzułmańskie głównego nurtu, które prokuratorzy federalni wpisali do akt podczas procesu o finansowanie terroryzmu w Teksasie w 2007 roku.
Jeśli spojrzeć na same eksponaty, a nie na ich opisy sporządzone przez grupy antymuzułmańskie, staje się oczywiste, że ani islamofobowie nie są tym, co twierdzą, ani nie dowodzą tego, co rzekomo udowadniają.
Sekretny plan, którego nie było
Zacznijmy od tak zwanego planu generalnego, memorandum napisanego prawie trzydzieści lat temu, które jest nie tylko centralnym elementem, ale w zasadzie jedynym źródłem opowieści o spisku „cywilizacyjnego dżihadu”.
Sieć Islamofobii bez przerwy określa memorandum jako oficjalną deklarację strategii Bractwa Muzułmańskiego. Franka Gaffneya, szef Centrum Polityki Bezpieczeństwa i być może najwybitniejszy islamofob w kraju, nazwano to „tajny plan Bractwa Muzułmańskiego mający na celu zniszczenie naszego kraju”. Pamela Geller i Robert Spencer, mają dwa inne czołowe głosy w chórze antymuzułmańskim napisany że „Bractwo przedstawia plan [w dokumencie], którego celem jest nic innego jak podbicie i islamizacja Stanów Zjednoczonych”.
Twierdzenia te nie są jednak poparte żadnymi faktami. Dokument datowany na maj 1991 roku i zatytułowany „Memorandum wyjaśniające w sprawie ogólnego celu strategicznego Grupy w Ameryce Północnej” jest prawdziwy, ale nie ma dowodów na to, że reprezentuje on poglądy kogokolwiek innego niż pojedynczego członka Bractwa, który go napisał. Jeśli o to chodzi, nikt nigdy nie znalazł żadnych wskazówek, jakoby ktokolwiek poza autorem widział w ogóle tekst napisany po arabsku, aż do momentu, gdy 13 lat po jego ukończeniu został on przypadkowo odkopany w schowku podczas przeszukania domu przez FBI. w Annandale w Wirginii. Nie wiadomo, czy istnieje inna kopia. Z jego brzmienia jasno wynika, że autor proponował strategię do kierownictwa Bractwa, nie przedstawiając planu zatwierdzonego przez jakąkolwiek władzę. Nie wyszły na światło dzienne żadne dowody sugerujące, że jego propozycje zostały kiedykolwiek rozważone, a co dopiero przyjęte, przez przywódców Bractwa Muzułmańskiego.
Gaffney i wielu innych islamofobów, którzy cytują to jako dowód zagrożenia „potajemnym dżihadem” przeciwko Stanom Zjednoczonym, nigdy nie przedstawili żadnego rodzaju dodatkowej dokumentacji. Żadna znana korespondencja ani zapisy Bractwa Muzułmańskiego nie odnoszą się do memorandum, jak można by się spodziewać, gdyby miała miejsce formalna dyskusja na jego temat lub nawet wymiana zdań pomiędzy autorem a jakimkolwiek organem zarządzającym Bractwa.
Po dokładnym przeszukaniu dostępnych akt Bractwa badacze z inicjatywy Bridge Initiative na Uniwersytecie Georgetown, która zwalcza islamofobię, ustalona że ani memorandum, ani jego konkretne propozycje nie pojawiają się w żadnych znalezionych dokumentach. Obejmuje to zapisy ze spotkania Rady Bractwa Szura w 1991 r., podczas którego autor memorandum wyraźnie poprosił o umieszczenie go w porządku obrad. Innym badaczom również nie udało się znaleźć żadnych śladów memorandum w innych dokumentach. David Shipler, który obszernie napisał o tym w swojej książce Wolność słowa, nazywa to „dokumentem sierocym” – i to bezdzietną sierotą.
Zniszczenie naszego kraju? Nie dokładnie…
Islamofobowie nie tylko fałszywie przedstawiają status memorandum, ale także wyraźnie niezbyt dokładnie opisują jego treść.
Regularnie cytują jedno zdanie, które odnosi się do „zniszczenia cywilizacji zachodniej od wewnątrz”, aby „religia Boża zwyciężyła nad wszystkimi innymi religiami”. Ale to jedyny wers na 18 stronach tekstu, który w ogóle przypomina ideę „zniszczenia naszego kraju”, jak to ujął Gaffney. Poza tym pojedynczym odniesieniem nie ma żadnej innej wzmianki o zniszczeniu cywilizacji zachodniej, żadnej dyskusji na temat tego, kiedy taki upadek może nastąpić lub jak można go osiągnąć „od wewnątrz”. Nie ma ani słowa o penetrowaniu struktur rządowych czy systemu prawnego, ani słowa o tajnych działaniach czy tajnym spisku mającym na celu przejęcie władzy.
Zamiast tego dominującą koncepcją planu – podobną do wizji ewangelicznej głoszonej w wielu religiach – jest osiągnięcie islamskiej supremacji poprzez prozelityzm i nawrócenie. Praktycznie cały tekst koncentruje się na wierzących, a nie niewierzących, oraz na tym, jak zorganizować i wzmocnić społeczność muzułmańską w USA, aby była w stanie lepiej przeprowadzić ten wysiłek.
„To nie jest spisek. To strategia misyjna” – Edward Curtis IV, profesor religioznawstwa i redaktor czasopisma „ Encyklopedia historii muzułmańsko-amerykańskiej, powiedział mi w e-mailu po przeczytaniu memorandum. Dokument znacznie bliższy temu opisowi niż opisowi Gaffneya. U jej podstaw leży długa lista konkretnych pomysłów na utworzenie – otwarcie, a nie w tajemnicy – struktur muzułmańskich w wielu obszarach życia publicznego: edukacji, prawie, mediach, instytucjach finansowych, sztuce i kulturze, pracy społecznej i charytatywnej itd. Zalecenie utworzenia „klubów szkolenia i nauki technik samoobrony” to jedyna pozycja na liście, która choćby przelotnie dotyka jakiejkolwiek formy przemocy.
Celem takiego wysiłku organizacyjnego, wyjaśnia autor, jest realizacja deklarowanego przez Bractwo celu, jakim jest „uruchomienie islamu w Ameryce Północnej”, na który, jego zdaniem, składają się następujące elementy: „utworzenie skutecznego i stabilnego Ruchu Islamskiego kierowanego przez Bractwo Muzułmańskie która przejmuje sprawy muzułmanów w kraju i na świecie i która działa na rzecz poszerzenia bazy wyznawców islamu, ma na celu zjednoczenie i kierowanie wysiłkami muzułmanów, przedstawia islam jako alternatywę cywilizacyjną i wspiera globalne Państwo Islamskie, gdziekolwiek się znajduje”.
Autor argumentuje, że kiedy te cele zostaną osiągnięte, muzułmanie będą bardziej zjednoczeni, silniejsi politycznie i ekonomicznie, wierni swojej wierze i bardziej oddani Dawa (prozelityzm), co ostatecznie urzeczywistni wizję Proroka i ustanowi islam jako powszechnie akceptowaną, jedyną prawdziwą religię. Dla wielu wierzących Dawa (także pisane Dawah) ma cele polityczne i duchowe, w tym ostateczne ustanowienie państwa islamskiego. Jednak Bractwo tradycyjnie postrzegało to jako proces pozbawiony przemocy, prowadzony poprzez perswazję i oddolne organizowanie, a nie proces brutalny przeprowadzany w drodze aktów terroru lub sabotażu.
Przesłanie memorandum jest spójne z konserwatywną teologią Bractwa i jego marzeniem o zislamizowanym świecie. Ale nie jest to złowieszczy spisek, o którym islamofobowie ciągle mówią, nie podając żadnych dowodów na jego istnienie.
W teorii współspisku brakuje jakichkolwiek faktów
Drugi główny wątek narracji antymuzułmańskiej – zarzut, że organizacje muzułmańsko-amerykańskie głównego nurtu w ogóle, a CAIR (Rada ds. Stosunków Amerykańsko-Islamskich) w szczególności, mają „powiązania terrorystyczne” – opiera się podobnie na jednym fragmencie „ dowód." Podobnie jak „główny plan Bractwa”, również i on jest przedstawiony w mylący sposób i nie potwierdza zarzutów islamofobów.
Dokumentem, który rzekomo weryfikuje twierdzenie, że CAIR i inne grupy są powiązane z terroryzmem islamistycznym, jest lista „współspiskowców nie postawionych w stan oskarżenia” dołączona do pism przedprocesowych złożonych przez prokuratorów w 2007 roku w sprawie Fundacji Holy Land. (Nawiasem mówiąc, to ten sam proces, w którym po raz pierwszy wypłynęło „memorandum wyjaśniające”). W tej sprawie pięciu przywódców islamskiej organizacji charytatywnej z siedzibą w Teksasie zostało ostatecznie skazanych za przekazywanie datków na programy charytatywne powiązane z Hamasem, grupą, która obecnie kontroluje Strefa Gazy i jest organizacją terrorystyczną wskazaną przez rząd Stanów Zjednoczonych.
Wykazu tego nie przedłożono jako dowodu i pomimo złowieszczego brzmienia określenia „współspiskowiec” nie towarzyszyły mu żadne konkretne zarzuty dotyczące zaangażowania terrorystycznego ani jawnego działania konspiracyjnego którejkolwiek z organizacji lub osób wymienionych na liście . Prokuratorzy złożyli akta raczej z powodów czysto taktycznych. Ich cel: obejście zwykłego zakazu składania zeznań ze słyszenia, który można wprowadzić, gdy pozasądowe oświadczenie pochodzi od osoby oficjalnie uznanej za współspiskowcę.
W Sprawa Ziemi Świętej sam w sobie oskarżony nie został oskarżony o bezpośrednie wspomaganie jakiejkolwiek działalności terrorystycznej, oraz żadnego konkretnego aktu przemocy jest wspomniane gdziekolwiek w zarzutach. Sam rząd USA przyznał, że część przekazanych środków wspierała legalne projekty humanitarne.
Połączenie z CAIR jest jeszcze bardziej wątłe. Jedyne powiązanie: założyciel CAIR, Omar Ahmad, był powiązany z Amerykańskim Komitetem Palestyny, grupą patronacką Ziemi Świętej i innymi organizacjami. Jednakże działalność Ahmada miała miejsce na początku lat 1990., zanim Hamas został uznany za grupę terrorystyczną.
W 2009 rządzący na wniosek CAIR i dwóch innych organizacji ubiegających się o usunięcie z listy amerykański sędzia okręgowy stwierdził, że wskazaniu współspiskowca „nie towarzyszyły żadne fakty” wskazujące na możliwe powiązania terrorystyczne. Ostro krytykując prokuratorów za umieszczenie ich w aktach jawnych, nakazał zapieczętowanie listy. Był on jednak już tak szeroko rozpowszechniony, że żaden nakaz nie mógł ukryć go przed opinią publiczną. Tymczasem po przejrzeniu listy Departament Sprawiedliwości stwierdził, że nie ma podstaw do prowadzenia jakiegokolwiek dochodzenia karnego.
Według Amerykańskiej Unii Wolności Obywatelskich, która reprezentowała dwie pozostałe organizacje wymienione na liście – Islamskie Towarzystwo Ameryki Północnej (ISNA) i North American Islamic Trust (NAIT), prokuratorzy nie twierdzili, że „współspiskowcy” faktycznie spiskował w jakikolwiek sposób, aby pomóc terrorystom lub zaangażował się w jakąkolwiek inną działalność przestępczą. W komunikat prasowy w załączeniu do jednego ze swoich wniosków sądowych ACLU zauważyła, że „rząd przyznał… że nie ma absolutnie żadnych dowodów potwierdzających, że ISNA lub NAIT brały udział w spisku przestępczym”. W oświadczeniu ACLU główny prokurator w sprawie Ziemi Świętej powiedział prawnikom organizacji, że „nie są one podmiotami ani celami oskarżenia HLF ani żadnego innego toczącego się śledztwa”.
W ciągu ponad 11 lat od upublicznienia listy nie pojawiły się żadne nowe informacje potwierdzające podburzające twierdzenie, że CAIR lub inne grupy muzułmańsko-amerykańskie są organizacjami terrorystycznymi lub frontem Hamasu. Badacze, którzy śledzą przypadki terroryzmu rodzimego, nie znaleźli żadnego znanego powiązania między krajową organizacją muzułmańsko-amerykańską a jakimkolwiek incydentem z użyciem przemocy. David Sterman, który zarządza rozległym think tankiem New America Terroryzm w Ameryce bazy danych, stwierdza stanowczo, „Ani CAIR, ani żadna inna duża amerykańska organizacja muzułmańska nie odegrała roli w terrorystycznym spisku dżihadystów w Stanach Zjednoczonych”. (To samo dotyczy Bractwa Muzułmańskiego. Na arenie międzynarodowej niektóre odgałęzienia Bractwa zaangażowały się w terroryzm. Jednak pomimo wybujałych twierdzeń ze strony środowiska antymuzułmańskiego, Bractwo nigdy nie było zamieszane w żaden brutalny akt terroru w Stanach Zjednoczonych. Nawet Administracja Trumpa tak postanowiła aby nie dodać jej do listy oficjalnie wyznaczonych organizacji terrorystycznych.)
Udowodnienie negatywności jest zawsze trudną sprawą, ale mocnym wsparciem dla tej tezy jest to, co mówią sami islamofobowie – a dokładniej, czego nie mówią. Chociaż nieustannie ostro krytykują rzekome powiązania CAIR z terroryzmem, Gaffney, Geller i ich kohorty nie przedstawili ani jednego wiarygodnego przykładu incydentu terroryzmu islamistycznego, w który zaangażowany był CAIR lub jedna z innych organizacji znajdujących się na ich liście oszczerstw.
Gdyby islamofobowie mieli choć jeden konkretny przypadek, z pewnością ogłaszaliby go bez przerwy i na cały głos. Zatem brak tego słowa w ich retoryce jest wyraźnym sygnałem, że nie mają takich dowodów – najprawdopodobniej dlatego, że podobnie jak „cywilizacyjny dżihad” Bractwa Muzułmańskiego – on nie istnieje.
Wymyślanie pozornych wrogów pomaga prawdziwym
Te nieprawdy są nie tylko bigoteryjne i nieuczciwe, ale i niebezpieczne. W walce z realnym zagrożeniem ze strony brutalnego ekstremizmu islamskiego fałszywe oświadczenia i ogólny przekaz islamofobów pomagają terrorystom, a nie bezpieczeństwu Amerykanów.
Fałszywe demonizowanie wszystkich muzułmanów, ich wierzeń i instytucji jest dokładnie złym sposobem na zapewnienie Amerykanom bezpieczeństwa, ponieważ im bardziej będziemy się bać wyimaginowanych wrogów, tym trudniej będzie znaleźć prawdziwych wrogów i uchronić się przed nimi. Jak zauważa David Sterman z New America: „Zdecydowana większość dzisiejszej działalności dżihadystów nie jest nawet organizowana przez radykalnych duchownych, powracających bojowników czy bojowników, ale zamiast tego odbywa się za pośrednictwem Internetu lub małych rówieśniczych grup przyjaciół”. Zagrożenia te nie zostaną wykryte poprzez prowadzenie nieistniejących spisków. Najpewniejszym sposobem na ich odnalezienie będzie informacja od krewnych, sąsiadów, nauczycieli religii, współwyznawców – czyli w przeważającej większości przypadków współmuzułmanów.
Zdecydowana większość amerykańskich muzułmanów sprzeciwia się ekstremizmowi i przemocy ze strony muzułmanów lub kogokolwiek innego i nie chce żyć pod brutalnymi rządami praktykowanymi przez fanatyków dżihadu. Jako mniejszość religijna w kraju, w którym ze względu na wiarę są potencjalnymi ofiarami przestępstw z nienawiści, muzułmanie mają silniejsze niż większość Amerykanów powody, aby wierzyć i praktykować tolerancję religijną, a nie świętą wojnę. Utrzymanie muzułmańskich Amerykanów jako sojuszników i utrzymanie ich zaufania do naszych wspólnych wartości oraz instytucji politycznych i prawnych będzie miało kluczowe znaczenie dla skutecznego przeciwstawienia się przemocy ekstremistycznej. Utrata tego zaufania i wypędzenie ich, co nieuchronnie nastąpi w wyniku obrzydliwych kłamstw islamofobów, może tylko pomóc terrorystom.
Autorem książki jest Arnold R. Isaacs, dziennikarz i pisarz mieszkający w Maryland Z niespokojnych krain: słuchanie Amerykanów z Pakistanu i Afganistanu w Ameryce po 9 września oraz dwie książki dotyczące wojny w Wietnamie. On jest TomDispatch regularny. Jego strona internetowa jest www.arnoldisaacs.net.
Artykuł ten pojawił się po raz pierwszy na TomDispatch.com, blogu internetowym Nation Institute, który oferuje stały dopływ alternatywnych źródeł, wiadomości i opinii autorstwa Toma Engelhardta, wieloletniego redaktora działu wydawniczego, współzałożyciela American Empire Project, autora książki Koniec kultury zwycięstwajak z powieści, Ostatnie dni wydawnictwa. Jego najnowsza książka to Naród nieurodzony przez wojnę (Książki Haymarket).
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna