Grupa amerykańskich, brytyjskich i irackich sił zbrojnych oraz bojowników z całego regionu przygotowuje ofensywę mającą na celu odzyskanie Mosulu, drugiego co do wielkości miasta Iraku, które dwa lata temu znalazło się pod kontrolą Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii (ISIS). . Nie tylko straty wśród ludności cywilnej będą prawdopodobnie znaczne, biorąc pod uwagę walki dom po domu spodziewane w gęsto zaludnionych dzielnicach, ale następstwa mogą być również wstrząsające, biorąc pod uwagę nierozwiązaną kwestię tego, kto będzie kontrolował Mosul po wyrzuceniu ISIS.
Dziennikarz Ananda Gopala jest autorem wielokrotnie nagradzanej książki Nie ma dobrych ludzi wśród żywych: Ameryka, talibowie i wojna oczami Afgańczyków oraz licznych artykułów na temat wojen i okupacji Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie dla „ Wall Street Journal, Christian Science Monitor oraz Naród, między innymi publikacjami. Na początku tego roku przebywał na misji w Iraku, pisząc dla Atlantic o wojnie USA z ISIS – jego artykuł „Piekło po ISIS” wyjaśnia, w jaki sposób państwo irackie współpracuje z szyickimi bojówkami przeciwko ISIS, represjonując i terroryzując ludność sunnicką.
Gopal rozmawiał
o zbliżającym się ataku na Mosul i prawdopodobnych konsekwencjach dla Iraku, Syrii i regionu jako całości.Stany Zjednoczone intensyfikują szkolenie irackich sił rządowych przed nadchodzącą próbą odbicia Mosulu z rąk ISIS. Czy ma to potencjał, aby zadać decydujący cios ISIS? Jakie będą humanitarne konsekwencje takiego wysiłku?
OPRÓCZ szkoleń amerykańskie siły antyterrorystyczne współpracują z armią iracką i siłami specjalnymi przy prowadzeniu walk od wioski do wioski. Zajmowali małe fragmenty terytorium i zbliżali się do Mosulu.
Zajmą Mosul – jeśli nie w ciągu najbliższych kilku miesięcy, to na początku przyszłego roku – i będzie to poważny cios dla ISIS. Mosul jest w zasadzie stolicą ISIS w Iraku i myślę, że będzie to śmiertelny cios dla ISIS w Iraku.
Jednak podobnie jak w przypadku innych głównych bitew w tej wojnie z ISIS, dążenie do odzyskania Mosulu będzie wiązało się ze znacznymi kosztami humanitarnymi.
Zacznijmy od tego, że Mosul jest drugim co do wielkości miastem w Iraku i liczy do miliona mieszkańców, dlatego też zostaną oni uwięzieni w środku walk ulicznych, a w niektórych przypadkach walk od domu do domu. ISIS wyposażyło wiele domów w bomby i umieściło miny-pułapki w częściach miasta. A wielu osobom, które mogłyby chcieć, nie pozwolono opuścić obiektu.
Ponadto od dwóch lat trwają ataki powietrzne USA. W nalotach zginęło wielu cywilów, a liczba ofiar śmiertelnych będzie tylko rosnąć. W rzeczywistości Stany Zjednoczone ponownie używają białego fosforu, którego używali, gdy Stany Zjednoczone bezpośrednio okupowały Irak po inwazji w 2003 roku.
Możesz spojrzeć na inne przykłady tego, co wydarzyło się po wypędzeniu ISIS przez siły irackie. Jednym z przykładów jest Ramadi – zniszczenia, jakie tam panuje, są niewyobrażalne. W zasadzie całe miasta zostały zrównane z ziemią poprzez ataki powietrzne lub bomby ISIS. Miejsca te w większości nie nadają się do zamieszkania. I tak mamy dziesiątki tysięcy mieszkańców żyjących w obozach dla uchodźców i namiotach na pustyni lub w okolicach miasta.
W Faludży, która w czerwcu została odbita ISIS, część szyickich bojówek udała się do różnych miast w okolicy Faludży, aresztowała i dokonała egzekucji wielu cywilów. Tylko w jednym mieście zaginęło ponad 600 cywilów, a istnieją doniesienia o niezwykle brutalnych torturach, użyciu wiertarek elektrycznych i innych okropnych rzeczach.
Tak więc, choć z jednej strony mieszkańcy Mosulu byliby bardzo szczęśliwi, gdyby pozbyli się rządów ISIS, myślę, że bardzo boją się tego, co będzie dalej.
DUŻO uwagi słusznie skupia się obecnie na oblężeniu i ataku na Aleppo, przeprowadzonym przez reżim syryjski i rosyjskie siły zbrojne. Czy możesz opowiedzieć o tym, jak Stany Zjednoczone zastosowały podobną taktykę w Faludży?
FALLUJA MIAŁA powstanie w 2014 roku, a miejscowi wypędzili państwo irackie i utworzyli radę składającą się z lokalnych szejków plemiennych, wojskowych i byłych wojskowych oraz innych powstańców, którzy wcześniej walczyli z Amerykanami.
W ciągu następnych sześciu miesięcy armia iracka mniej lub bardziej bezkrytycznie ostrzeliwała miasto, zabijając lub raniąc tysiące ludzi. I to właśnie przez te ogromne zniszczenia rada rewolucyjna zaczęła coraz bardziej opierać się na ISIS, ponieważ ISIS posiadało całą ciężką broń. W ten sposób ISIS było w stanie dokooptować i ostatecznie przejąć radę, a następnie przejąć miasto.
Począwszy od tego roku siłom irackim udało się otoczyć miasto Faludża i przy wsparciu sił powietrznych Stanów Zjednoczonych rozpoczęły oblężenie, podczas którego nie mogła przedostać się żywność ani lekarstwa. Tymczasem ISIS nie pozwalało nikomu opuszczać miasta.
Miałeś więc naprawdę przerażające sceny głodu, ludzi gotujących paszę dla zwierząt lub jedzących trawę, aby przeżyć. Rozstrzeliwano ludzi, którzy próbowali uciec. W międzyczasie siły irackie w dalszym ciągu bezkrytycznie ostrzeliwały miasto, a w całym procesie brały udział Stany Zjednoczone.
Kiedy byłem w Bagdadzie i pytałem o to urzędników amerykańskich, udawali, że nie wiedzą, co się dzieje – mimo że w dużej mierze za tym wszystkim stali.
JEŚLI ISIS zostanie pokonane w Mosulu, wydaje się, że jedną z prawdopodobnych konsekwencji będzie ponowna przepychanka pomiędzy różnymi siłami, aby zebrać terytorialne i polityczne korzyści z udanej kampanii wojskowej. Co myślisz?
NAPRAWDĘ masz bojówki Organizacji Narodów Zjednoczonych otaczające Mosul i mające nadzieję na udział w łupach wynikających z jego odzyskania. Jest kurdyjska Peszmerga, bojówki plemienne sunnickie, bojówki szyickie, bojówki chrześcijańskie, armia iracka, a następnie różne siły powietrzne obcych krajów. Pomiędzy niektórymi z tych grup będzie wiele niepokoju, jeśli nie bezpośrednia walka.
Następnie, oczywiście, istnieje również kwestia sekciarska. Istnieją sunnickie siły plemienne, które chcą odzyskać część tego terytorium i toczą między nimi wewnętrzne rywalizacje sięgające okresu okupacji, a ponadto chcą trzymać z daleka szyickie bojówki, które są postrzegane jako bardzo sekciarskie.
To dotyczy tylko Mosulu, ale tak naprawdę dzieje się to w całym kraju. Na przykład w mieście Tuz Kharmato miały już miejsce miesiące ciągłych walk między kurdyjskimi Peszmergami a bojówkami szyickimi.
W innych miejscach toczą się walki pomiędzy różnymi frakcjami sunnickimi. Na przykład w mieście Tikrit, po tym jak szyickie bojówki w zasadzie odebrały miasto ISIS, niektóre plemiona sunnickie sprzymierzyły się z szyickimi bojówkami i walczyły z innymi, w niektórych przypadkach paląc domy lub dokonując egzekucji na cywilach.
Następnie rozpoczyna się walka o pieniądze na odbudowę. Jest to obecnie duży problem w Anbar, gdzie rzekomo ma wpłynąć mnóstwo pieniędzy na odbudowę miasta Ramadi, a różne siły próbują zdobyć te kontrakty. Istnieje logika dotycząca takich kontraktów, która została ustanowiona przez okupację amerykańską ponad 10 lat temu, a dynamika ta odtwarza się dzisiaj dokładnie w ten sam sposób. Jest to więc także główny punkt zapalny.
W rzeczywistości istnieje wiele różnych punktów zapalnych, ponieważ społeczeństwo stało się w tym momencie bardzo podzielone, szczególnie po dwóch wojnach domowych i okupacji.
Jednak największa bitwa może rozegrać się wewnątrz i/lub pomiędzy milicjami szyickimi a państwem irackim – ponieważ niektóre bojówki szyickie są wspierane przez Iran, podczas gdy inne nie są przez Iran wspierane i są bardziej nacjonalistyczne. Najważniejsze pytanie brzmi, czy te bojówki będą podporządkowane państwu irackiemu i przez nie opłacane, czy też pozostaną niezależne.
Wiele wspieranych przez Iran bojówek chce zachować niezależność i nie chce znaleźć się pod kontrolą rządu irackiego. Zatem już zaczynacie widzieć walczące szyickie walki wewnątrzmilicyjne pomiędzy grupami próbującymi zająć pozycję w okresie po ISIS, kiedy kwestia tego, gdzie się znajdują i czy zamierzają podporządkować się państwu irackiemu, stanie się niezwykle ważna.
CZY główną nagrodą są znaczne zasoby ropy w Mosulu i okolicach?
TAK, walczą o ropę, ale walczą też o kontrakty. Im bardziej zniszczysz miasto, tym trudniejsza będzie odbudowa. Ktoś zdobędzie kontrakt na odbudowę, a to lukratywne przedsięwzięcie.
Dlatego walczą o to i walczą o fundusze państwowe. Państwo ma budżet na opłacanie bojówek i kwestia tego, kto kontroluje ten budżet i które bojówki otrzymują te pieniądze, a które nie, jest bardzo istotne.
CZY można przewidzieć skutki uboczne wojny mającej na celu odzyskanie Mosulu w Syrii?
UTRATA Mosulu z pewnością będzie miała wpływ na ISIS na całym świecie, a w Syrii zostało ono ściśnięte we wszystkich kierunkach, więc ich terytorium zostało ograniczone do obszarów wokół Rakki i części Deir ez-Zur. Jest to część procesu, w ramach którego, jak sądzę, za rok lub dwa nie będą już posiadać dużego terytorium ani w Iraku, ani w Syrii.
Ale dynamika w Iraku i Syrii jest zupełnie inna. Dzisiejszy Irak jest ostatecznie wynikiem okupacji i dwóch wojen domowych, podczas gdy w Syrii mamy wynik popularnego, szeroko zakrojonego ruchu rewolucyjnego. Nadal istnieją lokalne oddolne struktury, choć dziś są one znacznie słabsze niż kilka lat temu.
Jednak w Iraku tego rodzaju struktury są bardzo ograniczone. Są głównie w dużych miastach, takich jak Bagdad. W przeciwnym razie w całym kraju nastąpi znacznie głębsze rozdrobnienie.
USA mają nadzieję, że kampania w Mosulu zapewni stabilność w Iraku i regionie. Czy im się to uda, czy też pogłębi to konflikty na tle religijnym i inne?
PRAWDOPODOBNE, że ISIS zostanie pokonane militarnie, ale okoliczności polityczne, które doprowadziły do powstania ISIS, nie zostały w ogóle poruszone.
Na przykład w Mosulu niektórzy ludzie początkowo witali ISIS jako wyzwolicieli, kiedy ich bojownicy po raz pierwszy zdobyli miasto w 2014 r. I był ku temu powód: ludzie byli tak zniesmaczeni państwem irackim i jego powszechnym stosowaniem tortur, dyskryminującą polityką wobec Sunnici, masowa korupcja.
Dziś państwo irackie nadal wykazuje te same cechy. W rzeczywistości wojna irackiej armii z ISIS posłużyła do utrwalenia tej dynamiki.
Jeśli chodzi o kwestie sekciarskie, w Iraku nadal toczy się wojna sekciarska na niskim szczeblu, podczas której ludzie, głównie sunnici, znikają albo z rąk milicji, albo irackich sił bezpieczeństwa.
Na przykład w Babil co tydzień w telewizji lub radiu pojawiają się ludzie, którzy mówią, że stracili swoich bliskich – pięć, 10, 15, 20 osób zaginęło i nie ma żadnych wiadomości o tym, co się stało z nimi. nich, tyle że wiemy, że zostali zabrani przez szyicką milicję.
Jurf as-Sakhar to sunnickie miasto, które zostało w zasadzie oczyszczone. Nikomu nie wolno wracać do miasta, które jest kontrolowane przez szyickie bojówki. I tak jak wspomniałem wcześniej o Tikricie, zdarzają się przypadki wyprowadzania ludzi z domów i egzekucji, a na YouTubie pojawiło się kilka makabrycznych filmów.
Jest to zatem bardzo ponura sytuacja, w której sunnitom brakuje jakiejkolwiek reprezentacji politycznej, która mogłaby bronić ich interesów, nie mówiąc już o prawdziwym ruchu międzysekciarskim, który mógłby bronić interesów wszystkich ludzi w Iraku – co ostatecznie jest jedynym rozwiązaniem problemu sekciarstwa.
W przypadku braku tego potencjał grup takich jak ISIS, grupy salafickie i inne grupy religijne do umocnienia swojej pozycji jest, moim zdaniem, bardzo realny, ponieważ w takich okolicznościach ludzie będą wspierać każdego, kto ich zdaniem zapewni im ochronę.
Dlatego ISIS początkowo miało takie poparcie – nie dlatego, że mieszkańcy Mosulu faktycznie zgadzali się z ideologią powrotu do czasów kalifatu, ale dlatego, że chcieli ochrony. Desperacko potrzebowali jakiejś siły, która przeciwstawiłaby się państwu irackiemu.
I ta dynamika się nie zmieniła. Kiedy Stany Zjednoczone mówią o przywróceniu stabilności, tak naprawdę mają na myśli to, że chcą zminimalizować bezpośrednie zagrożenie dla amerykańskich interesów – i nie sądzę, że Stany Zjednoczone postrzegają zabójstwa ludności cywilnej na niskim szczeblu w miastach jako zagrożenie dla swoich interesów. Po prostu nie sądzę, że ich to obchodzi.
Jednak paradoks potęgi Stanów Zjednoczonych przez ostatnie 15 lat polega na tym, że USA chcą na Bliskim Wschodzie i gdzie indziej, aby istniały reżimy klientów, które ostatecznie uczyniły te miejsca bezpiecznymi dla amerykańskich przedsiębiorstw. Paradoks polega na tym, że próbując to zrobić, w rzeczywistości stworzyli warunki, w których być może w najbliższym czasie tego nie zobaczymy.
Irak nie będzie miejscem rządzonym przez przyjazny reżim-klient, ani miejscem, w którym można sobie wyobrazić, że amerykańskie korporacje będą mogły łatwo działać. W rzeczywistości Stany Zjednoczone mają niewielkie możliwości kierowania irackimi zasobami ropy naftowej, co było przede wszystkim jedną z głównych motywacji wojny w Iraku.
Historia ma swoje sposoby na interwencję, ale kiedy Stany Zjednoczone mówią o stabilności, w rzeczywistości nie mają na myśli stabilności w tym sensie, w jakim ty lub ja byśmy o tym myśleli. Przez stabilność rozumieją uczynienie regionu bezpiecznym dla amerykańskich interesów.
Reżim Assada przedstawia wszelką opozycję wobec swojego reżimu jako „terroryzm”, a wszystkie syryjskie wysiłki wojskowe jako wkład w walkę z ISIS w „wojnie z terroryzmem”. Ale jaki jest szerszy kontekst, w którym rozwija się konflikt w Syrii?
ASSAD JEST w rzeczywistości największą przyczyną ISIS w Syrii. Zniszczenia, jakich dokonał na Syryjczykach, są głównym powodem istnienia ISIS w Syrii. A co niezwykłe w tym, co wydarzyło się w ciągu ostatniego roku, jest to, że polityka USA w Syrii zasadniczo pomaga Assadowi.
Na przykład podczas ostatniego zawieszenia broni Stany Zjednoczone zażądały, aby rebelianci wycofali się z Al-Kaidy. Problem w tym, że Dżabhat al-Nusra, dawniej część Al-Kaidy, ma dominującą pozycję w ruchu rebeliantów, ponieważ dysponuje dużymi zasobami.
Nie dając innym rebeliantom środków umożliwiających im wyswobodzenie się, rebelianci nie mają innego wyboru, jak tylko trzymać się Dżabhat al-Nusra lub zostać zniszczeni. Ponieważ nie są w stanie oddzielić się od Al-Kaidy, Assad wykorzystuje to jako pretekst do zbombardowania tych obszarów, co przyniosło niszczycielskie skutki w Aleppo.
To tylko powoduje, że ludzie jeszcze bardziej wpadają w ramiona A-Kaidy, ponieważ to oni mają najwięcej pieniędzy i najwięcej broni. A to tylko jeszcze bardziej uzasadnia stanowisko Assada.
Zatem ostatecznie, jak wspomniałeś, Assad doprowadza logikę „wojny z terroryzmem” do logicznego wniosku, zgodnie z którym każdy, kto sprzeciwia się swojemu państwu, jest terrorystą. A Stany Zjednoczone pomagają w tym i podżegają, nalegając na oddzielenie Nusry od rebeliantów, tak naprawdę nie wspierając rebeliantów, ale nie pomagając im w pokonaniu Assada.
WIELU lewicowców w krajach zachodnich uważa, że nie ma powszechnego oporu wobec Assada poza siłami salafickimi, takimi jak Dżabhat al-Nusra. Jaka jest Twoja opinia?
PODAM wam przykład z Deraya, która jest niedaleko Damaszku i była obszarem, gdzie nie było Nusry ani ISIS. Kierowała nią cywilna rada rewolucyjna, która powstała po powstaniu, a tamtejsze frakcje wojskowe podlegały tej cywilnej radzie rewolucyjnej. Było wszystko, o czym Assad twierdzi, że nie istnieje – a istniało rzut kamieniem od Damaszku.
Myślę, że Assad zdawał sobie sprawę z żenującego charakteru tego faktu i dlatego Deraya została poddana ogromnemu oblężeniu, w wyniku którego ludzie umarli z głodu. W wyniku bardzo tragicznego obrotu wydarzeń niedawno przywódcy rewolucji w Deraya zostali zmuszeni do negocjacji w sprawie opuszczenia tego obszaru i umożliwienia siłom Assada przejęcia władzy.
Jednym z powodów jest to, że po prostu nie mieli wsparcia wojskowego. W rzeczywistości krążą historie, że jednostki Wolnej Armii Syryjskiej z południowej Syrii chciały udać się i wesprzeć rebeliantów Deraya uwięzionych w wyniku oblężenia Assada, ale przeszkodzili im amerykańscy sponsorzy.
Istnieją takie przykłady w innych miejscach. W prowincji Idlib jest miasto Ma’arat an-Numan, w którym miejscowi protestują przeciwko siłom Assada i Dżabhat al-Nusra od prawie 150 dni. Wspierają świecką frakcję rebeliantów i sprzeciwiają się Assadowi. Ale znowu spotkało się to z bardzo niewielkim poparciem i rozgłosem.
Zatem prawdziwą tragedią jest to, że te grupy rzeczywiście istnieją, ale znajdują się w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ są bombardowane i izolowane. Są celem nie tylko reżimu, ale także islamistów, zwłaszcza ISIS i Nusry.
Działają więc w niezwykle trudnych okolicznościach, ale myślę, że fakt, że nadal działają, nawet jeśli w osłabionej formie, jest inspirujący. Oto jesteśmy, pięć lat później i w każdy piątek w Ma’arat an-Numan nadal odbywa się poważny protest przeciwko dyktatorowi i Nusrze.
A zatem JEŚLI istnieją siły, które nie są islamskimi fundamentalistami i są przeciwne reżimowi Assada, dlaczego Stany Zjednoczone nie miałyby udzielić im wsparcia, którego potrzebują, aby móc działać samodzielnie?
Myślę, że od początku było jasne, że USA nie są zainteresowane rewolucyjnym zwycięstwem w Syrii. Myślę, że są przerażeni perspektywą upadku państwa syryjskiego.
Myślę, że ich idealna sytuacja byłaby podobna do tej, która wydarzyła się w Jemenie. Chcą, aby Assad ustąpił, a potem ktoś z jego reżimu przejmuje władzę, instytucje państwowe nie ustają, do rządu wprowadza się kilku rebeliantów, aby pomagali przy optyce, a potem wszystko toczy się dalej jak poprzednio.
Myślę, że to jest ostateczny cel, jeśli chodzi o to, czego Amerykanie chcą w Syrii. Nie tego chce większość Syryjczyków. Nie będą protestować i ryzykować życia tylko po to, żeby Assad mógł ustąpić, a jego kuzyn mógł dojść do władzy. Chcą obalić państwo. Chcą obalić cały aparat opresji, który rządził ich życiem przez ostatnie cztery dekady.
Nie jest to coś, co Stany Zjednoczone są skłonne tolerować. Myślę też, że Stany Zjednoczone dały jasno do zrozumienia, że mogą skoncentrować się na zniszczeniu Nusry i pozwoleniu Assadowi pozostać u władzy.
Pomijając tych na lewicy, którzy faktycznie wspierają Assada, istnieje inny nurt, prawdopodobnie większy i bardziej wpływowy, który uważa islamskie siły fundamentalistyczne za główne zagrożenie, a reżim Assada za mniejsze zło. Koncentrują się na zbrodniach amerykańskich i islamskich sił fundamentalistycznych, które uważają za jedno i to samo. Jakie jest Twoje zdanie na temat tej perspektywy?
PRZEDE WSZYSTKIM Asad jest główną przyczyną islamskiego fundamentalizmu w Syrii, bezpośrednio i pośrednio. Bezpośrednio wysyłał Al-Kaidę i innych twardogłowych bojowników salafickich do Iraku podczas wojny w Iraku i okupacji amerykańskiej. A gdy wrócili do Syrii, wtrącił ich wszystkich do więzienia i trzymał tam aż do powstania.
Następnie w 2011 roku, po tym, jak Arabska Wiosna zainspirowała ruch protestacyjny w Syrii, wiedział, że musi przedstawić protestujących jako inspirowanych islamistami i Al-Kaidą, aby osłabić ich wpływy w kraju i za granicą. Dlatego celowo wpuścił do ruchu wszystkich islamskich fundamentalistów.
W rzeczywistości, jeśli spojrzeć na przywódców głównych grup islamistycznych, od Nusry po Ahrar al-Sham, prawie wszyscy z nich przebywali w więzieniach i zostali celowo zwolnieni przez Assada. To pierwszy punkt.
Po drugie, kiedy ludzie staną w obliczu niewiarygodnych zniszczeń, pójdą i dołączą do każdego, kto ochroni ich i ich rodziny. Kiedy więc byłem w Syrii w 2012 roku, brałem udział w proteście, a protestujący potępiali Assada, ale także szejka Aroura, wybitnego kaznodzieję salafickiego mieszkającego w Arabii Saudyjskiej. A oni mówili: „Precz z Arourem i precz z Assadem”.
Wiele z tych samych osób, które protestowały przeciwko temu kaznodziei, jest obecnie członkami Nusry. I nie dzieje się tak dlatego, że nagle odkryli religię; to dlatego, że musieli stanąć po stronie tego, kto chronił ich w ciągu dwóch lat zniszczeń. W ten sam sposób, jeśli zmienią się okoliczności, ludzie również odpowiednio się zmienią. Świadomość ludzi, ich wyobrażenia o świecie ostatecznie opierają się na ich okolicznościach społecznych i materialnych. Kiedy te okoliczności to wojna na śmierć i życie, nie jest zaskakujące, że ludzie wyciągną wnioski podobne do tych, które ostatecznie wyciągnęli protestujący.
Dlatego uważam, że ważne jest, aby nie patrzeć na skomplikowaną wojnę domową z miejsca, w którym siedzimy, bez zrozumienia prawdziwych wyborów dotyczących życia i śmierci, których muszą dokonywać ludzie. Wszystko wydaje się tu takie jasne i ideologiczne, ale tak naprawdę na miejscu ludzie dokonują wyborów i są one bardzo pragmatyczne.
Ostatecznie, jeśli poważnie podchodzicie do chęci pokonania fundamentalizmu i salafizmu w Syrii, pierwszym krokiem musi być położenie kresu reżimowi Assada, ponieważ dopóki on tam będzie, siły te będą tam nadal istnieć.
PODCZAS pierwszej debaty prezydenckiej Trump zaatakował Clinton za jej „trwającą w karierze niepowodzenie” w pokonaniu ISIS, mimo że ISIS pojawiło się na scenie dopiero w ciągu ostatnich kilku lat. Z drugiej strony Clinton wydaje się mieć bardziej muskularne podejście do polityki zagranicznej USA na Bliskim Wschodzie niż Obama. Jakie jest Twoje zdanie?
PO PIERWSZE, pytanie nie brzmi, czy Clinton zrobiła wystarczająco dużo, aby pokonać ISIS, ale rolę, jaką odegrała w stworzeniu warunków, które pozwoliły ISIS prosperować. Jako senator USA głosowała za wojną i okupacją w Iraku, co odegrało główną rolę w powstaniu ISIS. Na froncie krajowym głosowała za amerykańską ustawą Patriot Act i była główną zwolenniczką tego rodzaju islamofobii, który moim zdaniem ma wpływ zarówno na przekaz ISIS, jak i obserwowane przez nas zjawisko „radykalizacji samotnego wilka”. Uważam więc, że rzeczywiście ponosi ona dużą winę sięgającą wielu lat wstecz.
Jednak jeśli chodzi o jej politykę zagraniczną i porównanie jej z polityką Obamy, niekoniecznie jest ona bardziej militarystyczna niż Obama, ale sposób, w jaki postrzega rozmieszczenie amerykańskiej potęgi, jest nieco inny. Jeśli pomyślisz o tym, czym może być doktryna Obamy, w dużym stopniu reaguje on na niepowodzenia USA w Iraku i Afganistanie po wydaniu bilionów na interwencję wojskową w tych krajach.
Dlatego Obama nie chce stąpać po ziemi, zamiast tego polega na siłach zastępczych i delegowaniu różnych grup do walki za niego. Na przykład w Afganistanie jest dziś o wiele więcej uzbrojonych ludzi walczących w imieniu państwa amerykańskiego lub afgańskiego, niż było wtedy, gdy Obama obejmował urząd. A to dlatego, że stworzył setki milicji. Podobny proces miał miejsce w Jemenie, gdzie pod rządami Obamy partnerstwo w zakresie „wojny z terroryzmem” ogromnie się pogłębiło.
Myślę więc, że Obama próbował przejść do modelu interwencji z lat 1980. XX wieku, w którym celem jest nakłonienie sił paramilitarnych, szwadronów śmierci i reżimów do realizacji celów polityki zagranicznej, w przeciwieństwie do modelu otwartej interwencji, którego używał Bush. Myślę też, że pod rządami Clinton będzie inaczej, ponieważ ona pójdzie nieco bardziej w stronę otwartej interwencji. Nie do końca, ale trochę bardziej, niż Obama był skłonny zaakceptować. Ale Syria jest być może jedynym miejscem, gdzie Obama bardzo się waha, czy wyznaczyć zastępcze siły.
Myślę, że pod rządami Clintona zobaczymy więcej broni wysłanej do syryjskich rebeliantów, ale powinniśmy jasno powiedzieć, że dzieje się tak nie dlatego, że Clinton chce, aby syryjscy rebelianci zwyciężyli, ani że chce, aby rewolucja zakończyła się sukcesem, ale dlatego, że chce zmusić Assada do stołu negocjacyjnego. Uważa, że konieczne jest niewielkie zwiększenie presji, aby wymusić wynegocjowane wyjście i przejęcie władzy przez kogoś, być może nawet z jego najbliższego otoczenia. Byłoby to narzucenie przez USA „rozwiązania jemeńskiego” konfliktowi syryjskiemu.
Clinton ma zatem inną strategię niż Obama, ale zmierza do tego samego celu, jakim jest wynegocjowane porozumienie.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna