Niniejszy komentarz jest wspólną publikacją Polityka zagraniczna w centrum uwagi i TheNation.com.
Drodzy przyjaciele:
Piszę do Ciebie w przeddzień Twojego pójścia do urn, aby zadecydować o przyszłości Twojego wspaniałego kraju.
Myślę, że nie będzie przesadą stwierdzenie, że los Brazylii wisi na włosku. Nie będzie też przesadą stwierdzenie, że wybory będą miały ogromne znaczenie geopolityczne, ponieważ jeśli Brazylia zagłosuje na Jaira Bolsonaro, w dwóch największych krajach półkuli zachodniej do władzy dotrze skrajna prawica. Podobnie jak wielu z Was mam nadzieję na cud, który uniemożliwi Bolsonaro dojście do władzy.
Kiedy odwiedziłem Rio i Sao Paulo w 2015 r., zauważyłem, że wiece polityczne organizowane przez opozycję wobec ówczesnej prezydent Dilmy Rousseff zawierały niewielki, ale głośny element marginalny wzywający do powrotu do rządów wojskowych. Nie podejrzewałem wówczas, że ta skrajność rozwinie się w masowy ruch wyborczy wspierający samozwańczego zwolennika rządów siłacza.
Niesamowite bliźniaki
Dla wielu z nas na Filipinach to niesamowite, jak bardzo Bolsonaro jest podobny do naszego prezydenta Rodrigo Duterte.
Duterte mówił, że żałował, że nie zgwałcił martwej misjonarki. Bolsonaro powiedziała koledze z parlamentu, że nie zasłużyć zostać przez niego zgwałcona. Duterte wyraził podziw dla naszego zmarłego dyktatora Ferdynanda Marcosa i zarządził jego pochówek na cmentarzu naszych bohaterów. Bolsonaro przedstawił rządy wojskowe w Brazylii ponad trzydzieści lat temu jako złoty wiek.
Znajomy zapytał mnie kilka dni temu, tylko częściowo żartem: „Czy istnieje wirus, który powoduje okropne czyraki, jak Bolsonaro i Duterte?” Pomyślałem o jej metaforze i pomyślałem, że coś w tym jest, ale zamiast być skutkiem choroby zakaźnej, myślę, że autorytarne postacie wyłaniają się z wewnętrznego zgnilizny w społeczeństwie.
Zanim jednak przejdę dalej, pozwólcie, że przedstawię Państwu pogląd na to, co dzieje się na Filipinach, ponieważ może to bardzo dobrze przewidzieć przyszłość Brazylii, jeśli Bolsonaro zdobędzie władzę, jak wskazują obecnie sondaże, 28 października.
Czy to jest Twoja przyszłość?
Nasz kochany prezydent Filipin obiecał „tuczyć ryby w Zatoce Manilskiej” zwłokami przestępców, jeśli zostanie wybrany.
Być może nie dotrzymał obietnic dotyczących poprawy dobrobytu gospodarczego i społecznego naszego narodu, takich jak zakończenie zatrudnienia na podstawie umów lub wprowadzenie zakazu wydobycia, ale spełnił tę obietnicę: liczba rzekomych użytkowników narkotyków i handlarzy, których zamordował, głównie w drodze pozasądowych wykonania, waha się od 7,000 20,000 do XNUMX XNUMX, przy czym rzeczywista liczba zbliża się do wyższej granicy.
Nawet jeśli przyjmiemy dolną granicę, liczba zabitych umieściłaby kampanię antynarkotykową Duterte na trzecim miejscu wśród najbardziej morderczych przedsięwzięć w najnowszej historii Azji Południowo-Wschodniej – na pierwszym miejscu znalazłoby się ludobójstwo Czerwonych Khmerów pod koniec lat 1970. na drugim miejscu znalazła się masakra komunistów dokonana przez indonezyjskie wojsko w połowie lat sześćdziesiątych, która pochłonęła setki tysięcy ofiar.
U podstaw kampanii antynarkotykowej Duterte leży perspektywa eliminacyjna oparta na poglądzie prezydenta szabu — lokalne określenie metamfetaminy — „zmniejszyłoby mózg danej osoby i dlatego nie nadawałby się już do rehabilitacji”. Ci ludzie to „żywe, chodzące trupy”, które „nie są już przydatne dla społeczeństwa”.
W innym miejscu opisałem podejście Duterte jako „faszyzm blitzkriegu” w przeciwieństwie do konwencjonalnego modelu „pełzającego faszyzmu”. W tym drugim przypadku faszystowski przywódca zaczyna od łamania praw obywatelskich i politycznych, po czym następuje zamach po władzę absolutną, po czym następują masowe represje.
Duterte odwraca ten proces. Zaczyna od masowych, masowych represji – to znaczy bezkarnego zabijania tysięcy rzekomych osób zażywających narkotyki – pozostawiając naruszenie swobód obywatelskich i zdobycie władzy totalnej jako operację masową w atmosferze politycznej, w której strach połączony z chęcią przytulny do siłacza, w dużej mierze zneutralizował opozycję.
W ciągu ostatnich 30 miesięcy prezydent odwołał prezesa Sądu Najwyższego; uzyskał niekwestionowaną kontrolę zarówno nad Izbą Reprezentantów, jak i Senatem; uwięził swojego głównego przeciwnika politycznego w Senacie i zamierza uwięzić innego; zmusił większość mediów do przejścia w tryb autocenzury; zyskał poparcie większości szeregowych żołnierzy i zgodę naczelnego dowództwa; i wprowadził stan wojenny w jednej trzeciej kraju. Opinia publiczna nie wywołała większego oburzenia w związku z tymi posunięciami; w istocie jego wskaźniki popularności pozostają dość wysokie.
Ten ostatni punkt, czyli ciągła popularność prezydenta, prowadzi mnie do tematu tego, co łączy Brazylię i Filipiny.
Nie można wyjaśnić pojawienia się Duterte bez uwzględnienia straszliwego rozczarowania wynikami liberalno-demokratycznej republiki, która powstała wraz z obaleniem Marcosa w 1986 r.
Zabójczy ucisk na proces demokratyczny nastąpił w wyniku kilku wydarzeń. Jednym z nich było przejęcie przez elity procesu wyborczego jako mechanizmu rywalizacji między sobą, przy jednoczesnym utrwalaniu na narodzie kolektywnego panowania klasowego. Innym było połączenie braku reformy rolnej i narzucenia przez Waszyngton neoliberalnej polityki dostosowań strukturalnych, która spowodowała utrzymujący się wysoki poziom nierówności i ubóstwa.
Jeśli do tego czarującego naparu doda się trzeci składnik – niepowodzenie kolejnych administracji w rozwiązaniu problemu przestępczości – nie jest zaskakujące, że ponad 16 milionów wyborców, czyli około 40 procent elektoratu, dostrzegło autorytarne podejście, które Duterte przez ponad 30 lat jako burmistrz przygranicznego miasta Davao na południu kształcił dokładnie to, czego potrzebował kraj.
Jak powiedział powieściopisarz Anthony Doerr o przedwojennych Niemcach, Filipińczycy „desperacko szukali kogoś, kto potrafi wszystko naprawić”. Trzeba podkreślić, że nasza klasa średnia była sektorem, który był najbardziej entuzjastycznie nastawiony do Duterte – tej samej klasy średniej, która ponad 30 lat wcześniej przewodziła obaleniu dyktatora Marcosa.
Ponury upadek Brazylii
Brazylia doświadczyła tego samego ponurego popadnięcia w kryzys demokratyczny. Polityka liberalno-demokratyczna stała się głównie środkiem, za pomocą którego umocnione elity chroniły swoje bogactwo i władzę.
Nawet postępowy prezydent Lula da Silva nie odważył się wprowadzić środków reform społecznych i gospodarczych, ale próbował doprowadzić do końca, wprowadzając finansowany przez państwo program dystrybucji gotówki dla biednych, bolsa de familia, co choć znacząco zmniejszyło ubóstwo, w niewielkim stopniu przyczyniło się do zmiany statusu Brazylii jako jednego z krajów Ameryki Łacińskiej charakteryzujących się największymi nierównościami. Ponadto poprzez antydemokratyczne intrygi parlamentarne i manipulacje sądowe centroprawica i centroprawica postawiły Rousseff w stan oskarżenia i zadbały o to, aby Lula nie został ponownie prezydentem.
Korupcja jest tam tak samo wszechobecna jak na Filipinach, ale tutaj nie można po prostu winić prawicy. Jednym z największych rozczarowań dla postępowców, nie tylko w moim kraju, ale na całym świecie, był sposób, w jaki Wasza Partia Robotnicza (PT), która w latach 1990. pobudzała wyobraźnię ludzi jako siła powstańcza przeciwko korupcji, sama została uwikłana w korupcję, zwłaszcza Skandal związany z łapówkami Petrobras o wartości 3.7 miliarda dolarów, w który zaangażowanych było tak wielu członków PT.
W związku z tym przyjaciel zwolennik PT powiedział mi podczas mojej wizyty w Sao Paulo: „PT doszła do władzy jako partia znana z bojowego stanowiska wobec korupcji. Teraz wyglądamy, jakbyśmy wynaleźli korupcję”. Rozumiem jego konsternację, ale PT może winić tylko siebie. Angażowanie się w praktyki korupcyjne, nawet jeśli celem jest zdobycie głosów w celu przeforsowania postępowego ustawodawstwa w parlamencie, jak uzasadniali to niektórzy zwolennicy PT, kończy się zniszczeniem kompasu moralnego partii postępowej.
Jeśli dodamy do bezkompromisowości prawicy i ulegania przez PT wszechobecnej korupcji systemu, niepowodzenia w znaczącym rozwiązaniu problemu eskalacji przestępczości narkotykowej, zwłaszcza w Rio i innych dużych miastach, Bolsonaro, podobnie jak Duterte, przestaje być zagadką.
Oczywiście wiecie to wszystko, ale po prostu to powtórzę, aby podkreślić fakt, że liberalna demokracja straciła zaufanie ogromnej liczby ludzi w obu naszych krajach, a oni głosowali – lub wkrótce będą głosować – na władzę ludzi, którzy zasadniczo obiecał, że to zakończy. Jeśli siły profaszystowskie na całym świecie nauczyły się czegoś od Hitlera, to tego, że do władzy można dojść środkami demokratycznymi. Ale kiedy już zdobędziesz władzę, pamiętaj, aby nigdy nie dać elektoratowi możliwości odebrania ci jej.
Jak reagujemy na wzrost popularności skrajnej prawicy?
Jak lewica może zareagować?
Pierwszą linią obrony sił prodemokratycznych jest niedopuszczenie do dojścia skrajnej prawicy do władzy. Gdy to się nie udało, stoimy teraz przed wyzwaniem, jak odsunąć te siły od władzy – oczywiście za pomocą środków demokratycznych.
Pozwolę sobie zaproponować kilka kroków, które możemy podjąć, aby odnowić atrakcyjność demokracji.
Przede wszystkim czasy wymagają postępowej polityki, która wykracza poza nawoływanie do powrotu do starej, zdyskredytowanej elitarnej demokracji, w której równość była czysto formalna, do takiej, której centralnym punktem jest osiągnięcie prawdziwej równości gospodarczej i społecznej, niezależnie od tego, czy ktoś to nazwie ten socjalizm czy postkapitalizm. Program ten musi wzywać do silniejszego zarządzania gospodarką przez państwo i społeczeństwo obywatelskie – takiego, które wyniesie ją poza kapitalizm, z dużą dawką radykalnej redystrybucji dochodów i bogactwa, przy jednoczesnym wspieraniu procesów demokratycznych, sekularyzmu, różnorodności i praw mniejszości.
Po drugie, choć bardzo wielu ludzi, szczególnie z klasy średniej, ma, jak moglibyśmy to nazwać, zapożycząc termin od Antonio Gramsciego, „aktywny konsensus” stojący za polityką autorytarną, bardzo wiele klas biedniejszych i bardziej zmarginalizowanych albo utrzymuje skrajnie prawicowy na odległość lub ograniczyć swoje wsparcie do „biernego konsensusu”. Musimy skoncentrować naszą kontrmobilizację na tych sektorach.
Po trzecie, chociaż musimy starać się edukować społeczeństwo na temat korzeni przestępczości i udziału ludzi w handlu narkotykami w obliczu ubóstwa i nierówności, nie można postrzegać demokratów jako niewrażliwych na obawy ludzi dotyczące przestępczości. Możemy nie zgodzić się z jego rozwiązaniem, ale nie możemy ignorować spostrzeżeń Thomasa Hobbesa, że jednym z powodów powstania państwa była odpowiedź na ludzkie pragnienie ochrony życia i zdrowia. Co więcej, choć przestępczości najbardziej boi się klasa średnia, to najbardziej cierpią z jej powodu biedni.
Po czwarte, prawicowe partie i osobistości, takie jak Duterte i Bolsonaro, są silnie mizoginistyczne w czasach, gdy walka kobiet o swoje prawa przybiera na sile na całym świecie. Dlatego bardzo ważne jest, aby duża liczba kobiet odgrywała centralną rolę w polityce ruchu antyfaszystowskiego. Zmobilizowane kobiety stanowią jeden z najsilniejszych bastionów przeciw faszyzmowi.
Po piąte, wiele postępowych i liberalnych osobistości oraz partii, które odegrały kluczową rolę na starej liberalno-demokratycznej arenie politycznej, zostało zdyskredytowanych, podobnie jak system liberalno-demokratyczny. Filipińskie ikony liberalizmu Cory Aquino i jej syn Noynoy Aquino należą do przeszłości, podobnie jak postacie PT, Dilma i Lula. Zatem chociaż musimy budować szerokie koalicje, konieczne jest, aby nowe twarze, nowe formacje polityczne i nowe idee reprezentowały postępową reakcję na faszyzm. Należy podkreślić, że głównym polem bitwy w tym konflikcie jest młodzież, a my wśród niej tracimy przewagę.
Pozwolę sobie zakończyć to przesłanie, powtarzając to, co powiedziałem na niedawnej konferencji na temat praw człowieka tutaj, w Manili:
Świat, w którym żyjemy, jest praktycznie taki sam jak w latach trzydziestych XX wieku, kiedy siły skrajnej prawicy są w ofensywie, a los postępowej polityki demokratycznej wisi na włosku. Ostatnie kilka lat pogrzebało deterministyczną koncepcję Francisa Fukuyamy, że liberalna demokracja jest przyszłością każdego kraju, tak jak przed Fukuyamą doniosłe wydarzenia pogrzebały równie deterministyczne przekonanie, że socjalizm jest falą przyszłości. Przyszłość wyłania się ze zderzenia ruchów i idei, naznaczona wielką niepewnością i przypadkowością. Nie ma gwarancji, że nasza strona zwycięży, ale z pewnością przegramy, jeśli nie będziemy stawiać oporu w sposób łączący determinację, pasję i mądrość.
W Solidarności,
Walden Bello, Manila, 25 października 2018 r
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna