Zawsze będę pamiętać scenę z mojego drugiego dnia w Afganistanie, kiedy 16-letni Abdulhai zapytał mnie: „Czy to twój pierwszy raz w zacofanym kraju?” Widziałem już wtedy, że jego komentarz wyrażał prawdziwą frustrację z powodu rzek pełnych śmieci, walących się budynków, zaduchanego powietrza i sposobu, w jaki masy głodujących bezrobotnych zmuszone są mieszkać w namiotach lub pod mostami. Mimo to smutnym faktem jest, że wielu młodych Afgańczyków, których spotkałem, ma tendencję do postrzegania siebie w ten sposób: jako „lud plemienny” w uścisku „kultury wojownika”.
To niektóre z twierdzeń rzucanych przez media, aby wyjaśnić naturalną skłonność Afganistanu do upadku i ruiny. Podczas tak doskonałej burzy społeczeństwu łatwo jest przeoczyć rolę, jaką najeżdżające armie i zmanipulowane rynki odegrały w tej fizycznej i ludzkiej zagładzie.
We wrześniu Abdulhai i jego brat ze społeczności Ali mogli opisywać współczesne cechy codziennego życia Afgańczyków bezpośrednio widzom w kilku stanach USA. Zostali zaproszeni do przyłączenia się do „Karawany dla Pokoju” kierowanej przez meksykańską oddolną organizację MPJD (Ruch na rzecz Pokoju ze Sprawiedliwością i Godnością). Mówię „mogło być”, ponieważ pomimo petycji tysięcy osób ambasada USA w Kabulu odrzuciła ich wniosek o wizę. Teraz, gdy złożyli kolejne odwołanie, otrzymali daty spotkań przypadające na tydzień po planowanym zakończeniu karawany. Jak dotąd ambasada odmówiła przyspieszenia terminów przesłuchań pomimo próśb siedmiu członków Kongresu.
Podczas mojego pobytu w Afganistanie pojechałam porozmawiać z uczennicami żeńskiego liceum prowadzonego przez USAID (Agencję Rozwoju Międzynarodowego). Kilka lat temu sześciu uczniów tej szkoły otrzymało wizy umożliwiające trzymiesięczny wyjazd w podróż po Stanach Zjednoczonych. Te nastolatki były w podobnym wieku i pochodzeniu co Ali i Abdulhai – prawdopodobnie nie miały zarejestrowanych na swoje nazwisko działek ani dużych rachunków bankowych. Jednak USAID najwyraźniej nie miało problemu ze sprowadzeniem całej trójki.
Inaczej jest w przypadku wycieczki karawanowej, której celem jest rzucenie wyzwania rządowi, który rozprzestrzenia swoje postępy na całym świecie. Przedstawiamy jeszcze kilka projektów z kolekcji amerykańskiej.
Honduras
Wspierane przez USA obalenie wybranego rządu w Hondurasie w 2009 r. doprowadziło do powstania gorliwie selektywnego systemu prawnego. Podczas gdy działacze na rzecz demokracji doświadczyli brutalnych represji, brutalne przestępstwa i handel narkotykami były znacznie rzadziej karane, pod warunkiem, że sprawcy działali w porozumieniu z głównymi gałęziami przemysłu w kraju: biodieslem, wydobyciem złota i budownictwem turystycznym.
Dziś niebezpieczni przestępcy i królowie narkotyków nadal działają nietknięte. Polityka bez angażowania rąk, która jest mocno ugruntowana nawet w ambasadzie USA w Tegucigalpa.
Depesza Departamentu Stanu, która wyciekła 19 marca 2004 r., ujawniła, że siły powietrzne Hondurasu nagrywały ślady lotów samolotów z narkotykami lądujących na posiadłości najbogatszego człowieka w kraju, potentata biodiesla Miguela Facussé. W depeszy napisano, że „po raz trzeci w ciągu ostatnich piętnastu miesięcy handlarze narkotyków zostali powiązani z nieruchomością należącą do pana Facussé”.
Pomimo obciążających dokumentów rząd USA nie podjął w tej sprawie żadnych działań naprawczych. Ponadto depesza z 8 września 2009 r. ujawnia, że ówczesny ambasador Hugo Llorens zaprosił Facussé na lunch, aby poprosić o radę polityczną. W żadnym momencie nie poproszono go o wyjaśnienie podejrzanych ruchów, które miały miejsce na jego posesji.
Z kolei 11 maja 2011 r. helikopter należący do amerykańskiej Agencji ds. Walki z Narkotykami (DEA) uznał za stosowne ostrzelać małą łódkę rzeczną, którą zauważył podczas lotu nad lasem deszczowym Ahuas, podejrzewając, że na pokładzie mogą znajdować się narkotyki. Zamiast tego był pełen lokalnych mieszkańców podróżujących między miastami, z których czterech już nie żyło, w tym kobieta w ciąży, a kolejnych czterech zostało ciężko rannych. (Jeden z rannych może wymagać amputacji obu nóg.) Ci, którzy przeżyli, uciekli jedynie wskakując do rzeki. DEA zaprzecza jakiejkolwiek odpowiedzialności wobec ofiar i ich rodzin. Agencja jest także w posiadaniu nagrania wideo z monitoringu, na którym widać całe zdarzenie, ale nie chce go udostępnić.
Niezależnie od tego, czy DEA się to podoba, czy nie, ujawniono już depesze dyplomatyczne potwierdzające rażącą niesprawiedliwość prowadzonych przez nią wybiórczych dochodzeń i selektywnego egzekwowania prawa. Z definicji żadne z tych dochodzeń i pochopnych działań nie wydaje się pokrywać ze wszystkimi łatwo dostępnymi dowodami.
Po skutkach wycieku kabli ambasador Llorens złożył rezygnację i spędził około rok jako nauczanie w Stanach Zjednoczonych, zanim przyjął de facto awans na zastępcę szefa misji w Kabulu w Afganistanie. Faktycznie obecnie przewodniczy temu samemu urzędowi, który podejmuje decyzje w sprawie wiz.
Afganistan
Afganistan od dawna jest głównym źródłem opium na świecie, a od 2010 r. jest także wiodącym dostawcą marihuany. Głębiej niedemokratyczne cechy rządu afgańskiego tylko zaostrzają problem. Konstytucja napisana w Waszyngtonie i prezydent wybrany w Bonn w Niemczech (i ratyfikowany w wyborach powszechnie uznawanych za skradzione) nie były tym, czego większość Afgańczyków mogła początkowo oczekiwać po operacji wojskowej, którą najpierw nazwano „Nieskończoną sprawiedliwością”, a później „ Trwała wolność”.
To nie jest system, w którym zwykli ludzie czują, że mogą przetrwać, dzieląc się swoimi pomysłami i wysiłkami, poświęcając się pokojowej i produktywnej działalności, takiej jak uprawa wartościowych plonów, aby nakarmić Afgańczyków. Zamiast tego rażąca niepewność i całkowity brak odpowiedzialności publicznej stanowią zachętę do uprawy opium i przetwarzania go na heroinę w celu uzyskania stosunkowo łatwego zysku.
Instytucje nie tylko z natury tolerują narkotyki i korupcję, ale czasami wspierany przez USA rząd afgański podejmuje konkretny krok, umieszczając przemytników narkotyków na wysokich stanowiskach. Jest to dość proste z logistycznego punktu widzenia, biorąc pod uwagę, że afgański prezydent może ręcznie wybierać niewybranych gubernatorów każdej z 34 prowincji Afganistanu.
Jeden szczególnie makabryczny przykład pochodzi z zachodniej prowincji Farah, gdzie ministerstwo spraw wewnętrznych prezydenta Karzaja chciało mianować niejakiego Yousifa Baghlaniego. Wielu starszych w Farah znało tego człowieka jako Bashira Baghlaniego, morderczego partnera Gulbuddina Hekmatyara, osławionego króla heroiny i watażki ze wschodu kraju. Rząd Kabulu zmienił nazwisko, aby stłumić oburzenie społeczne po nieudanych próbach mianowania go w innych prowincjach. Mieszkańcy Farah przekazali Ministerstwu Spraw Wewnętrznych swoją pogardę dla tego człowieka, ale ostatecznie ministerstwo wybrało własnego lojalistę, pomimo tych sprzeciwów.
Wnioski
W maju ubiegłego roku Hamid Karzai przybył na szczyt NATO w Chicago i mówił o tym, jak Afganistan potrzebuje większej pomocy, aby ulepszyć swoje instytucje, tak aby „nie był już ciężarem na barkach społeczności międzynarodowej”. W ciągu kilku godzin w mediach pojawiło się kolejne chwytliwe określenie kraju: „Brzemię świata”. Jednak Afgańczycy ponoszą znacznie większe brzemię, gdy są poddawani ciężarowi skorumpowanych rządów i niesprawiedliwych, inwazyjnych wpływów zagranicznych.
Hondurasowicze i Afgańczycy mogliby poczynić znacznie większe postępy w kierunku prawdziwej wolności – w tym praw kobiet – gdyby pozwolono im stworzyć przestrzeń dla prawdziwej demokracji we własnych społecznościach.
W Hondurasie odwiedziłem mieszkańców miasta, których domy i majątek zostały doszczętnie zniszczone w wyniku represji politycznych. Zorganizowali wspólne gromadzenie pozostałych pieniędzy, aby zająć się najpilniejszymi potrzebami osób najbardziej bezbronnych, takimi jak zaopatrzenie w mleko dla ciężarnych matek.
Inna scena z Afganistanu, której nie zapomnę, to ta, w której próbowałem pomóc Ali, jednemu z nastolatków, któremu odmówiono wizy, z problemem matematycznym. Pomimo tego, że posiadam wykształcenie wyższe w tej dziedzinie, to Ali w końcu nauczył mnie pisanego, pisanego odręcznie wzoru na znalezienie pierwiastka kwadratowego. W epoce kalkulatorów program nauczania matematyki w Stanach Zjednoczonych musiał odrzucić tę metodę rozwiązywania problemów „od tyłu” na długo przed tym, jak zacząłem uczyć się matematyki w szóstej klasie.
A co, jeśli stare sposoby rozwiązywania problemów są nadal skuteczne w dzisiejszych czasach? A co, jeśli przeszłość zapewni zaradność, pomysłowość, jedyny wnikliwy element układanki niezbędny do wyciągnięcia przepisu na zupełnie nową ścieżkę osiągnięcia pokojowych stosunków między lokalnymi i globalnymi sąsiadami?
Nie powinniśmy lekceważyć lekcji, jaką możemy wyciągnąć ze spotkania z ludźmi o innych, ale nie gorszych, doświadczeniach i pochodzeniu. W ten sposób moglibyśmy przestać iść „do przodu” z zasłoniętymi oczami.
Z
Buddy Bell jest współkoordynatorem Voices for Creative Nonviolence. W maju i czerwcu 2012 r. udał się do Afganistanu, a w lipcu 2011 r. wraz z Sojuszem na rzecz Globalnej Sprawiedliwości do Hondurasu i w lutym 2012 r. z La Voz de los de Abajo.