Anthony Arnove jest autorem książki Iraq: The Logic of Withdrawal, opublikowanej właśnie w zaktualizowanym wydaniu w miękkiej oprawie, z przedmową Howarda Zinna, w American Empire Project (Metropolitan Books/Henry Holt) (http://www.americanempireproject.com /bookpage.asp?ISBN=0805082727). Jest członkiem rad redakcyjnych Haymarket Books i International Socialist Review. Artykuł ten ukazuje się w styczniowo-lutowym numerze ISR (http://www.isreview.org)
TRAGEDIA wywołana inwazją Stanów Zjednoczonych i okupacją Iraku jest nie do opisania. Według najnowszych ustaleń czasopisma medycznego Lancet liczba „nadmiernych zgonów” w Iraku od czasu inwazji Stanów Zjednoczonych przekroczyła 650,000 500,000. Według Refugee International „Irak jest najszybciej pogłębiającym się kryzysem uchodźczym na świecie”: prawie dwa miliony Irakijczyków całkowicie uciekło z kraju, a co najmniej kolejne XNUMX XNUMX to osoby wewnętrznie przesiedlone.
Podstawowa żywność i artykuły pierwszej potrzeby są poza zasięgiem zwykłych Irakijczyków z powodu ogromnej inflacji. „W listopadzie galon benzyny kosztował zaledwie 4 centy. Obecnie, po tym jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy nakłonił Ministerstwo Ropy do ograniczenia dotacji, oficjalna cena wynosi około 67 centów” – zauważa „New York Times”. „Gwałtowny wzrost był szokiem dla Irakijczyków, którzy zarabiają średnio tylko około 150 dolarów miesięcznie, jeśli mają pracę” – to ważne zastrzeżenie, ponieważ bezrobocie w całym kraju wynosi około 60–70 procent.
Październik 2006 okazał się najkrwawszym miesiącem całej okupacji, kiedy w Iraku zginęło ponad sześć tysięcy cywilów, większość w Bagdadzie, gdzie od sierpnia wysłano tysiące dodatkowych żołnierzy amerykańskich z zapewnieniem, że przywrócą porządek i stabilność w mieście , ale zamiast tego wywołało jedynie większą przemoc. Specjalny śledczy ONZ Manfred Nowak zauważa, że w Iraku tortury „wymknęły się całkowicie spod kontroli”. „Sytuacja jest tak zła, że wiele osób twierdzi, że jest gorsza niż za czasów Saddama Husajna”. Liczba zabitych żołnierzy amerykańskich wynosi obecnie ponad 2,900, a ponad 21,000 XNUMX zostało rannych, w tym wielu ciężko.
Zasadnicza tendencja jest jasna: z każdym dniem trwania okupacji życie większości Irakijczyków staje się coraz gorsze. Zamiast powstrzymywać wojnę domową lub konflikty na tle religijnym, okupacja je wznieca. Zamiast być źródłem stabilności, okupacja jest głównym źródłem niestabilności i chaosu.
Wszystkie podawane powody, dla których Stany Zjednoczone nie mogą wycofać wojsk z Iraku, są fałszywe. Rzeczywistość jest taka, że żołnierze przebywają w Iraku z zupełnie innych powodów niż te, które reklamują elity polityczne i wciąż służalcza prasa establishmentu.
Zostają, aby zachować twarz amerykańskiej elity politycznej, która nie dba o życie Irakijczyków ani żołnierzy amerykańskich; dążyć do daremnego celu, jakim jest przekształcenie Iraku w wiarygodne państwo-klienta, strategicznie zlokalizowane w pobliżu głównych zasobów energii i szlaków żeglugowych na Bliskim Wschodzie, gdzie znajdują się dwie trzecie światowych zasobów ropy naftowej oraz w Azji Zachodniej i Środkowej; służyć jako podstawa do projekcji siły militarnej USA w regionie, szczególnie w obliczu narastającego konfliktu między Stanami Zjednoczonymi a Iranem; oraz utrzymanie legitymizacji imperializmu Stanów Zjednoczonych, który potrzebuje pretekstu globalnej wojny z terroryzmem, aby usprawiedliwić dalszą interwencję wojskową, zwiększone budżety wojskowe, koncentrację władzy wykonawczej i ograniczenia swobód obywatelskich. Wojsko amerykańskie nie najechało i nie okupowało Iraku, aby szerzyć demokrację, powstrzymywać rozprzestrzenianie się broni masowego rażenia, odbudować kraj lub zatrzymać wojnę domową.
W rzeczywistości żołnierze pozostają dziś w Iraku, aby odmówić narodowi irackiemu samostanowienia i prawdziwej demokracji, który aż nadto wyraźnie dał do zrozumienia, niezależnie od tego, czy jest szyitą, czy sunnitą, że chce, aby wojska amerykańskie natychmiast opuściły Irak; czuć się mniej bezpiecznie w wyniku okupacji; uważają, że okupacja pobudza, a nie tłumi konflikty na tle religijnym; oraz wspierać ataki zbrojne na oddziały okupacyjne i irackie siły bezpieczeństwa, które nie są postrzegane jako niezależne, ale jako współpracujące z okupantem.
Nie tylko naród iracki sprzeciwia się okupacji swojego kraju i chce, aby żołnierze opuścili kraj. Zdecydowana większość obywateli Stanów Zjednoczonych wyraziła to samo zdanie w głównych sondażach opinii publicznej oraz podczas średnioterminowych wyborów do Kongresu, które przechylają obie izby Kongresu i większość stanowych gubernatorów na stronę Demokratów, stanowiąc wyraźny głos przeciwko imperialnej władzy. arogancja wynikająca z podejścia Busha do katastrofy w Iraku polegającego na „trzymaniu kursu”.
Społeczeństwo nie głosowało za większymi pieniędzmi dla Pentagonu (jak natychmiast obiecał przyszły przywódca większości w Senacie Harry Reid z Nevady, ogłaszając plan przekazania Pentagonowi 75 miliardów dolarów więcej), za większym „nadzorem” wojny (główna Partia Demokratyczna modne obecnie słowo) lub o większą liczbę żołnierzy (jak domagał się przedstawiciel Demokratów z Teksasu Silvestre Reyes, przyszły przewodniczący Komisji Wywiadu Izby Reprezentantów), ale o rozpoczęcie sprowadzania żołnierzy do domu. Zdecydowana większość żołnierzy amerykańskich w czynnej służbie chce tego samego, jak wykazał bardzo ignorowany sondaż Zogby International z początku 2005 roku, przy czym 72 procent stwierdziło, że chce opuścić Irak do końca 2006 roku.
Jednak reakcja Busha na falę sprzeciwu wobec wojny, która doprowadziła nie tylko do jego niepowodzeń w wyborach śródokresowych, ale do jeszcze większej erozji jego i tak już fatalnych wskaźników poparcia (wraz z aprobatą dla jego sposobu prowadzenia wojny osiągnęła nowy najniższy poziom 27) procent), polega na upieraniu się, że Słońce nadal krąży wokół Ziemi. „Absolutnie wygrywamy” – powiedział Bush reporterom. „Wiem, że istnieje wiele spekulacji, że te raporty w Waszyngtonie oznaczają, że nastąpi jakieś łagodne wyjście z Iraku” – powiedział Bush. „Ta cała historia o wdzięcznym wyjściu po prostu nie ma w sobie żadnego realizmu” – dodał. „Zamierzamy pozostać w Iraku, aby wykonać swoją pracę”.
W podobnym duchu wiceprezydent Cheney powiedział: „Wiem, co myśli prezydent. Wiem, co myślę. I nie szukamy istniejącej strategii. Szukamy zwycięstwa.” Po wyborach śródokresowych Bush był zmuszony zwolnić swojego głęboko niepopularnego sekretarza obrony Donalda Rumsfelda, ale mianował na jego miejsce osobę, która prawdopodobnie nie będzie nadzorować jakiejkolwiek zasadniczej zmiany w strategii USA. Robert Gates, stary pracownik CIA, jest oddanym zimnym wojownikiem, który między innymi zalecał zbombardowanie sandinistów w Nikaragui za to, że odważyli się rzucić wyzwanie skorumpowanemu porządkowi dyktatur szwadronów śmierci w Ameryce Łacińskiej. Bush odrzucił także ambasadora ONZ Johna Boltona, człowieka, który ucieleśnia wszystko, czego świat nienawidzi dzisiaj w amerykańskiej polityce zagranicznej.
Jednak co być może najważniejsze, w obliczu niepowodzeń w Iraku Kongres uciekł się do starej strategii sprowadzania „mędrców”, aby przepakować nieudaną wojnę, zwołując Iracką Grupę Badawczą (ISG), z udziałem naprawiacza rodziny Bushów Jamesa Bakera III, były przedstawiciel Indiany Lee Hamilton i inne osobistości z establishmentu polityki zagranicznej posiadające niewielką lub żadną wiedzę o Iraku. Komisja nigdy nie zamierzała opowiadać się za radykalnym odwróceniem polityki USA w Iraku, ale mimo to Bush od samego początku zabezpieczył swoje założenia, powołując dwie różne wewnętrzne komisje ds. przeglądu wojskowego, które miały przedstawiać Białemu Domowi sugestie dotyczące kolejnych kroków w Iraku (podobnie jak nadzorował osobną operację wywiadowczą mającą na celu stworzenie dowodów, które w pierwszej kolejności zostaną wykorzystane do sprzedania inwazji).
Rzeczywiście, kiedy 6 grudnia ustalenia raportu zostały upublicznione, Bush natychmiast zdystansował się od zawartych w nim bardzo ograniczonych zaleceń. Jak zauważył „New York Sun”: „Zaledwie 24 godziny temu dwupartyjny raport został odłożony na wysoką półkę, aby zebrać kurz, a jego główną funkcją było na pewien czas odciążenie prezydenta, a jednocześnie umożliwienie mu zebrania determinacji naciśnij dalej” w tym samym kursie, co poprzednio. Bush natychmiast odrzucił zawarte w raporcie wezwanie do negocjacji z Iranem i Syrią, jak donosi „Wall Street Journal”: „Urzędnik wyższego szczebla administracji powiedział, że Biały Dom nie czuje się związany raportem i jest mało prawdopodobne, że wdroży wiele z jego zaleceń, zwłaszcza jeśli chodzi o wezwania do zasięgu dyplomatycznym wobec wrogów USA, Syrii i Iranu”. Ponadto „Biały Dom odrzucił rosnące wezwania do korekty kursu w Iraku, nalegając, aby utrzymać obecną liczbę amerykańskiego personelu wojskowego w Iraku na czas nieokreślony”.
Ale nawet gdyby administracja Busha starała się natychmiast wdrożyć wszystkie zalecenia zawarte w raporcie Iraq Study Group, byłaby to jedynie recepta na więcej śmierci, wysiedleń i rozpaczy. Raport ISG wyraźnie odrzuca ustalenie jakiegokolwiek terminu lub harmonogramu wycofania się, stwierdza potrzebę „znacznej obecności wojskowej w regionie, z naszymi wciąż znaczącymi siłami w Iraku oraz naszymi potężnymi rozmieszczeniami powietrznymi, naziemnymi i morskimi w Kuwejcie, Bahrajnie i Kataru, a także zwiększoną obecność w Afganistanie” na nadchodzące lata i zasadniczo przepakowuje doktrynę Busha mówiącą, że „kiedy Irakijczycy powstaną, my ustąpimy”, czyli „iraqizacja” konfliktu, podobnie jak „wietnamizacja”. jako rozwiązanie zaprezentowano w Wietnamie.
Warto pokrótce dokonać przeglądu różnych opcji rozważanych obecnie przez administrację Busha, z których żadna nie oferuje realnej alternatywy:
Wysłanie większej liczby żołnierzy w najbliższej przyszłości
Pomysł, że wysłanie większej liczby żołnierzy zapewni stabilność i poprawi sytuację w Iraku, ignoruje fakt, że Stany Zjednoczone są głównym źródłem przemocy i niestabilności. Większa liczba żołnierzy powoduje zarówno większy sprzeciw, jak i większą przemoc na tle religijnym. Zauważa Michael Schwartz: „Zamiast wkraczać do miasta pełnego przemocy i przywracać porządek, [siły amerykańskie] wkraczają do stosunkowo spokojnego miasta i powodują przemoc. Dokładny obraz tej sytuacji jest taki, że w najbardziej wrogich, antyamerykańskich miastach, takich jak Tal Afar i Ramadi, panował ogólnie względny spokój, gdy nie było tam wojsk amerykańskich”. Nawet ISG zauważa, że Operacja Together Forward II, w ramach której w sierpniu 2006 r. przerzucono tysiące żołnierzy amerykańskich do Bagdadu, osiągnęła odwrotny do założonego cel: „Przemoc w Bagdadzie – już na wysokim poziomie – wzrosła o ponad 43 procent między latem a październikiem 2006.” Schwartz wyjaśnia również, w jaki sposób większa obecność amerykańskich oddziałów bojowych zaostrza przemoc na tle religijnym:
Amerykańskie patrole w szyickich dzielnicach unieruchamiają lokalną obronę i narażają społeczność na ataki dżihadystów; podczas gdy amerykańskie inwazje na społeczności sunnickie są jeszcze bardziej szkodliwe. Nie tylko unieruchamiają lokalne siły obronne, ale prawie zawsze wiążą się z wprowadzeniem jednostek Armii Iraku, składających się głównie z żołnierzy szyickich (ponieważ armia wystawiana przez Amerykanów jest w dużej mierze armią szyicką). Rezultatem jest przemoc w postaci bitew pomiędzy szyickim wojskiem (a także szyicką policją infiltrowaną przez milicję) a sunnickimi bojownikami ruchu oporu broniącymi swoich społeczności.
Ataki te wywołują ogromną gorycz wśród sunnitów, którzy postrzegają je jako część szyickiej próby wykorzystania amerykańskiej armii do podboju i pacyfikacji miast sunnickich. Rezultatem jest mnóstwo nowych dżihadystów pragnących zemsty poprzez poświęcenie życia w atakach terrorystycznych lub w stylu szwadronów śmierci na społeczności szyickie, co z kolei dodaje energii szyickim szwadronom śmierci w nasilającym się cyklu brutalnej przemocy. Ponadto Stany Zjednoczone nie mogą dodać większej liczby żołnierzy bez obciążania i tak już mocno przeciążonego wojska i polegania na częstszym stosowaniu środków poboru tylnymi drzwiami, które wywołują większy sprzeciw w kraju i w wojsku wobec okupacji Iraku i Afganistanu, co jest kolejną nieudaną okupacją.
Ustąpimy tak, jak oni wstaną Pomysł, że można ulepszyć szkolenie żołnierzy irackich, główne zalecenie zawarte w raporcie ISG, sugeruje, że istnieje rozwiązanie techniczne, przed którym stoją Stany Zjednoczone w Iraku. Jednak korzenie oporu wobec okupacji Stanów Zjednoczonych są polityczne. Dopóki Stany Zjednoczone pozostaną siłą okupacyjną, policja i wojsko będą nadal postrzegane jako kolaboranci i nielegalni. Tymczasem grupy oporu w Iraku nie mają takich problemów ze szkoleniem i prowadzą coraz bardziej wyrafinowane operacje, w tym bezpośrednie bitwy wojskowe z oddziałami amerykańskimi, ponieważ ich bojownicy są motywowani politycznie i mają określony cel, który cieszy się szerokim poparciem.
Zaangażowanie Iranu i Syrii Ideą tej strategii, będącej kolejnym głównym założeniem raportu ISG, jest to, że korzenie oporu wobec amerykańskiej okupacji w Iraku mają podłoże obce, a nie rdzenne – jak powiedziano nam, że powszechny opór Wietnamczyków wobec USA terroryzm państwowy był kierowany przez Moskwę i Pekin.
W tym urojeniowym światopoglądzie Iran i Syria oraz grupy takie jak Al-Kaida i Hezbollah są źródłami przemocy w Iraku. Ta bezpodstawna teoria prowadzi następnie do równie bezpodstawnego pomysłu, że Stany Zjednoczone w jakiś sposób ustabilizują Irak poprzez rozmowy z dwoma rządami, które są zdecydowane obalić. Jak zauważa Financial Times, nie ma powodu sądzić, że Bush „byłby skłonny zastosować się do rady sprzecznej z jego głęboko zakorzenionym przekonaniem, że Stany Zjednoczone nie powinny rozmawiać z… Iranem i Syrią”, ponieważ „nagradzałoby to złe zachowanie”.
Bush wielokrotnie powtarzał, że warunkiem wstępnym rozmów z Iranem jest zawieszenie legalnego programu wzbogacania broni jądrowej, na co Iran nie ma powodu się zgodzić przed negocjacjami. W każdym razie, nawet jeśli rozmowy się odbędą, Iran i Syria nie są panami wydarzeń w Iraku, których motorem jest polityka wewnętrzna i dynamika amerykańskiej okupacji.
Stopniowe wycofywanie Propozycje stopniowego wycofywania się bez harmonogramu są receptą na podążanie za nieskończenie oddalającym się horyzontem. Ideę stopniowego wycofywania się trafnie, choć cynicznie, przedstawił Donald Rumsfeld w tajnej notatce, która wyciekła, napisanej 6 listopada, zaledwie kilka dni przed jego rezygnacją: „Przekształć misję wojskową USA i cele USA (jak o nich mówimy) – postaw na minimalizm.” Innymi słowy, zmień retorykę, obniżając oczekiwania, ale dążąc do tych samych celów. „Ogłoście, że niezależnie od nowego podejścia, na jakie zdecydują się Stany Zjednoczone, robią to na zasadzie próbnej. To da nam możliwość dostosowania się i przejścia na inny kurs, jeśli to konieczne, i dzięki temu nie „przegramy”.
Przesunięcia Częstym hasłem w dzisiejszych dyskusjach na temat okupacji Iraku, szczególnie wśród Demokratów, jest przesunięcie. 14 listopada 2006 r. senator Russ Feingold, Demokrata ze stanu Wisconsin, uważany za skrajnie lewicowego wśród wybieranych urzędników partii, przedstawił ustawę „wymagającą przerzutu sił amerykańskich z Iraku do 1 lipca 2007 r.”. Ale sam plan wzywa do utrzymania wojsk w Iraku. „Moje ustawodawstwo pozwoliłoby minimalnej liczbie sił amerykańskich pozostać w Iraku w celu prowadzenia ukierunkowanych działań antyterrorystycznych, szkolenia irackich sił bezpieczeństwa oraz ochrony amerykańskiej infrastruktury i personelu”. Innymi słowy, przesunięcie obejmuje bazy amerykańskie, oddziały amerykańskie i okupację przez USA, a jedynie przeniesienie części personelu do innych baz wojskowych w regionie – gdzie można go szybko zmobilizować do uderzenia, gdy zajdzie taka potrzeba – i najprawdopodobniej przesunięcie w stronę większego polegania na siłach powietrznych w Iraku i w regionie, aby realizować imperialne cele Stanów Zjednoczonych.
Podział Jednym z planów, którego ISG nie zalecała i który Bush również krytykował, ale który pozostaje realną możliwością w miarę rozwoju kryzysu w Iraku, jest podział. Pogarszająca się sytuacja w terenie zachęciła niektórych analityków i polityków – w tym przyszłego demokratę Josepha Bidena, potężnego przewodniczącego Senackiej Komisji Spraw Zagranicznych – do wezwania do podziału Iraku na trzy niezależne kraje lub trzy stosunkowo autonomiczne terytoria w ramach luźno federacyjnego państwa. Jednakże taki podział Iraku mógł zostać dokonany jedynie poprzez masowe czystki etniczne.
Największe miejskie skupisko Kurdów w Iraku nie znajduje się w strefie północnej, która prawdopodobnie utworzyłaby przyszłą enklawę lub państwo kurdyjskie, ale w Bagdadzie. Większość miast opisywanych przez reporterów jako „twierdze sunnickie” lub „miasta szyickie” ma mieszaną populację ze znaczną mniejszością: sunnicką, szyicką, turkmeńską, Kurdów i Asyryjczyków. Ponadto każde państwo z przewagą sunnicką w środkowym i zachodnim Iraku, które wyłoniło się z trójstronnego podziału kraju, byłoby znacznie zubożone w porównaniu z bogatymi w ropę południowymi i północnymi sąsiadami.
Żelazna pięść Kolejną opcją – mającą długą historię w Iraku i na Bliskim Wschodzie – pozostaje poparcie dla nowej „żelaznej pięści”. Eliot A. Cohen, Robert E. Osgood, profesor studiów strategicznych w Szkole Zaawansowanych Studiów Międzynarodowych na Uniwersytecie Johna Hopkinsa, sugeruje, że „Junta modernizatorów wojskowych może być jedyną nadzieją dla kraju, którego kultura demokratyczna jest słaba, a politycy są skorumpowani lub niezdolny” – narracja, która zyskuje coraz większą popularność w prasie establishmentu oraz wśród ekspertów i polityków poszukujących wyjaśnienia katastrofy w Iraku, unikająca patrzenia na jej prawdziwe korzenie. Jest to odnowienie starej idei – reżimu w stylu Saddama bez Saddama – która stała się niemożliwa, gdy tylko administracja Bremera w Iraku rozwiązała armię i partię Baas, co stanowiło jedyną polityczną i administracyjną podstawę, na której mogła powstać taka dyktatura przyjęty.
Ekspansja Pomimo zaleceń ISG dotyczących bezpośrednich rozmów z Iranem i Syrią oraz ostrożności Roberta Gatesa i innych co do pułapek związanych ze ściganiem Iranu militarnie, groźba rozszerzenia przez USA wojny w Iraku pozostaje bardzo realna.
Latem 2006 roku Waszyngton sponsorował katastrofalną i krwawą izraelską inwazję na Liban, mając nadzieję na uzyskanie przewagi taktycznej w regionie, a tym samym w Iraku. Ryzyko to zakończyło się fiaskiem, ale niektórzy uważają, że konieczne jest kolejne takie ryzyko. Jak pisze Seymour Hersh w „The New Yorker”, „wielu członków Białego Domu i Pentagonu upiera się, że twarde stosunki z Iranem to jedyny sposób na ocalenie Iraku. „To przypadek „porażki” – stwierdził konsultant Pentagonu. „Uważają, że przechylając Iran, odrobią straty w Iraku, podwajając zakład”.
Jakikolwiek będzie nowy plan Busha dla Iraku, prawdopodobnie dojdzie do poważnego zderzenia oczekiwań, ponieważ Demokraci nie będą stanowić żadnego prawdziwego wyzwania dla wojny. Przychodząca spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi podkreśliła „dwupartyjną postawę” w momencie ogłoszenia wyników, dodając, że impeachment Busha „nie wchodzi w grę”.
Pelosi i nowy przywódca większości w Senacie Harry Reid oświadczyli także, że zdejmą ze stołu największą władzę, jaką Demokraci mają w Kongresie, czyli możliwość odcięcia funduszy na przedłużenie okupacji. Jak napisał Alexander Cockburn w „The Nation”: „Rolą wyborów w prawidłowo zarządzanych zachodnich demokracjach jest przypominanie ludziom, że tak naprawdę nic się nie zmieni. Z pewnością nie na lepsze. Możesz nastawić zegarek według szybkości, z jaką nowy tłum obniża oczekiwania i ogłasza, czego nie należy robić”.
Już teraz
Rzeczywiście, jedyna opcja, która naprawdę nie jest brana pod uwagę w Iraku, jest jedyną rozsądną: całkowite i bezwarunkowe natychmiastowe wycofanie się, a następnie zadośćuczynienie narodowi irackiemu za ogromne szkody wyrządzone okupacji – a przed tym sankcje, Zatoki Perskiej i Iranu… Wojny w Iranie i lata wspierania dyktatury – spowodowały. Według „The New York Times” „w kakofonii konkurencyjnych planów postępowania z Irakiem jedna rzeczywistość wydaje się teraz jasna: pomimo zwycięstwa Demokratów – w wyborach postrzeganych jako referendum w sprawie wojny, idea szybkiego wycofanie wojsk szybko przestaje być realną opcją”.
Dzisiejsza debata w Waszyngtonie toczy się głównie wokół taktyki, a nie strategii czy zasad. W rzeczywistości jedyna debata na temat zasad, która ma miejsce, ma charakter rasistowski: coraz więcej „ekspertów” kwestionuje obecnie, czy szaleństwem Busha było sądzenie, że uda mu się wprowadzić demokrację wśród Arabów i muzułmanów, którzy, jak nam powiedziano, „nie mają tradycji demokracji” wywodzą się z „chorego społeczeństwa”, „zepsutego społeczeństwa”.
W bardzo chwalonym przemówieniu Barack Obama, wielka nadzieja Demokratów, wyraził swoją krytykę polityki administracji Busha, stwierdzając, że „nie należy już rozpieszczać” rządu irackiego: Stany Zjednoczone „nie zamierzają trzymać się razem w tym kraju na czas nieokreślony” – wyjaśnił, dodając, że „powinniśmy zachować skromność w wierze, że możemy narzucić demokrację”.
Richard Perle, były przewodniczący Komitetu Doradczego Rady ds. Polityki Obronnej Pentagonu, jeden z głównych neokonserwatywnych entuzjastów inwazji na Irak, wyjaśniając, dlaczego sprawy potoczyły się tak sprzecznie z jego chwalebnymi przewidywaniami, teraz mówi, że „nie docenił deprawacji” Irakijczyków . Natomiast raport ISG karci, że „naród iracki i jego przywódcy powoli demonstrują swoją zdolność lub wolę działania”, w związku z czym USA „nie mogą podejmować wobec nich zobowiązań na czas nieokreślony”. Innymi słowy, obwiniaj ofiarę. Jak napisała Sharon Smith w Counterpunch: „W ciągu kilku krótkich tygodni „konsensus” waszyngtoński na nowo napisał historię amerykańskiej inwazji na Irak – tak jakby Irakijczycy zapraszali Stany Zjednoczone do inwazji na ich suwerenny kraj w 2003 r., a teraz nie sprostali temu zadaniu. do końca umowy.”
W miarę rozwoju kryzysu w Iraku możemy spodziewać się, że argumenty te zyskają jeszcze szerszą siłę oddziaływania, zapewniając większą osłonę dla rzeczywistych celów USA na Bliskim Wschodzie. Tragedia, która rozgrywa się w Iraku, wciąż jest daleka od zakończenia. W pierwszym akcie tej tragedii powiedziano nam, że Waszyngton najedzie Irak, szybko obali dyktaturę, zainstaluje stabilny rząd-klient, a następnie – po radykalnej zmianie układu sił na Bliskim Wschodzie – wymaszeruje z Bagdadu, by stawić czoła reżimom Iranu i Syrii.
Kiedy ten sen legł w gruzach, Stany Zjednoczone rozpoczęły Akt II: manipulację podziałami wyznaniowymi w Iraku w celu utworzenia rządu koalicyjnego szyitów i kurdyjczyków, który izolowałby sunnitów (chociaż starałby się przejąć jak najwięcej ich przywództwa politycznego) ) i spełnić zamierzoną rolę klienta, choć mniej skutecznie, niż liczył Waszyngton, umożliwiając Stanom Zjednoczonym zdobycie przynajmniej części przyczółka w Iraku i ogłoszenie zwycięstwa. Jednak do połowy 2006 r. nie można już było ignorować niepowodzeń tej strategii.
Dokonując inwazji na Irak z zamiarem osłabienia Iranu i Syrii, wzmocnienia swojej pozycji oraz pozycji Izraela i jego arabskich sojuszników w regionie, Stany Zjednoczone osiągnęły zamiast tego coś odwrotnego. (Oczywiście wszystko to pomija liczne etapy tragedii, której autorami były Stany Zjednoczone przed inwazją w marcu 2003 r., poprzez wsparcie dla Partii Baas i Saddama Husajna, ich nikczemną rolę w wojnie iracko-irańskiej, a następnie w Zatoce Perskiej w 1991 r. Wojna i ponad dwanaście lat sankcji i bombardowań, które po niej nastąpiły.)
Akty I i II tragedii okupacji Iraku dobiegły już końca. Ale Akt III dopiero się rozpoczął. Wszystko wskazuje na to, że koniec w Iraku będzie prawdopodobnie długi i bardzo krwawy. Irak i Bliski Wschód są dla Stanów Zjednoczonych tak ważne strategicznie, że żadna ze stron nie chce się wycofać i przyznać do porażki; taki wynik byłby bardziej katastrofalny dla Stanów Zjednoczonych niż porażka w Wietnamie.
Jest jednak jeden czynnik tragedii w Iraku, którego nie powinniśmy lekceważyć. Pytanie, jak długo potrwa ta wojna, czy rozszerzy się na Iran i Syrię, czy zostanie wysłanych więcej żołnierzy, aby niepotrzebnie zabijać i być zabijanymi dla zysku i władzy, nie zależy tylko od decyzji i wewnętrznych konfliktów klasy rządzącej. Zależy to także od poziomu sprzeciwu społecznego w Iraku, w kraju i w samej armii. Grupy takie jak Iraccy Weterani Przeciwko Wojnie już odgrywają wiodącą rolę w walce o zakończenie okupacji. Ale wciąż jesteśmy dopiero na początku organizowania takiej opozycji, jakiej potrzebujemy, aby zdecydowanie wpłynąć na przebieg wojny.
Wojna Stanów Zjednoczonych z Wietnamem została przegrana do 1968 r., jeśli nie wcześniej, ale trwała przez lata później, w wyniku czego zginęły miliony ludzi. Nie możemy pozwolić, aby ta tragiczna historia się powtórzyła. Wojna w Wietnamie może nas jednak nauczyć także innej lekcji: że kiedy ludzie zabierają głos i organizują się, mogą odstraszyć nawet najpotężniejszy i lekkomyślny rząd. Wojna przeciwko ludności Indochin z pewnością trwałaby jeszcze dłużej – i mogłaby rozprzestrzenić się jeszcze dalej – gdyby zjednoczona opozycja w kraju i na arenie międzynarodowej nie zmusiła Stanów Zjednoczonych do odwrotu. To lekcja, której pilnie musimy się dziś ponownie nauczyć i zastosować w praktyce.
1. Clive Cookson, „Od inwazji w 600,000 r. w konflikcie w Iraku zginęło 2003 12 osób”, mówi Lancet, „Financial Times” (Londyn), 2006 października 19 r. Zob. także Iraq Body Count, „Zgłoszone ofiary śmiertelne cywilów wynikające z interwencji wojskowej pod przewodnictwem USA w Irak”, 2006 września 2, dostępne pod adresem http://www.iraqbodycount.org/database/. 6. Demetri Sevastopulo, „Nacisk na Busha, aby zmienił taktykę”, „Financial Times” (Londyn)), 2006 grudnia XNUMX r.
3. Damien Cave, „Zmęczeni Irakijczycy stawiają czoła nowemu wrogowi: rosnącym cenom”, New York Times, 26 sierpnia 2006.
4. Sabrina Tavernise, „Liczba ofiar śmiertelnych wśród ludności cywilnej w Iraku osiągnęła nowy poziom”, twierdzi ONZ, „New York Times”, 23 listopada 2006 r.
5. Eliane Engeler, „Ekspert ONZ: Zatoka tortur w Iraku będzie gorsza”, Associated Press, 21 września 2006 r. 6. Zobacz witrynę internetową dotyczącą liczby ofiar koalicji w Iraku pod adresem http://www.icasualties.org/oif/.
7. Amit R. Paley, „Większość Irakijczyków opowiada się za natychmiastowym wycofaniem się Stanów Zjednoczonych”, Washington Post, 27 września 2006.
8. Jonathan Weisman, „Reid obiecuje naciskać na Busha w sprawie polityki wobec Iraku”, Washington Post, 15 listopada 2006. Michael Isikoff i Mark Hosnbell, „Iraq: Top Dem chce więcej żołnierzy”, Newsweek Online, 5 grudnia 2006.
9. Zogby International, „Amerykańscy żołnierze w Iraku: 72% twierdzi, że koniec wojny w 2006 r.”, 28 lutego 2006 r., dokument dostępny pod adresem http://www.zogby.com/NEWS/ReadNews.dbm?ID=1075. Associated Press-Ipsos cytowane w: Caroline Daniel i Demetri Sevastopulo, „Bush to Deliver Iraq Strategy by Christmas”, Financial Times (Londyn), 9–10 grudnia 2006 r. 10. Konferencja prasowa Busha, 25 października 2006 r., Waszyngton, DC, dostępne pod adresem http://www.whitehouse.gov/news/releases/2006/10/20061025.html.
11. Yochi J. Dreazen i Cam Simpson, „Bush trzyma się polityki wobec Iraku, sprzeciwia się wezwaniom do wypłaty”, Wall Street Journal, 1 grudnia 2006 r. John M. Broder i Sheryl Gay Stolberg, „Bush podczas spotkania w sprawie Iraku odrzuca szybkie wycofanie się”, New York Times, 1 grudnia 2006. Zobacz także Sheryl Gay Stolberg, „W krajach bałtyckich Bush obwinia Kaidę za przemoc i nie chce nazywać sytuacji wojną domową”, New York Times, 29 listopada 2006.
12. Cheney cytowany w Seymour M. Hersh, „The next act”, New Yorker, 27 listopada 2006.
13. Julian E. Barnes, „Gates nalegał na zbombardowanie sandinistów”, Los Angeles Times, 26 listopada 2006 r. Hersh słusznie zauważa, że „jeśli administracja [Busha] musiałaby przedstawić argument, że irański program zbrojeniowy stanowi bezpośrednie zagrożenie, Gates byłby lepszym orędownikiem niż ktoś, kto był powiązany z błędnymi informacjami wywiadowczymi na temat Iraku”. Zobacz Hersha.
14. Nicholas Wapshott, „Blair oferuje Bushowi wsparcie w „trudnej” godzinie”, New York Sun, 8–10 grudnia 2006 r.
15. Yochi J. Dreazen i Neil King Jr., „Raport z Iraku zwiększa presję na Busha, aby zaczął się wycofywać”, Wall Street Journal, 7 grudnia 2006.
16. Stephen Fidler, „Szkolenie Irakijczyków łatwiej powiedzieć niż zrobić”, Financial Times (Londyn), 6 grudnia 2006 r. James A. Baker III, Lee H. Hamilton i in., The Iraq Study Group Report (Nowy Jork) :
17. Vintage Books, 2006), ix, 2, 37, 66-67, 72 i 73.
18. Michael Schwartz, „Mit więcej”, TomDispatch.com, 6 grudnia 2006.
19. Baker, Hamilton i in., 11.
20. Schwartza.
21. Edward Luce i Guy Dinmore, „Raport Bakera budzi obawy, że «za mało i za późno»”, Financial Times (Londyn), 1 grudnia 2006 r.
22. Michael R. Gordon i David S. Cloud, „Notatka Rumsfelda zaproponowała «główne dostosowanie» w Iraku”, New York Times, 3 grudnia 2006.
23. Russ Feingold, „A way out of Iraq”, TomPaine.com, 16 listopada 2006.
24. Eliot A. Cohen, „Plan B”, Wall Street Journal, 20 października 2006 r.
25. Hersz. W artykule opublikowanym w New York Times Thomas Powers zauważył podobieństwo do sytuacji Lyndona Johnsona w Wietnamie w 1965 roku. „Doradcy Johnsona wyjaśnili mu to wprost…”. Wybór był jasny: przegrać wojnę lub rozszerzyć wojnę, znaleźć formułę słów maskującą porażkę lub wysłać więcej żołnierzy i zwiększyć zakład na stole. Johnson zdecydował się rozszerzyć wojnę. Zobacz Thomas Powers, „The war last time”, New York Times, 20 listopada 2006.
26. Weismana.
27. Alexander Cockburn, „Co teraz?” Naród, 4 grudnia 2006.
28. David E. Sanger, „Jedyny konsensus w sprawie Iraku: nikt w tej chwili nie wyjeżdża”, New York Times, 1 grudnia 2006.
29. Szczególnie obłudną wersję tego argumentu można znaleźć w: Thomas L. Freidman, „Tenmonths or dziesięć years”, New York Times, 29 listopada 2006.
30. Barack Obama, „A way forward in Iraq”, 20 listopada 2006, Chicago Council on Foreign Affairs, Chicago, Illinois, dostęp pod adresem http://obama.senate.gov/speech/061120-a_way_forward_in_iraq/index.html. Obama potwierdził także doktrynę Busha: „Musimy zawsze zastrzec sobie prawo do jednostronnego uderzenia w terrorystów, gdziekolwiek oni istnieją”.
31. David Rose, „Neo culpa”, Vanity Fair, grudzień 2006, dokument dostępny pod adresem http://www.vanityfair.com/politics/features/2006/12/neocons200612.
32. Baker, Hamilton i in., 36 i XVI.
33. Sharon Smith, „Nowy konsensus waszyngtoński: obwiniaj ofiary w Iraku”, Counterpunch, 5 grudnia 2006 r.