Wojna między rządem Ukrainy a republikami Noworosji [Nowej Rosji] stopniowo nabiera charakteru starcia pozycyjnego. Zasoby obu stron się wyczerpały, a rezerwy bojowe dobiegły końca. W przypadku republik ludowych, broniących się przed wielokrotnie większymi siłami zbrojnymi reżimu kijowskiego, z całą mocą sprawdza się znana zasada „rząd musi zwyciężyć, ale żeby powstanie wystarczyło nie przegrać”.
Pogarszająca się sytuacja gospodarcza na Ukrainie, rosnąca demoralizacja zwolenników reżimu kijowskiego i stopniowy rozwój ruchu partyzanckiego na kontrolowanym przez rząd terytorium zapowiadają nową fazę wojny domowej, która wyraźnie wykracza daleko poza granice południowego-zachodu. wschód.
W połowie sierpnia ostatnia ofensywa armii rządowej (najprawdopodobniej ostatnia ofensywa kampanii letniej Kijowa) zakończyła się fiaskiem. Znaczące jest, że podczas poprzedniej ofensywy główne zachodnie środki masowego przekazu, usilnie odmawiając swoim czytelnikom jakichkolwiek prawdziwych informacji na temat wojny, nagle zaczęły publikować doniesienia o sukcesach armii rządowej. Podobnie jak ostatnim razem, po optymistycznych prognozach zapadła cisza. Porażka drugiej ofensywy miała dokładnie ten sam scenariusz, co pierwsza: siły atakujące zostały odcięte od baz i ostatecznie otoczone. Wirtualne zwycięstwa zamieniły się w prawdziwą katastrofę. Nie da się wygrać wojny w przestrzeni informacyjnej, jeśli zostaniesz pobity na lądzie.
Wydawać by się mogło, że istnieją podstawy, aby mówić o pozytywnych perspektywach dla ludowych republik Noworosji. Jednak na tle zwycięstw militarnych rozwija się kryzys polityczny i administracyjny, stwarzający nowe niebezpieczeństwa, które jeśli nie są bardziej niebezpieczne niż te związane z atakami sił rządowych, to są też nie mniej poważne.
W ciągu kilku tygodni doszło do skutecznej wymiany całego kierownictwa republik donieckiej i ługańskiej. Najbardziej doniosłym i nieoczekiwanym wydarzeniem było obalenie dowódcy wojskowego milicji Igora Striełkowa. Zgodnie z najlepszymi tradycjami sowieckimi ogłoszenie to sformułowano w kategoriach „przeniesienia do innej pracy”. Decyzja została podjęta w czasie, gdy Strelkow przebywał w Moskwie, z dala od swoich żołnierzy.
Usunięcie Strielkowa ze stanowiska jest oczywistym aktem zemsty ze strony tych właśnie sił kremlowskich, którym przywódca milicji zadał na początku lipca poważną porażkę polityczną. Oddziały milicji, po przeprowadzeniu bohaterskiej dwumiesięcznej obrony Słowiańska, przedarły się przez okrążające siły ukraińskie i przedostały się do Doniecka, gdzie politycy powiązani z Kremlem planowali już poddać miasto władzom w Kijowie. Przybyciu milicji towarzyszyła radykalna czystka w strukturach władzy. Nikt nie represjonował spiskowców, ale wszyscy zostali zmuszeni jeden po drugim do podpisania listów rezygnacyjnych. Następnie bez większego zamieszania opuścili miasto, niektórzy udali się do Moskwy, inni do Kijowa. Miało to miejsce na tle rosnącej radykalizacji politycznej w ruchu. W sierpniu opublikowano wspólny list szeregowych bojowników milicji, w którym domagali się wprowadzenia w życie proklamowanego w Doniecku i Ługańsku hasła „republik socjalnych”, znacjonalizacji majątku oligarchów oraz reformy należy wprowadzać w interesie pracowników. Stanowisko przewodniczącego Rady Najwyższej objął Borys Litwinow, komunista, który zerwał z oficjalnym kierownictwem partii. Przyjęto ustawę odwracającą zapoczątkowaną przez poprzednich przywódców komercjalizację opieki zdrowotnej oraz wielokrotnie, choć nieco nieśmiało, podejmowano próby nacjonalizacji.
Ze swojej strony polityczni specjaliści bliscy Kremlowi rozpętali w rosyjskich środkach masowego przekazu kampanię przeciwko Strelkowowi. Rozgoryczenie moskiewskich biurokratów i ich pomocników propagandy jest zrozumiałe: podczas gdy oni siedzieli w swoich przytulnych biurach, sporządzając plany i snując intrygi, ludzie na czele wydarzeń tworzyli historię, nie pytając ich o radę.
Paradoksalnie, to Strelkow zrobił najwięcej, by wspomóc radykalizację procesu, mimo sympatii dla przedrewolucyjnej monarchii i nostalgii za imperium rosyjskim. Dowódca milicji słynął nie tylko ze swojej uczciwości i otwartości (wystarczy przypomnieć jego szczegółowe relacje z własnych trudności i niepowodzeń, ostro kontrastujące z propagandą Moskwy i Kijowa). Instynkty polityczne Striełkowa skłoniły go, w dużej mierze, pomimo własnych skłonności ideologicznych, do wspierania zmian społecznych i politycznych. On i jego współpracownicy wielokrotnie podkreślali, że nie dopuszczą do przekształcenia Noworosji w drugą edycję przedmajdanowej Ukrainy, co jest wprost sprzeczne ze strategią Kremla, który właśnie do tego dążył.
W przeciwieństwie do innych przywódców Doniecka i Ługańska, którzy nieustannie podróżowali do Moskwy, prosząc o pomoc (w większości na próżno), dowódcę milicji można było spotkać ze swoimi żołnierzami na linii bitwy. Tam, jak pokazała praktyka, było dla niego politycznie bezpieczniej niż w moskiewskich korytarzach władzy.
Jak Strelkow został zwabiony do Moskwy i co tam z nim zrobiono, aby wydobyć od niego „dobrowolną” rezygnację (o ile w ogóle podpisał takie oświadczenie), możemy się tylko domyślać. Być może groziło mu całkowite wstrzymanie dostaw rosyjskich na wyzwolone terytoria Noworosji. To uzależnienie republik ludowych od dostaw z zewnątrz jest w znacznej mierze skutkiem nieudolnego zarządzania ludźmi, których Striełkow odsunął ze stanowisk w lipcu i na początku sierpnia – nie potrafili oni lub nie chcieli zorganizować tylnej gospodarki, oraz zapewnienie normalnej dystrybucji zasobów. W sierpniu doszło do sytuacji, w której republikom groziła katastrofa, jeśli z Rosji nie sprowadzono dostaw żywności i amunicji. Najprawdopodobniej właśnie tą dźwignią posłużyli się kremlowscy intryganci, aby pozbyć się Strielkowa.
Tak czy inaczej siły konserwatywne zemściły się, a dowódca wojskowy Doniecka został usunięty. Na szereg kluczowych stanowisk powoływano osoby podejrzane o powiązania z oligarchami. W tych właśnie dniach w Moskwie ukraiński polityk Oleg Carew, nikogo nie reprezentujący i wypędzony z Doniecka przez bojowników milicji, rozwinął „nową flagę Noworosji”. Z jakiegoś powodu była to odwrócona wersja starego cesarskiego sztandaru i najwyraźniej miała stanowić przeciwwagę dla ciemnoczerwonej flagi z krzyżem św. Andrzeja, pod którą walczy milicja.
Rosyjska prasa już otwarcie informuje o porozumieniu zawartym pomiędzy moskiewskimi biurokratami a ukraińskim oligarchą Rinatem Achmetowem. W najlepszych tradycjach stary reżimbiurokracja kremlowska podjęła decyzję o poświęceniu wyzwolonych terytoriów swojemu nowemu wasalowi w zamian za jego usługi w roli mediatora w stosunkach z Kijowem i w przyszłości Zachodem. Jednocześnie ożywiają się kontakty dyplomatów rosyjskich i ukraińskich oraz toczą się ożywione dyskusje na temat ostatecznych losów południowego wschodu. Po niepowodzeniu ostatniej ofensywy i obliczu rosnących trudności wewnętrznych Kijów może być gotowy do zawarcia porozumienia.
Jedyne, czego autorzy tego scenariusza nie wzięli pod uwagę, to sposób myślenia mieszkańców Noworosji i Ukrainy, nastroje mieszkańców Doniecka i ogólna logika procesu rewolucyjnego, w który stopniowo zostaje wciągnięte także społeczeństwo rosyjskie. Bojownicy i działacze milicji, którzy pod bombami budują nowe państwo, nie są już przygotowani do bycia posłusznymi agentami zewnętrznego podejmowania decyzji, niezależnie od tego, gdzie, w Moskwie czy Kijowie, podejmowane są decyzje sprzeczne z ich interesami. W Noworosji idealistyczne sympatie do abstrakcyjnej Rosji, które charakteryzowały pierwsze miesiące powstania, zostały obecnie zastąpione rosnącą nienawiścią do kremlowskich biurokratów, których zwolennicy republik oskarżają o sabotaż i zdradę stanu. Te same nastroje lawinowo narastają w samej Rosji. Jeśli chodzi o Igora Striełkowa, jego miejsce zajmuje nowa grupa dowódców polowych, pod wieloma względami traktująca go jako przykład, różniąca się jednak od niego znacznie bardziej radykalnymi i lewicowymi poglądami.
Poprzez intrygi aparatowe, szantaż i manipulację możliwe jest osiągnięcie sukcesów taktycznych i wykluczenie tej czy innej postaci z przywództwa. Nie będzie jednak możliwe zatrzymanie kryzysu rewolucyjnego, którego rozwój obecnie nabiera sił.
Przetłumaczone przez Renfreya Clarke'a
1 Komentarz
Niestety, wydarzenia we wschodniej Ukrainie zapoczątkowały nową epokę, w której historia powtarza się zarówno jako tragedia, jak i farsa. Pamiętacie Nestora Machno i machnowców? Uwięziona pomiędzy armią Białą i Czerwoną, nadzieja na prawdziwą samorządność i autonomię gospodarczą została zmiażdżona pomiędzy armią Białą i Czerwoną. Po raz kolejny Czarni utknęli pomiędzy białymi neofaszystami z Zachodu, ich neonazistowskimi odpowiednikami w Kijowie i czerwonymi neofaszystowskimi oligarchami w Rosji. Putin jest mniej zainteresowany prawdziwie rewolucyjnym ruchem na swojej granicy niż USA, choćby dlatego, że skrajna pycha zachodnich neokonserwatystów politycznych nie pozwala im wierzyć, że rewolucja jest tam możliwa. Putin wie lepiej, że rewolucja jest bardzo możliwa, nie tylko w Rosji, ale i na Zachodzie. Dlatego jego ostatecznym celem jest utrzymanie globalnej hierarchii patriarchalnej i pozoru rządu przedstawicielskiego. Nie mogą nas reprezentować!