Najpierw dobra wiadomość. Oczekiwane zalecenia „Iraq Study Group” Jamesa Bakera są częściowym zwycięstwem narodu irackiego i ruchu antywojennego w Stanach Zjednoczonych.
12 października dziennik „New York Sun” poinformował (http://www.nysun.com/article/41371), że dwupartyjna komisja utworzona przez Kongres przy wsparciu administracji Busha rozważa dwa dokumenty opcyjne: „Najpierw stabilność” i „Przesunięcie i Contain”, oba stanowią wyzwanie dla „czerwonych linii” narzuconych przez administrację Busha.
„Najpierw stabilność” argumentuje, że wojsko powinno skupić się na stabilizacji Bagdadu, podczas gdy ambasada amerykańska powinna pracować nad politycznym porozumieniem z powstańcami. W kolejnym raporcie opublikowanym 16 października w Los Angeles Times (http://www.latimes.com/news/local/la-fg-planb16oct16,1,2808996,full.story) podkreślono fakt, że część tego zalecenia jest to, że Stany Zjednoczone powinny wyciągnąć rękę do Iranu i Syrii.
Druga opcja „Przenieś i przechowuj” idzie dalej. Wzywa do stopniowego, etapowego wycofywania żołnierzy amerykańskich do baz poza Irakiem, gdzie byliby dostępni do ataków na organizacje terrorystyczne w dowolnym miejscu w regionie.
Do tej pory administracja Busha odrzucała pomysł bezpośrednich negocjacji z Syrią i Iranem, a także odrzucała pomysł wycofania wojsk z Iraku. To dobra wiadomość, że komisja Bakera przedstawi je na stole. Zapewni to tym zdroworozsądkowym ideom legitymizację głównego nurtu, utrudni administracji Busha ich odrzucenie, a także zapewni administracji polityczną osłonę, gdyby zdecydowała się je przyjąć.
A ponieważ dla świata byłoby bardzo dobrze, gdyby Stany Zjednoczone wycofały swoje wojska z Iraku i rozpoczęły poważne negocjacje z Iranem i Syrią, jest to dobra wiadomość.
Ale pewne przestrogi są wskazane. Jeden jest ogólny. Fakt, że pomysły te zgłaszane są na cztery tygodnie przed wyborami, nie gwarantuje, że zostaną one później zrealizowane. I nawet jeśli zostaną podjęte działania, istnieje niebezpieczeństwo, że Stany Zjednoczone poprzedzą je spazmem przemocy w ostatniej chwili: jest to wzór dla mocarstw imperialnych, gdy są zmuszone do wycofania się, „aby udowodnić, że nie są zmuszane wycofać się.” Być może, aby uciszyć uroczystości żałobą.
Istnieje jednak długoterminowa ostrożność: co stanie się dalej. Wycofanie żołnierzy amerykańskich „do baz poza Irakiem, gdzie byliby dostępni do ataków na organizacje terrorystyczne w dowolnym miejscu w regionie” mogłoby po prostu powiedzieć: nie uciekamy.
Albo może być wymierzony w Iran.
Niektórzy ludzie, których wiedza i doświadczenie przyciągają uwagę, uważają, że atak USA na Iran może być nieuchronny. Rzeczywiście, emerytowany pułkownik Sił Powietrznych Sam Gardiner twierdzi, że operacja wojskowa w Iranie już się rozpoczęła. (http://www.democracynow.org/article.pl?sid=06/04/17/143241) „Kwestią nie jest to, czy zostanie zastosowana opcja militarna, ale to, kto już wyraził zgodę na rozpoczęcie działań” – mówi. Zauważył, że amerykańskie okręty wojenne zbliżają się do regionu, a plany ataków powietrznych i blokad morskich zostały zaktualizowane.
Oczywiście posunięcia te byłyby przydatne, gdyby Stany Zjednoczone miały zaatakować Iran, byłyby również przydatne, gdyby Stany Zjednoczone chciały, aby Iran myślał, że może zaatakować, nie zobowiązując się do tego.
Inni twierdzą, że nie ma mowy, aby Stany Zjednoczone otwarcie zaatakowały Iran ze 140,000 XNUMX żołnierzy ugrzęźniętymi w Iraku. Nie chodzi tylko o to, że żołnierze ci są zajęci w inny sposób – stanowią atrakcyjny cel odwetu.
Ale co by było, gdyby w Iraku nie było 140,000 XNUMX żołnierzy amerykańskich – co wtedy?
Wydaje się prawdopodobne, że groźby USA atakiem na Iran wzrosną – podobnie jak wycofanie się Izraela z Gazy okazało się preludium do nowej fali ataków. „Widzicie” – mogliby powiedzieć Amerykanie – „wycofaliśmy się. Zatem to, co dzieje się teraz w Iraku, nie jest naszą winą. To wina Iranu i Syrii. Jeśli nadal będą się wtrącać” (gdzie „wtrącanie się” może oznaczać „nie powstrzymanie niczego, za co możemy ich winić”); wówczas „nie mamy innego wyboru, jak tylko odpowiedzieć”.
Tak więc, chociaż spekulacje są interesujące, z punktu widzenia działań nie ma znaczenia, czy administracja Busha planuje zaatakować Iran przed wyborami, czy po wyborach, czy w 2007 lub 2008 r., czy też nie nie osiągnął konsensusu i po prostu planuje, uwzględniając „ewentualny” przypadek takiego działania. Istnieje poważne niebezpieczeństwo, że Stany Zjednoczone zaatakują Iran w dającej się przewidzieć przyszłości – za kadencji Busha – i choć stoją one w obliczu ograniczeń zewnętrznych, kluczowym pytaniem będzie, w jakim stopniu uda się zmobilizować opinię publiczną w USA przeciwko takiej polityce, zanim establishment waszyngtoński staje się w to nieodwołalnie zaangażowany.
Dlatego ważne jest, aby działać już teraz. Jeśli stanie się oczywiste, że Stany Zjednoczone zdecydowanie zamierzają zaatakować Iran, stracimy najlepszą okazję do działania, zanim administracja Busha wszystko przygotuje. Musimy zaangażować się we własne wywłaszczanie.
Zrób pierwszy krok. Podpisz petycję Just Foreign Policy/Peace Action przeciwko wojnie z Iranem pod adresem http://www.justforeignpolicy.org/involved/iranpetition.html.