Minęło pięć lat, odkąd Brazylia świętowała wybór przez FIFA na gospodarza trwających Mistrzostw Świata w 2014 roku. Ogłoszenie zostało ogłoszone w wielkim stylu na plaży Copacabana, pełnej tysięcy osób skakających, tańczących, a w wielu przypadkach bawiących się całą noc – w tym, co wielu uznałoby za prawdziwy brazylijski styl. FIFA wyraźnie uważała, że jest to bezpieczny wybór w swoim stopniowym marszu po całym świecie, wprowadzając na swoją orbitę oporne narody i kontynenty. W końcu Brazylia to prototypowy naród zwariowany na punkcie piłki nożnej, w którym cały kraj zatrzymuje się, aby obejrzeć swoją drużynę w akcji. Kto więc mógł sobie wyobrazić, że cztery lata później miliony ludzi będą maszerować ulicami nie tylko Rio i São Paulo, ale także Brasílii, Belo Horizonte, Recife, Salvadoru, Goianii, krzycząc:Não Vai ter Copa! („Nie będzie Pucharu Świata!”).
Pierwotnym impulsem do masowych demonstracji w 2013 r. była ogólnokrajowa podwyżka cen biletów autobusowych, ale wraz ze zbliżającym się Pucharem Konfederacji, próbą generalną FIFA przed mistrzostwami świata, uwaga opinii publicznej szybko skupiła się na ogromnych sumach inwestowanych w stadiony i infrastrukturę na potrzeby turnieju . „Standard FIFA” nowych stadionów skontrastowano z powtarzającymi się problemami transportu publicznego, zdrowia i edukacji. Podwójny sukces związany z wyborem na gospodarza turnieju w 2016 r. zrodził w Rio de Janeiro niezwykle ambitny plan restrukturyzacji i rozwoju.
W dniu 5 grudnia 2009 roku, ogłoszony przez burmistrza Eduardo Paesa Plan Strategiczny Zarządu Miasta, jako jeden z głównych celów przedstawił zmniejszenie całkowitej powierzchni zajmowanej przez faveli (slumsy) o 3.5%, rzekomo dlatego, że znajdowały się „na obszarach zagrożonych osunięciami ziemi lub powodziami, obszarach chronionych lub obszarach użyteczności publicznej”. Ale jak głosił baner niesiony przez protestującą ofiarę polityki eksmisji: „Kiedy bogaci ludzie mieszkają w strefie południowej, nazywa się to obszarem szlacheckim, gdy mieszkają tam biedni ludzie, nazywa się to obszarem ryzyka”.
Nawet ukochany stadion Maracana, międzynarodowa ikona tożsamości Rio, musiał zostać całkowicie przebudowany zgodnie z dyrektywami FIFA. W procesie ogólny– tania przestrzeń do siedzenia zajmowana przez najbardziej zagorzałych kibiców Rio – została zniesiona, skutecznie uniemożliwiając biedniejszej części społeczeństwa uczęszczanie na mecze. Oglądanie piłki nożnej na żywo jest obecnie przywilejem „białych”, czyli widzów z wyższej i średniej klasy, którzy są w stanie zapłacić więcej za prawo do oglądania meczu na siedząco. W procesie rekonstrukcji Maracany deweloperzy wpadli na doskonały sposób na zarobienie pieniędzy poprzez wyburzenie otoczenia i zrobienie miejsca pod ogromny parking i centrum handlowe.
Zniszczone otoczenie stadionu obejmowało m.in. szkołę Friedenreich, jedną z najlepszych szkół miejskich w Rio (w kraju zajmującym 78. miejsce pod względem jakości edukacji); Lanagro, jedyne laboratorium w Rio zajmujące się analizą artykułów spożywczych (podczas gdy Brazylia ma najwyższe zużycie pestycydów na świecie, a wszystkie plantacje kukurydzy i soi są genetycznie modyfikowane); kompleks lekkoatletyczny Celio de Barros o standardzie olimpijskim i kompleks sportów wodnych Julio de Lamare (oba niedawno zrekonstruowane ogromnym kosztem na potrzeby Igrzysk Panamerykańskich w 2007 r. i wykorzystywane do szkolenia olimpijczyków z Rio); Metro Mangueira, biedna społeczność zbudowana 34 lata temu przez pracowników budowy metra w Rio, stąd jej nazwa; i wreszcie Aldeia Maracanã, wieloetniczna społeczność tubylcza utworzona w 2006 roku wokół opuszczonego XIX-wiecznego budynku, który od dawna kojarzony był z rdzenną kulturą i w którym przez ponad dwadzieścia lat mieściło się muzeum indyjskie.
Metro Mangueira jest symbolem wielu eksmisji przeprowadzonych lub planowanych w okresie poprzedzającym mistrzostwa świata i igrzyska olimpijskie. Niegdyś była to uporządkowana, zwarta społeczność i choć biedna, domy były solidnie budowane przez robotników budowlanych. W październiku 2010 roku pracownicy Urzędu Miejskiego rozpoczęli ubieranie mieszkańców, oznaczanie ich domów krzyżykami i numerami, nawiązując do nazistowskich praktyk w gettach żydowskich. 107 rodzin, które się zgodziły, przeniesiono do oddalonego o około 45 km Kosmosu, co spowodowało ogromne trudności dla osób mających pracę lub szkoły w pobliżu. Następnie traktory Urzędu Miejskiego wjechały, aby zburzyć nowo opuszczone domy, pozostawiając ogromne dziury i stosy połamanego muru, otwierając społeczność na handlarzy narkotyków, prostytucję oraz plagę szczurów i komarów.
W efekcie oficjalne wyjaśnienia uzasadniające eksmisję stały się samospełniającą się przepowiednią. Ponieważ rodziny i osoby zajmowały ruiny i gruzy zburzonych domów, obszar ten wkrótce przekształcił się w strefę ryzyka. Wreszcie na początku 2014 r., gdy zbliżały się mistrzostwa świata, ciężarówki do wyburzeń wróciły do społeczności. Zamiast realnej opcji dla osób, które mają zostać eksmitowane, rada miejska zaproponowała zarejestrowanie ich w programie federalnym Mój dom, moje życie (Mój dom, moje życie), która dotuje rodziny o niskich dochodach w zakupie domów. Program ten, choć federalny, jest zarządzany przez rady miejskie w każdym stanie. W centralnej części Rio nie powstało żadne nowe budownictwo mieszkaniowe, więc rejestr to tylko kartka papieru. Powszechny opór wobec wyburzenia metra Mangueira trwał kilka dni i doprowadził do tego, że duży kontyngent żandarmerii zaatakował młodych i starszych gazem pieprzowym, bombami i gumowymi kulami.
Przed pojawieniem się Map Google mapy Rio de Janeiro przedstawiały starsze, bardziej tradycyjne obszary miasta oraz nowsze ekspansje w kierunku Barra i Recreio, podczas gdy reszta obszaru była najwyraźniej niezamieszkaną przestrzenią. Mapy Google zadały poważny cios temu sielankowemu obrazowi miasta Cidade maravilhosa („Cudowne miasto”), ujawniając, że całą dostępną przestrzeń na obszarze miejskim – wzgórza, doliny, nierówny teren – zajmowały faveli. Reakcją większości elity było poczucie zdrady, ale zdjęć satelitarnych nie da się zamieść pod dywan. Nagle wszyscy zmuszeni byli przyznać się do tego faveli„istnienie”.
Po drakońskich środkach oszczędnościowych i reformach strukturalnych narzuconych przez MFW podczas kryzysu zadłużeniowego w latach 1980. faveli rozprzestrzenił się szybko, w miarę jak coraz więcej ludzi było wypędzanych do miast w wyniku rozwoju rolnictwa przemysłowego. W swoich nowych mieszkaniach miejskich mieszkańcy przebywali w swego rodzaju stanie otchłani, jako pomocnicza siła robocza za płace niewystarczające, aby odpowiednio wyżywić swoje rodziny, nie mówiąc już o opłaceniu mieszkania. Oznaki ostrego kryzysu mieszkaniowego w Rio znajdują odzwierciedlenie w liczbie osób – nawet całych rodzin – śpiących na ulicach w centrum miasta, podczas gdy nowe faveli stale wyrastają w każdej dostępnej przestrzeni.
Kiedy więc na początku kwietnia 2014 roku część przywódców Ruchu Pracowników Bezdomnych zidentyfikowała duży budynek wraz z otaczającym go podwórkiem i przybudówkami, który należał niegdyś do dawnej firmy telekomunikacyjnej Telerj, a który był opuszczony od prawie dwudziestu lat, szybko przystąpili do okupowania terenu. Tysiące rodzin zainwestowało swoje minimalne środki w zakup desek do budowy chat na terenie, który w ciągu tygodnia zamieszkiwało dziesięć tysięcy ludzi. Chociaż w budynku Telerj przebywały kobiety w ciąży, osoby starsze i tysiące dzieci, od niemowląt po młodzież, nie podjęto żadnych rzeczywistych prób identyfikacji lokatorów ani sprawdzenia ich potrzeb.
TV Globo, największa brazylijska sieć telewizyjna, szybko potępiła „najeźdźców” jako przestępców, latając nad tym obszarem, aby uchwycić z lotu ptaka „inwazję”. Firma telekomunikacyjna, która przejęła Telerj – Oi – nigdy nie zajmowała budynku, który miał zostać sprzedany władzom miasta i przeznaczony na program „Mój dom, moje życie”. Jednak wraz z impasem okupacyjnym wkrótce pojawili się „właściciele” i do sądów skierowano pozew o reintegrację majątku. W środę 9 kwietnia burmistrz Eduardo Paes ogłosił, że okupacji dokonali zorganizowani profesjonaliści, co sugeruje zamiary przestępcze, i oświadczył, że teren powinien zostać „wysiedlony” i zwrócony właścicielom. Burmistrz posunął się nawet do stwierdzenia, że „ludzie naprawdę biedni, którzy potrzebują domów, nie tyczą swoich działek deskami i materiałami budowlanymi”.
Jakie było więc rozwiązanie całej tej „przestępczej działalności”? O świcie 11 kwietnia na ten teren wkroczyło 1.600 ciężko uzbrojonych żandarmów. Śpiące kobiety budzino kopniakami, burzono chaty, wszystkich spryskano sprayem chemicznym – nie ze zwykłych, ręcznych kanistrów, ale z masywnych butli wielkości gaśnic, które policja nosiła w plecakach. Wszyscy przedstawiciele prasy, korporacyjnej i niezależnej, zostali wydaleni z tego obszaru, a nawet jeden z reporterów „Globo” został aresztowany przez policję pod fałszywym zarzutem „rzucania kamieniami”. Lokatorzy twierdzą, że cztery niemowlęta uległy działaniu sprayu chemicznego, a krążyły pogłoski, że jednym z powodów trzymania reporterów na zewnątrz było uniemożliwienie im bycia świadkami ofiar śmiertelnych.
Sama liczba zaangażowanych osób, fakt, że nikt nie miał czasu na stworzenie prawdziwego rejestru mieszkańców budynku oraz pandemonium, jakie nastąpiło, uniemożliwia potwierdzenie faktów. Niemniej jednak zdjęcia i nagrania wideo niezależnych reporterów obecnych na miejscu zdarzenia świadczą o terrorze „disokupacji”. Z zeznań wielu zaangażowanych osób wynika, że są to osoby, które zostały już eksmitowane z innych obszarów w wyniku niedawnych rozbiórek i eksmisji, podczas gdy inne są ofiarami rosnących cen wywołanych militaryzacją faveli.
Okupacja, a następnie eksmisja budynku Telerj, a także zniszczenie społeczności Metro Mangueira, są przykładem całkowitego lekceważenia prawa do mieszkania najbiedniejszej ludności Brazylii. Z jednej strony wyburzane są całe dzielnice, aby zrobić miejsce na parkingi i galerie handlowe, a z drugiej wiele faveli zostały zajęte przez zmilitaryzowaną policję (UPP). Oznacza to, że społeczności pozbawione jakiejkolwiek formy usług publicznych są w zasadzie objęte stałą godziną policyjną, co nosi wątpliwy tytuł „bezpieczeństwa publicznego”, a każdy rodzaj protestu traktowany jest jako powstanie przestępcze.
Zaraźliwy duch masowych protestów, które w zeszłym roku wstrząsnęły Brazylią, znalazł także podatny grunt w faveli, gdzie śmierć każdej młodej osoby zamordowanej przez policję jest kolejnym krzykiem powszechnego oporu. Jak pokazuje obecna fala protestów przeciwko mistrzostwom świata, dżin wydostał się z butelki i potrzeba znacznie więcej niż brutalnych eksmisji i represji policyjnych, aby uciszyć przebudzone i oburzone tłumy.
Vika Birkbecka z urodzenia jest Brytyjczykiem, ale od dawna mieszka w Brazylii. Jako działaczka medialna od lat osiemdziesiątych filmuje i fotografuje kulturę popularną oraz ruchy uliczne. Wszystkie zdjęcia w artykule są autorstwa autora.
Luciano Cunha to brazylijski pisarz, rysownik i grafik. Jego najnowszym dziełem jest antybohater O Doutrinador („Indoktrynator”), który – ubrany na czarno, w koszulce Sepultura, z karabinem maszynowym i twarzą zakrytą maską gazową, aby uniknąć identyfikacji – wyruszył w podróż z misją oczyszczenia kraju ze skorumpowanych polityków. W niecały rok komiks przykuł uwagę rozwścieczonych Brazylijczyków, którzy w jakiś sposób poczuli się związani z misją antybohatera. Popularność O Doutrinadora gwałtownie wzrosła w zeszłym roku, przyciągając uwagę nie tylko tych, którzy wspierają twórczość Cunhy, ale także przedstawicieli rządu, którzy próbują nałożyć mu kaganiec procesami sądowymi, naruszając jego wolność słowa i próbując zabić jego wolność twórczą . Dlatego w ROAR jesteśmy bardzo podekscytowani możliwością zaprezentowania w nadchodzących tygodniach serii unikalnych rysunków autorstwa Cunhy, które ilustrują nasze relacje z Brazylii. O Doutrinadora można znaleźć na Facebook, YouTube, i jego osobista strona.