Nowa ekonomia polityczna 101
Co to jest ekonomia Dla, Tak czy inaczej?
Autor: ROBERT ROTH
Potrzebujemy zupełnie nowej gospodarki. Aby go zdobyć, potrzebujemy: azawsze jest zrozumienie, organizacja, działanie. Artykuł ten ma na celu zrozumienie, czym jest i czym może być gospodarka w kontekście naszego obecnego, wieloaspektowego dylematu, w nadziei, że ułatwi to organizację i odpowiednie działanie.
Gospodarka – z definicji, prawda? – jest tą matrycą lub siecią instytucji i interakcji, które zaspokajają ludzkie potrzeby. A może chodzi tylko o to, jak ludzkie potrzeby są zaspokajane poprzez transakcje, w których biorą udział pieniądze? Czy gospodarka opiera się tylko na tym, co się kupuje i sprzedaje? Jeśli tak, co z barterem, wymianą towarów i usług? A co z opieką i czynnościami opiekuńczymi, które w obecnej gospodarce nie są cenione? Gdzie rysujemy linie?
Przez lata myślałem o gospodarce jako o sumie towarów i usług wymienianych na pieniądze. O to właśnie chodzi w produkcie narodowym brutto i tak się go mierzy, prawda? A Zadaniem Dnia (i być może Dekady) jest to, w jaki sposób mamy zamiar „rozruszać” gospodarkę. Obecnie „gospodarka” słabnie, kurczy się, a bezrobocie rośnie z godziny na godzinę, co powoduje dalszy spadek popytu na towary i usługi, co prowadzi do dalszego kurczenia się.
Ale pomysł, że my mogą szybki start gospodarki oznacza, że to, co robiliśmy przed kryzysem, może być kontynuowane, działać tak jak poprzednio. Pomysł, że my powinien należy go uruchomić – za wszelką cenę, jak się wydaje – zakładając, że jego działanie ma kluczowe znaczenie dla naszego zdrowia i dobrostanu, jest niezbędne dla naszego dobrostanu, a nawet przetrwania.
W obecnym stanie rzeczy pozostawianie coraz większej liczby ludzi bez pieniędzy z pewnością zagraża ich zdrowiu, dobrostanowi, a ostatecznie przetrwaniu. To prawda, że administracja Obamy wydaje się czynić wysiłki, aby włączyć do „pakietu stymulacyjnego” wiele wartościowych działań, które przyniosą natychmiastową lub nawet trwałą wartość. Jednak większość tych środków, łącznie z obniżkami podatków, ma po prostu na celu „ponowne uruchomienie gospodarki” w tym samym kierunku, w jakim podążała przed kryzysem. Spowoduje to wykorzystanie coraz szczuplejszych zasobów na zadanie, które może okazać się głupie. Może więc teraz jest dobry moment, aby zadać sobie pytanie, czy gospodarka, którą mieliśmy, a która obecnie się kurczy, może lub powinna zostać ożywiona.
Zastanawiałem się więc, jak zdefiniować gospodarkę i ekonomię. Jest oczywiste, że potrzebujemy gospodarki funkcjonującej tak, jakby ludzie liczyli się w znacznie większym stopniu niż ta, która obecnie dobiega końca. To, co produkuje gospodarka, nie powinno ograniczać się do towarów i usług, na które w czasach Starej Gospodarki rutynowo wymieniano pieniądze. Ale jeśli gospodarka ma na celu zaspokajanie ludzkich potrzeb, czy obejmuje całą działalność człowieka, która wydaje się zaspokajać? czyjeś potrzeba, w przeciwnym razie dlaczego tak się dzieje?
Szczerze mówiąc, nie jestem do końca pewien, gdzie postawić granicę. Wydaje mi się jednak, że gospodarkę należy projektować tak, aby odpowiadała potrzebom człowieka. Pytanie brzmi, jak to zrobić, a poszukiwaniem tej odpowiedzi powinna być ekonomia. Oznacza to, że nie możemy jedynie badać, co oznacza działalność gospodarczą, ale także zastanowić się, w jaki sposób możemy zbudować gospodarkę od podstaw i co powinna ona robić.
Według tego standardu ekonomia nauczana w szkołach jest niezwykle wadliwa i ograniczona. Na przykład w każdej gospodarce występuje pewne bezrobocie. Pewne „naturalne” tempo przemieszczania się ludzi między miejscami pracy może być dopuszczalne, ale poza tym gospodarka powinna dawać pracę każdemu, kto jej chce i każdemu zapewniać środki do życia. Są tacy, którzy powiedzieliby, że to ingerencja w naturalne funkcjonowanie gospodarki. Więcej na ten temat poniżej. Ale najpierw zauważmy, że chociaż nawet według standardowych miar bezrobocie wkracza na niedopuszczalne terytorium, są tacy, którzy twierdzą, że rzeczywista stopa jest znacznie wyższa, ponieważ rząd jakiś czas temu sfałszował sposób liczenia bezrobocia. Według Paula Craiga Robertsa, byłego zastępcy sekretarza skarbu w administracji Reagana:
Znany statystyk John Williams (shadowstats.com) donosi, że błędy w pomiarach zaniżyły utratę miejsc pracy w ciągu ostatnich 12 miesięcy o 1,150,000 1980 2008 stanowisk pracy. Williams podaje stopę bezrobocia mierzoną przed „reformami” mającymi na celu zminimalizowanie zmierzonej stopy bezrobocia. Według metodologii stosowanej w 17.5 r. stopa bezrobocia w USA w grudniu XNUMX r. osiągnęła XNUMX proc. http://www.counterpunch.org/roberts01122009.html.
Takie stawki są wyraźnie nie do zaakceptowania i oczywiście niepotrzebne, gdy jest tak dużo pracy do wykonania. Przypomina mi się jednak i wszyscy powinniśmy pamiętać, że podtytuł EF Schumachera Małe jest piękne – tak samo aktualne i przydatne dzisiaj, jak wtedy, gdy zostało opublikowane kilkadziesiąt lat temu – jest Ekonomia tak, jakby ludzie się liczyli.
Inną użyteczną książką, która ponownie analizuje podstawowe założenia, jest książka Riane Eisler Prawdziwe bogactwo narodów. Eisler mocno przemawia za tezą, że pomiary ekonomiczne powinny obejmować czynności opiekuńcze, które po prostu nie liczą się w konwencjonalnej ekonomii, ale które można zmierzyć i przypisać im wartość oraz które są w dużym stopniu produktywne. Parzyste The Financial Times uznał, że wielu ekonomistów potępia PKB jako „miraż”, który ignoruje społeczną wartość działania i szuka innych mierników (John Thornhill, „A Measure Remodeled”, 1, s. 28).
Kolejna przydatna perspektywa pochodzi z Chin. W niedawnym badaniu pt. ”Zagadka monogamicznego małżeństwa", Wywiad dla Financial Times (2/2/09) premier Chin Wen Jiabao mówi, że podczas podróży zawsze nosi przy sobie kopię Teoria uczuć moralnych, prawie zapomniany klasyk który określa moralne podstawy rządzących społeczeństwami i gospodarkami rynkowymi. Adam Smith jest często cytowany w związku z twierdzeniem, że zwykli śmiertelnicy nie powinni ingerować w funkcjonowanie rynków, lecz zamiast tego powinni polegać na swojej „niewidzialnej ręce”, aby osiągnąć optymalną alokację zasobów. Oczywiście ten pomysł jest po części okrutnym żartem, ponieważ alokacja zasobów jest niezmiennie manipulowana w razie potrzeby, aby zapewnić zyski dużym korporacjom i ich bogatym właścicielom. Co więcej, ci, którzy cytują Adama Smitha, wygodnie zapominają, że zakładał on, że ci, którzy uczestniczą w gospodarce, będą postępować moralnie. Jak zauważa pan Wen: „Adam Smith [również] napisał, że w społeczeństwie, jeśli całe bogactwo jest skoncentrowane i posiadane przez niewielką liczbę ludzi, nie będzie ono stabilne”. Nawet stary FT wskazuje, że ta obserwacja „jest trafna zarówno w przypadku pogrążonych w kryzysie Stanów Zjednoczonych, jak i Chin, z ich wypaczonym modelem rozwoju i rosnącą nierównością”.
Nie proponuję przedstawiać w tym miejscu traktatu, ale sądzę, że ponowne zbadanie podstawowych założeń ekonomii jest już dawno potrzebne, a teraz wydaje się, że jest na to równie dobry moment, jak każdy inny. Powiedzmy, że gospodarka to matryca lub sieć instytucji i interakcji, które zaspokajają ludzkie potrzeby. Zatem pytanie brzmi, jak to zrobić lub jak to się robi, a odpowiedzią jest ekonomia, a badanie jej to ekonomia.
Pamiętaj, że istniała gospodarka, zanim pojawiła się ekonomia. Przez tysiące lat ludzie w różnych miejscach i grupach robili wszystko, co było konieczne, aby przetrwać i zaspokoić swoje potrzeby oraz, w terminach zdefiniowanych przez ich kultury, po przekroczeniu poziomu egzystencji, prosperować. W pewnym momencie ludzie zaczęli badać, jak to się stało, a rezultat był następujący: Ekonomia. Podoba mi się koncepcja ekonomii politycznej, ponieważ oddaje ona fakt, że to, w jaki sposób zaspokajamy nasze potrzeby spośród wielu możliwych sposobów oraz które i czyje potrzeby zaspokajamy, to kwestie polityczne.
Po pierwsze, gospodarka powinna zapewniać pracę każdemu, kto może ją wykonywać, tak aby zaspokoić podstawowe potrzeby każdego, a przez to powinna zapewniać w miarę sprawiedliwy podział dochodów i bogactwa. Konwencjonalna ekonomia zakłada, że ludzie są racjonalnymi istotami, które podejmują racjonalne decyzje i że suma tych decyzji skutkuje zagregowanym popytem i niezliczoną liczbą specyficznych żądań (na określone towary i usługi). Jednak pomysł, aby popyt całkowicie determinował podaż – tj. to, co jest produkowane – bez „ingerencji” człowieka zakłada, że dystrybucja bogactwa będzie taka, że w ten sposób zostaną wzięte pod uwagę potrzeby wszystkich. Dlatego pozwalanie, aby „wolny rynek” decydował o strukturze i istocie naszej gospodarki, gdy dochody, bogactwo i władza są niesprawiedliwie rozdzielane, jest po prostu zawoalowanym uzasadnieniem pozwalania ludziom posiadającym pieniądze i władzę na decydowanie o strukturze codziennego życia, w tym o tym, kto będzie żył. i którzy umrą przed czasem. Pojęcie „rynków” jako imperatywu, „naturalnego” procesu, w który nie należy się ingerować, tak jakby gospodarka była maszyną kierującą się nakazami prawa naturalnego, a nie innymi, przypisuje zagregowany popyt – sumę tego, co ludzie z potrzebą pieniędzy – normatywną władzą, która jest z natury wyborem obciążonym wartościami. I to zanim dotrzemy do faktu, że w dzisiejszej gospodarce pragnienia i potrzeby są, jeśli nie całkowicie zdeterminowane, to w każdym razie w ogromnym stopniu wpływają wielomiliardowe działania reklamowe i marketingowe, które tworzą pragnienia i być może potrzeby w służbie interesów nie nabywców towarów i usług, ale tych, którzy płacą marketerom. Jest to część większej operacji propagandowej, mającej na celu skupienie ludzi na błahych zajęciach, aby nie wtrącali się w ważniejsze sprawy, takie jak polityka.
Dlatego uważam, że błędem jest traktowanie studiów ekonomicznych jako analogicznych do fizyki. Świat przyrody istnieje niezależnie od ludzkich intencji, a naturalne „prawa” podobnie pozostają poza ludzkim wpływem. Wręcz przeciwnie, rozwiązania gospodarcze są wynikiem ludzkich decyzji. Decyzje polityczne.
Moglibyśmy zatem zbudować gospodarkę, zadając pytania i odpowiadając na nie: Czego potrzebujemy, aby przetrwać i jakie pragnienia poza potrzebami chcemy zaspokoić i jak można tego dokonać? Na początek moglibyśmy założyć, że nasz system ustaleń powinien zapewniać każdemu środki przynajmniej do utrzymania – jeśli to możliwe więcej – albo w zamian za ich pracę, albo – w przypadku osób niepełnosprawnych – ograniczających ich zdolność do wnoszenia wkładu, jak prawo człowieka. Następnie moglibyśmy obmyślić sposoby, aby to zrobić i stworzyć reguły, które pilnują, aby tak się stało.
W tej chwili gospodarka, która dominowała w naszym życiu, wymagała od ludzi pracy, aby żyć. Istnieje też oczywiście „sieć bezpieczeństwa”, raczej słaba w USA, mająca na celu zaspokojenie niektórych potrzeb tych, którzy nie mogą zarobić na tyle, pracując, lub w ogóle nie mogą pracować. Fakt, że Europejczycy pracują mniej, mają więcej urlopu i świąt oraz mają solidniejsze, hojniejsze i bardziej wyszukane siatki bezpieczeństwa, a także że europejskim przedsiębiorstwom w dalszym ciągu udaje się konkurować z USA, przeczy wszelkim „ekonomicznym” uzasadnieniem stanu organizacji pracy w Stanach Zjednoczonych. Rzeczywiście, zachodnioeuropejskie „sieci bezpieczeństwa” w naturalny sposób działają antycyklicznie i jak dotąd w pewnym stopniu chroniły te gospodarki przed obecnym recesją, podczas gdy Stany Zjednoczone musiały uciekać się do zwiększania przydziałów bonów żywnościowych, przedłużania zasiłków dla bezrobotnych itp. doraźnie, próbując naprawić szkody (w ludziach, z towarzyszącym wpływem na zagregowany popyt) po fakcie. Ale faktem jest, że Stany Zjednoczone są po prostu tak zdominowane przez interesy biznesowe i bogatych inwestorów, którzy są ich właścicielami, że owoce produktywności stają się zyskami, a nie płacami, podczas gdy korporacyjna dominacja amerykańskich mediów uniemożliwia dotarcie na te rzeczy uwagi społeczeństwa ogólna populacja.
Obecne wysiłki różnych rządów mające na celu „rozruch” starej gospodarki zakładają, że podobnie jak samochód, w którym wyczerpał się akumulator, gospodarka, którą mieliśmy rok lub dwa lata temu, jest gotowa i czeka na odpowiedni bodziec, aby ponownie uruchomić się i działać jak poprzednio . Jednak w gospodarce poprzedzającej kryzys zasadniczo kończyło się paliwo: płace większości ludzi spadały od trzydziestu lat poniżej poziomu niezbędnego do podtrzymania tego, co kultura określiła jako wysokiej jakości styl życia i gospodarkę potrzebną jako zagregowany popyt. Aby więc kupić domy, samochody, edukację i mnóstwo innych produktów i usług, większość ludzi korzystała z kredytu. Oczekiwanie, że gospodarka będzie działać w nieskończoność w oparciu o stale rosnący kredyt, oznacza zdefiniowanie samej gospodarki jako jednego wielkiego schematu Ponziego i z definicji jest nie do utrzymania.
Mike Whitney (http://www.counterpunch.org/whitney01192009.html), Paul Craig Roberts (np. http://www.counterpunch.org/roberts01122009.html) i inni wyjaśniali, dlaczego nie można oczekiwać odrodzenia nawet Starej Gospodarki bez przynajmniej większej liczby miejsc pracy za wyższe płace, redukcji długów i zaprzestania wojen imperialistycznych. Jednak nawet to nie wystarczy. Kiedy w przeszłości gospodarki USA i Zachodu wychodziły z takich kryzysów jak obecny, środki produkcji mogłyby wykorzystać zasoby świata przyrody – w tym nie tylko tanią ropę naftową, ale takie zasoby, jak powietrze i woda, oczyszczone jako „darmowy towar” w kalkulacji kosztów produkcji – wznowienie działalności. Obecnie, gdy zasoby naturalne, zwłaszcza ropa naftowa, są znacznie wyczerpane, a dalsze funkcjonowanie gospodarki w jej dawnej formie zagraża środkom życia (np. oceanom przed przełowieniem) i samej biosferze (np. powietrzu do oddychania, wodzie pitnej), szukanie „szybkiego startu” w celu wywołania dużej aktywności jest nie tylko niemądre, ale prawdopodobnie daremne. Utworzenie większej liczby miejsc pracy za wyższe płace będzie wymagało złożonego procesu przebudowy gospodarki tak, jakby ludzie się liczyli. Potrzebujemy czegoś – a nawet wielu rzeczy – zasadniczo różniącego się od siebie; w tym na przykład sposoby produkcji żywności w ramach zrównoważonych praktyk rolniczych. Musimy jednak natychmiast przestać wyrzucać nasze ostatnie biliony pieniędzy – które już nie są nasze, ale trzeba je pożyczyć – na Wall Street lub w rzekome „stymulujące” działania, które nie mają przyszłości.
Biorąc pod uwagę niezliczone trudności chwili obecnej, nowe rolnictwo przewidywane przez Wesa Jacksona w znakomitym wywiadzie Roberta Jensena (http://www.counterpunch.org/jenssen01302009.html) i 50-letni plan jego utworzenia są niezwykle realistyczne i stanowią dobry początek. Potrzebujemy nie tylko nowych i lepszych sposobów rolnictwa, ale także większej liczby ludzi w gospodarstwach, a jeśli nie ma pieniędzy na ich opłacenie, ale są ludzie głodujący z powodu braku pracy, jest to wada gospodarki, którą można naprawić działaniem człowieka . Mówiąc bardziej konwencjonalnie, kolejną kluczową częścią rozwiązania mogłoby być inwestowanie niemal wyłącznie w transport zbiorowy, a nie w infrastrukturę związaną z samochodami. Margaret Kimberley („Pogłębiający się kryzys gospodarczy”, http://www.counterpunch.org/kimberley02042009.html) przedstawia kilka dodatkowych przydatnych sugestii, takich jak żądanie prawdziwej reformy opieki zdrowotnej (która odciążyłaby istniejące przedsiębiorstwa) oraz drastycznych cięć w marnotrawnych i niebezpiecznych wydatkach na wojsko. Ale sytuacja jest już znacznie gorsza, niż większość ludzi zdaje sobie sprawę. „Bąbelki pokrywają krajobraz gospodarczy jak pianka do kąpieli” lub, jak mówi Nouriel Roubini, „bańka na rynku nieruchomości, bańka na rynku kredytów hipotecznych, bańka na obligacjach, bańka kredytowa, bańka na rynku private equity i bańka funduszy hedgingowych – wszystkie teraz pękają jednocześnie." I dopóki będziesz próbował naprawić sytuację „w martwych ramach, sytuacja będzie tylko gorsza”. P. Sainath, „Gospodarka spadająca”, http://www.counterpunch.org/sainath01232009.html. Cokolwiek zrobi, prezydent Obama prosi nas, abyśmy postrzegali to jako zmianę, w którą możemy wierzyć, a większość Amerykanów wydaje się albo kibicować z boku, albo po prostu stać i mieć nadzieję na najlepsze. Jednak dopóki więcej z nas nie podejmie działań w celu zdefiniowania przyszłości, nadal będziemy, jak to ujął P. Sainath, „tylko i wyłącznie zmianami, w które nie możemy uwierzyć, że je widzimy”.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna