Pomimo prognozy pogody, która zapowiadała deszcz przez cały dzień, opady nie ustały aż do chwili, gdy sprzątano i wywożono ostatni odcinek ulicy Dans la rue pour la grève sociale / Na ulicy strajku społecznego w dzielnicy Mile-End. Składane stoły z pobliskiego domu/przestrzeni zbiorowej były wywożone na wózku ręcznym wraz z banerem Popularnego Zgromadzenia Autonomicznego Outremont, który przypadkowo zostawili nasi przyjaciele z sąsiedztwa. Zdemontowane elementy ze stacji zewnętrznej do sitodruku (serigrafie) też były w drodze do domu i prawdopodobnie ktoś już przetworzył dla niego znak, w ramach skrupulatnego zbierania śmieci z zabranych przez nas worków na śmieci. Było około 4:00.
O 9:30 wcześniej, w ten sam piątek, 10 sierpnia, grupa z nas z Assemblée populaire autonome de Quartier (APAQ) zebrała się w „naszym” parku kieszonkowym (własność prywatna, jak głosi znak na budynku obok). na skrzyżowaniu Waverly i głównej ulicy handlowej Mile-End, St-Viateur. To tam nasza orkiestra zbiera się w każdą środę – to znaczy w każdą środę od pięciu tygodni – i gdzie wcześniej tego lata zbierała się zapiekanka. Mieszkańcy mieszkań nad tym „parkiem” wyraźnie sympatyzują ze strajkiem studentów w Quebecu, ponieważ na kilku balkonach zwisają duże czerwone kwadraty i transparenty sprzeciwiające się prawu 78, a także trochę naczyń kuchennych w hołdzie dla zapiekanek zwisających z strunowy. Francuskojęzyczna księgarnia na parterze, wewnątrz budynku, po drugiej stronie potężnego politycznego muralu przylegającego do parku na zewnątrz, również budzi sympatię; ktoś wspomniał, że ta mała firma walczy o przetrwanie, w miarę jak Mile-End ulega gentryfikacji i coraz bardziej przesuwa się w stronę osób mówiących po angielsku.
Kiedy około trzy tygodnie temu zdecydowaliśmy się na przejęcie ulicy, zainspirowani „wezwaniem” St-Henri APAQ do wszystkich APAQ, aby 10 sierpnia w ramach solidarności zorganizowali jakiś świąteczny i niedozwolony „dzień akcji” w swoich dzielnicach w związku ze strajkiem studenckim zbliżającym się do kluczowego, mającego nastąpić 13 sierpnia, kilkutygodniowego „przymusowego powrotu”, liczne dobre pomysły i wielki entuzjazm wypełniły nasze cotygodniowe trzygodzinne spotkania grupy roboczej ds. mobilizacji i dodatkowe trzy godziny cotygodniowych zgromadzeń, nie wspominając o dyskusjach na temat róg ulicy po cotygodniowej orkiestrze i codziennej lawinie e-maili. Mieliśmy coraz większą listę rzeczy, które chcieliśmy zaoferować za darmo (nauczanie, muzyka, jedzenie, praktyczna sztuka, występy, literatura i nie tylko), rzeczy, które uważaliśmy za kluczowe, takich jak infrastruktura (dwujęzyczne plakaty, ulotki i inne promocja, a tym samym prace tłumaczeniowe, komunikaty prasowe i transmisja CUTV na żywo, logistyka i zaopatrzenie w zakresie bezpieczeństwa, woda, prąd, stoły, krzesła i lista prania innych materiałów) oraz rzeczy, które musieliśmy omówić jako dylematy (czy i kiedy poinformować firmy na ulicy i co zrobić, gdy autobus miejski będzie chciał przejechać przez nasz obszar „strajku społecznego”). Pomyśleliśmy, że wszystkie inne APAQ pójdą ich śladem i że mamy mnóstwo czasu i ludzi na dopracowanie wszystkich szczegółów. Ale zgłosiły się tylko dwie inne dzielnice i obie zrobiły coś później tego samego dnia. Dlatego też w ostatniej chwili zgodziliśmy się również na koordynację i zorganizowanie konferencji prasowej obejmującej wszystkie APAQ, oprócz przydziału środków na blok – w jej trakcie – aby wszystkie zgromadzenia mogły wyrazić swoje poparcie dla strajkujących studentów, nawet jeśli nic nie robili 10 sierpnia.
Około tydzień temu wiele naszych pomysłów nadal wydawało się właśnie takich: koncepcje, zapełnianie stale rozwijającego się dwujęzycznego googledoc i wypełnianie dwujęzycznego ogłoszenia o wydarzeniach na Facebooku, o tym, co chcieliśmy zrobić, publicznie i nielegalnie:
„10 sierpnia Zgromadzenie Ludowe Mile End (APAQ Mile End) blokuje ulicę, aby podnieść świadomość na temat strajku, skutków neoliberalizmu w Quebecu i znaczenia działań zbiorowych. Impreza blokowa z jedzeniem, muzyką, sztuka, warsztaty/nauczanie, występy, sitodruk i mnóstwo rozmów – wszystko w formie mobilizacji wokół strajku społecznego – zakłócając normalne funkcjonowanie społeczeństwa poprzez przejęcie ulicy na popołudnie, aby rozpocząć mobilizację na rzecz prawdziwa autonomiczna zmiana! Przyjdź, wypełnij z nami ulicę i dodaj swój głos i swoje ciało do ruchu!”
Jednak gdy nadeszła chwila, wszystko się uspokoiło dzięki niezwykłej – godnej uwagi, ale także niezwykłej – funkcji Mile-End APAQ. Wszyscy stali bywalcy tego około dwumiesięcznego bezpośrednio demokratycznego ciała, a nawet wielu okazjonalnych uczestników, to przebojowcy, pełni energii, wyobraźni i chęci do działania. Ludzie są zmotywowani i wykazują się wielką pomysłowością w tworzeniu czegoś z niczego. Wszyscy zaangażowali się całym sercem, koncentrując się na tym, co szczególnie ich pasjonowało, ale także chętnie włączając się, gdy inni potrzebowali pomocy. Stało się to nieprzerwanym wichrem aktywności, ale było to coś, co najwyraźniej wszyscy kochaliśmy. Na przykład gdzieś między 4:00 a 5:00 wczesnym rankiem 10 sierpnia kilku z nas zajętych „lajkowało” swoje posty na Facebooku promujące nasze Dans la rue pour la grève sociale i było równie zadowolonych, że spotkać się osobiście kilka godzin później.
Jedyną rzeczą, której nie planowaliśmy, bo nikt z nas nie chciał przyznać, że jest to możliwe, był deszcz. O 7:00 rano, kiedy usłyszałem za oknem ulewną ulewę, naciągnąłem kołdrę na głowę, aby stłumić hałas, i próbowałem zasnąć.
Powrót do 9:30 w naszym parku. Ja i inni APAQ z Mile-End przeszliśmy w rzędzie pomarańczowych krzeseł z jednego z pobliskich domów naszych członków zgromadzenia; inne przyniosły krzesła dwie przecznice od wspólnego domu/przestrzeni dzień wcześniej, aby przechować je na podwórku za domem, uważając, aby nie zmiażdżyć roślin. Plastikowe siedzenia były mokre od deszczu i ktoś zażartował, kiedy ułożyliśmy je wszystkie w naszym kieszonkowym parku, że wygląda na to, że będziemy organizować wydarzenie Solidaire (QS) w Quebecu, ponieważ pomarańczowy jest kolorem tej społeczności demokratyczna i suwerenna partia polityczna, słabsza w obecnych wyborach prowincjonalnych.
Pośpieszyliśmy, aby zdobyć dodatkową czerwień, kolor strajku studentów w Quebecu, jako przeciwwagę, taką jak balony i tkaniny, mimo że wielu członków APAQ opowiada się w wyborach za QS zamiast neoliberalnej Parti libéral du Québec Jeana Charesta i ksenofobicznych suwerennych zwolenników Parti Québécois. I chociaż spora część zwolenników APAQ jest lewicowa lub anarchistyczna, wydaje się, że większość planuje głosować, szczególnie biorąc pod uwagę wagę tych wyborów w odniesieniu do strajku studenckiego. Jeśli nic innego, istnieje silne poczucie, że Charest musi odejść, symbolicznie, po całym oburzeniu, jakie ten ruch skierował na niego („pieprzyć Charesta” jest zawsze popularne jako skandowanie i graffiti). Już pojawiają się spekulacje na temat tego, co się stanie, jeśli 4 września zostanie ponownie wybrany – zamieszki tej nocy? — czy nie — wielkie imprezy uliczne? Nie dotyczy to tylko moich znajomych i znanych mi osób. Wydaje się, że odkąd ogłoszono wybory, wszyscy rozmawiają o polityce. Na przykład dzisiaj na targu kupowałem pomidory, a facet pracujący na stoisku powiedział coś o moich carre rouge ("plac Czerwony"). Myślałem, że porównuje czerwień filcowej agrafki przypiętej do mojej koszuli z czerwienią pomidorów, ale kiedy wyjaśniłem, że nie rozumiem dobrze francuskiego, powiedział tym razem po angielsku: „Dziękowałem ci za założenie czerwonej protestować i wspierać strajk. Ja” – kontynuował – „zbyt się boję przebywać w pobliżu policji, więc trzymam się w tle”. Wyglądał na typowego nastolatka, ale powiedział mi, że nie jest w szkole, więc w każdym razie to nie była jego sprawa, a poza tym naprawdę chciał, żeby impreza Charesta znów wygrała, i miał zamiar świętować na ulicach, kiedy to się stało.
Trwały nasze przygotowania do przejęcia ulicy. Pojawiła się kanapa z poduszkami oznaczonymi odpowiednio do naszego wydarzenia, opakowaniami wegańskich wrapów i ciasta, a także czerwonym kartonem do oznaczenia naszej przestrzeni do nauczania na ulicy miasta i tablicą, na której zapisano harmonogram kursu, pęczek czerwonych - filcowe kwadraty i literaturę do rozdania, składane stoły i wiele więcej. Nagle kilkudziesięciu z nas starało się ustawić wszystko w parku i na chodniku, czekając, aż będziemy mieli zamiar wyciągnąć to wszystko na ulicę i złapać jeden blok jezdni między Waverly i St-Urbain, drugi róg często używany jako przestrzeń publiczna, ponieważ w prywatnym kościele znajdują się duże stopnie, po których można się włóczyć. Powiesiliśmy banery różnych APAQ z przodu kościoła jako tło dla konferencji prasowej i tam też ustawiliśmy przenośny system nagłaśniający.
Ze względu na nadciągające szare chmury było jasne, że nad miejscem, które miało znajdować się na miejscu stacji do sitodruku, należy zawiesić plandekę, więc jedna osoba z APAQ wbiegła do apartamentowca obok naszego parku, zapukała do drzwi mieszkania na drugim piętrze i powiedziała osobie, która odebrała, że musi przedostać się na ich balkon. Niezależnie od tego, czy dopiero się budzili, czy byli zbyt zaskoczeni, by sprzeciwić się, nieznajomy natychmiast pozwolił jej przejść przez dom, a ona i kilka innych osób rozłożyło plandekę za pomocą lin na balkonie. Z księgarni doprowadzono prąd, chociaż najwyraźniej nasi nowi towarzysze z drugiego piętra też zaoferowali prąd. Doprowadzono także wodę; zawieszono sznurki do suszenia wydruków; oraz sitodruki i materiały, takie jak atrament i duże arkusze papieru i tektury do drukowania, zostały rozmieszczone na swoich miejscach.
Nasz plan przejęcia i utrzymania ulicy był pierwszym krokiem spotkania o 9:30, aby zgromadzić znaczną część naszych materiałów na ten dzień w tym prywatnym parku, tuż na skraju ulicy miejskiej. Chcieliśmy także przejmować miejsce parkingowe za miejscem parkingowym, gdy samochody odjeżdżały po wyczerpaniu się liczników, przed naszym startem o godzinie 12:00, abyśmy naprawdę mieli całą ulicę. Ktoś na wcześniejszym zgromadzeniu powiedział też, że jeśli sytuacja się pogorszy i policjanci wyrzucą nas z ulicy, będziemy mogli legalnie zajmować miejsca parkingowe – to znaczy, jeśli zasilimy liczniki. To był Plan B. Plan A obejmował całą ulicę. Dlatego za każdym razem, gdy widzieliśmy odjeżdżający samochód, podbiegaliśmy z pomarańczowymi krzesłami, przewlekliśmy między nimi sznurek i przyklejaliśmy na sznurku odręczny napis „zajęty”. Udało nam się oczyścić większość miejsc, gdyż do każdej firmy przychodziła inna osoba i informowała, że będziemy korzystać z ulicy przez trzy godziny (plan ustaliliśmy po wielu dyskusjach, kiedy i czy powiedzieć firmom). Większość nie miała nic przeciwko temu lub już o tym wiedziała, ponieważ na początku tygodnia mocno przykleiliśmy/przykleiliśmy plakaty w okolicy; jeden z nich mruknął: „Czy mam wybór?” W pewnym momencie zauważyłem, że duży SUV odsunął część naszych krzeseł, a osoba powiedziała, że jest związana z pobliską kawiarnią i musi tam zaparkować. Komuś udało się ich namówić do przeprowadzki, ale gdy zbliżało się południe, jakiś facet bezczelnie wjechał innym SUV-em (tym razem BMW) na miejsce tuż obok naszego parku, ponownie usuwając nasze pomarańczowe krzesła, z zalotnym akcentem. Nie jestem pewien, jak ktoś inny nakłonił go do przesunięcia swojego SUV-a, ale zrobił to powoli i wrzeszczał, że uderzy nas swoim samochodem (i, zdaje się, pamiętam, jak bardzo byliśmy szaleni), gdy odjeżdżał. Krzyczał dużo i przez chwilę. Na szczęście był to nasz jedyny problem dnia. I tak nasze pomarańczowe krzesła ostatecznie uratowały dla nas wszystkie miejsca parkingowe, więc gdy zabezpieczymy cały teren, mogliśmy je przenieść — a raczej pozwolić, żeby pozostały tym, czym były: krzesłami do siedzenia na naszej zrekultywowanej ulicy.
Inni sąsiedzi, przechodnie i dostawcy byli wyluzowani w okresie poprzedzającym nasz strajk społeczny. Większość była po prostu ciekawa, pytała, co się dzieje, a wielu stwierdziło, że nie może się doczekać powrotu później, co też wielu zrobiło. Około 11:30 podeszła do mnie jedna kobieta z garnkiem i łyżką w dłoni. „Kiedy to się zacznie? Bardzo się cieszę, że znowu was widzę. Wszystko się uspokoiło, ale nie możemy zawiodła uczniów” – zauważyła, mimo że musiała poczekać około pół godziny, aby dołączyć do orkiestry/zapiekanki, która rozpoczęła nasz uliczny przejęcie. W pewnym momencie uprzejmie przesunęliśmy kilka pomarańczowych krzeseł, aby zrobić miejsce dużej ciężarówce do realizacji dostaw, i opóźniliśmy naszą imprezę blokową o pięć minut, aby mogli dokończyć rozładunek. W międzyczasie główna osoba w naszym zespole ds. bezpieczeństwa odsłoniła odblaskowe żółte szelki, które ochotnicy mogli nosić, gdy później na zmianę obsadzali oba końce ulicy, zarówno po to, aby powitać ludzi, jak i upewnić się, że trzymamy przecznicę dla siebie. Pierwotnie planowaliśmy poprowadzić czerwoną linę przez oba końce ulicy, aby ją zablokować, a następnie zawiesić na niej duże czerwone kwadraty, literaturę i plakaty jako kolejną barykadę i element edukacyjny, ale niektórzy członkowie APAQ mieli wątpliwości co do możliwości aby szybko wezwać pojazd ratunkowy, taki jak karetka pogotowia, zdecydowaliśmy się więc na użycie jasnopomarańczowych krzeseł i jasnożółtej taśmy ostrzegawczej, pozostawiając jednak luki umożliwiające przejście, ponieważ krzesła można było łatwo odsunąć na bok. Nasza ekipa zajmująca się bezpieczeństwem umieściła także znaki na okolicznych ulicach, przekierowując ruch — znaki umieszczone na odwrocie plakatów politycznych Charest, które w jakiś sposób zostały przez kogoś zburzone, a następnie jakimś cudem trafiły do śmieci i dlatego nadawały się do ponownego wykorzystania jako znaki drogowe.
W południe wszystko było gotowe – gotowe do wyrzucenia na ulicę, gdy już stanie się nasze. Ale najwyraźniej było za mało ludzi. Kilku z nas próbowało zebrać wszystkich w jedno miejsce, abyśmy mieli przynajmniej solidną załogę i pewną koordynację. Nagle zdaliśmy sobie sprawę, że nie mamy planu na tę chwilę. Szybko zdecydowaliśmy, że poczekamy, aż ciężarówka dostawcza odjedzie, a także poczekamy kilka minut, aż osiągniemy większą masę krytyczną (co rzeczywiście miało miejsce, wypełnione ludźmi, którzy przychodzili uczyć na warsztatach, śpiewać piosenki, robić taniec performatywny, załóż na drutach i przezroczystą przestrzeń artystyczną „zrób to sam” na czerwonym placu, graj na instrumentach lub uderzaj w naczynia kuchenne, bierz udział w konferencjach prasowych i okazuj solidarność innym APAQ, rozdawaj literaturę i oferować jedzenie i całą masę sąsiadów wszelkiego typu). Ci z nas, którzy się tym zajmowali, myśleli, że orkiestra zacznie grać po stronie St-Viateur i Waverly, ale zobaczyli, że z jakiegoś powodu zaczęli z drugiego końca i że pomarańczowe krzesła i taśma ostrzegawcza wyskoczyły, aby zablokować tam ulica. Kilku z nas pobiegło na drugi koniec i wyskoczyło więcej pomarańczowych krzeseł, po nich stół pokryty czerwonym obrusem, potem inne stoły, a na końcu przyklejone taśmą do ziemi tablice klasowe. Altówka! Na ulicy strajk społeczny!
Kilka radiowozów pojawiło się punktualnie w południe, ale pozostało w tle. Następnie zaparkowali po obu stronach ulicy, ale dopiero wtedy, gdy ją całkowicie zamknęliśmy. Policjant zapytał jednego z członków naszej załogi APAQ: „Co to jest?” A kiedy powiedział jej, że to „strajk społeczny”, zapytała: „Co to jest strajk społeczny?” Wyjaśnił, a ona odpowiedziała czymś w rodzaju „och, to brzmi fajnie” i wspomniała, że policja poprosiła autobus kursujący dwa razy na godzinę o zmianę trasy z ulicy do czasu, aż będziemy gotowi na jego wznowienie, a potem policja nas zostawiła sam. Nasz plan zakładał, że autobus będzie eskortował go naszą ulicą, otwierając i zamykając naszą barykadę z pomarańczowymi krzesłami, ale początkowo sądziliśmy, że przyjeżdża tylko raz na godzinę, i zmartwiliśmy się, gdy tego ranka odkryliśmy, że kursuje dwa razy na godzinę. Jedna z osób z APAQ powiedziała później, że cieszy się, że policja zajęła się jedyną rzeczą, która mogłaby popsuć nam dzień: sprawieniem, aby autobusy omijały nas z daleka. Niezależnie od tego, czy jest to powiązane, czy nie, jednym z pierwszych narysowanych kredą na naszej ulicy był ten (prawie ukończony) utwór:
Następnie, mając całą ulicę miejską jako naszą, zamieniliśmy chodnik w tymczasowy strajk społeczny na trzy godziny. A raczej powinienem powiedzieć nie „my”, ale wszyscy, którzy wkroczyli do tej autonomicznej strefy przeprojektowanej przestrzeni obywatelskiej. Właśnie spędziłem dużo czasu – cóż, moje słowa i twój czas – przedstawiając, jak zdobyliśmy tę przestrzeń. Często myślę, że zapominamy dokumentować nasze własne historie o tym, jak przekształcamy świat, nawet w niewielkim stopniu, a może zwłaszcza w drodze tych wszystkich mikroeksperymentów (pikieta w jednej szkole; profesorowie stojący przy swoich uderzających stoiskach w innej ; rodzice tworzący blok dziecięcy na demonstracji; i tak w kółko przez te wiele miesięcy, aż pojawi się pełnoprawny ruch społeczny). Ale zatrzymałem się także na przygotowaniach, ponieważ ilustrują one cienką, magiczną granicę pomiędzy tym, co wydaje się oczywiste – miejscami parkingowymi przeznaczonymi dla samochodów – a tym, co jest możliwe – tym, że oficjalnie wyglądające pomarańczowe krzesło może odzyskać miejsce na coś o wiele bardziej ożywiającego.
Oczywiście nie zawsze jest to możliwe. Pomogło to, że przeszkadzał nam tylko jeden zirytowany właściciel firmy, chociaż jego groźby, że potrąci nas samochodem, były w pewnym stopniu wyzwalające, ponieważ grupa z nas była obok lub bezpośrednio częścią potrącenia podczas zapiekania tygodnie temu (moje sprawozdanie na ten temat zob http://cbmilstein.wordpress.com/2012/08/03/popular-power-fuck-the-elections-montreal-night-101/), wraz z kilkoma prawdopodobnie znudzonymi i prawie niewidocznymi gliniarzami. Pomogło również to, że wydarzenie odbywało się w Mile-End, coraz bardziej ekskluzywnej przestrzeni, która od jakiegoś czasu jest także domem dla artystów i muzyków, radykałów i postępowców, queer, intelektualistów, bohemy i innych hipsterskich i coraz bardziej hipsterskich typów, z których wielu mają elastyczne i/lub wygodne źródła utrzymania, np. freelancerzy lub profesorowie. Wtedy też pomogło tym bardziej, że cała sprawa rozgrywała się w kontekście długotrwałego i stosunkowo popularnego ruchu społecznego, w czasie, gdy wszyscy wiedzą, że ruch ten wkracza w sierpniowy dramat wyborów prowincjonalnych i licznych strajkujących szkół zmuszony do podjęcia decyzji, czy kontynuować strajk, czy nie. Rzeczywiście, ostatnio z dnia na dzień pojawia się zadziwiająca kalkulacja, zgodnie z którą zgromadzenia studenckie decydują się na kontynuację strajku, zaprzestanie strajku, kontynuowanie strajku, jeśli dwadzieścia tysięcy innych studentów będzie strajkować itd., w obliczu zbliżającego się poniedziałku 13 sierpnia jako początek blokad stref bojowych. W ten sposób ludzie są świadomi powodu naszej imprezy ulicznej, często popierają strajk studencki i często chcą na różne sposoby okazać solidarność, a myślę, że w tej chwili szczególnie potrzebują towarzystwa, wspólnoty i radość przed intensywnością przyszłego tygodnia. Oprócz tego kontekstu, który jest kluczem do umożliwienia innych rzeczy, pomogło to, że nasze APAQ było zdeterminowane, aby zrobić wymierne rzeczy dla strajkujących studentów, a także w szczególności dla sąsiedztwa i ogólnie dla społeczeństwa, nawet jeśli się ze sobą nie zgadzamy ( nie stosujemy konsensusu ani tak naprawdę nigdy nie głosujemy, lecz polegamy na dialogu, autonomii grup roboczych i zaufaniu budowanym głównie dlatego, że pracownicy APAQ naprawdę poświęcają czas na wzajemne słuchanie i zrozumienie, naprawdę biorąc pod uwagę obawy).
Możliwość jednak zawsze istnieje na różne sposoby; chodzi raczej o rozpoznanie tych części, które „pomagają”, a które są specyficzne dla różnych empirycznych przedsięwzięć związanych z oporem i rekonstrukcją. Ponieważ, jak podkreśliłem w moim poprzednim wpisie na blogu „Dobro społeczne i oszczędności”, strajk studencki w Quebecu sprytnie połączył słowa „przeciw” i „za” niemal w każdym momencie, przełamując łatwy układ binarny. Jednym z powodów, dla których chciałem opisać czas przygotowań naszego dnia, było pokazanie, jak próbowaliśmy sobie poradzić z ożywieniem czegoś świątecznego, co było jednocześnie nielegalne i potencjalnie konfrontacyjne, nawet jeśli prawdopodobnie ujawniało to niemal przyziemna jakość polegająca po prostu na umieszczaniu ludzi, pomysłów i rzeczy w przestrzeni i robieniu czegoś innego, czegoś, co nie jest zwykle — dla (a) zmiany.
Drugim powodem, dla którego skupiłem się na czasie poprzedzającym nasz strajk społeczny, była chęć nieco zdemistyfikowania idei strajku społecznego, który jest jednocześnie tak potężny jak koncepcja sama w sobie, a tak wszechobecny tutaj, w Montrealu, jako pojęcie „co dalej?” i tak proste, jeśli chodzi o to, co to może być — w pewnym sensie. Brałem udział w wielu konsultacjach, zgromadzeniach lub nieformalnych dyskusjach na temat tego, czym do cholery jest strajk społeczny, lub brałem udział w rozmowach na ten temat na ulicach podczas wielu rodzajów nielegalnych demonstracji i w obu przypadkach panuje niesamowity brak porozumienia. z jednej strony jasność jego definicji i niesamowitą obfitość zgody co do tego, że powinno to nastąpić. Na przykład w moim APAQ Mile-End od początku było to omawiane i nie było na ten temat żadnych kontrowersji ani nawet zbyt wielu dialogów, a kiedy pojawił się pomysł naszego „Na ulicy w ramach strajku społecznego”, wszyscy niemal natychmiast pomyśleli, że to dobry pomysł.
Kiedy mówię, że strajk społeczny jest prosty, mam na myśli to, że dotyka prostego, ale trudnego faktu współczesnej rzeczywistości społecznej, że kapitalizm kształtuje życie wszystkich, a nie tylko życie pracownika, czy nawet osoby lub osób, które nie płacą za reprodukcję pracownik. I odwrotnie, „prostym” sposobem strajku jest wspólne nierobienie tego, co się powinno – normalne prowadzenie interesów – ale wywarcie wpływu na codzienność wszystkiego, co robimy: pracę, szkołę, wypoczynek, życie uliczne, miejskie przestrzeń i wszystko inne. Nawet jeśli tutaj, w Montrealu, definicje się nie zgadzają, ludzie wydają się być zgodni co do tego, że nie chodzi tylko o zakłócenia, chociaż jest to niezbędne, ale o to, co robisz w czasie zakłóceń, aby stworzyć coś innego. Nie słyszałem, żeby wyrażano to w ten sposób, ale można powiedzieć, że chodzi o to, aby ludzie „uderzali” na różne sposoby i podczas uderzania nadawali nowe znaczenie „społecznemu” poprzez robienie tego na nowe sposoby.
Przekształcanie społeczeństwa na trzy godziny jest oczywiście dalekie od długotrwałego strajku społecznego, który z kolei przekształciłby społeczeństwo w taki sposób, że nigdy nie musielibyśmy wracać do zwykłego hierarchicznego biznesu, ale moglibyśmy stale bawić się lepszymi wersjami społeczności z poniżej. Mimo to koncepcja „strajku społecznego” w pewnym sensie otwiera możliwości, w taki sam sposób, w jaki „strajk generalny” ma w sobie coś z zapierającego dech w piersiach, przemysłowego charakteru, przez co wydaje się znacznie mniej możliwy lub, moim zdaniem, nawet pożądane w porównaniu. Kilka razy słyszałem tutaj rozmowę o strajku generalnym, a mówiłem o tym, aby utrzymać strajk społeczny jako lepszy i bardziej wykonalny. Oznacza to, że strajk generalny obejmowałby związki zawodowe, a ogólnie rzecz biorąc, nie są to sektory najbardziej odważne, odważne i dynamiczne; większość z nich nie była nawet zbyt otwarta, jeśli chodzi o solidarność ze strajkiem studenckim, w przeciwieństwie do nowonarodzonych APAQ, mówią. Tu też działa mafia – prawdziwa, działająca. Piękno strajku społecznego polega na tym, że może on naprawdę nastąpić wszędzie – wszędzie tam, gdzie istnieje zbiorowość ludzi, którzy chcą przerwać rutynę i uruchomić pewien potencjał.
Powtórzę jeszcze raz: nie chcę umniejszać typowej trudności polegającej na zamknięciu ulicy nawet na trzy godziny, aby móc robić na niej, co się chce, z grupą innych osób lub znacznie dalej, kierując się w stronę tego, co tu ludzie nazywają, często , „nieskończony” lub „nieograniczony” strajk społeczny, z dodatkową grą francuskiego słowa „for”. strajk (strajk), ponieważ zawiera w sobie także słowo marzenie (śnić). To samo w sobie oddaje różnicę w pięknie strajku społecznego nad strajkiem ogólnym: że w jego tworzeniu i realizacji kryje się marzenie.
Co więc zrobiliśmy i zrobiliśmy podczas naszych trzech ograniczonych, ale nieskończonych godzin wspólnego snu w nowo wyzwolonej przestrzeni naszego jednego bloku? Uspołeczniliśmy to. Skomunizowano to. Zrobiło się anarchistycznie. Wszystko pisane małymi literami. Oznacza to, że pomiędzy wesołymi pomarańczowymi krzesłami i szczęśliwymi czerwonymi balonami można było znaleźć egalitarnego i hojnego ducha, ceniącego wszystkich za to, co do niego wnieśli, od każdego według jego zdolności i pasji, dla każdego według potrzeb i pragnień, wszyscy samoorganizujący się i zarządzane samodzielnie z intencją i spontanicznością, bez przymusu, dla przyjemności, którą można znaleźć tylko wtedy, gdy sami ją zamanifestujemy, nawet jeśli wymagało to dużo pracy (a nawet jeśli, jak wspomniał dzisiaj jeden z moich współorganizatorów APAQ kiedy na nią wpadłem, poszła spać wczoraj wieczorem o 9:00 i obudziła się dzisiaj o 2:00, wciąż wyczerpana – i nadal zadowolona, a także ubrana w T-shirt, który kupiła metodą sitodruku podczas naszego pobytu na ulicach).
Namacalnie to, co robiliśmy, nie było niczym szczególnie wyjątkowym ani nawet wyjątkowym i obejmowało wiele czynności, które stanowią jedynie część zwykłego życia: jedzenie, rozmowy, tworzenie dzieł sztuki, słuchanie muzyki, kształcenie i uczenie się, relaks, czytanie, nawiązywanie przyjaźni, konfigurowanie i sprzątanie. Nawet sposób, w jaki to zrobiliśmy, nie był niczym specjalnym ani wyjątkowym w kręgach kontrkulturowych, do których jestem przyzwyczajony: wszystko opierało się na wrażliwości „zrób to sam”, tak jak ma to miejsce w przypadku zbiorowych projektów antyautorytarnej lewicy. Włóczyłem się więc tam i z powrotem po ulicy, skupiając się na prowadzeniu dwunastu zajęć szkoleniowych, robieniu zdjęć i innych drobiazgach organizacyjnych, i myślałem: „Wszystko idzie dobrze, ale co z tego?”.
Potem, po zakończeniu jego warsztatów, podszedł do mnie jeden z moich przyjaciół, którego poprosiłem o odbycie szkolenia. On też jest anarchistą i z wyrazu jego twarzy wywnioskowałem, że on także uważa, że to był miły dzień, ale nic specjalnego; jesteśmy przyzwyczajeni do wysiłków partycypacyjnych i niedopuszczalnych przedsięwzięć. Następnie zaczął entuzjastycznie przedstawiać swoje nauczanie, podkreślając, jak wyraźnie odmienne było zaangażowanie w bezpłatną i popularną edukację, dosłownie na ulicach, skupioną na kwestiach bezpośrednio związanych z tym ruchem społecznym i oferującą wizję tego, czym jest edukacja mogłoby się wydawać, gdyby ruch społeczny odniósł pewien sukces. Kilka minut później znalazł mnie ktoś inny, żeby podziękować za nauczanie mojego przyjaciela, ponieważ wiedzieli, że go o to poprosiłam, mówiąc, jaki jest mądry, jak może i powinien być nauczycielem, jak wiele się nauczyli i jak inne – w dobrym tego słowa znaczeniu – było dzielenie się nauką z innymi. „Musimy go sprowadzić z powrotem” – wykrzyknęli – „na znacznie dłuższą rozmowę, dla nas i innych”.
Skupiłem swój własny obiektyw na tym, jak widziałem te kilka godzin i zacząłem naprawdę przyglądać się temu, co się działo. Grupy ludzi siedziały blisko siebie na brudnym betonie, z zapałem i zapałem dyskutowały na tematy takie jak „Zrozumienie i walka z polityką oszczędnościową i kryzysem w Montrealu”, „Solidarność ponad granicami”, „Dlaczego strajk studentów ma znaczenie: czesne, zadłużenie i neoliberalizm”, „Ciała/Protest/Przestrzeń publiczna” oraz „Cztery punkty o neoliberalizmie i jego wpływie na dobro wspólne”. Wielu „nauczycieli” przeniosło swoje „sale lekcyjne” do bardziej osobistych miejsc na ulicach, po prostu podnosząc swój znak z czerwonym kwadratem i przyklejając go w innym miejscu, po czym przystąpiło do gromadzenia grupy „uczniów”. Prawniczka, która również należy do naszego APAQ, miała przeprowadzić wykład na temat specjalnego prawa 78, ale tylko kilka osób przyszło usiąść przy jej szyldzie z czerwonym kwadratem w klasie. Jedna z nich była żołnierzem, który odbył służbę i po powrocie do domu otrzymał kilka cytatów na podstawie przepisu 78, więc jej nauczanie zakończyło się dokładnym zapoznaniem się z tym autentycznym przypadkiem; wojskowy nigdy wcześniej nie słyszał o tym prawie ani nie wiedział zbyt wiele o strajku studenckim. Osoba prowadząca zajęcia „Uczyńmy nasz ruch zielonym i czerwonym” przyniosła ze sobą własny blok rzeźniczy, markery i sztalugi, ale ostatecznie wykorzystała gigantyczną kredę, którą przekazaliśmy tego dnia, do stworzenia partycypacyjnej mapy jego temat na samej ulicy.
Projekt Alternative University Project i CUTV (nadawcy na żywo Wiosny w Quebecu) byli pod ręką, aby poprowadzić zajęcia, ale wydawało się, że ostatecznie skończyło się na bardziej nieformalnym dzieleniu się pomysłami lub, co może jeszcze lepiej, pokazywaniem poprzez działanie. Na przykład CUTV nagrało konferencję prasową, podczas której różni ludzie z różnych APAQ spotkali się po raz pierwszy i rozmawiali o przyszłych sposobach współpracy i okazywania sobie wzajemnej solidarności, a także wyjaśniali genezę APAQ, sposób ich działania demonstrowali szersze poparcie społeczne dla tego ruchu i dlaczego stanęliby po stronie strajkujących studentów. Okazując również solidarność, Anarchopanda uprzejmie zgodził się pojawić na mniej więcej pierwsze piętnaście minut, aby przyciągnąć tłumy i odeprzeć policję, a tym samym pomóc nam w utrzymaniu ulicy, ale osoba w zwierzęcym kostiumie musiała się dobrze bawić. Brał udział w wykładach, utrzymywał kontakty towarzyskie i pozostał niemal przez cały czas, co spełniło jego beztroski komentarz skierowany do mnie na Facebooku (kiedy poprosiłem go, aby zaproponował kurs filozofii, który jest jego specjalnością), że przyjeżdża uczyć się od innych .
Obszar wypełniony czerwoną włóczką, czerwonym materiałem, babeczkami z czerwonymi jagodami i czerwonym półprzezroczystym „papierem” – dzięki uprzejmości Le Milieu, który koncentruje się na dialogu, powszechnym uczeniu się i wzmacnianiu pozycji, jednocześnie wspierając procesy twórcze – stał się praktycznym laboratorium edukacyjnym, gdy ludzie dzielili się umiejętnościami robienia na drutach, ośrodkiem solidarności, w którym ludzie zapisywali swoje myśli na rzecz uczniów i ruchu na przezroczystych czerwonych kwadratach, a także obalenie naszej decyzji o nieprzekładaniu liny przez ulicę ze względów bezpieczeństwa – udowadniając, że najlepiej- Ułożone plany „zrób to sam” na szczęście zostaną ponownie przemyślane przez innych, którzy mają lepszy pomysł. W ten sposób czerwone kwadraty wypełnione słowami zaczęły wesoło tańczyć na wietrze nad głowami ludzi, podczas gdy pobliscy uczestnicy chętnie przeżuwali wegańskie wrapy i wegańskie ciasto, które Midnight Kitchen – kolektyw wolontariuszy starający się zapewnić działającą alternatywę dla obecnych systemów rynkowych zbiórki i dystrybucji żywności — którą zorganizowaliśmy dzień wcześniej w dużych ilościach wraz z ludźmi z naszego zgromadzenia i innymi osobami w ramach wielkiego dnia gotowania dla nas, ale także podczas szeregu innych wydarzeń i akcji edukacyjnych w weekend.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna