SPALENIE PLANETY I POSZUKIWANIE WYJŚCIA AWARYJNEGO.
Mówi się, że nie możemy utrzymać nieskończonego wzrostu na skończonej planecie. Mamy taki system gospodarczy musi rosnąć – albo umrzeć. Dlatego system musi zostać zmieniony, zanim planeta zostanie pozbawiona zasobów, od których zależy nasze życie i my sami cała kolekcja umierać.
Zdekonstruujmy ten argument. Zastanów się nad znaczeniem niektórych użytych słów: nieskończony/wzrost/system/śmierć/zmiana/zasoby.
Nieskończony. Kiedy ludzie używają słowa nieskończoność, chcą opisać coś bez granic; nieskończony. Jednak matematyczne znaczenie nieskończoności jest subiektywnie niewyobrażalne dla istot śmiertelnych. Istnieją zjawiska naturalne, które możemy sobie wyobrazić kontynuując na zawsze, jak przepływ wody w rzece lub codzienne wschody i zachody słońca. Rzeczywiście, trudno nam sobie wyobrazić takie zjawiska nie ciąg dalszy.
Ale dla życia pojedynczego żywego organizmu, takiego jak komar, człowiek czy słoń, musi nastąpić koniec. Chociaż każdy użyje wszystkiego, co w jego mocy, aby przedłużyć swoje życie do naturalnego limitu.
Gatunek ludzki jest prawdopodobnie jedyną ziemską formą życia, która próbuje uciec przed skończonością poprzez przyjęcie Boga lub bogów.[1] Religie mogą, ale nie muszą, zawierać koncepcję życia po śmierci (dla ludzi), ale podobnie świadczą o istnieniu światów transcendentnych, niedostępnych dla nas w normalnym stanie istnienia za pomocą danych nam narządów zmysłów (w tym ich sztucznych przedłużeń, takie jak mikroskopy i teleskopy).
Od czasu ogłoszenia przez Nietzschego śmierci Boga współcześni ludzie, wciąż chcący jak zawsze zaprzeczyć skończoności śmierci, mają tylko jedną wiarygodną alternatywę dla obietnicy życia wiecznego, jaką religia dawała tym, którzy zachowywali się właściwie. To jest wyposażenie genetyczne. Umieramy, ale nasze geny żyją dalej, mówi nam nauka. Każde z naszych dzieci „zawiera połowę naszych genów”. Druga połowa to te, które kochamy, czyli drugiego rodzica. Wolno nam wyobrażać sobie, że jeśli będziemy mieć dzieci, to kiedy umrzemy, tak naprawdę będziemy tylko na wpół martwi. A kiedy umrą, ich dzieci będą zawierać małe kawałki nas, w innej mieszance. I nawet jeśli umrzemy, nie mając dzieci, nadal istnieją krewni, którzy mają z nami te same geny. Jedynie wyginięcie całego gatunku może zniszczyć pulę genów, która uczyniła nas tym, czym jesteśmy lub byliśmy. Rzeczywiście, jeśli dobrze rozumiem naukę, dzielimy tysiące genów z każdą inną formą życia, w tym z roślinami. Aby zatrzeć wszelkie ślady wszystkiego, co choć w najmniejszym stopniu przypominało jakiekolwiek pojedyncze zwierzę, należało by pozbyć się całej planety cała kolekcja życia, aż do pojedynczych bakterii, które żyły przez 650,000 XNUMX lat (aczkolwiek w stanie zamrożonym).
Zatem kult przodków, który był powszechny, jeśli nie powszechny, wśród prymitywnych kultur plemiennych, znajduje pewne potwierdzenie w świetle współczesnej genetyki. W każdym razie fakt, że elementy życia ziemskiego rzeczywiście przekraczają granice narodzin i śmierci jednostek, wydaje się obecnie potwierdzany przez naukę, w przeciwieństwie do religii monoteistycznych, które pojawiły się później.
A co z formami życia, które niewątpliwie wyewoluowały na innych planetach? Jednego możemy być pewni, żaden z nich nie odtworzy ziemskiego życia. Nauki przyrodnicze pokazują, że warunki lokalne determinują wyniki. Warunki lokalne zawsze będą się różnić, ponieważ występują w różnych momentach i miejscach, we wszechświecie, w którym wszystko jest w ruchu i podlega tego czy innego rodzaju zmianom.
Dlatego wyginięcie cała kolekcja życie na ziemi byłoby trwałe. Wieczny. Wieczny. Nieskończony….w stopniu.
Bardzo szanowane prawa termodynamiki postulują, że na dłuższą metę wszystko zostanie zredukowane do zera. Wtedy ten stan nicości musi trwać przez nieskończoną ilość czasu, ponieważ nie będzie dostępnej energii, która mogłaby spowodować jego zmianę. Ale na pewno nikt w to nie wierzy?
Wzrost. Dosłowne znaczenie słowa wzrost odnosi się do procesu, w wyniku którego z biegiem czasu jakakolwiek cecha istoty staje się lepsza. Zatem wzrost nie oznacza jedynie wzrostu rozmiar. Rozmiar jest jedną z cech jednostki, ale nigdy jedyną.
Niemniej jednak znaczenie tego słowa w języku potocznym jest „więcej tego samego”. Istota ma taką cechę, że będzie jej więcej później niż obecnie lub więcej teraz niż było w przeszłości.
W przypadku istoty biologicznej, takiej jak motyl czy człowiek, słowo to ma szczególne znaczenie. Wzrost organiczny to proces rozwojowy, napędzany i regulowany przez wyposażenie genetyczne organizmu. Proces ten charakteryzuje się ciągłą zmianą, gdy organizm reaguje na swoje środowisko genetyczne i epigenetyczne. Zmiana z gąsienicy w motyla jest bardziej widoczna, ale być może nie zmienia życia bardziej niż atak dojrzewania na młodego człowieka.
Zgodnie z panującym paradygmatem wzrost PKB jest zawsze postrzegany jako coś dobrego.
Połączenia jakość różnych „produktów”, które są agregowane w celu uzyskania tego rodzaju liczby, nie interesują neoliberalnego ekonomisty. Zarobki producentów broni, prostytutek, chirurgów i księży wpadają do tego samego koszyka.
Istnieją zatem dwa rodzaje wzrostu, które są radykalnie różne. Jednym z nich jest wzrost organiczny, który ma charakter rozwojowy. Drugie odnosi się do mierzalnych stóp wzrostu jakiejś konkretnej jednostki w systemie. Może to być liczba czerwonych krwinek we krwi pacjenta z białaczką, prędkość obrotowa silnika lub pieniądze w gospodarce. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z układem sercowo-naczyniowym. W drugim jest to układ mechaniczny. W trzecim jest to abstrakcja. Czym zatem jest „system”?
System. Cytuję Fritjofa Caprę (i Piera Luigiego Luisiego), autorów książki „Systemowy pogląd na życie”.
„Mechanizm kartezjański wyraził się w dogmacie, że prawa biologii można ostatecznie sprowadzić do praw fizyki i chemii…..Na przełomie XIX i XX w.th C ten brak zrozumienia wywołał kolejną falę sprzeciwu wobec mechanistycznej koncepcji życia, szkoły zwanej biologią organizmów lub „organizmem”… Organizm, czyli układ żywy, jest zintegrowaną całością, której zasadniczych właściwości nie można sprowadzić do tych części… całość to więcej niż suma części…
Głęboka ekologia… Świadomość ekologiczna jest w swej najgłębszej istocie duchowa… Kwestionuje cały paradygmat z perspektywy ekologicznej: z perspektywy naszych wzajemnych relacji, przyszłych pokoleń i sieci życia, której jesteśmy częścią… Te dwie tendencje – asertywna i integrująca – są istotnymi aspektami wszystkich żywych systemów… Żadna z nich nie jest z natury dobra ani zła. To, co dobre lub zdrowe, to dynamiczna równowaga. Złe lub niezdrowe to brak równowagi – nadmierne podkreślanie jednej tendencji i zaniedbywanie drugiej.
Władza w sensie dominacji nad innymi to nadmierna samostanowienie… nie hierarchia, ale sieć… nieodłączna wartość życia pozaludzkiego… głębokie ekologiczne doświadczenie bycia częścią sieci życia….. błąd kartezjański …Zmiana paradygmatu w nauce na najgłębszym poziomie wiąże się ze zmianą percepcji z fizyki na nauki przyrodnicze”.
Podstawowym aspektem systemów żywych jest ich cykliczność. W każdym organizmie obecne są dwa imperatywy życiowe. Gatunek nie może istnieć, jeśli każdy z jego indywidualnych członków „nie wie”, jak się wyżywić. Poza tym przynajmniej część jej członków musi „umieć” się rozmnażać, rozmnażać.
Wszystkie żywe organizmy w ekosystemie mają jedną wspólną cechę. Wszystkie żywią się żywymi lub martwymi częściami innych organizmów.
Śmierć jest niezbędna do życia.
Jeśli kochamy życie, musimy zaakceptować śmierć. I oczywiście kochamy życie, bo żyjemy. Ludziom trudno jest zaakceptować fakt, że nie możemy zrobić dla siebie wyjątku. Marzenie nauk medycznych o nieograniczonym wydłużaniu życia ludzkiego samo w sobie jest nie do utrzymania. W ekosystemie nie może być tak, że jeden gatunek rezygnuje z praw natury. Naturalnie pragniemy jak najdłużej cieszyć się radościami życia, jak każde inne zwierzę, jednak istnieją naturalne ograniczenia. Ziemia ma stały rozmiar. Jego ziemia ma potencjał biologiczny, który może być zmienny, ale tylko w określonych granicach. Istnieje granica wielkości populacji każdej z form życia, które są od siebie współzależne.
Nie możemy tego zmienić. Co w takim razie możemy zmienić i dlaczego powinniśmy?
Zmiana. Pierwszą rzeczą, którą powinniśmy zmienić, jest nasze podejście do innych form życia. Powinniśmy naprawdę zastanowić się i zastanowić nad odkryciem Darwina, że „różnimy się od innych zwierząt stopniem, ale nie rodzajem”. Jeśli przyjmiemy twierdzenie Deep Ecology, że życie ma wewnętrzny wartości, możemy zacząć zmieniać nasz kartezjański sposób myślenia (wzmocniony przez naszą ideologię wolnego rynku), który zakłada, że ziemia i wszystkie jej produkty są gotowe do splądrowania przez ludzkość, niezależnie od tego, ile wyjątkowych i wewnętrznie wspaniałych innych gatunków zostanie w ten sposób doprowadzonych do wyginięcia .
Drugą rzeczą, którą musimy zmienić, jest nasz stosunek do innych ludzi. Ta sama ideologia wolnego rynku, która rządzi naszym globalnym systemem gospodarczym i paraliżuje nasz system polityczny, dzieli nas na „posiadających” i „nieposiadających”. Jeśli inne zwierzęta mają prawo do życia, to z pewnością cała ludzkość ma równe prawa do życia? Racjonalny system gospodarczy to taki, którego celem jest przede wszystkim zapewnienie każdemu środków umożliwiających godne życie. Zamiast tego, jak mówi nam Oxfam, 86 osób ma taki sam majątek jak połowa reszty światowej populacji – 3 miliardy ludzi. Miliard ludzi nie otrzymuje wystarczającej ilości pożywienia, a ich dzieci umierają na choroby, którym łatwo można zapobiec. Kolejny miliard z drugiego końca spektrum cierpi na problemy zdrowotne związane z otyłością wynikające z nadmiernego spożycia uzależniającej, niezdrowej żywności, która okazała się tak opłacalna dla dostawców.
Trzecią rzeczą, którą musimy zmienić, jest nasze podejście do każdego naturalnego „produktu”, który chcielibyśmy wydobyć lub zebrać jako „zasób” zaprojektowany przez jakąś boską instytucję dla dobra ludzkości.
Zasoby. Etymologicznie zasoby są aktywami, a aktywa są rzeczami użytecznymi.
Na przykład, ponieważ dla banków długi są aktywami, im większa populacja chce stać się niewolnikami długów dostępnymi dla banku, tym większe są potencjalne zasoby banku. Zwykle nie opisujemy aspektów środowiska naturalnego jako zasobów, ponieważ nie są one przydatne dla jakiegoś sektora ludzkości, ale są niezbędne dla wszystkich żywych istot. Czyste powietrze, świeża woda i zdrowa gleba są niezbędne dla całego życia, w tym ludzkości, a nie tylko przydatne dla jednego sektora. Ponieważ jednak nasz system gospodarczy klasyfikuje te podstawowe podstawy wszelkiego życia jako „efekty zewnętrzne”, jako zasadniczo bezużyteczne, ulegają one degradacji, zanieczyszczaniu i wykorzystywaniu jako wysypisko odpadów produktów systemu przemysłowego.
Nasz globalny system gospodarczy jest w stanie wojny z globalnym ekosystemem, który szybko niszczy. Możemy zmienić to pierwsze, ale nie to drugie. Nie my stworzyliśmy ekosystem, ale on stworzył nas.
Gaia tolerowała wiele aspołecznych zachowań swojego najmłodszego dziecka, ale szybko osiąga swój limit.
Dominujący system gospodarczy, jaki mamy, opiera się na micie nieskończonego wzrostu is możliwy. Narracja operacyjna idzie dalej. Ciągły rozwój jest nie tylko możliwy, ale wręcz konieczny i pożądany. Bez wzrostu system by się załamał i przyjmuje się za pewnik, że system ten okazał się najlepszy i najbardziej naturalny. Trzeba za wszelką cenę zapobiec zawaleniu się. TINA – „nie ma alternatywy”.
Mit wzrostu leżący u podstaw dominującego systemu opierał się na błędnej interpretacji sformułowania Darwina przez Herberta Spencera: „przetrwają najsilniejsi”. Darwin miał na myśli, jak słusznie zauważył Kropotkin, rozwój tych jednostek (i ich genów) wyposażonych w najwięcej „rozrodczy zdatność'. A są to zazwyczaj osoby, które czynią siebie najbardziej atrakcyjnymi dla płci przeciwnej. Ponownie, zazwyczaj nie są to osoby najbardziej agresywne, konkurencyjne i samolubne, ale odwrotnie. Ci, którzy sprawiają, że są popularni i pożądani, mają zazwyczaj troskliwe i pełne miłości usposobienie wobec własnego gatunku. Właśnie dlatego wzajemna pomoc jest tak powszechna wśród członków gatunków, które odniosły sukces, znajdując nawet wyraz w międzygatunkowych aktach dobroci ze strony niektórych stworzeń o wysokiej inteligencji, jak np. doniesienia o ssakach morskich ratujących życie tonących ludzi.
Kropotkin powiedział, że „wzajemna pomoc jest dominującym faktem natury”. Zdecydowanie najliczniejszymi organizmami w przyrodzie nie są samotne drapieżniki, ale zwierzęta społeczne, które są przeważnie roślinożercami. To tyle, jeśli chodzi o usprawiedliwianie status quo „konkurencyjnością podrzynu” w zgodzie z porządkiem naturalnym. Daleko stąd.
Hobbes uważał, że „czerwone zęby i pazury” są dominującym faktem natury. Kto miał rację, Hobbes czy Kropotikin?
Podstawowym błędem apologetów systemu wolnorynkowego jest przenoszenie zalet konkurencji występujących w naturze na nasz system gospodarczy. Nie zauważyli, że występuje przede wszystkim konkurencja o charakterze naturalnym pomiędzy grupy i gatunki, nie w ciągu ich. W rodzinach, rodzinach wielopokoleniowych, plemionach i koloniach normą jest współpraca, dzielenie się, a nawet jawny altruizm i poświęcenie.
A więc system, który przedkłada konkurencję nad współpracę w obrębie jednego gatunku, czyli człowiek, automatycznie powoduje podziały i jest nienaturalny, ponieważ w istocie stwierdza, że właścicielami środków produkcji są prawdziwi ludzie, a pracownicy to inny rodzaj zwierząt.
Musimy szybko zmierzać w stronę stanu ustalonego. Musimy wyeliminować ogromne marnotrawstwo występujące w naszym obecnym systemie i współpracować, aby zapewnić stan powszechnej wystarczalności, zamiast – jak obecnie – akceptować, jako coś w rodzaju nieuchronności danej przez Boga, że zawsze muszą być zwycięzcy i przegrani.
Na ograniczonej planecie wzrost przekraczający zrównoważone granice prowadzi do prawdziwego niedoboru i nieuniknionego konfliktu. Współpraca i dzielenie się to jedyne pokojowe ścieżki.
O ile nasz system przemysłowy oparty na paliwach kopalnych można uważać za formę życia, musielibyśmy zgodzić się z Szekspirem „wiemy, że wszystko, co żyje, musi umrzeć, przechodząc przez naturę do wieczności’. Nie jest to jednak forma życia, chociaż obejmuje sumę wszelkich działań, które jeden gatunek uważa za niezbędne do swojego istnienia.
To jest życie-lubić w tym sensie, że narodził się i rósł energicznie od połowy XIX wiekuth wieku przez około 150 lat. Potem żył przez jakiś czas w niepewnej równowadze, zachwianej i w jakiś sposób podsycanej przez dwie wojny światowe, a teraz prawdopodobnie rozpoczyna proces umierania.
Od początku pierwszej rewolucji przemysłowej wzrost gospodarczy został znacznie przyspieszony przez spalanie paliw kopalnych.
Spalanie ludzkich paliw kopalnych powoduje bezprecedensowe gromadzenie się gazów cieplarnianych w atmosferze i stale rosnącą średnią temperaturę, powodując topnienie lądowego lodu, który był zamarznięty przez ostatnie 400,000 XNUMX lat.
Jeśli nie uda się powstrzymać topnienia lodu, ostatecznym skutkiem (choć prawdopodobnie za kilkaset lat) będzie to, że 80% największych miast świata znajdzie się pod wodą, a co najmniej połowa (prawdopodobnie więcej) światowych gruntów rolnych znajdzie się pod wodą. podobnie zalane.
Byłoby wygodnie, gdyby można było w dalszym ciągu wypompowywać pokłady ropy pod ziemią, a następnie, po ich wyczerpaniu, uruchomić alternatywne źródła energii na tyle szybko, aby zahamować topnienie i rozpocząć proces ponownego zamrażania. Niestety naukowcy kategorycznie odrzucają taką możliwość.
Czas jest krytyczny. Jeżeli proces szybkiego ograniczania wydobycia ropy nie rozpocznie się natychmiast (musi być zaawansowany najpóźniej do 2020 r.), naturalne dodatnie pętle sprzężenia zwrotnego zapewnią, że globalne ocieplenie będzie trwało w nieskończoność poza kontrolą człowieka.
Istnieją oznaki, że taka rzeczywistość w końcu dotarła do większości ludzi, którzy zaczynają dostrzegać dezinformację propagowaną przez dyrektorów przemysłu naftowego i ich psy biegające, zespoły doradców i lobbystów, którzy są właścicielami mediów głównego nurtu i je kontrolują.
A zatem ta drastyczna zmiana, powodująca odwrócenie działania machiny czołowego przemysłu świata, musi zatem w jakiś sposób nastąpić w istniejących ramach instytucjonalnych prywatnej własności środków produkcji i powszechnego przekonania, że rynki rozwiążą wszystkie problemy, jeśli nie będą im przeszkadzać rządy.
Nie ma czasu na niezbędny przewrót instytucjonalny, który przeniesie całą światową gospodarkę z gospodarki polegającej na gromadzeniu coraz większych ilości bogactwa w rękach coraz mniejszej liczby ludzi do planowania zrównoważenia lokalnego potencjału biologicznego z lokalnymi potrzebami, w maksymalnym możliwym stopniu, w każdym osiedlu ludzkim na ziemi.
To musi nastąpić wkrótce, ale dopiero po wyjściu awaryjnym z zagrożenia dla cywilizacji wynikającego z jej własnego ekologicznego szaleństwa.
Jesteśmy w krytycznym etapie postępu cywilizacyjnego. Niektórzy mówili, że musimy przestać rosnąć i zacząć nie rosnąć.[2] Ale oczywiście nikt nie chce eliminować cała kolekcja rodzaje wzrostu. Ludzkość naturalnie pragnie dalszego rozwoju w zakresie gromadzenia wiedzy, zdrowia i długowieczności, sztuki, kultury i nauki.
Ale czy możemy utrzymać wzrost jakościowy w świecie kurczenia się ilościowego?
[1] Słonie wydają się być świadome śmierci ich przodków i istnieje wiele obserwacji świadomości tajemnicy i zachwytu nad zjawiskami naturalnymi u kilku gatunków, a także wspólnych obrzędów rytualnych. Jednak, o ile nam wiadomo, tylko prymitywne plemiona ludzkie faktycznie zaprzeczyły realności śmierci i skonstruowały system wierzeń oparty na założeniu, że ich przodkowie w jakiś sposób pozostają przy życiu na zawsze.
[2] Naomi Klein w swojej najnowszej książce „To zmienia wszystko”
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna